Zespół Bathory powstał w marcu 1983 roku w Sztokholmie. Na jego czele stanął czternastoletni wówczas syn Bjore Forsberga - szefa firmy Black Mark, „Black Spade” (wokal, gitara, bas, perkusja), który niebawem zmienił pseudonim na „Ace Shoot”, a ostatecznie na „Quorthon Seth” lub po prostu „Quorthon”. Wcześniej pojawił się na krótko w punkowym zespole In Extermis. „Quorthon” został twórcą całego repertuaru, a także producentem lub też współproducentem - wraz z niejakim „Bossem” - kolejnych płyt. W pierwszym składzie znaleźli się też dwaj instrumentaliści, ale obaj odeszli już w 1984. I od tej pory „Quorthonowi” towarzyszyli muzycy sesyjni, zwykle nie uwzględniani w opisach na okładkach płyt (ale na "Blood, Fire, Death" i "Hammerheart" widniały dwa pseudonimy: „Kothaar” - bas i „Vvorthn” - perkusja), ewentualnie obydwaj się bez pomocy dodatkowych instrumentalistów.
Za patronkę swojej twórczości „Quorthon” obrał hrabinę Elizabeth Bathory.
Pierwowzorem współczesnego powieściowego wampira mogła być węgierska hrabina Elżbieta Batory - w 1610 roku uznano ją za winną zamordowania 600 dziewic i kąpania się w ich krwi w celu zachowania młodości, za co została skazana na zamurowanie w jednej z wież swojego zamku, gdzie zmarła...
Była kobietą wielkiej urody, a przy tym pochwalić się mogła wyjątkową inteligencją – nauczyła się płynnie władać węgierskim, łaciną i niemieckim. Od wczesnych lat życia uchodziła za osobę skłonną do napadów gniewu.
Mając sześć lat, była świadkiem wydarzenia, które mogło mieć istotny wpływ na jej psychikę – jeden z Cyganów, zapewniających rozrywkę mieszkańcom zamku, został oskarżony o sprzedanie dzieci Turkom. Został uznany za winnego i skazany na śmierć; egzekucję wykonano przez zaszycie skazanego mężczyzny w rozciętym brzuchu konia. Podobny wpływ na Elżbietę mogła wywrzeć sytuacja, która miała miejsce około siedmiu lat później – jeden z jej kuzynów, ówczesny książę Siedmiogrodu, nakazał obciąć nosy i uszy 54 zbuntowanym chłopom.
W 1573 odbyły się zaręczyny Elżbiety z Franciszkiem Nádasdym, za którego wyszła w wieku piętnastu lat. Istnieją zapisy, że miała ona wtedy już za sobą ciążę będącą skutkiem związku z miejscowym chłopem – dziecko (córkę) miano oddać wiejskiej rodzinie. Jednakże zapisy te raczej zostały wymyślone w późniejszym okresie przez hrabiego Turzona – po pierwsze Elżbieta w ciążę musiałaby zajść w wieku 12 lat lub wcześniej, a po drugie związek z chłopem był niemożliwy i skończyłby się w najlepszym razie wysłaniem Elżbiety do klasztoru (zgodnie z ówczesną obyczajowością tolerowano przedmałżeńskie romanse kobiet, o ile dotyczyły one mężczyzn o równej lub wyższej pozycji społecznej a w przeciwnym razie kobiety karano). 8 maja 1575 we Vranovie nad Toplą odbyła się pełna przepychu ceremonia ślubna Elżbiety z dwudziestosześcioletnim Nádasdym. Małżeństwo zamieszkało na Węgrzech w zamku Sárvár, rodzinnej posiadłości rodziny Franciszka, który jako żołnierz większość czasu spędzał na walkach z Turkami. Samodzielnie zarządzając majątkiem, Elżbieta zasłynęła okrucieństwem wobec sług, a także utrzymywaniem kontaktów z licznymi kochankami obojga płci.
Pierwsze dziecko z Nádasdym – córka Anna – urodziło się dopiero w 1585. W ciągu następnych dziewięciu lat na świat przyszła jeszcze trójka dzieci: Urszula, Katarzyna oraz jedyny syn, Paweł.
Elżbieta często odwiedzała ciotkę, Klarę Batory, kobietę o skłonnościach homoseksualnych, organizującą regularnie wyuzdane orgie. Możliwe, że właśnie w takich okolicznościach poznała Dorotheę Szantes, która podsyciła sadyzm Elżbiety.
Rankiem 4 stycznia 1604 zmarł nagle mąż Elżbiety, Franciszek, prawdopodobnie z powodu otrucia. Gdy żył, z ochotą pomagał żonie w torturowaniu sług, zwłaszcza przyłapanych na kradzieży albo niewykonaniu polecenia lub tylko o to podejrzewanych; jego śmierć okazała się początkiem wielkich okrucieństw Elżbiety Batory.
