Piątek, 11.15.2024, 5:10 AM
Witaj Gość | RSS Główna | Rejestracja | Wejdź
Moja witryna
Menu witryny

Kategorie sekcji
historia [56]
classic rock [195]
hard rock [74]
punk rock [84]
NWOBHM [12]
black metal [164]
death metal [64]
thrash metal [38]
gothic metal [14]
metal symfoiczny [5]
new metal [47]
groove metal [3]
doom metal [14]
progresja [15]
mroczne koncerty i festiwale [2]
recenzje [63]
power metal [17]
grunge [9]
Moja książka- black metal [3]

Statystyki

Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0

Główna » 2014 » Wrzesień » 16 » Klasyczne albumy heavy metalu- Symfoniczny metal
4:49 PM
Klasyczne albumy heavy metalu- Symfoniczny metal

Scena metalowa (i nie tylko) to gęsty tłum naśladowców, wyrobników i odtwórców. Szacunek należy się twórcom, którzy z uporem maniaka  nagrywają swoje. Są wizjonerami swojej dziedzinie (a uwierzcie mi nie jest to częste zjawisko!). Pozostają gdzieś poza czołowką, ba nawet za peletonem. Są niedocenionymi synami. Pomimo tego są konsekwentni  w tym co robią, są niewolnikami swojej wizji i pomysłów. Jak dla mnie takim człowiekiem jest Christopher Johnson- człowiek trochę na bakier, ale z bardzo bogatą twórczością. Gdy poświęca się trzy dni by przesłuchać sobie dyskografię Therion[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/therion/2014-07-08-739 ] ma się świadomość, ze przenosi nas w zupełnie inne wymiary. Genialnych rozwiązań w tworczości tego zespołu nie brakuje. Łatwo dać się dźwiękom Therion omamić... i oszukać... Gdy jednak weźmie się kilka głębokich wdechów i parę razy się uszczypnie to można dostrzeć głębokie rysy na całości i prawdziwe perły...

Jak o perły chodzi to na pewno wydany w 2007 roku przez Nuclear Blast album „Gothic Kabbaltch”[http://www.youtube.com/watch?v=0OtMaUps78g][https://plus.google.com/photos/search/therion?pid=5948092886125697250&oid=110062462996295510274].  Jest to płyta, której na pewno należy słuchać bardzo głośno. Dlaczego? Tylko po to by wyłapać wszytskie smaczki, które są na niej zawarte, a których nie brakuje. Pozwoli nam to na pewno docenić homogenizowaną całość, którą nagrał ówczesny skład Therion z bardzo różnorodnych przecież wpływów, a przy okazji szerokiej gamy doświadczeń (bogactwo połaczeń metalu symfonicznego z death metalem).

Jest jeszcze jedna rzecz, która na pewno wyróżnia ten album z tłumu innych równie dobrych, To radośc tworzenia. Widać od razu, że Christopher Johnson to  człowiek szczęśliwy, któremu udało się stworzyć nie tylko doskonałe kompozycje, ale również skompletować skład by mieć ludzi by je perfekcyjnie wykonać. Efekt tego przedsięwzięcia powstał album szalenie bogaty, dojrzały- bardzo daleki od naiwnego „Thuli” z 1992 roku. Tu wszytsko płynie swoim tempem, każdy dźwięk wybrzmiewa w pełni i do końca, a wokalne bogactwo po prostu zachwyca, ale nie powoduje poczucia przesytu, co jest niezmiernie ważne. Christopher dobrał sobie niezmeirnei utalentowanych- wszystkie pięć osób genialnmie pasuje do owoych kompozycji.

Te 83 minuty na pewno nie wchodzi do głowy za pierwszym razem. Nie jest to radiowa melodyjka bardziej komercjna. Trzeba dac albumowi więcej niż jedną szansę, a wtedy album sprawi Wam ogromną radość zabawy z muzyką Therion.  

Nightwish[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/nightwish/2014-07-08-719] to bez dwóch zdań zespół wyjątkowy, zarówno od strony muzycznej, jak i jeśli chodzi o popularność, jaką cieszy się na świecie. Muzycznie - gdyż jako bodaj pierwsi w tak udany sposób połączyli muzykę metalową z operowymi partiami wokalu. A co do popularności, to są jedną z bardzo nielicznych kapel, która potrafi mnożyć sukcesy jeden po drugim. Nie ma specjalnego sensu wymieniać wszystkich osiągnięć, ale może przytoczę kilka faktów związanych z opisywanym albumem "Once". I tak sama płyta osiągnęła status podwójnej platyny w rodzinnej Finlandii, platyny w Niemczech, złota m.in. w Szwajcarii i... Australii, a także dotarła do pierwszego miejsca na liście najlepszych albumów w Grecji oraz na liście Billboardu (jako najlepiej sprzedająca się płyta z Europy). Pierwszy singiel - "Nemo" - to złoto w Norwegii oraz najlepszy fiński teledysk roku, natomiast drugi - "I Wish I Had An Angel" - zdążył już dotrzeć do pierwszego miejsca w Finlandii.

