Summoning to zespół pochodzący z Austrii, tworzący muzykę określaną gatunkowo jako epicki black metal (tzw. epic/atmospheric black metal, również epic dark metal), czerpiący inspirację z twórczości J.R.R. Tolkiena, co ma również przełożenie na teksty utworów. Wyjątki to albumy Stronghold, na którym inspiracją dla zespołu był również Richard Wagner, i Let Mortal Heroes Sing Your Fame, gdzie wpływ miała twórczość Michaela Moorcocka.
Muzycy korzystają na swoich albumach z syntezatorów do tworzenia orkiestracji i tła symfonicznego, oraz z automatu perkusyjnego, którego zaczęto używać po albumie Lugburz, gdy z zespołu został wykluczony ówczesny perkusista, Trifixion (Alexander Trondl).
Na albumie Oath Bound, w utworze ‘Land Of The Dead’ użyto po raz pierwszy prawdziwego fletu. „Perłą w koronie” albumu jest utwór ‘Mirdautas Vras’, który został napisany w Czarnej Mowie Mordoru, fikcyjnym języku stworzonym przez Tolkiena.
A teraz słów nieco wiecej o albumach tego zespołu.
Zacznijmy od „Lugburz” [http://www.youtube.com/watch?v=DZFDI2lfNP0]... To pierwszy i zarazem ostatni album ekipy z Austrii, na którym gra prawdziwa perkusja. Lugburz to płyta prawdziwie Black Metalowa. Klawisze, dominujące na późniejszych wydawnictwach, tutaj są tylko dodatkiem do młócki jedenastu kawałków, tak więc jeżeli szukacie tutaj epiki i atmosferyczności nowszego Summoning to nie znajdziecie.
To co najbardziej się rzuca w uszy to brzmienie, które jest fatalne, nawet jak na 1995 rok. Wszystko jest czytelne, ale brzmi jakby to było demo nagrane w garażu, a nie pełno grający album. To samo tyczy się wokalu - jest mało wyrazisty. Silenius skrzeczy, wrzeszczy, a na to jest jeszcze nałożony pogłos, chowający jego wysiłki jeszcze bardziej w tle. Dodatkowym krzykaczem jest Pazuzu - występuje np. w "Dragons Of Time", i te jego inwokacje, to jedyne zrozumiałe ścieżki wokalu na płycie. Kompozycje są pokręcone, chaotyczne, oczywiście nie wszystkie, szczególnie utwór "The Eternal Lands Of Fire" jest nieźle wykręcony.
Większość fanów Summoning uważa Lugburz za wspaniały początek kariery, a ja dziwię się, że Silenius i Protector, potrafili stworzyć takie krążki jak Dol Guldur czy Stronghold; kiedy słucham opisywanego tu albumu, jestem w ciężkim szoku, że to ten sam zespół.
Czy słyszeliście kiedyś muzykę, która swoim pięknem, swoją wzniosłością i melodyjnością zabierała Was ze sobą w kraj fantazji i baśni, porzucając za Wami codzienność i na kilka cennych chwil pozwalając o niej zapomnieć, zapomnieć o szarej rzeczywistości? Muzykę, która nie dość że urzeka, lecz przede wszystkim kieruje Wasze myśli na tory wyobraźni, niczym dzieła nieśmiertelnego Wagnera? Jeżeli nie, a pragnęlibyście zagłębić się w świat fantazji - i to najwyższych lotów, bo samego Mistrza Tolkiena - wówczas koniecznie zaopatrzcie się w którykolwiek album austriackiego Summoning, grupy, która od samego początku swojego istnienia opiewa cudowny świat Śródziemia i to w wyjątkowo piękny a wzruszający sposób.
Trzeci album Austriaków znacznie różni się od ich stricte blackowego "Lugburz" - pierwszej płyty, która mimo iż nie posiada tak baśniowej atmosfery, to jednak wciąż jest całkiem niezłym początkiem. Również drugie dziecko Summoning jest troszkę inne niż "Dol Guldur" [http://www.youtube.com/watch?v=XC3OINzoX30&list=PL3984B8F6CED56201], jednak posiada podobny, fantastyczny klimat. Panowie Protector i Silenius, tworzący cały zespół, niezwykle umiejętnie podłąyli śladem, jaki zapoczątkował "Minas Morgul"[http://www.youtube.com/watch?v=KEKwJwCmEY0&list=PL2FF0F899F2EE4F8C ], oferując nam wraz z trzecim krążkiem próbkę geniuszu, wcielonego absolutu, muzy wręcz nieziemsko pięknej i nostalgicznej, która podbije nawet najbardziej skamieniałe z serc. Wszystkie kawałki są bardzo melodyjne i wpadające w ucho, doskonale wykonane i "dopięte na ostatni guzik". Protector i Silenius wydobywają tyle czaru ze skarbnicy dźwięków, ile to jest tylko możliwe, a w niektórych momentach harmonia tychże dźwięków wręcz powala na klęczki. W innych powoduje "tylko" opad szczeny.
