Niedziela, 06.15.2025, 2:53 PM
Witaj Gość | RSS Główna | Rejestracja | Wejdź
Moja witryna
Menu witryny

Kategorie sekcji
historia [56]
classic rock [195]
hard rock [74]
punk rock [84]
NWOBHM [12]
black metal [164]
death metal [64]
thrash metal [38]
gothic metal [14]
metal symfoiczny [5]
new metal [47]
groove metal [3]
doom metal [14]
progresja [15]
mroczne koncerty i festiwale [2]
recenzje [63]
power metal [17]
grunge [9]
Moja książka- black metal [3]

Statystyki

Ogółem online: 21
Gości: 21
Użytkowników: 0

Główna » 2014 » Lipiec » 05 » 1349
4:47 PM
1349

1349 to  niewątpliwie ciekawa data w historii Norwegii. Czarna śmierć to termin określający jedną z największych epidemii w dziejach ludzkości, panująca w XIV-wiecznej Europie. Obecnie za jej przyczynę uważa się powodującą dżumę bakterię Yersinia pestis (zwaną też pałeczką dżumy, na co wskazuje analiza DNA ofiar zarazy. Epidemia czarnej śmierci wybuchła w Azji Środkowej, być może Chinach, skąd przez jedwabny szlak w 1346 dostała się na Krym, skąd prawdopodobnie rozniosły ją pasożytujące na zamieszkujących ówczesne statki handlowe szczurach śniadych pchły. Szacuje się, że szerząc się w Europie i okolicach Morza Śródziemnego przyczyniła się do śmierci (w zależności od szacunków) 30-60% ówczesnej populacji Europy, ogólnie zaś przyczyniła się do spadku ogólnoświatowej liczebności ludzkiej z 450 milionów do 350-375 milionów w XIV wieku.

Czarna śmierć wstrząsnęła XIV-wiecznym życiem religijnym, społecznym i kulturalnym, doprowadzając do serii wydarzeń o sporym znaczeniu dla dalszej historii Europy, której to populacja potrzebowała 150 lat by wrócić do liczebnego stanu sprzed pandemii. Później zaraza powracała sporadycznie do Europy aż do dziewiętnastego stulecia.

Do Norwegii czarna śmierć zawitała w 1349, gdy do portu w Askøy przybił statek z zarażonymi pasażerami. Szybko dotarła ona stamtąd do Bjørgvin (dzisiejsze Bergen), niemniej jednakże nie udało się jej przybyć do Islandii.

Do tej daty nawiązał norweski zespół blackmetalowy, założony w 1997 roku w Oslo. We wczesnym okresie jako gitarzysta grał w zespole Balfori, który opuścił zespół zasilając szeregi grupy Lunaris. Kiedy grupa Alvheim przestała istnieć, kilku członków zespołu postanowiło utworzyć nową blackmetalową grupę, 1349. Zespół zwrócił szczególną uwagę fanów black metalu ze względu na dobrze znanego perkusistę „Frosta” z grupy Satyricon. Po wydaniu debiutanckiej EP 1349 przez wytwórnię Holycaust w 2001r. po dwóch latach nadszedł czas na płytę długogrającą Liberation wydaną przez wytwórnię Candlelight. Jeden z ważniejszych albumów tego gatunku.

"Liberation" (http://www.youtube.com/watch?v=xx2KADd_6XM ) ma jeden bardzo poważny problem - brzmienie. Jest ono po prostu fatalne. Głuche bębny i gitary brzmiące jak bzyczenie komara - i tak przez 38 minut. Niestety, taka produkcja sprawiła, że absolutnie żaden z dziesięciu zamieszczonych tu utworów nie porywa, bo po prostu nie ma takiej możliwości. Kompletny brak selektywności sprawia, że 1349 ze swoją muzyką z pogranicza Marduk i Emperor wypada żenująco.

