Fear Factory to amerykańska grupa muzyczna wykonująca industrial death metal. Zespół powstał 1990 roku w Los Angeles w stanie Kalifornia.
Raymond Herrera – perkusista często uzupełniał swoją kolekcję płytową w sklepie muzycznym, w którym pracował Dino Cazares – gitarzysta. Cazares wkrótce dołączył do zespołu Raymonda – Extreme Death, który powoli zaczął przekształcać się w Fear Factory. Pierwszym krokiem było wyrzucenie pozostałych członków zespołu, drugim – rozpoczęcie poszukiwań chętnych do współpracy muzyków. Przyszły, choć jeszcze wtedy nieświadomy swoich możliwości wokalnych frontman Fear Factory Burton C. Bell, wynajął pokój w tym samym domu co Dino. Dino – Słuchaliśmy podobnej industrialnej muzyki, np. Skinny Puppy, Godflesh, Head Of David (zespół przedstawił cover Head Of David na LP Demanufacture pt. Dog Day Sunrise). W tym czasie Burton przewodził grającemu w stylu Helmet zespołowi Hateface. Dino – Poprosiłem Burta, żeby przyszedł na naszą próbę i spróbował śpiewać z nami – Wiedziałem, że ma talent, choć nie stwierdziłem, by był tego świadomy. Cały czas powtarzałem – ...możesz to zrobić, no spróbuj. W Los Angeles w 1990 r. bogiem było Guns N' Roses. Ulice zalewały tłumy przybranych w bandanki harleyowców. Takiemu zespołowi jak Fear Factory trudno było znaleźć miejsce na koncerty. Burton – Nie pasowaliśmy do żadnej sceny, ani deathowej, ani rockowej. Fear Factory zaczęło grać partyzanckie koncerty na tyłach domów znajomych. Dino – Te imprezy stały się w pewnym momencie masowe. Jakiś dzieciak chciał mieć superimprezę na swoim podwórku, pobierał 2-3-dolarowe opłaty za wstęp. Powstawały w ten sposób małe sceny z oświetleniem i nagłośnieniem, gdzie można było grać nawet dla 500 osób. A ponieważ takie koncerty odbywały się z dala od miejsc, gdzie policja byłaby skłonna do interwencji, nic i nikt nie zakłócał ich przebiegu.
Pierwsze właściwe (czytaj – porządne) demo Fear Factory zostało wyprodukowane przez Rossa Robinsona, późniejszego mistrza nu metalu i odkrywcę KoRn. Dwie pierwsze demówki nie nadawały się do niczego, ciekawe jest to, że jedną z nich wyprodukował Billy Gould, kiedyś basista Faith No More. Było okropne – śmieje się Dino – miało gotyckie brzmienie – krzywi się teraz Burton. Przełomowy materiał powstał w studio należącym do Blackie'ego Lawlessa (W.A.S.P.). Przychodziliśmy późno w nocy aby wykraść trochę czasu przeznaczonego na nagrania. Nasz ówczesny basista nawet ukradł Blackie'emu trochę sprzętu. Wykombinowaliśmy, że skoro to jest Blackie Lawless, który grał w W.A.S.P., to może on sobie na to pozwolić. Współpraca z Robinsonem skończyła się, demo zostało z pożytkiem wykorzystane później przez obie strony. Dzięki tej taśmie Fear Factory podpisało kontrakt z Roadrunner Records, a Ross oczarował nią muzyków Korn. Wiem, że Ross prezentował ją zespołom takim jak Coal Chamber czy Korn. Mówił im – spójrzcie jakie są moje możliwości, to samo mogę zrobić dla was. Podobno muzycy Korn odlecieli słuchając naszych gitar. Oto kawałek historii – powiedział Dino.