Będąc wdową od zaledwie czterech tygodni, Elżbieta Batory porzuciła żałobę i zaczęła bywać na cesarskim dworze w Wiedniu. Większość czasu spędzała jednak w Čachticach.
W 1604 Elżbieta nie tylko straciła męża, ale też poznała niejaką Annę Darvulię, tajemniczą kobietę, która – korzystając ze strachu Elżbiety przed nadchodzącą starością – stała się najprawdopodobniej główną inspiratorką zbrodni dokonywanych przez hrabinę. Pewnego dnia Elżbieta w złości uderzyła służkę tak mocno, że krew z nosa jej ofiary padła na twarz hrabiny; Elżbieta, spojrzawszy w lustro, zauważyła, że zmarszczki – które gdzieniegdzie zaczęły się już pojawiać – zniknęły z jej oblicza. Darvulia wykorzystała złudzenie, jakiemu uległa jej pani i przekazała jej „starożytną mądrość”: przez odebranie komuś krwi można przejąć fizyczne i duchowe cechy tej osoby.
Od tej pory krwawe tortury stały się niemalże codziennością na čachtickim zamku. Maltretowano służące nawet wtedy, gdy Elżbieta – chora i osłabiona – nie była w stanie zejść z łóżka. Według zeznań z późniejszego procesu, jedną z kobiet przyprowadzono do łoża Elżbiety, a ta zaczęła pożerać służkę żywcem. Te pomówienia wywiodły się z fałszywych oskarżeń Jerzego Turzona, który dążył do zagarnięcia majątku hrabiny.
Elżbieta Batory pojmana została przez swego kuzyna, hrabiego Thurzo, palatyna Węgier. Jej proces rozpoczął się kilka tygodni później, 2 stycznia 1611. Stał się wielką publiczną sensacją; na salę sądową ściągały tłumy, by śledzić jego przebieg. Dzięki wstawiennictwu hrabiego Thurzo Elżbietę sądzono jedynie za wielokrotne przestępstwa o naturze kryminalnej, o wampiryzm zaś i czarnoksięstwo oskarżono jedynie jej sługi.
Czworo wspólników Elżbiety w zeznaniach podało liczbę ofiar od trzydziestu do sześćdziesięciu, ale piąty świadek ujawnił znaleziony w komodzie hrabiny rejestr zbrodni, wedle którego śmierć z rąk Elżbiety i jej sług poniosło sześćset pięćdziesiąt osób.
Współzbrodniarzy skazano na karę śmierci (wyroki wykonano 7 stycznia 1611), samą Elżbietę zaś – cały czas zaprzeczającą swej winie – na zamurowanie żywcem w jednej z komnat jej zamku, z otworem jedynie do podawania pożywienia; miała tam przebywać do śmierci.
31 lipca 1614 podyktowała testament, w którym cały majątek zapisała dzieciom. Miesiąc później znaleziono ją w celi martwą.
Wiele osób uważa, że Elżbieta Batory padła ofiarą spisku. Była solą w oku Habsburgów, którzy dążyli do opanowania całych Węgier. Jej mąż, dobry żołnierz i dowódca, dzięki małżeństwu z księżniczką mógł próbować zjednoczyć Węgry i włożyć na skronie koronę św. Stefana. Zaszkodziłoby to austriackim władcom. Mogli więc oni dążyć do usunięcia hrabiny i jej męża. Tak też się stało. Dlatego możliwym jest, że księżniczka została oczerniona i zlikwidowana.
Pojawiały się pogłoski, jakoby Elżbieta Batory była biseksualna. Argumentem to potwierdzającym, miałby być fakt, iż zabijała jedynie kobiety. Nie jest to jednak pewne, tak, jak i nie jest pewne, czy jej zbrodnie faktycznie miały podtekst seksualny.
Po jej śmierci mówiono, że zmarła z powodu braku dziewiczej krwi.
Uczynił ją też bohaterką utworu „Woman Of Dark Desires” [1].
All dressed in gold and purple the beauty awaits the night
Knowing what will satisfy
Aware of Her delight
The thought of young fresh blood makes the hours go so slow
But the yearn for eternal life and beautyEmakes her hazelbrown eyes glow
Woman of Dark Desires
Woman of Eternal Beauty
Woman of Dark Desires
Elizabeth Bathory......
Now the hour is comed, the time is right for the feast to take its roll
And by the sunrise 60 bodies will be found raped from their blood and souls
The beauty patiently selects the victims for the night
Innocent blood will give eternal beauty eternal life
Woman of Dark Desires
Woman of Eternal Beauty
Woman of Dark Desires
Elizabeth Bathory......
Now the life you have lived have comed to light and unfold is your perversity.
Now the end is near still death is real
No more beauty or life for eternity
Cold walls entombs your secrets but there's nothing you regret
Embrace death with a smile as the highlands face sunset
Woman of Dark Desires
Woman of Eternal Beauty
Woman of Dark Desires
Elizabeth Bathory......
|
Cała w złocie i czerni piękna oczekuje nocy
Wiedząc co ją zaspokoi
Świadoma Swojego uniesienia
Myśl o młodej świeżej krwi sprawia, że godziny płyną tak wolno
Lecz tęsknota za wiecznym życiem i pięknem rozpala jej brązowe oczy
Kobieta mrocznych żądz
Kobieta wiecznej piękności
Kobieta mrocznych żądz
Elżbieta Batory...