Na tym etapie działalności zespół jest trzecią, a nawet czwartą ligą black metalu. Bo choć nie wiadomo, jak dobra byłaby muzyka, to złe brzmienie może ją po prostu zabić. Tutaj nawet nie potrafię określić czy ta muzyka jest dobra, bo dla mnie partie gitar i perkusji wszędzie brzmią identycznie.

I kolejny album... Na początku zacznę od ksywy - "Frost". Chyba każdy szanujący się fan black metalu wie o kogo mi chodzi? Tak, o pałkera Satyricon, ale nie będę dziś pisał o jego macierzystej formacji, lecz o 1349, zespole, w którym tłukł się ten dżentelmen przez jakiś czas w swojej karierze.

1349 to black morderczy twór z Norwegii, a Beyond The Apocalypse (http://www.youtube.com/watch?v=-x3zZmy5kL0 ) to ich druga pełna płyta, która wstrząsnęła mną od stóp aż po głowę. Po przesłuchaniu pierwszego longa tej grupy nie byłem jakoś specjalnie nimi zainteresowany, jednak to, co usłyszałem na drugim, to już co innego. Brzmienie tego wcześniejszego - siarczyste i ostre odstraszało, tutaj zaś jest potężne i tak czarne, jak to tylko możliwe.

Poprawiły się też konstrukcje kawałków, nie diametralnie, ale jednak. Mój ulubiony utwór "Singer Of Strange Songs" jest tego przykładem. Zaczyna się rajdem na dwie stopy plus do tego pulsujący basik. W końcu wchodzą gitary i ten riff!!! Zabójczy! Mroczny! Rozdzierający skórę! A dalej... posłuchajcie sami, tego trzeba samemu posmakować...

Kolejnym świetnym numerem jest "Necronatalenheten". To już klasyka w mistrzowskim wydaniu. Średnie tempa z przyspieszeniami sprawiają, że huśta się głową, do rytmu wybijanego przez „Frost'a”. I gdyby nie wyżej opisany "Singer..." ten właśnie utwór byłby moim faworytem. Ciekawostką jest ostatni na tej płycie song pt. "The Blade". Te dźwięki, a przynajmniej ich początek, brzmią jak z horroru. Niby przeskakująca płyta winylowa, organy, szepty... Później wszystko zamienia się w wolną, klimatyczną black kompozycję, w której na głównym miejscu jest wokal Ravn'a.

Krążek ten jest, jak do tej pory, najlepszą odsłoną 1349. Jeżeli lubicie black metal to musicie sięgnąć po tą produkcję. Szaleństwo, jakie z niej wypływa jest nie do pobicia, ja sam nieźle wariuję, gdy słyszę te dźwięki!

Po sukcesie "Beyond The Apocalypse" 1349 poszło za ciosem i juz następnego roku ukazał się kolejny, jak dotąd ostatni album grupy, zatytułowany "Hellfire". Niespodzianki nie ma - formacja kontynuuje krucjatę na ścieżce brutalnego black metalu.

Jako, że złotej receptury nie warto zmieniać, to muzycy 1349 nie zmienili zbyt mocno stylu w porównaniu do poprzednich płyt. "Hellfire" przynosi osiem kompozycji z brutalnym black metalem. Choć stylistyka się nie zmieniła to zmieniły się nieco kompozycje. "Hellfire" jest zdecydowanie najbardziej rozbudowanym i najciekawszym w formie albumem zespołu będąc jednocześnie chyba najbardziej chwytliwym.

Są jednak dwa elementy, które w porównaniu z "Beyond The Apocalypse" wypadają słabiej. Pierwszym z nich jest brutalność. "Hellfire" (http://www.youtube.com/watch?v=1Qe_kXcO6Jk ) jest brutalny, ale nie czuć tu aż tak ogromnej wściekłości jak na poprzednim albumie. Omawiane wydawnictwo nie ma w sobie też aż takiej świeżości przez co, pomimo, że więcej tu motywów zapadających w pamięć, słucha się tej płyty gorzej.

