Kings of Leon to zespół rockowy założony w Nashville w Stanach Zjednoczonych przez trzech braci i ich kuzyna. Nazwa zespołu wywodzi się od imion ojca i dziadka braci – obydwaj mieli na imię Leon. Grupa odnosi sukcesy głównie w Europie, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii. Jej znaczenie jest za to mniejsze za oceanem.
Zespół dwukrotnie wystąpił w Polsce w ramach Open'er Festival: 5 lipca 2009 oraz 6 lipca 2013.
Trzech braci Followill spędziło większość swojej młodości na podróżowaniu po południu Stanów Zjednoczonych z ojcem Ivanem, wielkim kaznodzieją zielonoświątkowego kościoła i ich matką, Betty-Ann, która uczyła całą trójkę kiedy nie byli w szkole. Kiedy ojciec zrezygnował z kościoła i rozwiódł się ze swoją żoną w 1997 roku, chłopcy przenieśli się do Nashville i zainteresowali muzyką rockową. Spełniony w swym zawodzie tekściarz Angelo Petraglia pomógł im szlifować swoje umiejętności pisania piosenek. Sześć miesięcy później, Nathan i Caleb podpisali kontrakt z RCA Record, który stwierdził, że duet musi dobrać więcej członków do swojego zespołu przed rozpoczęciem kariery. Pełny skład powstał, gdy ich kuzyn Matthew i młodszy brat Jared postanowili się do nich przyłączyć.
W jednym wywiadzie Caleb mówi, że "porwali" Matta ze swojego rodzinnego miasta w stanie Mississippi, aby dołączył do ich zespołu. Powiedzieli jego matce, że zatrzyma się u nich na tydzień, ale w końcu nigdy na stałe nie wrócił do domu.
Druga płyta grupy: Aha Shake Heartbreak [http://www.youtube.com/watch?v=0JgCplS3gjE] wydana została w Wielkiej Brytanii w październiku 2004, a w USA w lutym 2005 roku. Album ten poszerzył grono fanów zespołu na całym świecie. Piosenki "The Bucket", "Four Kicks" i "King of the Rodeo" zostały później wydane jako single. "The Bucket" zakwalifikował się do pierwszej dwudziestki najlepszych singli w Wielkiej Brytanii. Członkowie grupy otrzymali także wyrazy uznania od swoich "starszych kolegów" z branży, między innymi: Radiohead[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/radiohead/2014-07-01-194], Modest Mouse, Oasis[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/oasis/2014-07-01-154], Pearl Jam[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/pearl_jam/2014-07-04-394] czy Boba Dylana. Kings of Leon występował z Pearl Jam i Bobem Dylanem przez większość 2005 i 2006 roku.
Muzycy wrócili do studia w marcu 2006 roku. Ich trzecia płyta: Because of the Times[http://www.youtube.com/watch?v=5abDXuHoo6M], poprzedzona przez singiel "On Call" ukazała się 2 kwietnia 2007 roku w Wielkiej Brytanii, a dzień później w Stanach Zjednoczonych. Zdobyła bardzo duże uznanie wśród krytyków. Album zadebiutował na pierwszym miejscu listy przebojów w Wielkiej Brytanii i Irlandii. W rankingi USA wszedł na 25 miejscu. W ciągu pierwszego tygodnia od premiery, zostało sprzedanych ponad 70 tysięcy egzemplarzy płyty. Później wydane zostały single "Fans" i "Charmer".
Na początku 2008 roku, jeden z członków Kings of Leon, Caleb Followill ogłosił, że zespół pracuje nad czwartym albumem studyjnym. Nagrywanie rozpoczęło się w lutym tego samego roku, po zakończeniu przez grupę występów zagranicznych. W jednym z wywiadów członkowie zespołu zdradzili, że najnowsza płyta będzie odwoływać się do brzmień Radiohead, Crystal Castles czy My Morning Jacket. Utwór "Crawl"[https://www.youtube.com/watch?v=hHOyahv4hSE], pierwszy z nadchodzącej płyty ukazał się na stronie zespołu dostępny do darmowego ściągnięcia 28 lipca 2008 roku. Pierwszy singiel, "Sex on Fire"[https://www.youtube.com/watch?v=RF0HhrwIwp0] pojawił się w profilu Kings of Leon w portalu MySpace 5 sierpnia. Album Only by the Night [http://www.youtube.com/watch?v=qip4dpfl604] ukazał się 19 września 2008 na kontynencie, 22 września w Wielkiej Brytanii, a 23 września w USA. 28 września zadebiutował na pierwszym miejscu brytyjskich rankingów sprzedaży z wynikiem 220 tysięcy sprzedanych kopii.
