Sodom to niemiecka grupa muzyczna wykonująca w pierwszych latach (1982-1984) black metal, a następnie thrash metal. Powstała w Gelsenkirchen 1982 roku. Razem z zespołami Kreator[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kreator_1/2014-07-04-243] i Destruction tworzą tak zwaną "Wielką Trójkę" niemieckiego thrash metalu.
Nazwa zespołu pochodzi od legendarnej, biblijnej Sodomy... Według Biblii Abraham po powrocie od króla Egiptu rozdzielił ziemię kananejską pomiędzy siebie i Lota, to właśnie jemu przypadła ziemia w pobliżu miasta Sodomitów. Niebawem Asyryjczycy napadli na Sodomę i wygrali bitwę nakładając na Sodomitów daninę. Po dwunastu latach Sodomici zbuntowali się i Asyryjczycy ponownie wyruszyli, by zdobyć Sodomę. Na pomoc Lotowi i Sodomie przyszedł Abraham i wyzwolił Sodomitów a wraz z nimi Lota, za co Bóg Jahwe obiecał mu wielką nagrodę.
Po pewnym czasie mieszkańcy Sodomy urośli w siłę i nabrali wielkich bogactw, rozzuchwalili się, zaczęli się odnosić wrogo do wszelkich gości. Według Biblii przyczyną zagłady Sodomy i Gomory były: niegodziwości i nieokiełznana rozpusta ich mieszkańców oraz przejawiany przez nich brak szacunku i pogarda dla prawa i autorytetów. Sodoma i Gomora to biblijne miasta zamieszkiwane przez ludzi występnych, nie respektujących zasad religijnych a w szczególności wobec Boga. Bóg Jahwe zamierzał je zniszczyć, ale za namową Abrahama zgodził się, że daruje życie jego mieszkańcom, jeśli wśród nich znajdzie się przynajmniej dziesięciu sprawiedliwych. Nadzieje okazały się płonne. Bóg wysłał do Sodomy dwóch swoich aniołów, którzy spędzili noc w domu Lota. Zanim jeszcze poszli spać, mężczyźni z miasta otoczyli dom Lota, by współżyć z jego gośćmi. Lot oferował im w zamian swe dwie córki – dziewice, jednak oni odmówili. Wtedy zaryglował drzwi domu. Kiedy nadal dobijali się do drzwi i chcieli je wyważyć, aniołowie, którzy przybrali postać ludzką, porazili ślepotą wszystkich owych mężczyzn. Oznajmili też Lotowi, by zebrał wszystkich najbliższych w swoim domu, bo rankiem miasto ma być zniszczone. Lot namawiał przyszłych zięciów, by to uczynili, oni jednak uważali, że żartuje. Z nastaniem świtu aniołowie po naleganiach chwycili Lota, jego żonę i dwie córki i wyprowadzili za miasto. Potem nakazali, by uchodzili nie oglądając się za siebie, by nie zginęli, i mają znaleźć schronienie w pobliskich górach. Lot jednak uprosił Boga, by mógł udać się do najbliższego miasta, Soar, które nie zostało przez to zniszczone. Gdy tam dotarł, Jahwe zniszczył miasta w całym okręgu - oprócz Sodomy i Gomory były to Seboim, oraz Adma (Księga Powtórzonego Prawa 29:22). Żona Lota nie wytrzymała tej próby i wbrew woli Boga obejrzała się. Natychmiast też zamieniła się w słup soli. Ostatecznie Bóg zniszczył deszczem siarki i ognia z nieba całą okolicę wraz ze wszystkimi jej mieszkańcami, a także roślinnością. Wczesnym rankiem Abraham ujrzał, jak z pobliskich miast unosi się gęsty dym. Wkrótce Lot opuścił Soar i zamieszkał w jaskini z córkami.
Archeolodzy umiejscawiają Sodomę i Gomorę na dnie Morza Martwego bądź utożsamiają z ruinami miast występującymi na jego wschodnim (jordańskim) wybrzeżu. Najbardziej prawdopodobnymi miejscami położenia Sodomy i Gomory są odpowiednio stanowiska archeologiczne: Bab edh-Dhra oraz Numeira. Obie osady zostały zniszczone przez katastrofy naturalne, których gwałtowność mogła dać początek biblijnej legendzie.
W Izraelu w pobliżu południowej części wybrzeża Morza Martwego znajduje się wzgórze Sodom, które wyróżnia się budową geologiczną – prawie w całości zbudowane jest z halitu (soli kamiennej). Z powodu erozji nastąpiło rozdzielenie masywu. Jeden z oddzielonych filarów nazwany jest potocznie "żona Lota".