Soul of a New Machine zostało wyprodukowane przez Colina Richardsona i wydane w 1992, wzbudziło zachwyt zarówno krytyki, jak i słuchaczy. Soul of a New Machine łączyło energię death metalu ze szczyptą elektroniki. Burt oprócz charakterystycznego growla próbuje także śpiewać czystym głosem, ale nie wychodzi mu to jeszcze tak jak na następnych albumach. Soul of a New Machine staje się najlepiej sprzedającym debiutem w historii Roadrunnera (do czasu Burn My Eyes Machine Head) Fear Factory przeszło chrzhest bojowy w styczniu 1993, grając 30-dniową i 30-koncertową trasę u boku Brutal Truth. Trasa była fantastycznym doświadczeniem dla nas, choć byliśmy całkowitymi amatorami. Nie mieliśmy o niczym pojęcia. Straciłem głos już podczas pierwszego koncertu! – Burton. Wkrótce zespół – o wzmocnionym składzie, bo uzupełnionym o basistę Andrew Shivesa i klawiszowca Reynora Diego – opanował sztukę przetrwania na trasie. Nie byliśmy wcześniej w Europie, nie byliśmy na nic przygotowani. Zabawne, że w pierwszą trasę ruszyliśmy z Brutal Truth (brutalna prawda) – bo właśnie z tym się na niej zetknęliśmy. Wydając w 1993 r. album z remiksami Fear Is the Mindkiller Fear Factory wykazało się sporą odwagą. Wtedy tego typu przedsięwzięcia artystyczne nie cieszyły się uznaniem. Kawałki z deathowego debiutu zostały poddane elektronicznej obróbce. Dino – Wtedy właśnie odkryłem europejską muzykę w rodzaju The Prodigy czy Meat Beat Manifesto. Chciałem połączyć brzmienie techno z tym, co wcześniej stworzyliśmy. Efekt był szokujący, wtedy na metalowej scenie, techno było swego rodzaju tabu. W lecie 1993 r. Fear Factory stawiło czoła największej publiczności, z jaką miało dotychczas do czynienia – 80 tysiącom ludzi na Dynamo Festival. Basiści zmieniali się niezwykle często, dopóki w 1994 r. do zespołu nie dołączył urodzony w Belgii Christian Olde Wolbers. Dino – Jeden uzależnił się od narkotyków, drugi był dupkiem i nie mógł się z nami dogadać. Fear Factory to byłem ja, Burt i Raymond, nigdy nie mieliśmy nawet stałego klawiszowca. Ale kiedy doszedł do nas Christian, staliśmy się całością. Christian przyjechał do Stanów na wakacje, planował też dostać się do jakiegoś zespołu, co mu się udało, choć grał w nim na gitarze, a nie na basie. Kiedy go zobaczyłem, poczułem, że ma w sobie to coś. Kiedy zaczął grać, pomyślałem, że facet ma duszę. Chciał grać nie dla pieniędzy, sławy czy wyrywania panienek, a tylko z miłości do muzyki. Przez pewien czas trzymaliśmy go jednak w niepewności.
W 1995 r. Fear Factory wydało drugi longplay – Demanufacture. Album łączący dynamikę techno z agresją metalu został okrzyknięty klasykiem prawie natychmiast. Wiedzieliśmy, co chcemy osiągnąć, jak chcemy brzmieć. Wszyscy mieliśmy tę samą lub zbliżoną wizję nowego materiału. Nie podzielał jej jednak nasz producent Colin Richardson, więc go wywaliliśmy. Dla mnie Demanufacture jest jak Reign in Blood Slayera. Ta muzyka atakuje i zmienia podejście do muzyki u wielu ludzi. Chłopaki ze Slipknot powiedzieli mi, że słuchali tej płyty z religijnym skupieniem. Zespół stał się niezwykle popularny i ceniony.
W 1997 r. Fear Factory wydaje EP z remiksami z Demanufacture nazywają ją Remanufacture. Fabryka Strachu poszła jeszcze dalej w kierunku techno. Album nie zyskał ciepłego przyjęcia przez fanów. Wielu obawiało się, że Fear Factory pójdzie jeszcze dalej w tym kierunku. W grudniu 1997 Fear Factory otwierało koncerty reaktywowanego Black Sabbath w Birmingham, co było efektem wcześniejszego gościnnego występu Burtona na solowym albumie Geezera Butlera – Plastic Planet. Występy te miały wybitnie nobilitujący charakter dla Fear Factory, dzięki nim zespół przeskoczył do innej ligi. Wcześniej w 1995 r. grali amerykańską i europejską trasę z Ozzym Osbourne'em. Dino – To był prawdziwy zaszczyt. Na początku nie mogłem w to uwierzyć. Ale jak już uwierzyłem, to mogłem tylko powiedzieć – kurde. Było nam trudno, publika obrzucała nas różnymi śmieciami. Burton – Byliśmy chłodno przyjmowani – to było tak jakby ludzie mówili nam – OK, dzięki, a teraz niech wejdzie na scenę zespół.
