Niedziela, 04.28.2024, 11:05 PM
Witaj Gość | RSS Główna | Rejestracja | Wejdź
Moja witryna
Menu witryny

Kategorie sekcji
historia [56]
classic rock [195]
hard rock [74]
punk rock [84]
NWOBHM [12]
black metal [164]
death metal [64]
thrash metal [38]
gothic metal [14]
metal symfoiczny [5]
new metal [47]
groove metal [3]
doom metal [14]
progresja [15]
mroczne koncerty i festiwale [2]
recenzje [63]
power metal [17]
grunge [9]
Moja książka- black metal [3]

Statystyki

Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0

Główna » 2014 » Lipiec » 1 » Muzyka Rockowa. Część XII: Black Muzyka Rockowa. Część XII: Black Metal, cz. IV
12:57 PM
Muzyka Rockowa. Część XII: Black Muzyka Rockowa. Część XII: Black Metal, cz. IV

Pojawia się pytanie: Czym jest prawdziwy black metal? Jak go opisać? Wyobraź sobie ciemność; ciemność, która ogarnia Cię ze wszystkich stron... To stan totalnej beznadziei. Czym jest życie pozbawione sensu?

„Robert Darkan” opisał ten stan w następujący sposób: „I nastała ciemność, nie było ani słońca, ani ciepła, ani wszelkiego życia.... W głębi otchłani cienie spoza czasu, spoza poczatku i końca zebrały się wokół jądra ciemności, aby z tej ciemnej dziury, gdzie przepada wszelkie światło i ciepło, wykraść wszelką miarę, które wyzwoli ich mroczne pragnienia z pustki ich serc, z nicości ich bytów i ich blade zimne dłonie tknęły zakazany owoc, który stał się ich zagładą.”

Co miał na myśli Robert Fudali wypowiadając te słowa? Czy były to tylko majaczenia dziwnej postaci polskiego black metalowego podziemia?

Postanowiłem Ci więc Drogi Czytelniku opowiedzieć pewną historię, historię która mną wstrząsnęła... Powiem więcej wywołuje refleksje....

W Fanie, dzielnicy Bergen znajdował się zabytkowy kościół sprzed ponad 850 lat. Fantoft, bo o nim mowa został wybudowany około 1150 roku w mieście Fortun. Pod koniec XIX wieku został przeniesiony do Bergen. Fantoft prezentuje typowy styl w architekturze, charakterystyczny dla norweskiego budownictwa sakralnego między X a XIII wiekiem. Przenikanie się chrześcijaństwa i pogaństwa miało swój wpływ na ostateczny kształt świątyń. Wpływy mitologii ujawniały się w umieszczaniu głów smoków na kalenicach. Synkretyzm technik architektonicznych i aura tajemniczości bijąca od tych świątyń nadawały charakteru „po części nawiedzonego domu”. Materiałem używanym do tego typu budowli było drewno, co odegrało wielką rolę pod koniec XX wieku. Łatwopalny materiał mógł kusić potencjalnych podpalaczy.

6 czerwca 1992 roku Fantoft spłonął. Był to drugi przypadek podpalenia zabytkowego kościoła w przeciągu dwóch tygodni w Norwegii. Jako pierwszy spłonął kościół Storetveit w Bergen. Teraz przyszła kolej na Fantoft. Według relacji autorów książki Lords of Chaos: The Bloody Rise of the Satanic Metal Underground, Stantof został podpalony około godziny 6:00 nad ranem przez Varga Vikernesa. „Count Grishnackh” na swojej oficjalnej stronie prostuje ten fakt, powołując się na sprawozdanie policyjne według którego podpalenia dokonano między godziną 3:00 a 3:40, a strażacy przybyli na miejsce pożaru o godzinie 4:00. Podanie przez dziennikarzy godziny 6:00 jako godziny pożaru służyło „wsparciu ich paranoicznych satanistycznych teorii”. Vikernes nazywa spekulacje „teorią 666” – 6 czerwca (szósty dzień szóstego miesiąca) o 6:00 rano. Początkowo wydawać się mogło, że pożar został spowodowany uderzeniem błyskawicy albo zwarciem w instalacji elektrycznej. Jednak jak się później okazało, kościół został podpalony. Vikernes został głównym podejrzanym, ale nie udało się zgromadzić dowodów aby go oskarżyć.

Myślą napędzającą działania podpalaczy była walka z chrześcijaństwem. Vikernes w jednym z wywiadów udzielonych na potrzeby filmu Satan rides the Media oznajmił: „Chcę, aby chrześcijanie pamiętali, że to jest zemsta za palenie pogańskich świątyń”. Oskarżał chrześcijan o to, że zniszczyli „wszystko co było piękne i zawierało prawdziwą kulturę Norwegii – tę z czasów pogańskich”. Wokół muzyka utworzyła się swoista aura tajemniczości. Media uznały, że został zainspirowany przez pogańskie wierzenia i satanizm teistyczny, czemu Vikernes nie przeczył, lecz nigdy nie uznawał siebie za satanistę! Dodawał także, że to nie on podpalił Fantoft, ale owo podpalenie stało się motorem kolejnych.

Świątynia była bardzo ważnym miejscem dla miejscowej społeczności. Po jej spłonięciu, ludzie zaczęli czuć się mniej bezpiecznie. Duchowni z innych świątyń żyli w strachu, że ich kościół może być następny. Fantoft stał się symbolem fali podpaleń w Norwegii, w czym sam Vikernes miał duży udział. W 1993 roku zespół Burzum umieścił ruiny spalonego kościoła na okładce płyty Aske.

