Niedziela, 06.15.2025, 2:04 PM
Witaj Gość | RSS Główna | Rejestracja | Wejdź
Moja witryna
Menu witryny

Kategorie sekcji
historia [56]
classic rock [195]
hard rock [74]
punk rock [84]
NWOBHM [12]
black metal [164]
death metal [64]
thrash metal [38]
gothic metal [14]
metal symfoiczny [5]
new metal [47]
groove metal [3]
doom metal [14]
progresja [15]
mroczne koncerty i festiwale [2]
recenzje [63]
power metal [17]
grunge [9]
Moja książka- black metal [3]

Statystyki

Ogółem online: 4
Gości: 4
Użytkowników: 0

Główna » 2014 » Lipiec » 04 » Slash
3:40 PM
Slash

Slash, właśc. Saul Hudson (ur. 23 lipca 1965 w Londynie) to amerykański gitarzysta rockowy, brytyjskiego pochodzenia. Zasłynął przede wszystkim z występów z grupą Guns N' Roses, a także jest gitarzystą Velvet Revolver. Współpracował także z Michaelem Jacksonem, owocem ich współpracy były utwory: Black or White, Give in to Me, D.S. oraz Morphine. Jak sam przyznaje duży wpływ na jego grę na gitarze miał Jimi Hendrix.

W 2004 roku muzyk został sklasyfikowany na 15. miejscu listy 100 najlepszych gitarzystów heavymetalowych wszech czasów wg magazynu Guitar World.

Syn czarnoskórej Amerykanki i białego Brytyjczyka, Slash wychowywał się w angielskim Stoke-on-Trent, zanim jego rodzina przeniosła się na stałe do Los Angeles, gdy miał 6 lat. W szkole rówieśnicy traktowali go jak wyrzutka, gdyż jego charakterystyczny styl nie pasował do wyglądu większości uczniów. Nosił wówczas długie włosy, luźne koszule i jeansy. W latach 70., tuż po rozstaniu się jego rodziców, Slash zamieszkał u babci. W gimnazjum dostał swoją pierwszą gitarę. Była to hiszpańska jednostrunówka, ale nawet taka wystarczyła aby młody Slash nauczył się grać. Jednym z pierwszych utworów, które zagrał, był „Smoke on the water" zespołu Deep Purple. Duży wpływ na muzykę Slasha mieli tacy wykonawcy jak: Aerosmith, Led Zeppelin, Queen, Eric Clapton oraz The Rolling Stones. Jego ulubionym albumem stał się Aerosmith Rocks. Wkrótce zaczął poświęcać coraz więcej czasu na grę na gitarze. Grywał nawet po 12 godzin dziennie. Zaczął opuszczać lekcje w szkole, poświęcając całe dnie gitarze. Dzięki temu zyskał popularność w szkole, jednak rzucił edukację nie kończąc 11 klasy. Wkrótce dołączył do zespołu Guns N' Roses, co przyniosło mu największą popularność.

Razem z Guns N' Roses nagrał wiele znanych utworów, takich jak November Rain, czy Welcome to the Jungle. W październiku 1996 rozstał się z tą grupą. W 1995 założył zespół Slash's Snakepit, a po jego rozpadzie w 1996 kolejny zespół: Slash's Blues Ball. W 1998 reaktywował Slash's Snakepit i grał w nim do 2001.

Od 2002 gra we własnym zespole, Velvet Revolver. Razem z nim współtworzą go Matt Sorum (były perkusista Guns N' Roses), Duff McKagan (były basista Guns N' Roses) i Dave Kushner (były gitarzysta Suicidal Tendencies). W 2002 roku czasopismo "Total Guitar" ogłosiło plebiscyt "Top 100 Guitarists", w którym Slash zajął 4. miejsce, ustępując tylko Jimiemu Hendriksowi (1), Jimmy'emu Page'owi (2) oraz Ericowi Claptonowi (3).

W kwietniu 2010 roku nakładem EMI Label Services i Roadrunner Records ukazał się solowy album gitarzysty zatytułowany Slash[http://www.youtube.com/watch?v=i4xL-RuPZvA]. Gościnnie w nagraniach wzięli udział: Ian Astbury, Chris Cornell, Rocco DeLuca, Fergie, Dave Grohl, Myles Kennedy, Kid Rock, Lemmy Kilmister, Adam Levine, Steven Adler, Duff McKagan, M. Shadows, Ozzy Osbourne, Iggy Pop, Nick Oliveri oraz Andrew Stockdale.