W 1998 – tradycyjnie, jak co 3 lata, Fear Factory wydało nowy pełnowymiarowy album zatytułowany – Obsolete. Wielu obawiało się tego albumu. Bezsprzecznie Fear Factory udowodniło, że dalej mają ciekawe pomysły na muzykę. Za produkcję odpowiadał Rhys Fulber. Fear Factory nagrało cover "Cars" Gary'ego Numana – lorda syntezatorów lat 80., do którego nakręcili teledysk, który zaczął być często grany w amerykańskich telewizjach i stacjach radiowych, w Polsce podobnie. To ma związek z trasą promocyjną Demanufacture. Graliśmy tę piosenkę na koncertach i była świetnie przyjmowana. Tak więc kiedy nagrywaliśmy Obsolete, postanowiliśmy umieścić ten cover na stronie B singla. Ciekawostką jest to, że w coverze śpiewa sam Numan. Słyszał Remanufacture i polubił tę płytę. Nie zgadzam się z opinią, że nagrał z nami Cars, aby reanimować swoją karierę. Dino i Burton zaprzeczają jakoby cover Cars był cyniczną próbą zapewnienia sobie wysokiej rotacji w stacjach radiowych. Nie jesteśmy Orgy, wybierającym na pierwszy promocyjny utwór cudzy kawałek. Nie sądzę, by ktokolwiek myślał, że się sprzedajemy. Na pierwszy singel z tego albumu wybrany został Resurrection, do którego także został nakręcony teledysk. Album zyskał złotą płytę w USA, sprzedając się w nakładzie ponad 500 tys. egzemplarzy, ale na niektórych rynkach – np. w Niemczech nie zyskał akceptacji. Z zapowiedzi wydania płyty z remiksami z Obsolete nic nie wyszło.
W 2001 zespół wydaje Digimortal, za produkcję którego ponownie odpowiedzialny był Rhys Fulber, choć zespół proponował pracę Bobowi Rockowi, który jednak odmówił. W utworze Back the fuck up gościnny udział wziął B Real z Cypress Hill. Album ponosi porażkę na listach przebojów.
Pod koniec 2001 r. zespół wydaje swoje pierwsze DVD Digital Connectivity, na którym zespół zamieścił wszystkie swoje teledyski, wywiady, koncerty. Christian w wywiadzie powiedział, że nie lubi tego DVD, gdyż było ono podyktowane interesem wytwórni płytowej.
Na początku 2002 z zespołu odchodzi Burton C. Bell, twierdząc, że się już wypalił i nie ma ochoty współpracować z muzykami, zwłaszcza z Dino Cazaresem. Fear Factory ogłasza zakończenie działalności. Zapoczątkowało to serię wywiadów z wzajemnymi roszczeniami i żalami pomiędzy Dino i resztą zespołu. Wytwórnia wydaje album Concrete, który właściwie jest debiutem Fear Factory nagranym przez Rossa Robinsona, a w następnym roku album kompilacyjny Hatefiles z remiksami i piosenkami nigdy nie publikowanymi, czy mało znanymi.
Pod koniec 2004 roku Fear Factory ponownie się schodzi, ale już bez Dino Cazaresa. Miejsce gitarzysty zajmuje Christian. Zespół ogłasza pracę nad następnym albumem. Bas i gitary na tym albumie nagrał Christian. Na wolne miejsce basisty przyjęty został Byron Stroud z Strapping Young Lad. Album wyszedł 20 kwietnia 2004 i zyskał duże uznanie.
Już rok po nagraniu „Archetype" Fear Factory nagrywa nowy album, który rozpoczyna nową erę w historii zespołu. Muzyka na "Transgression" to nie jest już łączenie elektroniki z metalem, to już nie jest ta muzyka, do której przyzwyczaili. Na płycie jest więcej śpiewania i „połamanych" rytmów. Płyta różnie przyjmowana, w niektórych kręgach krytykowana za "inność", a w innych chwalona za odwagę i oryginalne rozwiązania.
Pierwsza połowa 2012 roku z założenia miała być bardzo udana muzycznie. Jak do tej pory wszystko szło zgodnie z planem. Killing Joke i Overkill nagrali świetne płyty. Nadszedł czerwiec i przyszedł czas na Fear Factory i Kreatora. Nie ukrywam, że bardziej czekałem na nową Fabrykę...