„Nergal” wspominał ten okres w następujący sposób: „Kiedy w Norwegii zaczęły płonąć Kościoły, chcieliśmy przenieść to na nasz grunt... Do niczego nie doszło, minęło już wiele lat... Jestem dziś innym człowiekiem, ale nie wstydzę się przeszłości. Ona mnie ukształtowała... Zaszło to nieco dalej. Nie pamiętam dokładnie, jaki sobie upatrzyliśmy, ale albo świątynię na Nowym Porcie, albo w Brzeźnie. Wybraliśmy się na zwiad. Razem z chłopakami z Mastiphal, innego gdańskiego zespołu, pojechaliśmy pod kościół. Zawiózł nasz Browar nasz ówczesny basista. Był od nas starszy. Tylko on dysponował samochodem. Przyjechaliśmy na miejsce i zaczęliśmy się zastanawiać jak ugryźć temat. Stanęło chyba na koktajlach Mołotowa. Zamierzaliśmy je wrzucić przez okno. Oczywiście cały misterny plan żył tylko w naszych głowach. Bardziej liczyła się świadomość, że stanowimy grupę i mamy wspólny cel. Nie zostałem terrorystą.  Zdrowy rozsądek pokonał młodzieńczą naturę. Zrozumiałem, że nie tędy droga. Moje życie potwierdza, że dokonałem słusznego wyboru.

  • Muzycy Burzum czy Emperor wybrali inną ścieżkę. Odsiedzieli swoje, ale ostatecznie efekt uzyskali podobny. O ich muzyce zrobiło się głośno. Dziś są w podobnym miejscu jak ty.

-

-

  • Zamiast miecza mam dziś gitarę. Uderzam w ten sam skostniały świat, ale zamiast Koktajli Mołotowa mam komputer. To potężna broń...” 

Zabytek udało się odbudować w 1997 roku głównie dzięki starym rysunkom i zdjęciom. Do odbudowy użyto tego samego gatunku drewna oraz zastosowano podobne techniki budownictwa. Z oryginalnego budynku został tylko srebrny krucyfiks, który zajmuje szczególne miejsce w nowej świątyni.

Po serii kilku podpaleń, mających miejsce między majem a grudniem 1992 roku (np. kaplica Holmenkollen w Oslo czy kościół Skjold w Vindafjord), doszło do kolejnego dużego pożaru. Podpalenie świątyni Asane w Bergen jest przedstawiony jako jeden z głównych tematów w dokumencie Satan rides the Media. Autorzy starali się zaprezentować punkt widzenia zarówno osób pokrzywdzonych (Rolf’a Rasmussen’a – ówczesny pastor kościoła Asane), jak i sprawców podpalenia (Jorn’a Inge Tunsberg’a – muzyka z zespołu Hades). Dokumentaliści przedstawili rzetelny obraz wydarzeń z początku ostatniej dekady XX wieku w Norwegii, polegając na relacjach osób bezpośrednio lub pośrednio z nimi związanych. Rolf Rasmussen dokładnie opisuje pamiętną noc 24 grudnia 1992 roku. Kiedy świątynia zaczęła płonąć, Rasmussen spał w swoim domu. Według jego relacji miał go zbudzić kolega, który dzwonił do niego aby lakonicznie stwierdzić: „Kościół płonie!”. Informacja na kilka chwil sparaliżowała duchownego, ale gdy się otrząsnął z pierwszego szoku, ubrał się i pojechał sprawdzić, czy  kolega aby nie kłamał. Rasmussen wspominał, że początkowo nie chciał uwierzyć w ogrom pożaru, lecz zbliżając się coraz bardziej do celu, niemile się rozczarował. Ognista łuna unosząca się nad świątynia była widoczna z daleka. Gdy pastor dojechał na miejsce, strażacy już zmagali się z ogniem. Gdy pożar został ugaszony, odkryto na schodach, przed miejscem, gdzie kiedyś było wejście do kościoła, bezgłowego zająca. Dekapitacja zwierzęcia w znaczący sposób wpłynęła na ugruntowanie poglądu, że osoby odpowiadające za podpalenie są związane z satanizmem.

Osobami odpowiedzialnymi za podpalenie byli Varg Vikernes i jego kolega Jorn Inge Tunsberg. Z dokumentu można się dowiedzieć w jaki sposób Vikernes został zatrzymany i aresztowany. Opowiada o tym wydarzeniu Finn Bjorn Tonder, dziennikarz przeprowadzający wcześniej wywiad z liderem Burzum. Według jego relacji, Vikernes został aresztowany w kilka godzin po opublikowaniu wywiadu w gazecie. Nieco bardziej obszernie na ten temat wypowiada się sam zainteresowany w wywiadzie zamieszczonym w książce Lords of Chaos: The Bloody Rise of the Satanic Metal Underground. Szczegółowo opisuje w jakiej atmosferze wywiad przebiegał. Z radością wspomina gdy powiedział przez telefon dziennikarzowi, że ma przyjść sam. Jeśli tego nie uczyni, to go zastrzelą.

W początkach 1993 roku, do Finn Bjorn Tondera przyszło dwóch młodych mężczyzn, którzy dorastali wspólnie z Vikernesem. Przynieśli ze sobą wywiad, który udało im się przeprowadzić wcześniej z jedynym muzykiem Burzum. Okazją do rozmowy były plany Vikernesa związane z wydaniem nowego albumu. Tonder był wówczas dziennikarzem dziennika „Bergens Tidende”, a dwóch mężczyzn miało nadzieje na opublikowanie wywiadu właśnie w tej gazecie. Artykuł kończył się stwierdzeniem, że Vikernes podpalił 8 kościołów i zabił homoseksualistę z Lillehammer, co nie było prawdą. Wywiad  nie został kupiony, lecz Tonder zainteresował się rozmówcą dwóch młodych ludzi i dzięki ich pomocy spotkał się z Vikernesem. Dzień po spotkaniu, Tonder zadzwonił aby przeczytać muzykowi to, co napisał, lecz nie była to ostateczna wersja wywiadu. Vikernes wyjaśniał później, że lękał się policji, która mogła trafić na jego ślad po rozmowie z Tonderem. Gdy dziennikarz zadzwonił po raz drugi, tym razem aby przedstawić całość materiału, Vikernes był już przesłuchiwany przez policję. Zatrzymanie nie było wynikiem działań prasy, jak muzyk sądził, lecz akcji policyjnej. Policja weszła w posiadanie ulotek związanych z albumem Burzum, Aske. Okładka płyty, przedstawiająca spalony kościół Fantoft stała się dla policji wystarczającym dowodem winy Vikernesa. Funkcjonariusze przybyli na miejsce podane na ulotce, gdzie znaleźli podejrzanego. Splot niefortunnych wydarzeń spowodował, że lider Burzum został zatrzymany. Nie udało się  niestety udowodnić zarzucanych mu podpaleń, więc w marcu 1993 roku został zwolniony z braku dowodów.