 

Co można powiedzieć o tym albumie? WSTYD! WSTYD i HAŃBA!!! Jeden z 10, a może nawet i 5 najważniejszych (no, no - nie patrzcie tak na mnie, precz z tą przebrzydłą krytyką - czy ja powiedziałem "najlepszych", albo "najszybszych") gitarzystów w historii Rocka nagrywa "debiutancką" (sic!) solówkę dopiero w 2010 roku...

Slash, a właściwie Saul Hudson to żywa ikona. Problem polega jednak na tym, że do końca nie wiadomo - ikona "czego"? Muzyki? Stylu? Po trosze tego i tego. Z jednej strony rzeczywiście jest wspaniałym muzykiem - może nie najbieglejszym technicznie (chociaż w sumie też niczego sobie, może nie "speeduje" jak Vai, ale ja po wielu latach gitarowych męczarni wciąż nie odważyłbym się równać do tego poziomu), ale w palcach jego lewej dłoni z pewnością mieszka prawdziwy Rock - posłuchajcie tylko jego podciągnięć, wibrata - chłopak po prostu ugniata gryf jak gąbkę! To się właśnie nazywa "feeling" moi drodzy. Tylko, że - cholerka - co mi z tego "feelingu", skoro najważniejsze w jego karierze melodie mają już po kilkanaście lat...

Z drugiej strony - Slash to synonim "true rock'n'rollowca". Ze swoim image"em mógłby swobodnie zostać redaktorem naczelnym magazynów o modzie dla muzyków: "Rockin" Vogue" albo "CosMetaLitan". Gdyby oczywiście takie pisma istniały ;P Tylko, że kurczę ile można czarować bujną czupryną, spoconym nagim torsem i gitarą zaczepioną na suwaku od spodni (obowiązkowo skórzanych)? Kobietę (względnie młodego adepta gitary, zapatrzonego w mistrza) może i to zakręci, ale na miłość boską, nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o chociaż odrobinkę dobrej muzyki! Ale nie jakiegoś tam odgrzewanego kotleta aka "grejtest hitz", nie odegranego po raz setny "Welcome to...", czy "November Rain". Czas na coś nowego.

Panowie i Panie - tym, którzy zdążyli już postawić krzyżyk na Slashu (ja byłem blisko, zwłaszcza, że Velvet Revolver wciąż jeszcze nie do końca przetrawiłem), sądząc, że pozostał po nim już tylko jego legendarny wizerunek śpieszę zakomunikować: modły zostały wysłuchane - jest nowa płyta! Mało tego - jest nieźle, a wręcz nad wyraz dobrze.

Może nie jest to płyta wybitna. Może nie ma na tym albumie największych dzieł współczesnego rocka. Ale jest ogień. Jest energia. Są zapadające w pamięć melodie. Są mistrzowskie solówki. Są całkiem niezłe kompozycje. Może nie wszystkie, przeważają te lepsze (wspomagana wokalem Ozzy'ego genialna metalowa ballada "Cruciffy..." z tekstem wymierzonym w Axla Rose'a niczym lufa marszałka Komorowskiego w biedne leśne szaraki, czy niemalże thrash-metalowa bomba "Nothing to say" z mocnymi riffami, których nigdy nie spodziewałbym się po Slashu), zdarzają się też trochę słabsze (nieco bezbarwne "Ghost" i "Back from Cali", czy zupełnie nietrafiony pseudo-przebój "Sahara"), generalnie jednak mamy tutaj do czynienia z poziomem powyżej wysokiej rockowej średniej, z wyraźnie podkreślonymi momentami, kiedy czuć prawdziwą "Boską iskrę".

