Beherit to fiński zespół muzyczny powstały w roku 1989, poruszający się w obrębie dwóch gatunków muzycznych: black metalu i muzyki elektronicznej.
W pierwszych latach działalności muzyka była mieszaniną prymitywnego black metalu oraz grindcore, co wiązało się z fascynacją zespołu dokonaniami kanadyjskiej formacji Blasphemy.
Czym jest Beherit? „Za oknem śnieżna zamieć, w okowach mrozu na chwilę zatrzymało się życie...” Czy można sobie wyobrazić lepszy powód, dla którego warto wybrać się do Finlandii. Finlandia, która była zarówno pod wpływami szwedzkich Wikingów, ale również carskiej Rosji. Gdy mówi się o początkach black metalu to właśnie Finlandia była kojarzona z niezmierzoną ekstremą. Death metal, black metal i doom metal- to wszystko było utrzymane w bardzo mrocznej, depresyjnej stylistyce. Tak właśnie wyglądał metal w Kraju Tysiąca Jezior na początku lat 90. Ten kraj znany jest przede wszystkim z dobrej, renomowanej wódki, chłodu, ciemności w nadmiarze, wskaźnikiem samobójstw znacznie powyżej przeciętnej i zespołowi Beherit.
Ten zespół określany był jako najbardziej znienawidzona grupa świata (częściej jednak sam siebie tak określał). Cóż... z całą pewnością nie nawidzili ich Norwedzy, a więc umieszczenie Beherit pomiędzy grupami z Norwegii i zaraz po Mayhem[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mayhem/2014-07-04-231] to pewnego rodzaju prowokacja, ale o to był mój zamierzony cel... Ja uwielbiam black metal i nie rozumiem „wojny ideologicznej”, która była we wnętrzu sceny blackowców.
Na pewno, gdy słucham Beherit mogę śmiało powiedzieć, że Norwedzy mieli poważną konkurencję w szerzeniu chaosu i lirycznej eskalacji diabelstwa i przemocy. Tak, Beherit to stanowczo horda, która budzi skrajne emocje. Nie można przejść obok tej grupy obojętnie. Dla jednych to grupa kultowa, przez innych uznawani są za pokazowy wręcz przekaz muzycznej indolencji i przerostu formy nad treścią. Emocje to podstawa, bo jeżeli jesteś nijaki i przestają o tobie mówić, stajesz się nikim. Stajesz się podobny do wielu... Ale chyba nie o to chodzi...
Ciężko jest wskazać debiut Beherit. Z czego wynika ten problem? Z dwóch powodów. Pierwszy to muzyczny underground, a po drugie, które z wydawnictw było na tyle dobre by uznać je za debiut.
Wydawnictw spod znaku Beherit jest wiele, a lata 1990- 1993 były naprawdę pracowite dla zespołu: „Seventh Blasphemy (demo)”[http://www.youtube.com/watch?v=DDUhTb5LFPA]- 26 lutego 1990, „Morbid Rehearsals (demo)”[http://www.youtube.com/watch?v=icxU4R08yiU]- 28 marca 1990, „Demonomancy (demo)”[http://www.youtube.com/watch?v=YA0XhgBKsc8]- 6 czerwca 1990, „Unreleased Studio Tracks (demo)”[http://www.youtube.com/watch?v=-010Gz4WF_I]- 6 czerwca 1990, „Dawn of Satan's Millennium (EP)”[http://www.youtube.com/watch?v=B8GpR0Kxwzw]- listopad 1990, „Unreleased Studio Tracks (demo)”[http://www.youtube.com/watch?v=-010Gz4WF_I]- 6 czerwca 1991 roku i wreszcie „The Oath of Black Blood”[http://www.youtube.com/watch?v=BbxuzslkDZk]- genialna komplikacja, która miała swoją premierę 14 września 1991 roku. To split demówki „Demonomancy” i EP-ki „Dawn of Satan's Millennium”. Wiele osób traktuje ten materiał jako oficjalny debiut Beherit. Nie chcę się tu kłócić o muzyczny status wydawniczy, ale jedno jest pewne. Gdy uzna się, że Beherit wzorował się na Blasphemy, to bezwzględnie trzeba uznać, że kanadyjska formacja to prawdziwi wiruozi. „The Oath of Black Blood” to chaos i zgiełk... To jazgot, zgiełk, wściekłość, brud i jawne szerzenie kultu Rogatego. To także całkowita ignorancja dla melodii w jakiejkolwiek formie. Gdy słucham tego materiału zastanawiam się, jaką recenzję wydałby mu Adam Sztaba- popularny juror jednego z programów typu „Talent Show”, który zwraca wielką uwagę na harmonię i melodię. Nie widać tu nawet riffów jako takich. Sam wokal... hm, czy można nazwać to w ogóle wokalem? To skowyt... ujadanie... piekielny wyziew... Nie znajduję więcej trafnych określeń do tego co robi „Nuclear Holocausto”. Wszystko jest w każdym razie w bardzo ultra- brutalnej formie. Całości dopełniają mroczne intra, oraz jak zwykle mroczna okładka autorstwa Chrisa Moyena. Czy można uznać więc tą płytę za „kultową”? Na pewno trudno w niej szukać walorów realizacyjno- technicznych. Trudno szukać albumów równie wulgarnych jak „The Oath of Black Blood”. To album diabelski i dziki. Ale czy właśnie taki nie powinien być War Black Metal? Komu przede wszystkim polecam ten album? Młodzieży, która twierdzi że zna black metalową scenę...
Następnie był split „Beherit / Death Yell (split z Death Yell)”[http://www.youtube.com/watch?v=UfA1GRE26Rg]– z 14 września 1991 roku i „Promo 1992 (demo)”...