Podpalenie kościołów Fantoft i Asane nie były jedynymi podpaleniami mającymi miejsce w ostatniej dekadzie XX wieku w Norwegii. Szacuje się, że w latach 1992-1996 spłonęło od 50 do 60 świątyń. Nie wszystkie podpalenia były powiązane ze sceną black metalową. Odnotowano także jeden śmiertelny wypadek; w czasie gaszenia pożaru kościoła Sarpsborg (25 grudnia 1992r.) zginął jeden strażak. Fala podpaleń przeszła także do innych krajów, np. do Szwecji czy Rosji. Młodzi ludzie przyznawali się do fascynacji satanizmem oraz do inspirowania się muzyką black metalową. De facto jednak podpalenia poza Norwegią nie były zjawiskiem masowym.

W Polsce Kościoły płonęły z przyczyn naturalnych, a scena black metalowa nie miała z tym nic wspólnego... W czasach PRL odpowiednią propagandę szerzył IV Departament SB, powołany specjalnie do walki z Kościołem Katolickim. Telewizja Polska wyemitowała nawet film o płonących kościołach... Niektóre z nich podpalili anarchiści... Większość z tych podpaleń było jednak czystym przypadkiem, a czasami powodowali je sami duchowni chcąc wyłudzić wysokie odszkodowania...Scena black metalowa również miała „swój wkład” w płonące kościołów. Wspomnieć tu można zespół Thunderbolt. Chłopaki raczej nie próżnowali i nie zajmowali się jedynie pisaniem listów w podziemiu. Słowa przeszły w czyn... zamordowany został bezdomny, a „Paimon” odpowiedział za próbę podpalenia kościoła (wyrok w zawieszeniu).    

 Norweska scena black metalowa w swoich początkach była słynna nie tylko z serii podpaleń, ale także z morderstw czy samobójstw. Jednak niewątpliwie największą tragedią dla tego środowiska była śmierć  Øysteina Aarsetha, znanego lepiej jako „Euronymous”. Szczegółowy opis zbrodni znajduje się na oficjalne stronie zespołu Burzum. Vikernes poświęcił cały rozdział w sekcji Historia, przedstawiając jak wyglądało zabójstwo „kolegi”. Warto zauważyć, że dla innych członków black metalowej sceny to wydarzenie było totalnie niezrozumiałe... „Fenriz” z Darkthrone tak wspomina ten okres: „Pamiętaj, ze to ja starałem się rozwikłać problematykę relacji Euronymousa z Grishnackem. Muzycznie nie staram się promować czegokolwiek. Próbuję grac prawdziwy metal i robię to co zawsze. Chodzi o to, by zbytnio go nie unowocześniać, bo to tylko może go zniszczyć. Zawsze muszą być obecne starsze brzmienia...”

Lider Burzum postanowił rozprawić się z „Euronymousem”, gdy ten drugi zaczął planować jego zabójstwo. „Grishnackh” w swojej relacji stara się obalić mity związane z motywem zabójstwa. Często jako jedną z przyczyn śmierci Aarsetha podaje się sprawy finansowe. Rzekomo Øystein miał być dłużnikiem Vikernesa i nie miał ochoty zwrócić pieniędzy. Po wydaniu debiutanckiego albumu Burzum,  „Euronymous” musiał wziąć pożyczkę aby móc zapłacić za wydanie płyty („Euronymous” był właścicielem wytwórni Deathlike Silence Productions). Pożyczki udzielił mu sam Vikernes, który wspomina, że nie dostał nawet grosza za tantiemy. Tymczasem Aarseth gdy sprzedał cały nakład debiutu Burzum, spłacił wcześniejsze długi, pozostawiając pożyczkę Vikernesa nie uregulowaną. Vikernes konkluduje, że pewnie dlatego media uznały zabójstwo „Euronymousa” za czyn o podłożu finansowym. Jednak szybko stawia kontrargument – w jaki sposób odzyskałby pieniądze z martwego człowieka? Do tego dochodzi także stosunek Vikernesa do pieniędzy, który był luźny; muzyk nie przywiązywał wielkiej wagi do pieniędzy. W konsekwencji  chcąc odciąć się od Aarsetha, założył swoją własną wytwórnię Burznazg (w tolkienowskiej czarnej mowie nazwa to oznacza Ciemny Pierścień), przemianowaną pod koniec 1992 roku na Cymophane.

Na kilka miesięcy przed śmiercią „Eurynomousa”, antypatia środowiska black metalowego do jego postaci wzrastała niemalże z dnia na dzień. Nawet jego koledzy z grupy żartowali, że trzeba go zabić. Ci, którzy w ten sposób żartowali, nie zdawali sobie sprawy jak prorocze okażą się ich słowa. Vikernes ganił kolegę za to, że zamknął Helvete nie z powodu problemów, ale dlatego, że rodzice mu kazali. Vikernes starał się obalić mit „złego” black metalowego bohatera, za którego uważano właśnie „Euronymousa”. Sama ofiara uważała, że lider Burzum jest sprawcą problemów z jakimi musi się borykać – odsunięcie się znajomych od jego osoby, utrata szacunku itp. Vikernes, jak twierdzi, nie dbał o to, czy Aarseth, czy on będzie „liderem” norweskiej sceny black metalowej.

Obaj muzycy różnili się także na płaszczyźnie poglądów politycznych. „Euronymous” uważał siebie za komunistę. W młodości był zaangażowany w działalność młodzieżowej grupy  komunistycznej Rød Ungdom (pol. Czerwona Młodzież), którą opuścił gdy zaczęła upodabniać się do organizacji humanitarnej. Muzyk nie ukrywał swoich fascynacji postaciami takimi jak Józef Stalin czy Mao Zedong. Był gorącym zwolennikiem totalitaryzmu w najbardziej brutalnej formie na co jednoznacznie wskazują jego wypowiedzi: „Przeczytałem wiele na temat komunizmu i uważam, że byłby to najlepszy z możliwych systemów, ale tak jak nienawidzę ludzi, nie chcę aby żyli w dobrych czasach. Chciałbym ich widzieć gnijących pod rządami komunistycznego dyktatora. Ceausescu był wielki! Potrzebujemy więcej takich ludzi jak on, czy Stalin lub Pol Pot”. Odbiciem dyktatorskich idei „Euronymousa” miała być rola przywódcy sceny black metalowej w Norwegii. Pogląd ten podzielał jednak tylko sam „Euronymous”.