Teksty oczywiście są na adekwatnie wysokim poziomie; trudno być zresztą zdziwionym, w końcu wyszły spod ręki samego Tolkiena - wiersze i pieśni śpiewane przez bohaterów Śródziemia nie mają sobie równych. Summoning w przepiękny sposób łączy ze sobą owe wiersze (bądź pieśni), tworząc ostatecznie spójną całość - pełną nostalgii i uroku. Czarującą całość, która opowiada o upadku, o tęsknocie, o poległych i pochowanych w najgłębszych mrokach bohaterach i niezmienności cudownego świata fantasy, wykreowanego przez Tolkiena, a wszystko zakrapiając melancholią i nieziszczalnym pragnieniem. Zwłaszcza ostatni kawałek, "Over Old Hills", od samego początku aż po ostatnie sekundy wyciska łzy z oczu, sięgając do najgłębiej skrywanych marzeń o krainie magii, gdzie wszystko trwa wiecznie, nigdy się nie zmieniając i uświadamia nam, że to nasze oczy starzeją się i zachodzą bielmem, że to nasz czas zbliża się ku końcowi, podczas gdy baśniowe łąki i lasy, wzgórza i strumienie, nad którymi spędziliśmy dzieciństwo i snuliśmy marzenia - pozostaną na zawsze. Również "Khazad Dum" i "Elfstone" targają za struny uczuć swoją wzniosłością i pięknem liryk. Bez żadnych podziałów natomiast, wszystkie piosenki (choć doprawdy słowo "pieśni" byłyby bardziej stosowne wobec tego zespołu) bez wyjątku na długo zapadają w pamięci i nie pozwalają o sobie zapomnieć na wiele miesięcy; swoim kunsztem i mistrzowskim wykonaniem, poetyckością liryk i miażdżącą zgodnością i harmonią dźwięków oraz (przede wszystkim) nieziemską atmosferą wyznaczyły i wciąż wyznaczają granicę doskonałości, której - mimo upływu pięciu lat od powstania albumu - w moim subiektywnym mniemaniu nie udało się jeszcze przekroczyć żadnemu metalowemu zespołowi.
Jak przystało na wydawnictwa, które wychodzą w wersji EP, to opisywane tutaj też zawiera odrzuty z sesji nagraniowej pełnogrającego albumu. W tym wypadku te odpryski pochodzą z Dol Guldur, trzeciego krążka Summoning.
Po świetnym przyjęciu przez fanów ww. płyty, Summoning, nie chcąc osiąść na laurach, zdecydował się wydać tę oto EP-kę. Zawiera ona cztery utwory, wszystkie mniej więcej zbliżone klimatem i brzemieniem do tego co słychać na Dol Guldur, lecz są one może ciut gorsze.
„Nightshade Forests” [http://www.youtube.com/watch?v=l0IyU3PTGWw] składa się z: "Mirkwood", najdłuższego kawałka i zarazem najbardziej przypominającego numery z Dol Guldur. Prawdziwie epickie klimaty, połączone z ścianą gitar, która niczym spadający w tle deszcz, ląduje w uszach słuchacza. Kolejny hymn - "Kortirion Among The Trees" jest spokojniejszy od poprzednika, bardziej stonowany, z nastrojową melodią klawiszy. "Flesh And Blood" to podniosła kompozycja, ze świetnie zaprogramowaną perkusją. Kończy się odgłosami bitwy, dźwiękami mieczy, krzykami atakujących i umierających... Ostatni numer to "Habbanan Beneath The Stars", i niczym nie odstaje on od poprzedników, jest pełen ambientowych klimatów klawiszowych w stylu organów, lecz oczywiście nie tylko.
Całość trwa ponad pól godziny, i jak na EP-kę, to dobry czas. Sam materiał jest dobry, a pewnie szczególnie zachwyceni nim są fani Summoning.
"Ash nazg gimbatul, ash nazg thrakatulûk, agh burzum-ishi krimpatul"" - tymi słowami zaczyna się kolejny album austryjackiego, pseudo black metalowego zespołu. Napisałem "pseudo", gdyż epic/atmospheric pasuje do tej muzy, ale black już nie. Już dawno nie...
„Let Mortal Heroes Sing Your Fame” [http://www.youtube.com/watch?v=EEwP9yKdIvo] to kolejny krążek Summoning, poświęcony twórczości Tolkiena. Opowiadający o wielkich czynach, walce, podróżach po Śródziemiu i innych fantastycznych rzeczach stworzonych w cudownym umyśle J.R.R. Tolkiena. Na tym wydawnictwie pojawiają się też nawiązania do twórczości innego autora, a mianowicie Michael'a Moorcock'a.
