Opeth to szwedzka grupa, grająca metal progresywny połączony z death metalem, założona w 1990 w Sztokholmie. Liderem zespołu jest Mikael Åkerfeldt, piszący muzykę i teksty, będący wokalistą oraz gitarzystą zespołu.
Nazwa zespołu pochodzi z książki Wilbura Smitha – Ptak Słońca. W niej Opet to zaginione, starożytne miasto Fenicjan w Botswanie na południu Afryki, zwane Księżycowym Miastem.
Muzyka Opeth to specyficzny death metal, połączony z rockiem progresywnym. Ten ostatni staje się szczególnie widoczny od płyty Blackwater Park, gdy Opeth nawiązał współpracę ze Stevenem Wilsonem, liderem rockowej grupy Porcupine Tree. Kompozycje grupy, trwające często ponad 10 minut, składają się z granych naprzemiennie spokojnych, rockowych zwrotek, z czystym śpiewem Åkerfeldta, gitarą akustyczną i jazzową perkusją oraz ostrych – z growlem, szybką gitarą prowadzącą i wyrazistą stopą. W dorobku grupy znajdują się także utwory w całości utrzymane w gatunku rocka progresywnego (np. "Harvest", "A Fair Judgement" czy cały album Damnation). Zespół aktualnie wydaje swoje płyty w wytwórni Roadrunner Records.
Zespół Opeth założył w 1990 roku w Sztokholmie David Isberg. W tym czasie przez zespół przewijało się bardzo wiele osób w zbyt krótkim czasie i trudno je wszystkie wymienić. Przyjaciel Isberga, Mikael Åkerfeldt, dołączył do Opeth ponieważ jego zespół Eruption zaczął się rozpadać. Wkrótce do Åkerfeldta grającego na gitarze i Isberga udzielającego się wokalnie dołączyli: poprzedni perkusista Eruption – Anders Nordin, basista Nick Döring oraz drugi gitarzysta Andreas Dimeo. Skład ten zagrał jeden koncert, po którym z zespołu odeszli Dimeo i Döring. Na ich miejsce przyszli wkrótce Kim Petterson i Johan DeFarfalla. Po drugim koncercie DeFarfalla odszedł, natomiast Petterson został do kolejnego koncertu. Na owym koncercie na basie grał Peter Lindgren, który po odejściu Kima wrócił do gitary – swojego oryginalnego instrumentu.
Isberg odszedł z zespołu z powodu "różnic twórczych", a ponieważ Mikael miał doświadczenia wokalne z zespołu Eruption, objął to stanowisko i natychmiast zaczął pisać nowy materiał z Peterem. Zespół ćwiczył w trzyosobowym składzie przez ponad rok, aż w końcu dołączył do nich Stefan Guteklint obejmując osierocony bas.
Po podpisaniu kontraktu z Candlelight Records, Guteklint został wydalony. Zespół nagrał w 1994 swój debiutancki album Orchid[https://www.youtube.com/watch?v=1j5GAOFORhk] z Johanem DeFarfallą jako studyjnym basistą. Album został wydany w 1995, a DeFarfalla został pełnoprawnym członkiem zespołu. Zespół sam zajął się produkcją, Dan Swanö zajął się realizacją dźwięku.
Drugi album, Morningrise[https://www.youtube.com/watch?v=Vfeoe3Ua7Rc], został nagrany na przełomie marca i kwietnia 1996 i wydany później tego samego roku. Opeth ruszył w swoją pierwszą trasę koncertową po Europie u boku Cradle of Filth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/cradle_of_filth/2014-07-05-416]. W trakcie tej trasy odwiedzili również Polskę. Po jej zakończeniu z zespołu wyrzucony został DeFarfalla, a Anders Nordin opuścił zespół i przeprowadził się do Brazylii.
Trzeci album, My Arms, Your Hearse[https://www.youtube.com/watch?v=B-vWOQkvxfs], został nagrany po przyjęciu perkusisty Martina Lopeza, który opuścił zespół Amon Amarth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/amon_amarth/2014-07-05-478] by przyłączyć się do Opeth. Przyjaciel Lopeza, Martin Mendez, został przyjęty na bas, ale z powodu braku czasu nie był w stanie opanować nowego materiału i w studiu na basie grał Åkerfeldt. Po nagraniu My Arms, Your Hearse wygasł kontrakt z Candlelight Records.
W 1999 roku zespół nagrał kolejny album, Still Life[https://www.youtube.com/watch?v=GSsPhsZMwic&list=ALBTKoXRg38BBjMpCy9qFCYksiuUoXcnn7] wydany przez Peaceville Records. Album ten jest uważany za punkt zwrotny w brzmieniu zespołu – zawiera dużo niespotykanych wcześniej elementów, głównie za sprawą gry na perkusji Lopeza i zastosowania nieużywanego od lat 1970. efektu e-bow. Jest drugim po My Arms, Your Hearse albumem konceptowym z równie tajemniczą atmosferą.