W opozycji do światopoglądu „Euronymousa” stała ideologia Vikernesa – nazizm. Takie założenia nazizmu jak rasizm, eugenika czy antysemityzm były obecne w poglądach muzyka Burzum. Vikernes był założycielem Nordyckiego Frontu Pogańskiego, a także członkiem Oporu Białych Aryjczyków. Ważnym momentem w życiu Vikernesa okazał się roczny pobyt w Iraku podczas wojny z Iranem. Oprócz rasizmu, w czasie pobytu w Iraku, Vikernes ukształtował także  swe poglądy na wojnę. Kilka lat później muzyk Burzum będzie propagował hasło „Make war, not love!” (pol. Czyń wojnę, nie miłość!).

Robert  Fudali zapamiętał to w następujący sposób: „W imię „true BM” nie kwestionowano żadnej radykalności, która mogła być utożsamiana ze złem, nawet nazizmu i komunizmu, jak w przypadku Karcharotha. Wszystko było do przyjęcia. To była prawdziwa bezkompromisowość „true BM”.”  Jak, zatem rozwikłać tą ideologiczną zagadkę? Tego nie wiem... 

Czarę goryczy przelał fakt zamieszkania u Vikernesa, Snorre’a W. Ruch’a, gitarzysty z zespołu Thorns. Snorre został przyjęty jako tymczasowy gitarzysta w Mayhem, a Vikernes udostępnił mu jedno łóżko w swoim apartamencie na czas poszukiwań mieszkania. W tym samym czasie  gitarzysta Mayhem „Euronymous” zaczął planować zabójstwo lidera Burzum, a zarazem basisty Mayhem Vikernesa. Według charakterystyki Aarsetha, napisanej przez Vikernesa, gitarzysta Mayhem był wielkim tchórzem, zachowującym się jak król. Jego królestwem miał być Helvete, a podwładnymi cała scena black metalowa. To on decydował co było true, a co nie, niczym samozwańczy władca. Z drugiej jednak strony Vikernes mógł się czuć zagrożony, zwłaszcza po słowach, które powiedział mu jego współlokator, Ruch. Podczas jednej z rozmów Snorre’a i Øysteina, ten drugi oznajmił, że „Varg musi zniknąć na dobre”. „Euronymous” uważał Snorre’a za przyjaciela, więc szczerze wyznał mu plan zamordowania Vikernesa. Ruch, chcąc być przyjacielem obu muzyków, powiedział Vikernesowi o planach „Euronymousa”. Według relacji lidera Burzum, „Euronymous” miał sprowokować spotkanie, ogłuszyć go, związać, wrzucić do bagażnika samochodu i wywieźć na wieś, gdzie torturowałby przywiązanego do drzewa. Wszystko miało być filmowane dopóki, dopóty Vikernes nie wyzionąłby ducha. Jak sam Vikernes przyznaje, czuł lęk, więc gdy tego samego dnia otrzymał list od Aarsetha, wpadł w gniew. Postanowił od razu pojechać do Oslo (Vikernes mieszkał w Bergen) aby wręczyć kontrakt „Euronymousowi” i powiedzieć kilka niemiłych słów. Chciał tym samym pozbawić pretekstu do późniejszego spotkanie, do którego doszłoby jeśli „Euronymous” przyjechałby do Bergen w sprawie kontraktu. Jak postanowił, tak uczynił – pojechał do Oslo razem ze Snorrem, który miał dla Øysteina kilka gitarowych riffów.

10 sierpnia 1993 roku, około godziny 3:00 Vikernes i Ruch zajechali pod dom Aarsetha. Vikernes poszedł na górę, a Snorre został przed wejściem. „Euronymous” nie był zachwycony kiedy stanął oko w oko z „Grishnackhiem” – osobą, którą planował zabić stała tylko kilka kroków od niego. Vikernes wręczył mu kontrakt, zapytał o co chodzi i postąpił krok naprzód. „Euronymous” poczuł się zagrożony, więc kopnął Vikernesa w klatkę piersiową, a ten odepchnął go na drzwi. Rozpoczęła się walka między muzykami. Aarseth wbiegł do domu (według Vikernesa po nóż albo broń, którą zastrzelił się „Dead”), więc muzyk Burzum ruszył w pogoń za nim. Vikernes zostawił swój myśliwski nóż w samochodzie, przy sobie miał tylko 8 centymetrowy nóż kieszonkowy, którym zaczął dźgać „Euronymousa”. Scena prawdopodobnie wyglądała groteskowo – dwóch mężczyzn w długich włosach (z czego jeden w samej bieliźnie) goniących się po mieszkaniu, a później po klatce schodowej i podwórzu. Dodatkowo jeden trzymał nóż w ręce. „Euronymous” całkowicie zmienił swoją postawę, nie było w nim już nic z człowieka, któremu przypisuje się zdanie: „Chciałbym żyć w luksusie i oglądać umierające z głodu afrykańskie dzieci na wideo, lubię gdy ludzie umierają”. Zaczął błagać  napastnika o litość.

Snorre był zaskoczony sytuacją którą oglądał. Widział dwóch swoich przyjaciół, z których jeden z nożem w ręku gonił drugiego. Vikernes nie miał pojęcia jak jego przyjaciel zareaguje na zaistniałą sytuację. Gdy Aarseth leżał ogłuszony, Vikernes podszedł do Rucha, starając się wytłumaczyć mu zaistniałą sytuacją. W czasie gdy Vikernes rozmawiał z Ruchem, „Euronymous” po raz kolejny próbował kopnąć Vikernesa. Ten drugi okazał się jednak szybszy, tnąc napastnika nożem po czaszce i czole. Zgon nastąpił natychmiastowo.