13 listopada 1993 roku przyszedł czas na pierwszą płytę zespołu: „Drawing Down the Moon”[http://www.youtube.com/watch?v=KVXyCkPSdKg]. Zespół nie zarzuca na tym albumie minimalistycznej formuły wypracowanej we wcześniejszych latach. Zwolnienie tempa wykonywanych kompozycji, oszczędne wykorzystanie instrumentów elektronicznych oraz deformacja linii wokalnych odtwarzają próbę przepracowania psychotycznego okresu i jej konsekwencje związaną z narastającym uczuciem alienacji.
14 grudnia 1993 roku ukazał się „Messe Des Morts (EP)”[http://www.youtube.com/watch?v=ddc1-ie7C04], a 19 lutego 1994 roku kolejny album. "H418ov21.C" to całkowity zwrot stylistyczny i gatunkowy - filar grupy (Marko Laiho) zarzuca użycie typowo metalowego instrumentarium na rzecz brzmień elektronicznych, przez co muzyka Beherit bliska jest dokonaniom twórców z kręgu muzyki rytualnej czy EBM.
W 1999 roku ukazuje się jeszcze kompilacja "Beast of Beherit" zawierająca kilka kompozycji z poszczególnych etapów działalności zespołu; a także "Werewolf, Semen and Blood", zawierająca utwór tytułowy w wersji ze splitu z Death Yell oraz kawałki, pochodzące z EP "Dawn Of Satan's Millenium" - wydane przez niemiecką Dark Side Records.
W 2000 Iron Pegasus wydaje limitowany do 500 sztuk picture disc z zawartością "Drowning Down the Moon" oraz kompilację kasetową "Black Fucking Sodomy" z zapisem czterech różnych koncertów Beherit, a w 2001 roku nakładem Black Blood Records - "Beast of Damnation - The First Years", różniącą się od pierwotnej wersji tym, że nie posiada intra.
Z pobocznych zespołów w których udzielali się muzycy Beherit warto wymienić: black metalowy BLACK CRUCIFIXION(późniejszy Promethean) w którym grali Holocausto oraz Sodomatic Slaughter, a także ambientowy SUURI SHAMAANI - solowy projekt Marko Laiho, który w 1999 roku wydał płytę "Misteerien Maailma".
Na kolejny album fani Beherit musieli czekać aż do 2009 roku. Aż 12 lat zajęło fińskiemu zespołowi Beherit podjęcie decyzji o powrocie na skandynawską black metalową scenę. Pierwszym albumem po przydługim rozważeniu wszystkich za i przeciw i zbijaniu bąków będzie "Engram" - materiał-mieszanka czterech poprzednich krążków hordy z Krainy Tysiąca Jezior. Jak mówi lider formacji, Nuclear Holocaust Vengeance: "Przybyliśmy ponownie by zniszczyć sztukę! Styczeń i luty tego roku poświęciłem nad baaardzo intensywną pracę nad nowymi nagraniami i reanimacją ducha Beherit. Powiem szczerze, że jestem zadowolony z efektu końcowego, wyszło to całkiem nieźle". Premiera płyty miała miejsce 9 kwietnia 2009 roku.
Muzyk pełniący w składzie rolę wokalisty, gitarzysty, klawiszowca i programisty ujawnia: "Wszystkie teksty i nagrania na płycie to moja sprawka. W swoim małym domowym studio zarejestrowałem wersję demo z rozpisanymi tabulaturami i dopiskami na temat klimatu jaki chciałbym pomieścić w nagraniach. Ostatecznie wyszło tego ponad 60 minut - godzina surowego black metalowego materiału kopiącego w dupska".
I wreszcie nastal rok 2011.. i "At the Devil's Studio 1990”. Dobra, przede wszystkim powiem Wam, że nie bardoz chce mi się wierzyć w to magiczne odnalezienie się materiału zawartego na „At the Devil’s Studio 1990”. Tak jak w numery, które swego czasu wypuścił Sodom, ale to tak na marginesie.
Moje wątpliwości nie przekreślają jednak tego, że muzyka Beherit oczywiście trafiła w mój gust. Bo dlaczegóżby nie? Nie poddaję w wątpliwość ich datowania, a wiadomo, że Beherit to kvlt od zawsze, hehe. Dlatego po prostu dobrze słucha mi się tych numerów. Brzmienie mają paskudne, wszystko jest kurewsko prymitywne i odrzucające, a mimo to – albo właśnie dlatego – słucham tego codziennie. Bo lubię muzykę Beherit, pomimo że właściwie nie wiadomo, co takiego można w tym lubić. Utwory na „At the Devil’s Studio 1990” różnią się trochę od swoich późniejszych inkarnacji, do tego mamy dwa dodatkowe utwory, które nigdy wcześniej nie były publikowane. Mimo to nie opisuję muzyki i każdego numeru z osobna, bo szczerze nie widzę takiej potrzeby. Średnio zorientowany słuchacz powinien wiedzieć z czym to się je. Kto zna „The Oath Of Black Blood” czy „Drawing Down The Moon” tego nie powinny zaskoczyć kawałki z najnowszego (?) albumu, bo Beherit z innym zespołem jest po prostu trudno pomylić, jeśli słyszało się ich chociaż raz.
„At the Devil’s Studio 1990” to krążek skierowany do maniaków necro-brzmienia, którzy czarny metal wyssali wraz z koźlą spermą. I raczej dla nikogo więcej. Tym razem bez oceny.
Dziś Holocausto prowadzi Function Records, w której wydaje płyty podobne do swoich ostatnich dokonań, i właściwie z black metalem ma już obecnie niewiele wspólnego...
|