Nie będę owijał w bawełnę, że albumy takie jak “War Eternal”[http://www.dailymotion.com/video/x1z61g8_arch-enemy-war-eternal-full-album_music] Arch Enemy[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/arch_enemy/2014-07-05-467] bardzo mnie rozczarował. Pomyślałem sobie wówczas czy mogę liczyć na coś ekstremalnego, ale jednocześnie ambitnego... Oczywiście. Jak się wkrótce okazało znalazlem taki album...Jest to „Yav”[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948482124753232769/6028558846950064338?pid=6028558846950064338&oid=110062462996295510274] Arkony [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/arkona/2014-07-05-483]. Wiem, że zaraz wielu się obruszy, bo Ruskie wywaliły naszego Behemotha[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424] od siebie, czyemu mielibyśmy sięgać po Arkonę? A może dlatego, bo to płyta ambitna, trudna w odbiorze, szalenie progresywna, zawierająca muzykę wielokrotnego użytku... Pieprzyć zatem politykę i Putina! 70 minut dobrej muzy! 9 utworów! Owszem brakuje tu utworów pokroju „Yarilo” czy „Stanka na stenku”, które można uznać za przeboje. Ba powiem więcej na nowej płycie nie pojawia się również czytelna konstrukcja: „zwrotka- refren- solo”... Ale czy zawsze tak musi być? Czasem mam ochotę posłuchac czegoś ambitnego. Muzyka płynie więc w sposób naturalny, niczym nie wymuszony. Zespół ucieka od chwytliwych riffów i folkowego tematu- mogło to oznaczać samobójstwo w sensie komercyjnym. Nic z tych rzeczy, bo album się broni. Te popisy na keybordzie Maszy, skrzypce- to udowodnienie tezy, że zespół poszedł w kierunku progresji,a to się może podobać. Gdy weźnie się pod uwagę, ze muzyka ma uczyć to „yav” spełnia to zadanie. Co prawda może drażnić zbyt dużo wysmakowanych motywów, nuansów, smaczków... Długo mógłbym opisywać bogactwo nowego albumu Arkony, warto po niego sięgnąć. Bo gdy nie znasz przegrywasz!
O najnowszym wydawnictwie Thy Worshiper[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/thy_worshiper/2014-09-12-874] mówiono sporo jeszcze długo zanim znalazło ono wydawcę. Mnogość opinii na temat tego albumu pojawiło się za sprawą samych muzyków oraz tych szczęśliwców, którzy materiał nabyli przedpremierowo od zespołu. Praktycznie większość opinii i opublikowanych recenzji to peany pochwalne pod adresem „Czarnej Dzikiej Czerwieni”, dlatego spodziewałem się po tym wydawnictwie muzyki co najmniej dobrej i taka właśnie muzyka wypełnia po brzegi „Czarną Dziką Czerwień”[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/6058247899278606466?pid=6058247899278606466&oid=110062462996295510274].
Jednak, co może wydać się dziwne wszak najnowszą muzykę Thy Worshiper określiłem jako dobrą, odczuwam lekkie rozczarowanie tym wydawnictwem. Spodziewałem się bowiem muzyki trochę bardziej mrocznej, z może mniej klarownym brzmieniem, ale za to z niepowtarzalnym klimatem poprzednich wydawnictw zespołu. Trochę mniej czystych, żywiołakowych wokali damskich, a więcej gęstych, agresywnych partii instrumentalnych uzupełnionych wykrzykiwanymi przez wokalistę tekstami. Wprawdzie podobają mi się transowe, hipnotyczne damskie wokalizy jak chociażby w „Wietrze”, ale jest ich jak dla mnie zbytu dużo, czym negatywnie wpływają na ciężar muzyki. Momentami za ich sprawą mam wręcz wrażenie, jakbym słuchał odpowiedzi Słowian na debiut Soulfly („Czarny”). Pewnie jest to częściowo podyktowane także dość a nawet zbyt intensywnym wykorzystaniem instrumentów perkusyjnych.
Reasumując „Czarna Dzika Czerwień” to album dobry, ale w dyskografii zespoły z pewnością nie będzie stanowił najmocniejszego punktu. Zdecydowanie bardziej podobały mi się dwa wcześniejsze wydawnictwa Thy Worshiper.
Hellveto[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/hellveto/2014-09-12-875] nagrał kolejny w swojej dyskografii album zatytułowany „Damnaretis”[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/6058251104077376578?pid=6058251104077376578&oid=110062462996295510274]. Wszyscy, którzy słyszeli już ten zespół, zawartością krążka nie będą zaskoczeni. Kapela wciąż wykonuje pagan[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/pagan_metal/2014-09-13-876] black metal w orkiestralnych aranżacjach. Z uwagi na generowany klimat oraz wykorzystywanie gitar akustycznych album ten może kojarzyć się z Jarun. Niestety, nie jest on tak dobry jak „Wziemiozstąpienie”
„Damnaretis” to album solidny, który z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom tego typu dźwięków. Nie jest to jednak ten poziom co przywoływani powyżej tegoroczni debiutanci z Jarun. Z wad „Damnaretis” na pierwszy plan wysuwają się zbyt zachowawcze próby urozmaicania muzyki. Album trwa ponad 53 minuty, z czego zdecydowaną większość stanowią bardzo podobne do siebie numery. Hellveto nie udało się tchnąć w każdą z kompozycji dozy indywidualizmu, a przy ponad pięćdziesięciu minutach takich dźwięków ciężko jest słuchać całego albumu z jednakowym zainteresowaniem i uwagą. W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem byłoby okrojenie „Damnaretis” i pozostawienie ok. 40 minut. Korzystnie wpłynęłoby to na odbiór albumu.
Niestety, podobnie jak w przypadku Jarun, zespół nie zdecydował się na zamieszczenie tekstów w książeczce. Mimo tego, że teksty są wyśpiewywane w naszym języku momentami, z uwagi na wtopiony w głębie wokal, nie jestem w stanie wyłowić o czym śpiewa wokalista. Szkoda.
Wypada wspomnieć jakie ciekawe i znane persony wspomogły zespół przy nagraniu „Damnaretis”. Część swojej popularności przelał na zespół obecnie nam panujący, w przyszłości zapewne święty Benedetto, który wcina się pod koniec utworu „Konający anioł”. Ciekawe czy jak Hellveto stanie się kiedyś sławny jak chociażby Behemoth[ http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424] (czego życzę) Watykan nie upomni się o swoje?
Reasumując Hellveto nagrał album, który słuchany fragmentami może się podobać. Jednak w jednorazowej dawce męczy i nie zachęca do ponownego zapodania sobie takiej dawki pogańskiego black metalu. Wracam do „Wziemiozstąpienia”.
|