Po zamordowaniu kolegi z zespołu, Vikernes z Ruchem chcieli jak najszybciej wrócić do Bergen. Vikernes starał się zatrzeć wszelkie ślady swojej winy – wyrzucił do jeziora ubrudzone krwią ubrania i przebrał się w to, co miał w samochodzie. Zależało mu także na wiarygodnym alibi, więc zadzwonił do kolegi, oglądającego filmy w domu Vikernesa. Na nieszczęście, gdy zatrzymali się przy budce telefonicznej minął ich radiowóz. Niedaleko od miejsca, gdzie znajdowali się muzycy grupka młodych ludzi zdewastowała budkę telefoniczną i ktoś zadzwonił po policję. Funkcjonariusze byli pewni, że to  Snorre i Vikernes są tymi wandalami. Splot niefortunnych wydarzeń bardzo zaniepokoił muzyków, a w szczególności Vikernesa. Był przekonany, że jeśli zostaną spisane ich nazwiska, nie będzie żadnej szansy na uzyskanie wiarygodnego alibi. Postanowił uciec policjantom, którzy, jak się później okazało, nie byli zainteresowani dłuższym pościgiem. Przed dotarciem do Bergen, „wyrzucił” Snorre’a w Gol, skąd miał spokojnie wrócić do domu pociągiem. Vikernes dojechawszy do Bergen od razu zaczął starać się o alibi – poszedł do drukarni, a następnie spotkał się z mężczyzną, przebywającym w jego apartamencie, gdzie ustalili wszystkie szczegóły.

Morderstwo „Euronymousa” zwiększyło niechęć Vikernesa do mediów. Kilka chwil po tym jak powrócił do domu, odwiedził go dziennikarz z zapytaniem o jego zdanie na temat zabójstwa kolegi. Vikernes nie miał ochoty z nim rozmawiać, nie spał w nocy, więc czuł się zmęczony i wyczerpany. Ku jego zdziwieniu, następnego dnia w gazecie ujrzał na pierwszej stronie zdanie, z którego wynikało, iż „Count jest pogrążony w smutku! Był tak smutny z powodu śmierci swojego najlepszego przyjaciela, że nie był w stanie nawet o tym rozmawiać”. Zaistniała sytuacja bardzo zirytowała Vikernesa. W autobiografii wspomina, że media plotkowały na temat pewnej kobiety, która rzekomo miała być powodem kłótni kolegów. Vikernes dementuje tą plotkę, twierdząc, że jego dziewczyna nawet nie słyszała o „Euronymousie”. Dowiedziała się o nim dopiero wtedy, gdy jej ukochany go zamordował. Taka wersja wydaje się mało prawdopodobna z kilku powodów. Po pierwsze „Euronymous” był wówczas jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Norwegii. Nie tylko fani ciężkiej muzyki znali jego sklep Helvete. Po drugie, mało prawdopodobne jest, że Vikernes nie powiedział nic swojej kobiecie o człowieku, który wydał jego płytę. Kwestią dyskusyjną jest czy owa kobieta stała się powodem kłótni i w konsekwencji morderstwa.

Policja zaczęła prowadzić dochodzenie. Vikernes był pierwszym podejrzanym – musiał stawić się na przesłuchanie do Oslo. Odpowiedział na wszystkie zadane mu pytania, przedstawił wiarygodne alibi i został wypuszczony przez policje. Dochodzenie przeniosło się do Bergen, gdzie policjanci zaczęli wypytywać miejscowych o wydarzenia z 10 sierpnia. Nie udało im się znaleźć dowodów winy Vikernesa, ale zdali sobie sprawę, że Snorre jest osobą, która może im pomóc. Ruch, bowiem był bliski całkowitego załamania nerwowego, co policja wykorzystała. Funkcjonariusze telefonowali do niego niemal co noc, zadając wciąż te same pytania. Po kilku dniach muzyk Thorns nie wytrzymał presji i opowiedział o całym zdarzeniu. Kwestią czasu było aresztowanie Vikernesa. Stało się to między godziną 2:00 a 3:00, 19 sierpnia 1993 roku.

Przebieg procesu jak i czas przed nim był, według Vikernesa, okresem spiskowania przeciwko jego osobie. Nadgorliwość wymiaru sprawiedliwości doprowadziła do wielu absurdalnych scen. Starano się zrobić wszystko po to, aby skazać Vikernesa za morderstwo. Sam o sobie mówił, że był persona non grata w Norwegii, więc chciano aby zniknął. Tak jak wcześniej uczyniono ze Snorrem,  tak teraz  próbowano złamać psychicznie Vikernesa. Muzyk Burzum nie współpracował z policją, nie podał im nawet swojego imienia, gdy został o to zapytany. Zaczęło się dręczenie wszystkich osób zamieszanych w śmierć „Euronymousa”. Mężczyzna z mieszkania Vikernesa potwierdził jego alibi, więc jedynym dowodem winy było zeznanie Snorre’a. Paradoksalnie właśnie ten ostatni powinien być głównym podejrzanym. Policja dysponowała kasetą ze stacji benzynowej w Honefoss, na której widać Snorre’a, nie Vikernesa.

Vikernes uważał, że jego aresztowanie i proces są efektem spisku. Dwa miesiące po śmierci „Euronymousa” policja rzekomo znalazła na miejscu zbrodni odciski palców Vikernesa. Było to niemożliwe ze względu na rękawiczki, które zabójca miał założone w czasie morderstwa. Jego koledzy nie wiedzieli o tym, więc uznali, że Vikernes się do wszystkiego przyznał. Czując skąd wieje wiatr, zmienili swoje zeznania na niekorzyść lidera Burzum. Zeznali, że całe przestępstwo zostało dokładnie zaplanowane. Mężczyzna z apartamentu Vikernesa powiedział, że to Vikernes zamordował „Euronymousa”.