W końcu nadeszła TA chwila – pierwsze przesłuchanie Industrialista. Na początek 3 utwory: tytułowy oraz znane z internetu „Recharger” i „New Messiah” to to do czego zespół już nas przyzwyczaił – typowa Fabryka. Kawałki są bardzo fajne chociaż nie jakoś specjalnie wybitne. Zespół ma w dorobku zdecydowanie lepsze ale też i kupę gorszych. Po trójcy przychodzi czas na „God Eater”. Początek zawiera elementy podobne do „Christploitation” z poprzedniego krążka. Dodatkowo mamy tu przerobione głosy jakby z vocodera. Mi się to nie podoba. Natomiast bardzo fajny jest tutaj motyw gitarowy. Nie zmienia to faktu, że kawałek jest raczej przeciętny. Chociaż zespół gra tu inaczej niż zwykle – to na plus. Poprawy jakości nie przynosi „Depraved Mind Murder” w normalnym stylu grupy. Z dwojga złego „God Eater” chyba jest lepszy bo inny. Nastrój poprawia trochę „Virus Of Faith”, który jest zdecydowanie ciekawszy od poprzednika. Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku „Difference Engine” i „Disassemble”. Są całkiem ciekawe, szczególnie ten pierwszy, ale do poziomu znanego ze starszych wydawnictw im daleko, na Mechanize czy Demanufacture raczej by nie weszły (chociaż "Difference…” z każdym przesłuchaniem zyskuje w moich "uszach”:). No i na koniec dostajemy „Religion Is Flawed Because Man Is Flawed” – takie małe ksero idei znanej z Mechanize. Utwór to swego rodzaju intro do ostatniego kawałka. Z tym, że „Metallic Division” z poprzedniego krążka to dźwięki fabryczne, tu mamy do czynienia z takim spokojnym „pitu pitu”, które niczego ciekawego nie wnosi do albumu. No i na koniec „Human Augmentation” – ponad 9 minut nie wiadomo czego i nie wiadomo po co. Nie rozumiem tego, może takie jest założenie albumu, nie wiem. Mi to przypomina zamknięcia znane z krążków Toola. Można posłuchać tylko po co? Po kilku przesłuchaniach jestem rozczarowany. Mechanize – mimo że zdecydowanie bardziej specyficzny, toporny i cięższy – od razu mi podpasował. Tu zespół przez 2 lata spłodził 4 bardzo dobre utwory(niech będzie też i "Difference Engine” do początkowej trójcy), 4 co najwyżej średnie i 2 co do których nie wiem co autor miał na myśli. Jak dla mnie to zdecydowanie za mało. Sytuacji nie ratuje nawet to, że na drugim krążku z rzędu gra Cazares. Album jest nierówny, całe najlepsze napięcie jest umiejscowione na początku, później ciśnienie zaczyna opadać by pod koniec lecieć na łeb na szyję niczym rating Grecji. Jak dla mnie Industrialist jest jednym ze słabszych krążków w dorobku grupy.
https://www.youtube.com/watch?v=mQvvRbPBHi0
https://www.youtube.com/watch?v=OrPu3P0LsVQ
https://www.youtube.com/watch?v=nJQUK1qxGlU
https://www.youtube.com/watch?v=w47F-B13A9w
https://www.youtube.com/watch?v=6tXzLSblQkg
https://www.youtube.com/watch?v=tCJMKY5-hfQ
https://www.youtube.com/watch?v=54U6wuY4fcY
https://www.youtube.com/watch?v=wbwV-xjpy5E
https://www.youtube.com/watch?v=X1-LVW4Dx6o&list=PL9F0EA795B19E3A88
https://www.youtube.com/watch?v=xWW-14d8Zk4
https://www.youtube.com/watch?v=QWj491wkcDc
https://www.youtube.com/watch?v=6l8JYYlg914
https://www.youtube.com/watch?v=Xq2ZqgmbFW8
https://www.youtube.com/watch?v=g5UqaymzG1Y
https://www.youtube.com/watch?v=F-JbNX1W2c4
https://www.youtube.com/watch?v=d8ZT0wBNYiM
https://www.youtube.com/watch?v=GUx7G50TmOA
|