W CIĄGU DWÓCH LAT, JAKIE MINĘŁY OD PREMIERY HITOWEGO ALBUMU "ONLY BY THE NIGHT", KINGS OF LEON STALI SIĘ ULUBIONYM BANDEM JANKESÓW. NIC DZIWNEGO, ŻE NA NOWEJ PŁYCIE BRACIA FOLLOWILL ODWDZIĘCZYLI SIĘ FANOM, NAGRYWAJĄC NAJBARDZIEJ AMERYKAŃSCY...
Stary, przed tobą podróż życia – tymi słowami Eddie Vedder skwitował zaprezentowany mu przedpremierowo przez wokalistę Kings of Leon materiał z czwartej płyty zespołu, „Only by the Night". Dwa lata i sześć milionów sprzedanych płyt później czas przyznać mu rację. Z grupy ledwo zapełniającej w USA średniej wielkości kluby stali się narodową legendą, która ucieleśnia mit „od zera do bohatera". Czasy, gdy „Billboard" pytał na okładce: „Dlaczego Anglicy muszą nam uświadamiać, jaki świetny mamy zespół?", to już przeszłość.
Dziś Ameryka już wie. Zaproszeniami do telewizji śniadaniowych i nagrodami Grammy zaskarbiła serca Followillów. W nagrodę dostanie „Come Around Sundown", najbardziej amerykańską płytę od czasów zupełnie tam zignorowanego debiutu grupy. To pierwsza płyta KOL wycelowana w rodzimy rynek i pierwsza, na którą ten rynek czeka.
Znamienny jest już wybór pierwszego singla. „Only by the Night"[https://www.youtube.com/watch?v=Mx5Ubr2KKPQ] poznaliśmy od „Sex on Fire", energetycznego kawałka o świetnym seksie. Utrwalał wizerunek Kingsów w brytyjskiej prasie, rock’n’rollowych łobuzów, którzy spędzają upojne noce z pięknymi kobietami. Dziś mamy „Radioactive"[https://www.youtube.com/watch?v=wPBbMbKSZrQ], pełen prostej radości, gospelowy w finale utwór o natchnieniu płynącym z modlitwy. Synowie pastora nie muszą już udawać niegrzecznych chłopców. Zaakceptowani przez świat, mogą pokazać, jacy są naprawdę.
„Come Around Sundown"[https://www.youtube.com/watch?v=-fXjbNfhu4E] to po prostu Kings of Leon. Wszystko, co najlepsze w ich dotychczasowej twórczości, tylko wyprodukowane staranniej i z większym rozmachem, typowym dla gigantycznych amerykańskich produkcji z pogranicza popu i rocka. To przeboje, przy których będą powiewać flagi, strzelać sztuczne ognie i przy których będzie się zagrzewać futbolistów do boju. Usłyszymy je w każdym radiu przez najbliższy rok. Wygładzone, musiały zostać poddane przyjaznej współczesnym formatom obróbce. W czasach dominacji Gagi i Beyoncé gitarowe kapele muszą dostosować brzmienie do playlist.
I to może się na „Come Around Sundown" nie podobać. Szczęśliwie przeboje sąsiadują tu z odważnymi – zważywszy na klimat poprzedniej płyty – silnie inspirowanymi bluesem i country mniej oczywistymi propozycjami, zaaranżowanymi na nowe instrumenty, między innymi trąbki i skrzypce. Tu odreagowują wypolerowany rygor „Only by the Night". Znów jest nieco zaściankowo, niemodnie, uncool – oni bardzo lubią to słowo.
Choć nowi fani przeskipują bluesy, a starzy będą marudzić, że zespół się sprzedał, wszystkich pogodzą podniosłe „The Immortals"[https://www.youtube.com/watch?v=lICjZB-rp0w], czyli ich nowe „Use Somebody"[https://www.youtube.com/watch?v=gnhXHvRoUd0], i dynamiczne, kipiące energią „Pyro"[https://www.youtube.com/watch?v=gFp7q-IJqno]. Obok, jak zawsze w ich przypadku podniosłego, finałowego „Pickup Truck"[https://www.youtube.com/watch?v=x70T7QYhQyE] to najlepsze, a zarazem najbardziej intymne momenty albumu. Który, jak nakazuje amerykańska tradycja, skupia się raczej na snuciu luźnych opowieści niż na wątkach osobistych. Płyta taka jak „Come Around Sundown" zabiera ci twój ukochany zespół, by dać go milionom. Wielka podróż trwa.