Piąty album, Blackwater Park[https://www.youtube.com/watch?v=yym9r9eRBS8], przyniósł zespołowi komercyjny sukces. Z pewnością, jednym z powodów było nakłonienie do współpracy Stevena Wilsona z zespołu Porcupine Tree, który zajął się produkcją, wprowadził wiele nowych elementów do brzmienia zespołu, a także zagrał kilka partii gitarowych i klawiszowych. Ciekawostką jest fakt, że zespół nie odbył ani jednej próby przed nagraniem tego albumu i większość materiału, łącznie ze słowami, była pisana na bieżąco w studiu. Wydawcą została wytwórnia Music for Nations.
Współpraca z Wilsonem zaowocowała jeszcze dwoma albumami – wydanym w drugiej połowie 2002 Deliverance, oraz wydanym niecałe pół roku później Damnation. Początkowo oba albumy miały być wydano jako jeden podwójny album – materiał do nich powstał w tym samym czasie, podobnie nagrania studyjne. Deliverance jest uważany za jeden z najcięższych albumów zespołu i jednocześnie jeden z najłagodniejszych ze względu na ogromne kontrasty wewnątrz utworów. Damnation natomiast jest całkowicie progrockowym albumem – ewenementem w historii zespołu – i prawdopodobnie nie będzie miał swojego następcy. Bezpośrednio nawiązuje on do brzmienia charakterystycznego dla progresywnych zespołów lat 70.
W 2004 roku wydane zostało DVD Lamentations z nagraniem koncertu z 2003, który odbył się w londyńskim Shepherd's Bush Empire. Koncert podzielony był na dwie części – ciężką, zawierającą materiał z Blackwater Park i Deliverance, oraz łagodną zawierającą cały album Damnation oraz utwór "Harvest" z Blackwater Park. Koncert ten był częścią trasy promującej bliźniacze albumy. Podczas tych występów Per Wiberg z zespołu Spiritual Beggars po raz pierwszy współpracował z Opeth grając partie klawiszy. Wtedy też Opeth po raz kolejny odwiedził Polskę grając na Metalmanii. Na krążku DVD znalazł się również film dokumentalny zawierający relację ze studia i wywiady z artystami.
W 2005 Opeth wydał album Ghost Reveries[https://www.youtube.com/watch?v=SlBOPsNvRRY&list=ALBTKoXRg38BCgjXJ61dsXuK9Fh9Aq2x0y] w Roadrunner Records - przez część fanów i krytyków uznawany za najlepsze dotychczas dzieło zespołu. Mikael Åkerfeldt zaprezentował nowy styl czystego śpiewu oraz znacznie pogłębiony growl. Klawisze stanowią niemal wyłącznie tło i doskonale wpisują się w charakter albumu. Per Wiberg został stałym członkiem zespołu.
W kolejnych latach skład grupy zaczął ulegać zmianie - w 2006 roku zespół opuścił Martin Lopez, a jego miejsce zajął Martin "Axe" Axenrot. W roku 2007, po 16 latach udzielaniu się w Opeth, z członkostwa w zespole zrezygnował także Peter Lindgren. Zastąpił go, dotychczas znany z zespołów Talisman, Arch Enemy i Krux, Fredrik Åkesson, uznawany za jednego z najlepszych szwedzkich gitarzystów. W tym składzie Opeth przystąpił do nagrywania dziewiątego studyjnego albumu. Jego zapowiedź pojawiła się oficjalnie w lutym 2008. Płyta zatytułowana Watershed zawiera 7 utworów o łącznej długości ok. 55 minut (oprócz tego w czasie sesji nagraniowej grupa stworzyła także dodatkowy utwór oraz 3 covery, które zostały zamieszczone w edycji specjalnej). 25 kwietnia 2008 album wyciekł do sieci, oficjalnie pojawił się w sprzedaży 2 czerwca. 18 kwietnia został wydany singel Porcelain Heart do którego nakręcony został także teledysk, zaś niedługo później wytwórnia Roadrunner Records udostępniła utwór The Lotus Eater do pobrania za darmo z ich strony (w dwóch wersjach: zwykłej i skróconej). W 2009 roku zespół został nominowany do nagrody Manifest Awards w kategorii "Best Hard Rock/Metal" za album Watershed. W 2011 roku grupę opuścił keyboardzista Per Wiberg, którego zastąpił Joakim Svalberg.
Mówiąc o Opeth nie można zapomnieć o albumie „Heritage”[https://www.youtube.com/watch?v=G1pi7Dn87mY&list=PLB1CFD633E57FE4F9] wydanym w 2011 roku...