Muzyk Burzum do dnia dzisiejszego jest przekonany, że dowody i proces zostały sfingowane tak, aby jego wina stała się bezsprzeczna. Wymiar sprawiedliwości nie chciał słyszeć o tym, że „Euronymous” pierwszy planował zamordować swojego oprawcę i de facto pierwszy zaatakował Vikernesa. To, co uczynił Vikernes było działaniem w obronie własnej – gdyby się nie bronił, prawdopodobnie to on byłby martwy. Sąd nie dopuszczał takiego tłumaczenia. Według jego zdania, gdy „Euronymous” zaczął uciekać, życie Vikernesa nie było już zagrożone. Morderstwo zostało potraktowane jako „czyn o niezrozumiałym motywie” i lider Burzum otrzymał najwyższą karę w norweskim sądownictwie – 21 lat. Sędzia posunął się dalej i stwierdził, że zabójstwo było nad wyraz brutalne. Według sądowej ekspertyzy, Vikernes miał zadać 23 pchnięcia ofierze. Vikernes twierdzi, że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości wiedzieli o takich „drobnostkach” jak to, że „Euronymous” zginął po jednorazowym uderzeniu w głowę, czy o bieganiu w samej bieliźnie po odłamkach szkła ze zbitej lampy. Nie ujawniali tych faktów aby „zrobić” z Vikernesa okropną, nieludzką bestię. Vikernes twierdzi też, że jego kolega, Snorre Ruch otrzymał 8 lat zupełnie za nic.

Podczas procesu została poruszona sprawa podpaleń kościołów. Vikernes wspomina, że przesłuchiwania świadków odbyły się wyłącznie pro forma. W sprawie każdego podpalenia przesłuchano jedną osobę. Wszyscy świadkowie byli przyjaciółmi zamordowanego „Euronymousa”. Vikernes po raz kolejny dostrzegł spisek przeciwko jego osobie. Nie pomógł mu nawet jego obrońca, który stwierdził, że sprawa podpaleń nie jest istotna. Na salę rozpraw nie została dopuszczona kobieta, z którą Vikernes spędził noc gdy spłonął Fantoft. Dla sądu było oczywiste, że to zrobił muzyk Burzum.

Ostatecznie Varg Vikernes został skazany za kradzież i przetrzymywanie 150 kilogramów materiałów wybuchowych oraz trzech toreb z elektronicznymi detonatorami. Dodatkowo skazano go za włamanie się do kilku górskich chatek w których, według opinii sądu, trzymał skradzioną norweską flagę i książkę. W chatce znaleziono pokaźny skład broni, która nawet nie została wpisana na listę skonfiskowanych rzeczy. Vikernes nie mógł przeboleć straty oryginalnego stalowego hełmu SS.

Wszystkie te aspekty złożyły się na wyrok 21 lat. Vikernes z uśmiechem na twarzy wysłuchał wyroku i uzasadnienia sądu. Zdawał (i ciągle zdaje) sobie sprawę z ,,potencjału” jaki w nim tkwi. Sądzi, że został oszukany przez sąd, policję i świadków. Było to swoiste „polowanie na czarownice” – cały wymiar sprawiedliwości robił wszystko aby go „zlikwidować”. Dodatkowo, niedługo po ogłoszeniu wyroku zmieniono zasady w sądownictwie (wprowadzono prawo retroakcji). Według nowych zasad, muzyk musiałby czekać 2 lata dłużej aby ubiegać się o warunkowe zwolnienie. W przypadku wyroku 21 lat mógłby to uczynić dopiero po 14 latach. Vikernes skrytykował to posunięcie, twierdząc, że jest ono niezgodne z konstytucją norweską i prawem międzynarodowym. Ciągle uważa, że ma możliwość ubiegania się o zwolnienie po 12 latach, lecz po doświadczeniach z norweskim sądownictwem wie, że go nie uzyska.

„Nergal” tak wspominał owo „polowanie na czarownice”: „Po tym, jak Vikernes zamordował Euronymousa, zrobiło się gorąco. Scena się podzieliła: jedni chcieli zemsty na „zdrajcy z Burzum”, inni za zdrajcę uważali lidera Mayhem.  Pogróżki i groźby były na porządku dziennym. Kosę mógł zarobić każdy. Do tego wciąż płonęły kościoły. Trudno się dziwić, że pojawiła się też policja. Naloty i rewizje nie ułatwiały życia...  

Wydarzenia z początku lat 90-tych XX wieku wywarły wielki wpływ na ciężką muzykę. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać mniej lub bardziej wartościowe grupy, starające się być równie „złe i bluźniercze” jak muzycy z Norwegii. Jednak to, co różni ich od muzyków na przykład z Emperor czy Mayhem, to ideologia. Członkowie wymienionych grup, dokonując nierzadko makabrycznych czynów podpierali się ideologią, czego w większości nie można powiedzieć o dzisiejszych muzykach. Podpalenia, morderstwa, czy w końcu samobójstwa wytworzyły swoistą otoczkę wokół Norwegii. Kraj stał się sławny dzięki temu gatunkowi muzycznemu – wielu ludzi kojarzy Norwegię właśnie ze sceną black metalową.

Już od wielu lat nie słychać o równie ekstremalnych wydarzeniach jak te z lat 90-tych. Można się pokusić o konkluzję, że muzycy dorośli. Tak jak każdy nastolatek (w okresie podpaleń większość z muzyków miała około 20 lat) przeżywa okres buntu, tak i oni chcieli się sprzeciwić zastanej rzeczywistości. Nie każdy nastolatek jednak podpala kościoły, czy morduje swoich znajomych. Czytając aktualne wywiady można wywnioskować, że z pewnym dystansem patrzą na to, co robili 15 lat temu.

10 marca 2009 roku świat obiegła wiadomość, że z więzienia wychodzi Varg Vikernes. Spędził w nim 16 lat z 21 otrzymanych w 1993 roku. Jak powiedziała jego matka, Vikernes pewnie zechce wrócić do swojej rodziny w Bø, gdzie zakupili małą farmę. Sam muzyk jest bardzo szczęśliwy z tego faktu. Warto przytoczyć fragment wypowiedzi z norweskiej gazety „Dagbladet”: „Jestem gotowy na życie w społeczeństwie – byłem od wielu lat. Nauczyłem się wiele na własnych błędach, dorosłem. Teraz chcę tylko być z moją rodziną. Mój umysł nigdy nie był w więzieniu; myślałem cały czas o tym, co powinienem zrobić kiedy zostanę zwolniony. (...) Tęsknie za moją rodziną. I czekam z niecierpliwością na dzień, kiedy będę mógł pracować na mojej farmie, tworzyć muzykę, pisać książki i być z żoną i dziećmi cały czas – żyć normalnym życiem”. Jak widać – ludzie się zmieniają. Kto 16 lat temu podejrzewałby, że podpalacz i morderca jest zdolny do takiego wyznania. Przeszedł metamorfozę, tak jak cała scena black metalowa. Z dniem 24 maja 2009 roku opuścił więzienie w Tønsberg na okres próbny.

