Abyssal- Dotychczas z tą nazwą się nie spotkałem. Oczekiwania względem „Denouement” miałem więc żadne. Nie spodziewałem się żadnej rewelacji. Tymczasem zostałem nieźle zaskoczony, wzięty znienacka i pochłonięty. Ten pochodzący z Wysp ansambl kupił mnie momentalnie swoją wizją mieszanki death i black metalu. Sam zespół nazywa to, co gra blackend death metal. Szczera prawda.
Już sama długość kawałków budzi zdumienie. Zaledwie sześć kompozycji, ale łączny czas trwania całości to przeszło 50 minut. Tu nie ma krótkich petard. Wszystko rozgrywa się w solidnie rozbudowanych, i co najlepsze, znakomicie trzymających w napięciu kompozycjach. Gołym uchem słychać, że Abyssal stawia na mroczną atmosferę, ale nie zapomina przy tym o solidnym pierdolnięciu. Brudne brzmienie, raczej death metalowe w konstrukcji gitary i zimny klimat black metalowego łomotu komponują się tutaj idealnie. Niesamowitą atmosferę udaje się zespołowi z tego wygenerować. Momentalnie robi się zimno. Kiedy jednak zachodzi potrzeba pojawiają się bardzo gwałtowne fragmenty, które mocno chłoszczą dźwiękiem. Z jednej strony jest tu niezła rzeźnia i nikt tu nikogo nie zamierza oszczędzać, ale z drugiej strony monumentalizm i klimat tej płyty potrafią wprowadzić w swoisty trans. Udaje się im to po stokroć!
Jestem pod wrażeniem, jak zespół, który ewidentnie ma death metalowe podstawy potrafi wzbogacać swoją muzykę o elementy zaczerpnięte z innych dziedzin. Abyssal robi to z lekkością i komponuje z tego potężne kompozycje. Dodając do tego spowijającą zespół tajemnica wychodzi mi, że oto mam przed sobą twór, który na dłużej zagości w moim odtwarzaczu, a i innymi produkcjami Abyssal z pewnością się zainteresują. Wam polecam uczynić to samo.
|