Pomimo kilku słów krytyki uważam "Hellfire" za album dobry. Choć nie znalazłem tu niczego czego nie znałem wcześniej, to mamy tu do czynienia z solidną dawką brutalności, która powinna zadowolić zarówno miłosników tradycyjnego black metalu jak i miłośników bardziej nowoczesnej wizji tego gatunku.

No i stało się - po latach grania surowego, klasycznego i dość pospolitego norweskiego black metalu ekipa 1349 pokusiła się o stworzenia własnego, niepowtarzalnego stylu. Choć przez jednych krytykowany, przez innych ceniony "Liberation" mógł nie dość się podobać spragnionym krwi i muzycznego mordu, choć następne "Beyound The Apocalypse" i "Hellfire" mogły w swym kunszcie wydać się zbyt podobne do reszty norweskiej sceny "black", to na "Revelations Of The Black Flame" nie powinniśmy znaleźć żadnych oponentów. Fakt, płyta to może nie dla każdego zrozumiała i nie wyniesiona do granic muzycznej ekspresji. Czy jednak zawsze musi o to chodzić? Czy black metal musi (powinien) się podobać?

Postaram się uniknąć jednoznacznych ocen tego krążka, decyzję czy jest on "dobry" czy "zły" pozostawiając potencjalnym słuchaczom. Wystarczająco już padło słów krzywdzących z ust recenzentów na płyty i wydawnictwa muzyczne, o których nie mieli czarnego pojęcia. Pozostawmy dysputy tak zwanych znawców na korzyść tego co ma do "powiedzenia" sama muzyka.

Przez te 4 lata dzielące "Hellfire" od rzeczonego albumu, 1349 przeszło zdumiewającą metamorfozę. Z prostych "kloców" siermiężnego, czarnego metalu wypełniających w mniejszych bądź większych ilościach kolejne płyty, Norwegowie awansowali na nowy poziom konstrukcji swej muzyki. I tak, "Revelations Of The Black Flame" może uchodzić za wielki i niezwykle spójny kawał muzyki. Utwory znajdujące się tutaj wydają się niezwykle rozległe, pomimo iż jak na warunki blackmetalowych kapel wcale nie grzeszą długością. Dzieje się tak za sprawą nowego czynnika wzbogacającego twórczość 1349. Tym "czynnikiem" okazują się dark ambientowe tła tożsame praktycznie z każdym momentem na płycie. Czasem, kiedy wydaje się że ich nie ma, one przytłumione pod ścianą gniotącego dźwięku wciąż dają o sobie znać.

Konstrukcja o której wspominałem wyżej przyczynia się do budowania niezwykłego klimatu, powiedzielibyśmy napięcia, które za sprawą przenikania się dwóch muzycznych stylów jest jeszcze wyraźniejsze, bardziej skondensowane. Wydaje mi się, że "Revelations Of The Black Flame" jest krążkiem mimo wszystko smutnym, dusznym i bardziej skłaniającym do przemyśleń, niż agresji. Niezwykła aura tajemnicy i mistycyzmu płynąca z każdej sekundy spędzonej przy tym wydawnictwie każe nam domniemać, że kompozycje tutaj zawarte lepiej sprawdzą się w domowym zaciszu niż na hucznym koncercie. Oto 1349 ukazało swą nową naturę - bardziej uporządkowaną, bardziej dojrzałą, co zresztą nie dziwi, ostatecznie od ich debiutu minęło już kilka lat.

Na końcu słów kilka o brzmieniu. Przyjemnie się słucha płyt z tak dobrym masteringiem, kapel nie zapominających o prawidłach norweskiej sceny BM. Choć od strony dźwięku płytka jest dopieszczona, brzmienie gitar jest celowo zatarte, czasem nawet przerdzewiałe, co świadczy o szacunku dla muzycznej tradycji. Z drugiej strony ze względu na dark ambientowe "podszycie" krążka, nie mogło być mowy o dźwiękowych wpadkach, które przy muzyce już opierającej się na zgrzytach i wypaczonych dźwiękach byłyby nie wybaczalne.