Dzisiaj potocznie powiedzenie "Sodoma i Gomora" oznacza tyle, co "siedlisko rozpusty", "jaskinię nierządu", "skrajnie nieprzyzwoite" bądź "zboczone" etc., a szerzej i ogólniej: bałagan, chaos, bezhołowie, zupełny brak kontroli nad niebezpiecznym bądź kłopotliwym przedsięwzięciem, co prowadzi do jego upadku.
Współczesny termin "sodomia" oznacza w języku polskim 'obcowanie płciowe ze zwierzętami'. W innych językach termin ten może mieć inne znaczenia, np. w języku angielskim bywa odnoszony do seksu analnego.
Niektórzy pisarze (np. Erich von Däniken) popularyzują pseudonaukową koncepcję, jakoby Sodoma i Gomora zostały zniszczone za pomocą bomby atomowej przez obcą cywilizację...
Początkowo w skład Sodom wchodzili Tom Angelripper, Bloody Monster i Aggressor. Zespół został sformowany przez Toma w celu wyrwania się z pracy w kopalni węgla w jego rodzinnym mieście Gelsenkirchen. Inspirując się zespołami takimi jak Motörhead, Tank, Slayer, Venom i Accept, zespół nagrał dwa dema (żadne z nich nie zostało nagrane z Bloody Monsterem, który został zastąpiony przez Chrisa Witchhuntera). Aggressor opuścił zespół na krótko przed nagraniem EP In the Sign of Evil został zastąpiony przez Grave Violatora, który jednak nie zagrzał w zespole długo miejsca. Jego następcą został Michael "Destructor" Wulf. Wkrótce zespół nagrał swój debiutancki album Obsessed by Cruelty. Wulf wkrótce opuścił zespół i dołączył do Kreatora.
Zespół początkowo nie został wzięty na poważnie, a prasa uznała go za "średniej jakości klona Venom z mało ambitnymi tekstami". Zmieniło to przyjście do zespołu Franka "Blackfire" Gosdzika, który przekonał Toma, że thrash metal przestaje zajmować się horrorami, okultyzmem i satanizmem, a zaczyna brać się za tematykę społeczną, polityczną i wojenną. Tom był w tamtym momencie zainteresowany wojnami, uważając je za idiotyzm. Ta nowa inspiracja określiła tematykę drugiego studyjnego albumu, Persecution Mania[http://www.youtube.com/watch?v=O-3t5hR-uyI]. Wkrótce zespół ruszył w trasę ze szwajcarskimi thrasherami z grupy Coroner. Po zakończeniu trasy zespół wszedł do studia, by nagrać nowy materiał. Nowy album zatytułowali Agent Orange, i w samych tylko Niemczech rozszedł się on w 100 tysiącach egzemplarzy. Sodom zdobył sławę i uznanie światowych krytyków i ugruntowało jego pozycję jako trzeciego, obok Destruction i Kreatora, zespołu z "Wielkiej Trójki niemieckiego thrash metalu". Od tamtej pory Agent Orange sprzedał się lepiej niż jakikolwiek niemiecki album thrashmetalowy.
W zespole jednak nie działa się za dobrze. Tom i Chris popadli w alkoholizm, a Frank był wkurzony, że to on komponował nową muzykę i że jego kumple kiepsko grali na żywo. Mille Petrozza, lider Kreatora zaoferował mu miejsce w zespole po tym, jak stracili drugiego gitarzystę. Frank chciał iść do przodu i przyjął propozycję Petrozzy. Angelripper zaczął szukać następcy i znalazł go w osobie Michaela Hoffmana.
Skład ten nagrał album Better Off Dead[http://www.youtube.com/watch?v=t84aBP5bUBw] w 1990 roku. W czasie trasy po Ameryce Południowej Hoffman zdecydował się pozostać w Brazylii i siłą rzeczy został zmuszony do odejścia. Został zastąpiony przez Andy'ego Bringsa i to z nim Sodom nagrał następny album, Tapping The Vein[http://www.youtube.com/watch?v=kOqGi6VHYeA], który zawierał więcej wpływów death metalu niż którykolwiek z wcześniejszych albumów. Był to też ostatni album Witchhuntera, ponieważ wyleciał on z zespołu. za bębnami zastąpił go były członek Holy Moses i Living Death, Atomic Steif.
Na kolejnym albumie Get What You Deserve, obok elementów deathmetalowych, znalazło się też sporo wpływów punkowych. Wielu fanów było rozczarowanych kierunkiem, jaki obrał zespół. Był to także początek spadku popularności kapeli, jako że publiczność w latach 90. straciła zainteresowanie thrashem. Angelripper zaczął wtedy solową karierę, która polegała głównie na przerabianiu pijackich przyśpiewek, niemieckich szlagierów, a nawet kolęd. W 1994 roku został zarejestrowany album koncertowy Maroonned – Live.