Jasne, że różnego rodzaju zestawienia nigdy nie mogą przesądzać o wartości samej muzyki, bo dzisiaj często ważniejsza od samych nutek jest strona marketingowa. I bez wątpienia tak wielki sukces Nightwish, to również w jakiejś części efekt znakomicie naoliwionej "zielonymi" machiny marketingowo-promocyjnej. Ale niezależnie od tego "Once" to - przynajmniej w mojej opinii - album znakomity. Dopracowany aranżacyjnie podczas wielu, wielu tygodni spędzonych w studiu nagraniowym, dopieszczony brzmieniowo tak, że jedynym adekwatnym słowem odnoszącym się do klarowności dźwięku może być tylko "perfekcja", zwalający z nóg zarówno rozmachem, jak i energią. Efekt to rewelacyjnie oszlifowana, najcięższa i najbardziej "masywna" płyta zespołu. Będąca z jednej strony kontynuacją wątków muzycznych z poprzedniej, najbardziej "metalowej" płyty zespołu, czyli "Century Child": dynamika, zaciekłe riffy, które chwilami ("Dead Gardens", "Romanticide") niemal dorównują ultraciężkim zagrywkom ze "Slaying The Dreamer". Do tego dołożono podniosłe i potężne partie orkiestry The Academy of St. Martins in the Field - tej samej, która pomagała wyczarowywać mroczną atmosferę "Władcy Pierścieni". I której partie po prostu ścinają z nóg i wymuszają schylenie w pokorze głowy - w ostatnich latach tak piorunujące partie orkiestry słyszałem bodaj tylko na ostatniej płycie Dimmu Borgir "Death Cult Armageddon". Z drugiej strony ta sama orkiestra potrafi zagrać niezwykle "ulotnie" i delikatnie, a gdy dołożyć do tego subtelne partie gitar, to chwilami mamy iście magiczny klimat - inny od pierwszych płyt Finów, ale również piękny.

Znakomite otwarcie w postaci "Dark Chest Of Wonders", melodyjne "Nemo", stonowane, przesycone klimatami "indiańskimi" "Creek Mary's Blood" czy też cudowna, zaśpiewana po fińsku (Tarja jak zawsze w rewelacyjnej formie!) ballada "Kuolema Tekee Taiteilijan" to wszystko nagrania znakomite. A epickie, podniosłe, dziesięciominutowe "Ghost Love Score" odegrane z filmowym rozmachem, to muzyczny diament - tego typu nagrania stworzyć mogą tylko zespoły wybitne.

Na pewno można mieć do "Once" pewne uwagi, jak choćby dlaczego album zamyka "Higher Than Hope", gdy o wiele lepszym "zamknięciem" byłyby wspomniane "Ghost Love Score" lub "Kuolema Tekee Taiteilijan". Można się krzywić na najsłabszy moim zdaniem numer na płycie, czyli "I Wish I Had An Angel" - nagranie nieco prostackie, z dziwnym, jakby rammsteinowskim rytmem (żeby była jasność: Rammstein lubię, ale do tej piosenki nie mogę się przekonać). Można wytykać i wyśmiewać ("phi, w takich warunkach każdy by nagrał świetną płytę...") komfortowe warunki nagrywania, czyli budżet i czas, jaki zespół miał na przygotowanie płyty. Można wreszcie marudzić, że "to nie ten Nightwish, co kiedyś...", ale cóż... Choć czasy mojej ulubionej płyty w dorobku Finów, czyli debiutanckiej "Angels Fall First" oraz stawianej na piedestale przez większość fanów "Oceanborn" minęły bezpowrotnie i "Once" to po prostu kompletnie inny pomysł na muzykę, to i tak na kolejne dzieła kapeli będę czekał z olbrzymią niecierpliwością. Bo "Once" to świetna płyta.

 

Kategoria: recenzje | Wyświetleń: 445 | Dodał: Bies | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar
Formularz logowania

Wyszukiwanie

Kalendarz
«  Wrzesień 2014  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930

Archiwum wpisów

Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek

  • Copyright MyCorp © 2024Darmowy kreator stron www - uCoz