Muzycznie materiał ten jest średnią namiastką poprzednika pt. Stronghold. Jest nijaki, mało zróżnicowany, niekiedy prawie nudny i wtórny, ale to nic dziwnego, gdyż taką właśnie drogę obrali Silenius i Protector. Brzmienie gitar jest słabe, gorsze niż na poprzednim albumie, schowane gdzieś w tle, tak bardzo, że mogłoby ich nie być tu wcale. Nowością w są sample (filmowe?) i czyste wokale, męskie chóry w utworze "Farewell".
Oczywiście jest też i dobra strona tej płyty - dwa numery godne uwagi. Pierwszy to "In Hollow Halls Beneath The Fells". Co go odróżnia od pozostałych? Może lepiej zaprogramowana perkusja, która tutaj jest bardziej żywsza, a talerz przez większość czasu wybija rytm, wprowadzający w lekki trans. I wokal, skrzek, pasujący tylko do tego utworu. Muzyka Summoning stała się mocniej ambientowa, bardziej klawiszowa, i skrzek tu ogólnie przeszkadza. Na poparcie tych słów posłuchajcie drugiego, godnego uwagi kawałka, a zarazem ostatniego na tej płycie - "Farewell". Męskie chóry, wyśpiewujące monumentalne linijki tekstu - to brzmi podniośle i aż widzi się bitwę, w której prawdopodobnie przyszło by nam zginąć, lecz to nic, przecież każdego z nas to czeka, więc nie ma się czego bać. Na mych ustach widnieje tylko uśmiech kiedy biegnę razem z Summoning na spotkanie godnej śmierci w walce dobra ze złem.
„Lost Tales” jest EP-ką wydaną pomiędzy albumami – „Let Mortal Heroes Sing Your Fame”, a kolejnym „Oath Bound” z 2006 roku. Wydaje mi się, że to po prostu manewr zapełnienia ciszy, ponieważ gdyby nie te naście minut muzyki, Summoning przez pięć lat nic by nie zaprezentował. Pewnie fani zespołu byli ucieszeni tą nie lada gratką (króciutkim, dwu-utworowym materiałem;), reszta jednak, mogła się poczuć trochę zawiedziona.
Pierwszym kawałkiem jest "Arcenstone", napisany przez Silenius'a, ale nie jako kompozycja Summoning, tylko jako numer dla Mirkwood - dark wave'owego projektu wcześniej wspomnianego twórcy. "Saruman" zaś, to jeden z odpadków po sesji do Dol Guldur. Oczywiście obydwa są opowieściami o świecie Tolkiena, pierwszy traktuje o Thorinie, a drugi jak sam tytuł wskazuje o Sarumanie.
Plusem tego krążka jest to, że dźwiękom na nim zawartym bliżej jest do ambientu, czy dark wave, niż do blacku. Brak w nich skrzeku czy też gitar, perkusja oczywiście jest zaprogramowana i są też sample, będące rozwinięciami pomysłów z poprzedniego albumu. Moim zdaniem, Summoning lepiej by brzmiał, gdyby porzucił raz na zawsze otoczkę black metalu i wszystko co ich z nim wiąże, czyli przede wszystkim wokale.
Podsumowując: Lost Tales to krok naprzód jeżeli chodzi o muzykę, jednak trwa za krótko - równie dobrze mogli to wydać jako bonusy do kolejnej płyty. Po co od razu EP-ka?
Ostatnimi czasy w moich poszukiwaniach odnalazłem wydaną 2006 roku płytę grupy Summning - "Oath Bound" [http://www.youtube.com/watch?v=aNWmYTKMZxs&list=PL4073344761AD028D]. Nie jest to jednak pierwsze dokonanie tego utworzonego w 1993 roku zespołu...
Muzykę, jaką tworzą muzycy, można zaliczyć do atmosferycznego black metalu. Chociaż to moim zdaniem wielkie uogólnienie. Znajdziemy na tej płycie brzmienia o nieco folkowym charakterze, ciężką gitarę... i demoniczny growl, a nawet ukryte symfoniczne partie tworzące mroczny podkład. Całość materiału tworzy spójną koncepcję, opartą na mieszaninie łagodności i drapieżności. Utwory porażają wysublimowanym chłodem i majestatycznością. Muzyka sączy się powoli jak dobre wino, bez dramatycznych zwrotów. Muzycy z Summoning projektują świat pełen tajemniczości, nieco patetyczny, a growl jest jak głos potępionej duszy, snujący się po pustych przestrzeniach kolejnych sal wielkiego zamku.
Płyta warta polecenia zwłaszcza na mroczne magiczne zimowe wieczory...
|