Patrząc przez pryzmat czasu,  mało prawdopodobne wydaje się, aby w najbliższym czasie  przez Norwegię lub inne kraje miała przetoczyć się fala podpaleń obiektów sakralnych. W latach 90-tych było to wydarzenie bezprecedensowe – muzycy podpalający kościoły – jednak dzisiaj wydaje się, że muzycy stracili zapał do tej niemalże terrorystycznej działalności.

Nie tylko na terenie Norwegii w ostatniej dekadzie XX wieku dochodziło do  straszliwych wydarzeń. Drugim krajem, w którym miały miejsce wypadki związane ze sceną black metalową jest Szwecja Warto tu zwrócić uwagę na pewnego rodzaju oddziaływanie pomiędzy sceną metalową w Norwegii i  Szwecji. Charakter oddziaływań był antagonistyczny. W Szwecji większą popularnością cieszyła się inny ekstremalny gatunek  muzyczny– death metal. Nie oznacza to, że nie było tutaj sceny black metalowej. Istniały zespoły takie jak Marduk czy Funeral Mist, które brutalnością czy bluźnierstwem dorównywały grupom norweskim. Znaczna grupa muzyków norweskich z „Euronymousem” na czele, nie uznawała grup szwedzkich za tru. We wspomnianym już wywiadzie dla gazety „Thrash’em All” Vikernes stwierdza, że dla niego istnieją tylko cztery zespoły black metalowe – Venom, Darkthrone, Mayhem i Burzum. Warto zwrócić uwagę na zespoły, które wymienił muzyk. Są to grupy w których sam gra (Burzum, Mayhem) albo współpracował z nimi (Darkthrone). Grupa Venom w obiegowej opinii uznawana jest za pierwszy black metalowy zespół, więc słuchanie i powoływanie się na jej twórczość Vikernes uznał za jak najbardziej true. Nietolerancja i nienawiść w przyszłości miały się okazać w wielu aktach przemocy związanych przeciwko „nieprawdziwym” zespołom. Oczywiście nie tylko zespoły ze Szwecji doświadczyły „gościnności” Norwegów. Na własnej skórze  poznali ją  podczas swej trasy koncertowej muzycy brytyjskiej grupy Paradise Lost. Zdarzały się jednak przypadki, że muzyk z innego kraju zasilał skład zespołu norweskiego. Nie była to częsta praktyka ze względu na fakt, iż zaprzeczała ona postawie wcześniejszej. Można odnieść wrażenie, że ostatniej dekadzie XX wieku, wśród muzyków norweskich występował szowinizm, wyrażający się w dyskryminowaniu zespołów z innych krajów.

W 1992 roku głośna była sprawa osiemnastoletniej dziewczyny, Suuvi Mariotta Puurunen (pseud. Maria). 26 lipca 1992 roku podpaliła  ona dom Christophera Jonssona, lidera szwedzkiego death metalowego zespołu, Therion. Na drzwiach domu, nożem przybiła kartkę z napisem „Count był tutaj i jeszcze wróci”. Wiadomość ta bezsprzecznie wskazywała ofierze, kto jest sprawcą podpalenia. Stało się jasne, że nawet jeśli podpalaczem był ktoś inny, to w tej sprawie Vikernes był pociągającym za sznurki. Sam Jonsson kilka dni po pożarze otrzymał list od „Count Grishnackha” z Burzum. Treść listu jednoznacznie wskazywała, że lider Burzum jest odpowiedzialny za pożar domu muzyka Therion. Autor listu zwraca się do Jonssona per „victim” (pol. ,,ofiaro”). Całość listu przybiera sarkastyczno-ironiczny charakter (np. Vikernes stwierdza, że zostawił zapałki niedaleko Sztokholmu podczas swojej ostatniej podróży do Szwecji). Mimo to Vikernes nie został ukarany za podżeganie do podpalenia. Sprawczyni pożaru została  złapana i aresztowana. W swoim pamiętniku, znalezionym przez funkcjonariuszy, napisała, że wszystko co robiła – robiła dla „naszego przywódcy Counta”. Dalsza treść wpisu sugeruje, że nastolatka nie była w pełni sprawna umysłowo. Traktowała Vikernesa niczym boga. Sąd wydał wyrok roku obserwacji w szpitalu dla umysłowo chorych.

Sam Dunn, twórca filmu Metal: A Headbanger’s Journey, zapytany na lotnisku przez kontrolera o cel podróży do Norwegii, odpowiedział, że kręci film o muzyce metalowej. Pracownik lotniska śmiejąc się stwierdził, że pewnie chodzi o black metal. Zastanawiając się nad reakcją tego mężczyzny, powiedzenie, że od black metalu z Norwegii eksportuje się więcej tylko ropy naftowej jest jak najbardziej prawdziwe. Ten gatunek stał się symbolem Norwegii, tak jak Wikingowie czy fiordy. Jest popularny, mimo że wielu jego muzyków zginęło czy zostało aresztowanych. W innych państwach europejskich wielu młodych ludzi zakłada zespoły z nadzieją, że osiągną sukces swoich protoplastów z Północy. Kierują się przy tym ideologią i poglądami muzyków norweskich. Młodzi wykonawcy rzadko wzorują się na czynach The Black Circle, ale nie można wykluczyć ekstremistycznych działań (podpalenia, wszelkie akty wandalizmu) w przyszłości.

Dla mnie właśnie ów black metal, choć pełen terrorystycznych działań (których jako pacyfista nie popieram, ale jako antropolog... to już inna historia...) był jakiś.... Co powodowało, że brzmiał o n jak nic innego... To ideologia.... Czy wyobrażacie sobie punk rock, który nie głosiłby hasła totalnej ANARCHII....? To by nie trzymało się kupy... To byłaby czysta komercja.... Oszustwo... A scena metalowa wymaga tego by być prawdziwy... Mam rację?