 Ta płyta to również goście. Obowiązkowo, przez duże "G" - bo nie dość, że jest ich wielu, to w większości są to nie byle jakie nazwiska. Lemmy Kilmister, Alice Cooper, Ozzy Osbourne, Iggy Pop. Mało? Ian Autsbury, Chris Cornell, Dave Grohl, Duff McKagan. Jeszcze Mało? A co powiecie na Fergie i Nicole Scherzinger? Co, krzywicie się??? A jeżeli dodam, że wypadają równie mocno rockowo (a może nawet mocniej!) niż dziadkowie Lemmy i Iggy? Nicole w "Baby Can"t Drive" (gitarowo to coś trochę jakby tuningowane Aerosmith), odśpiewanym wspólnie z Alice Cooperem brzmi jak Bon Scott w spódnicy, a Fergie w obu odsłonach udowadnia, że gdyby tylko chciała, mogłaby zostać pierwszą damą światowego rocka. Tak, proszę państwa - zawsze twierdziłem, że "Women can't rock", ale teraz jestem w stanie to wszystko odszczekać, niczym posłuszny piesek na smyczy.

Goście gośćmi, ale to jest płyta przede wszystkim Slasha. "Slasha, króla rockowych solówek", "Slasha dobrego kompozytora", czy wreszcie "Slasha oświeconego reżysera", który potrafi pokierować towarzyszącymi mu "aktorami" tak, aby wycisnąć z nich to, co najlepsze. Niech teraz Axl zwija się z zazdrości - "Chinese Democracy" (moim skromnym zdaniem) było naprawdę niezłe, ale to solowa płyta Slasha udowadnia, że należący do niego przydomek ikony rocka jest wciąż aktualny. A płyta o błyskotliwym tytule "Slash" to po prostu kawał szczerego, szlachetnego, nieoszlifowanego, niemożliwego do podrobienia rocka. Nic dodać, nic ująć.

W 2008 roku wziął udział w kampanii społecznej sprzeciwiającej się wprowadzeniu w amerykańskim stanie Kalifornia poprawki legislacyjnej zamykającej drogę parom jednopłciowym do zawierania małżeństw (tzw. Propozycja 8).

 Rok 2012 to kolejna płyta...

Wujek Slash wrócił! I to nie z jakimiś tam pitu pitu balladkami z udziałem Adama Levine’a, tylko ze zdrowym, soczystym rock’n’rollem!

Takich płyt, jak "Apocalyptic Love", brakuje współczesnemu rockowi: relatywnie prostych (pomijając rzecz jasna zagrywki Kudłatego), surowych, emanujących szczerą grupową energią. Tak oto blisko 50-letni Slash pokazuje dzisiejszej dzieciarni, jak się robi dobrą gitarową muzę. I na co prawdziwy facet wyrywa laski.

Była mowa o energii grupowej - nie przez przypadek. "Apocalyptic Love" owszem, jest sygnowany pseudonimem byłego wioślarza Guns N’ Roses, ale tak naprawdę jest to wspólny album czwórki dobrych przyjaciół. Myles Kennedy pisał melodie, Slash dodawał do nich swój charakterystyczny riffowy sznyt i solówki, a sekcja Todd Kerns i Brent Fitz, z kopem godnym Gunsów, trzymała kawałki w kupie. Powstało 13 świetnych, mocnych, a jednocześnie śpiewnych kompozycji, które wypełniają omawiane płyciwo.

Godne uwagi są tu tak naprawdę wszystkie numery: od pozwalającego poczuć wiatr we włosach tytułowego otwieracza, poprzez złożoną "Anastasię" z uroczą partią gitary akustycznej, skończywszy na wściekłym "Shots Fired" (cięty riff Slasha - palce lizać!). Po drodze wyróżniają się jeszcze: okraszony specyficzną progresją akordów i przebojowym refrenem "We Will Roam", inspirowany AC/DC "Bad Rain" (riff to raz, ale australijsko brzmi tu przede wszystkim sekcja) czy ciepły, klasycznie hard rockowy "Standing In The Sun".

Przed usłyszeniem "Apocalyptic Love" niejednokrotnie marzyłem sobie: ach, jakby to było fajnie, gdyby GN’R zeszli się w oryginalnym składzie. Ale teraz mam to gdzieś - niech Slash idzie własną drogą, niech tworzy kolejne znakomite albumy z Mylesem! A Axl niech sobie koncertuje gdzieś po Rybnikach, czy innych europejskich stolicach piosenki.

 

Kategoria: hard rock | Wyświetleń: 574 | Dodał: Bies | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar
Formularz logowania

Wyszukiwanie

Kalendarz
«  Lipiec 2014  »
Pn Wt Śr Czw Pt Sob Nie
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031

Archiwum wpisów

Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek

  • Copyright MyCorp © 2025Darmowy kreator stron www - uCoz