Przed kilkoma laty Opeth ufundowało małą niespodziankę swoim słuchaczom. Było to przy okazji nagrywania albumu Deliverance (2002). Zespół współpracował wtedy ze Stevenem Wilsonem i równolegle powstał wydany rok później materiał zawarty na Damnation, które okazało się pięknym, chociaż bardzo delikatnym i na swój sposób mrocznym uzupełnieniem ciężkiego, opethowego Deliverance. Potem było niezłe Ghost Reveries (2005), do którego rzadko wracam, a trzy lata później Watershed. W międzyczasie bardzo przemieszał się skład grupy (zmiana gitarzysty, inny perkusista itd.), do samego albumu podchodziłem z dystansem. Długo zajęło mi przekonanie się do takiego brzmienia Opeth, lecz dzisiaj z perspektywy czasu śmiało mogę stwierdzić, że Watershead jest jednym z moich ukochanych dzieł Szwedów. Ale znając gust, muzyczne upodobania i podejście Mikaela Åkerfeldta, który w zasadzie ma decydujący wpływ na wszystko, co związane jest z zespołem i co się w nim dzieje, miałem przeczucie, że kolejny album będzie przełomem, czymś zupełnie nowym.
Ponad trzy lata czekałem na ten moment. Czy nowy album Opeth ma coś wspólnego z metalem i wcześniejszymi dokonaniami grupy? – Nie za bardzo. Czy Åkerfeldt mnie zawiódł? – Nie. Nie chcę się tutaj rozpisywać nad poszczególnymi utworami z Heritage, rozbierać je na cząsteczki, analizować. Od strony wizualnej wydawnictwo zaskakuje nietypową (jak na Opeth) okładką – ciepłe kolory, psychodeliczne drzewo z głowami-owocami członków grupy. Niezwykła symbolika emanuje z tego obrazu: drzewo wyrasta z piekła, jest nawiązaniem do metalowej przeszłości grupy, czaszki pod nim mogą symbolizować dawnych członków Opeth. Zwróćmy uwagę, że głowa Wiberga znajduje się z boku korony drzewa – ten zaraz po nagraniu opuścił zespół. Wnętrze książeczki: lekko pożółkły papier, ciekawa czcionka i czarno- białe zdjęcia artystów – to po raz kolejny dzieło Travisa Smitha. Zaskoczenie muzyczne jest jeszcze większe. Album otwiera króciutka, tytułowa kompozycja zagrana na fortepianie, przeplatana delikatnym basem. Potem jest troszkę mocniej, ale nie tak, jak niektórzy mogliby się spodziewać po takim zespole. Mamy tu interesujące gitarowe solówki, ciekawe przejścia i linie melodyczne, ponadto sporo instrumentów klawiszowych, melotronu, organów Hammonda (niestety jest to ostatnia płyta Opeth z udziałem Pera Wiberga – zastąpi go Joakim Svalberg), w jednym utworze („Famine”) pojawia się nawet flet. Bardzo ciekawie brzmi perkusja, za którą zasiadł Martin „Axe” Axenrot. Pamiętam jego wyczyny z albumów zespołu Satanic Slaughter, projektu Bloodbath i albumu Watershead. Jego gra na Heritage jest nie tylko potwierdzeniem talentu i świetnych technicznych umiejętności, ale przede wszystkim pokazuje muzyczną otwartość tego perkusisty. No i oczywiście świetny wokal Mikaela, chociaż tym razem nie spodziewajmy się ani sekundy growlingu.
Heritage muzycznie i brzmieniowo nawiązuje do lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, dokonań takich grup, jak Caravan, Hatfield and the North, Soft Machine, Popol Vuh, Jethro Tull, Gila, King Crimson, Wishbone Ash... a nawet Joni Mitchell, Lindy Perhacs czy Nicka Drake’a. Oczywiście zespół nikogo nie kopiuje, nie czerpie z gotowych i regresywnych schematów. Po prostu umiejętnie wykorzystuje pozostawione przez tych artystów „dziedzictwo” (ang. „heritage”). Płyta z jednej strony jest bardzo współczesna, spora w tym też zasługa Wilsona, który ów album miksował. Åkerfeldt z zamiarem nagrania takiego dzieła nosił się od kilku lat. Cudownie, że w końcu to mu się udało, tym bardziej – że w takiej pięknej formie. Chylę przed nim czoła, bo zmiana tak radykalnego brzmienia grupy przeważnie nie jest dobrze przyjmowana przez niektórych fanów. Wymagało to wiele odwagi, ale była to dobra decyzja, chociaż niestety nie wszyscy tak będą to postrzegać – trudno. Pamiętam, co działo się po premierze In Absentii Porcupine Tree, czy kilka miesięcy temu, gdy na rynku pojawił się Illud Divinum Insanus Morbid Angel, które podzieliło fanów. Chyba lepiej mieć pomysł i nagrać nowy, pełen świeżych pomysłów album, niż na przykład zatracać się w utartym gatunku i wydać kolejny mdły materiał.
|