W tym samym stylu co Get What You Deserve został utrzymany następny longplay, Masquerade In Blood wydany w 1995 roku. Jednak znów trzeba było szukać gitarzysty. Nowym "wioślarzem" został Strahli ale niedługo potem został aresztowany za posiadanie narkotyków. Odszedł także Atomic Steif, więc Angelripper znów wziął się za poszukiwanie współpracowników. Gitarę wziął tym razem do ręki Bernemann, a bębnić zaczął Bobby Schottkowski. Ten skład okazał się bardzo stabilny i pozostał taki do 2010 roku.
Album 'Til Death Do Us Unite, zawierający bardzo kontrowersyjną okładkę z kobietą w ciąży, zawodnikiem sumo i czaszką pomiędzy ich brzuchami, była powrotem do thrashowego łojenia, lecz zawierała także elementy crossover i miała wiele wspólnego z zespołami takimi jak Suicidal Tendencies. Album zawierał utwór Fuck The Police, któremu towarzyszył dobrze znany i kontrowersyjny teledysk. Sodom znów wkroczył do studia i w 1999 roku wydał album Code Red, który był już całkowitym powrotem do niemieckiego thrashowego wymiatania z lat osiemdziesiątych. Album spotkał się z wielkim uznaniem ze strony publiczności i krytyków. Limitowana edycja zawierała bonusowy CD z utworami nagranymi w hołdzie Sodom. Nowy wiek zespół powitał albumem M-16, który jest mylnie utożsamiany jako concept album o wojnie w Wietnamie. Zespół ruszył w trasę razem z Destruction i Kreatorem, jednak Sodom wkrótce podążył własną drogą.
W 2003 roku w Bangkoku został zarejestrowany kolejny album koncertowy One Night In Bangkok, a najnowszy jak do tej pory materiał studyjny został wydany w 2006 roku i zatytułowany po prostu Sodom (album).
W 2007 roku zespół zarejestrował album The Final Sign of Evil, który zawierał utwory z EP In the Sign of Evil oraz kilka utworów napisanych na ep i odrzuconych przez wytwórnię nagrane na nowo.
W roku 2010 światło dzienne ujrzał nowy album pod tytułem In War and Pieces. Było to ostatnie wydawnictwo nagrane z Bobbym, który opuścił zespół w listopadzie tego samego roku. Nowym perkusistą zespołu został Markus "Makka" Freiwald, który dołączył w następnym miesiącu.
W kwietniu 2013 roku Sodom wydał najnowszy album studyjny zatytułowany Epitome of Torture.
Słuchanie czternastego krążka weteranów teutońskiego thrash metalu torturą nie jest, ale też próżno szukać na płycie pozytywnych zaskoczeń. To ostre naparzanie na przyzwoitym poziomie.
Podejrzewam, że dla wielu starszych fanów thrashu jest oczywiste, że Sodom swoje najlepsze płyty nagrał ponad dwie dekady temu, zaś później trafiały mu się albumy mniej lub bardziej przyzwoite. Do poziomu "Better Off Dead", nie wspominając o pierwszych trzech klasykach, trio z Gelsenkirchen już nigdy się nie zbliżyło. Zmieniała się nieco produkcja, krążki miały różny stopień brutalności. Zawsze jednak dominowała thrashowa siermięga, mająca, nie przeczę, chwilami swój urok, proste i szybkie kawałki, nad którymi unosił się charakterystyczny krzyk Toma Angelrippera.
Jako że Sodom nie należy do metalowych innowatorów, lecz raczej rzetelnych naśladowców, na "Epitome Of Torture" nic nikogo nie zaskoczy. Trio stawia na sprawdzone rozwiązania, więc znów za sterami konsolety zasiadł Waldemar Sorychta, który brzmieniowo odpowiednio całość oprawił. Motywem przewodnim płyty są tortury, okrucieństwo wyrządzane drugiemu człowiekowi na różne sposoby. Do takich kwestii pasuje muzyka ostra, brutalna, i taka na płycie jest. Brutalniejsza niż na "In War And Pieces", bez miłych maidenowych melodyjek (patrz "God Bless You", "The Art Of Killing Poetry" z poprzedniego krążka). Z paroma wyróżniającymi się numerami, jak firmowy, wyrosły z tradycji Venom i Motörhead "S.O.D.O.M.", "Cannibal" i "Shoot Today - Kill Tomorrow". Trudno też nie zapamiętać "Katjuschy" z charakterystyczną melodią, którą Sodom zapewne w mig wkupi się w łaski rosyjskich fanów. Reszta to przyzwoita łupanka, taka do nieskrępowanego szaleństwa w koncertowym młynie, którą jednak zachwycać się trudno.
Sodom ma dziś status legendy, na który zapracował ciężko przez ponad 30 lat. Trudno jednak oprzeć się pojawiającemu się od lat wrażeniu, że legendarne płyty już kapeli nie grożą. Solidne, przyzwoite, przyjemne w odbiorze, tak. Tylko takie i aż takie.
|