Skoro płyta brzmi jak powinna brzmieć, jest kolejnym i wyraźnym krokiem w ewolucji grupy, jednocześnie nie zdradza kanonu czarnego metalu, zaś ze względu na niezwykłą atmosferę może się podobać, to chyba warto zaryzykować choć pobieżny z nią kontakt. Jakby co, pamiętajcie - 1349, "Revelations Of The Black Flame", rocznik - jeszcze młody bo 2009.

Szaleńcze tempo narzucili sobie Norwegowie z blackmetalowego 1349. 11 miesięcy po premierze ich ostatniego długograja - średnio przyjętego "Revelations of the Black Flame" w sprzedaży ukaże się kolejna płyta studyjna zespołu. Album "Demonoir" (http://www.youtube.com/watch?v=qTRwzEKjPSI ), przez starannie wymalowanych i opakowanych w czarne jak smoła ciuchy muzyków, zapowiadany jest jako "najbardziej ponury, brutalny i złowieszczy materiał ze wszystkich dotychczasowych". Dobrą informacją jest również zaniechanie dalszej "zabawy" w najbardziej ekstremalny z ekstremalnych zespołów sceny, Skandynawowie mają ponoć teraz skupić się na rozwijaniu gatunku. CD ukaże się 26 kwietnia nakładem Indie Recordings.

Jak powstawał materiał na „Demonoir"? Norweski 1349 ponoć wyssał najgroźniejsze i najbardziej silne energie z każdego pojedynczego osobnika i jego otoczenia, by potem wykorzystać to w procesie nagrywania nowych utworów. Efektem skomplikowanych prac są pulsujące niesamowitą atmosferą, surowością, nerwową i dramatyczną intensywnością blackmetalowe pieśni.

Wiadomo, że płyta trafi do sprzedaży w trzech wersjach - regularnej, limitowanym digipacku z dodatkowym dyskiem wzbogaconym specjalnymi grafikami i coverami a także jako podwójny 180 gramowy vinyl w kopercie.

Mówiąc o 1349 nie mogę również zapomnieć o 2006 roku. To właśnie wtedy grupa z Norwegii wystapiła na naszej Metalmanii. XX jubileuszowa Metalmania już na wstępie  otarła się o falstart. Miał bowiem wystąpić Testament i Carpathian Forest. Ostatecznie żadna z tych formacji nie wsystapiła. Czy to duża strata? Cięzko mi powiedzieć, bowiem Testament na katowickiej scenie pojawił się rok później, a w 2006 roku nie zabrakło gwiazd: Acid Drinkers, Hunter, Archeon, The No-Mads, Vesania, Totem, Shadows Land, Corruption i oczywiście wielkich z zagranicy: Therion, Moonspell, Nevermore, U.D.O., Unleashed, właśnie 1349 czy Belphegor. Można powiedzieć, że blackmetalowcy z 1349 postanwili na nienienawistny przekaz, ale to noralne to w końcu black metal:

http://www.youtube.com/watch?v=V0hZQhcXDoUhttp://www.youtube.com/watch?v=g5KVLQa8kCc,

 http://www.youtube.com/watch?v=4rdJ74e62v0.

Zero umizgowania się do publiczności... W black metalu nie ma miejsca na litość, a 1349 udowodnił, że nie bierze jeńców...

Kategoria: black metal | Wyświetleń: 529 | Dodał: Bies | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar
Formularz logowania

Wyszukiwanie

Kalendarz
«  Lipiec 2014  »
Pn Wt Śr Czw Pt Sob Nie
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031

Archiwum wpisów

Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek

  • Copyright MyCorp © 2025Darmowy kreator stron www - uCoz