Wielu zespołom, które od lat cieszą ucho słuchacza, można by zarzucić, że po jednym udanym albumie przychodzi kolejny, już nie tak dobry. Za główną przyczynę niepowodzenia często uznaje się brak świeżości, czy pomysłów, które po zrealizowaniu w studiu nagraniowym nie dają wymiernych efektów. Tymczasem, muzyczna czwórka z rodziny Followillów zdaje się być absolutnym zaprzeczeniem tego, że im więcej wydanych płyt na koncie, tym większe wypalenie zespołu. Szósty studyjny album Kings of Leon zatytułowany "Mechanical Bull" jest nie tylko potwierdzeniem muzycznej dojrzałości kapeli z Tennessee, ale także gwarancją stylu, który, rozpoznawalny już od 1999r., pomógł nieznanym jeszcze wtedy nieśmiałym chłopakom z południa Stanów Zjednoczonych zdobyć muzyczne szczyty.
Pierwsze dźwięki w radiowym "Supersoaker", utworze otwierającym album, utwierdzają w przekonaniu, że bracia z Nashville podążają właściwą drogą. Mamy tu wszystko, czego można oczekiwać po Kingsach: prostotę, a zarazem harmoniczność gitar, idealnie uzupełniającą całość linię basową, dynamiczne nabijanie rytmu przez Nathana, wreszcie zawodzący, rasowy wokal Caleba. I choć nie jest to kompozycja na miarę "Sex On Fire", czy "Use Somebody", łatwo można sobie wyobrazić energię z niej płynącą podczas występów w największych halach koncertowych na świecie. Kolejne kawałki na płycie to pokaz siły Followillów oraz zapowiedź powrotu do korzeni. "Rock City"[https://www.youtube.com/watch?v=bA-e5kihmcY] i "Beautiful War"[https://www.youtube.com/watch?v=RVDc6bYy3j4] przywołują ducha nagrań z debiutanckiego krążka Kings of Leon pt. "Youth & Young Manhood"[https://www.youtube.com/watch?v=C2gvEcSUbQ0]. Panowie wykonują głęboki ukłon w stronę swoich najwierniejszych fanów, dając im to, od czego kiedyś zaczynali swoją muzyczną karierę. Prawdziwym killerem w najnowszym dorobku KoL jest "Don't Matter"[https://www.youtube.com/watch?v=dcYZiKfrJf4]. Kompozycja opierająca się na brudnym, punkowym riffie w połączeniu z powtarzającymi się wersami w śpiewie Caleba sprawia, że głowa sama zaczyna podrygiwać w rytm muzyki. Idealnym zagraniem zespołu wydaje się być wypuszczenie "Wait For Me"[https://www.youtube.com/watch?v=EP_xA5ZrJYQ] jako drugiego singla promującego album. Ciężko znaleźć na "Mechanical Bull"[https://www.youtube.com/watch?v=YKdSf2qOnYE] bardziej klimatyczną, balladową sielankę. Utwór ten na pewno znajdzie miłośników wrażliwej strony braci Followillów. "Family Tree"[https://www.youtube.com/watch?v=1cMKx_cJ-CA], jako inspirowana blues rockowym graniem opowieść o nieszczęśliwej miłości, na tle innych kompozycji prezentuje się zaskakująco dobrze. Całości dopełnia zamykający płytę "On The Chin"[https://www.youtube.com/watch?v=Cp06ajfnxz4]. Ostatnie cztery minuty albumu to istota delikatności i liryczności Kings of Leon.
Po czternastu wspólnie spędzonych latach grania, bracia Followillowie nadal mają przepis na to, jak nagrać nowoczesną oraz klimatyczną płytę. Cieszy ewolucja brzmieniowa, którą na pierwszy rzut oka można dostrzec w każdej z 11-tu kompozycji. Choć KoL już dawno przestali być typowym dla muzyki indie rock zespołem, który charakteryzuje się surowością i prostotą dźwięku, ich najnowsze dzieło jest jeszcze bardziej wyraziste, czuć w nim muzyczną przestrzeń. "Mechanical Bull" to zdecydowanie jedna z najbardziej wyczekiwanych i interesujących propozycji muzycznych tego roku. Nie dziwi więc wysoka jakość kompozycji, które serwuje nam kwartet z Tennessee. Najświeższy produkt Kings of Leon to nie tylko pozycja obowiązkowa dla fanów zespołu, ale także dla współczesnego słuchacza muzyki rockowej, gotowego na mieszankę tego co znane z tym, co wyznacza aktualne muzyczne trendy.
|