Ocena muzyków Mayhem czy Burzum może być więc różna.  Wiem jednak, że wiele osób związanych z ową sceną patrzy na te zespoły z prawdziwym uwielbieniem: „... w rzeczywistości ja też słuchałem Mayhem, a Euronymous był dla mnie w pewnym sensie wzorem. Jego lewicowe poglądy mi nie przeszkadzały. Natomiast nie cieszył się on zbytnią popularnością wśród reszty członków mojego zespołu, którzy zdecydowanie woleli Burzum a Mayhem był dla nas wtedy zupełnie nie zrozumiały. Później dopiero utrwaliły się poglądy, oczywiście mocno przesadzone, o zabarwieniu ideologicznym tego konfliktu: że lewicowy Euronymous starł się z prawicowym Grishnackiem.

Jednak nie ma na to dowodów, że Euronymous kwestionował prawicowe poglądy członków norweskiego BM Cricle. Raczej forma, w która przeobrażali się jego kamraci, całkowicie mu odpowiadała, ponieważ ubarwiła ten  ogólny wizerunek ekstremizmu i radykalizmu norweskiej sceny BM w kolejne wywrotowe atrybuty. To było mroczne i złe, a o to w tym chodziło. Konflikt, który doprowadził do śmierci Euronymousa, oczywiście miał podłoże dość prozaiczne: poszło o pieniądze ze sprzedaży pierwszej płyty Burzum, które Euronymous sobie przywłaszczył, nie dzieląc się z Grishnackiem.” - wspomina Robert „Rob Darken” Fudali.

„Baal”, czyli Adam Muraszko widział jednak ową scenę zupełnie inaczej: „[...] większość osób kierujących obecną sceną norweską to moim zdaniem psychopaci i półgłówki. Słowem dobrze bawiące się dzieci [...] Dla mnie ta scena umiera. Cóż sami tego chcieli. Cieszy mnie, że jedni z moich faworytów, Enslaved i Immortal, są poza tymi patologicznymi zjawiskami.”

Jednak warto zauważyć, że i u nas nie brakuje świrów, związanych ze sceną black metalową: „Wiadomo, że nasza blackmetalowa scena wspierała ideologie, które narodziły się w Norwegii. Było to takie naiwne i chaotyczne. Zapatrzeni byliśmy w to, co kreowali prekursorzy tego nowego nurtu w metalu, jakim był „true unholy BM”. Kiedy wybuch konflikt pomiędzy zespołami BM z Norwegii a zespołami z Finlandii, wspieraliśmy Norwegów, chociaż to tak naprawdę to te zespoły z Finlandii niczym nam nie zawiniły.

Było pewne wydarzenie, które szwedzka policja próbowała wykorzystać, aby winę za podpalenie kościołów w Skandynawii przerzucić na Polaków. Stało się to po tym, jak Karcharoth, który kiedyś grał w moim zespole, postanowił pojechać do Norwegii i zabić Fenriza! Dopadały go pierwsze objawy schizofrenii i do tego planu dorobił sobie całą ideologię. Spakował rzeczy takie jak noże, łańcuchy, trochę wywrotowych blackmetalowych zinów i flyersów i kupił  bilet na prom w jedną stronę i kiedy wylądował w Szwecji, wzbudził zainteresowanie celników szwedzkich, którzy postanowili go zrewidować i zatrzymać przekazując go policji. Przyczyna, za którą Karcharoth chciał się rozprawić z Fenrizem była prozaiczna: podobno mu nie odpisywał na listy i nie wysyłał płyt Darkthrone w zamian za CD Infernum, które mu Karcharoth wysłał. Wyprowadziło go to z równowagi, schizofrenia także nieźle go nakręciła, sam miałem przez niego masę kłopotów. Nie wiadomo do końca, czy tak naprawdę Karcharoth chciał zabić Fenriza, bo chociaż mówił, że tak zrobi, to my mu nie wierzyliśmy i raczej sadziliśmy, że chce tam pojechać, [żeby] znaleźć sobie nowych kolegów. Policja szwedzka natomiast wysnuła teorię, że polscy sataniści jeżdżą po Szwecji i Norwegii podpalać kościoły. Polacy oczywiście tam jeździli i to dość wcześniej, zanim jeszcze zaczęła się blackmetalowa wojna z Kościołem...” - wspominał cytowany już tu wielokrotnie Robert „Rob Darken” Fudali...

Dziś Norwegia oswoiła się ze swoimi niesfornymi synami, nawet Varg Vikernes wyszedł już z więzienia, a Norwedzy zdali sobie sprawę, że „Wilczek” Vikernes nie jest taki groźny (objawił się im Andeas Breivik- terrorysta numer 1 w Norwegii). Mało tego- wchodząc na oficjalną stronę Norwegii możemy dowiedzieć się, ze black metal dołożył już nie jedną cegiełkę w budowie kulturowości kraju. W dziale „muzyka” wita nas fotka zespołu Satyricon wśród lasów Matki Północy. Przeczytać można, że „metal tradycyjnie był jednym z istotnych tworów eksportu norweskiej muzyki. Zespoły takie jak Satyricon, Red Herrest (a  ten co robi w tym zestawieniu?), Dimmu Borgir, Enslaved czy Mayhem mają lojalnych fanów w kraju i za granicą,  a międzynarodowa prasa muzyczna ukazuje norweską scenę za jedną z istotniejszych.” Ikoniczne już szczątki Fankoft stały się pocztówką z Norwegii. Metalowym bandom przyznaje się nawet specjalne państwowe grandy na nagrania i zagraniczne trasy koncertowe. „Perdition City” Ulver czy Trinacira- supergrupa finansowana była dzięki takim grandom z ministerstwa kultury. Black metalowcy zaczęli również zdobywać nagrody muzyczne... Nic zatem dziwnego, że black metal stal się dobrem narodowym, a liberalna władza wiedziała jak wykorzystać ów underground do swoich celów.    

Kategoria: historia | Wyświetleń: 1043 | Dodał: Bies | Rating: 5.0/2
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar
Formularz logowania

Wyszukiwanie

Kalendarz
«  Lipiec 2014  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031

Archiwum wpisów

Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek

  • Copyright MyCorp © 2024Darmowy kreator stron www - uCoz