Oto nadeszła ta godzina, właściwy czas aby rozpoczęła się uczta
I ze wschodem słońca 60 ciał będzie wyssane z krwi i dusz
Piękna cierpliwie wybiera nocne ofiary
Niewinna krew da nieśmiertelnej pięknej wieczne życie
Kobieta mrocznych żądz
Kobieta wiecznej piękności
Kobieta mrocznych żądz
Elżbieta Batory...
Teraz żywot który wiodłaś doszedł do światłości a odkrycie jest twoją perwersją
Koniec jest już bliski, śmierć to rzeczywistość
Nigdy więcej piękna lub życia wiecznego
Zimne ściany pogrzebały twoje sekrety ale ty niczego nie żałujesz
Z uśmiechem obejmujesz śmierć gdy nad wyżynami wschodzi słońce
Kobieta mrocznych żądz
Kobieta wiecznej piękności
Kobieta mrocznych żądz
Elżbieta Batory...
Kobieta mrocznych żądz
Kobieta wiecznej piękności
Kobieta mrocznych żądz
Elżbieta Batory...
|
Pierwszych amatorskich nagrań, m.in. „You Don't Move Me (I Don't Give A Fuck)”[http://www.youtube.com/watch?v=lKxhxjI01bs], „Satan My Master”[http://www.youtube.com/watch?v=WGVuQhDAhRw] i „Witchcraft”[http://www.youtube.com/watch?v=JeakgkleO9o], dokonał już w 1983 (ukazały się po latach na płytach z cyklu "Jubileum"). Właściwym debiutem Bathorego był utwór „Sacrifice”[http://www.youtube.com/watch?v=w2KcKHJjQFk] na składance "Scandinavian Metal Attack"[http://www.youtube.com/watch?v=eBKtSTTM9sY&list=PLA5171QP8x4xeO-pNBUUQUMog4IqqV9ET] z lutego 1984. „Quorthon” skoncentrował się niemal wyłącznie na działalności nagraniowej, w Sztokholmie. Przed publicznością wystąpił tylko raz - w Stanach. Styl zespołu, własna odmiana black metalu, zrodził się z zafascynowania dokonaniami Venom[hhttp://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/venom/2014-07-04-228]. Płyta „Bathory" z 1984 - nagrana kosztem zaledwie pięćdziesięciu funtów - zawierała muzykę wręcz prostacką, porażającą zdławionym krzykiem wokalisty i zgiełkliwym, rozmazanym brzmieniem gitary oraz jednostajnie nabijanym rytmem perkusji w najdrobniejszych wartościach, odpychającą nieprecyzyjnym wykonaniem, ale zarazem wciągającą demoniczną aurą, np. „Hades”[http://www.youtube.com/watch?v=34ATdpFi95s], "Necromansy”[http://www.youtube.com/watch?v=KdKco36rOFg] czy "In Conspiracy With Satan”[http://www.youtube.com/watch?v=ikD2Z7xuSZg]. Teksty oczywiście były hołdem dla Księcia Ciemności. Następny album "The Return"[http://www.youtube.com/watch?v=2dWwKDCRV8o] (1985) był niemal kopią debiutu, z wyjątkiem bardziej konwencjonalnego utworu „Born For Burning”[http://www.youtube.com/watch?v=C0tttmexH6A], przypominającego dokonania Black Sabbath[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/black_sabbath/2014-07-04-317]. Na "Under The Sign Of The Black Mark" [2] z 1986 udało się niznacznie urozmaicić kompozycje, np. pojawiły się utwory w wolniejszych tempach, jak „Call From The Grave”[http://www.youtube.com/watch?v=3r-uGTZ9_8A] czy „Enter The Ethernal Fire”[http://www.youtube.com/watch?v=WRltxvRBbrg], a także wzmocnić demoniczny wyraz repertuaru; płytę tę uważa się za arcydzieło black metalu. Zdecydowanym zwrotem ku muzyce bogatszej, bardziej podniosłej, a zarazem bliższej tradycyjnego metalu, były albumy „Blood, Fire, Death"[http://www.youtube.com/watch?v=SC6DvbEVHcI] z października 1988, zawierający m.in. kilka dłuższych, interesująco rozplanowanych i efektownie opracowanych z użyciem np. brzmień chóralnych kompozycji w rodzaju „A Fine Day To Die”[http://www.youtube.com/watch?v=OyYnstGB3rM] i „Blood, Fire, Death”, oraz "Hammerheart" z kwietnia 1990.
Z okazji dziesięciu lat nagrywania zostały również wydane dwie składanki zatytułowane "Jubileum Volume I" i "Jubileum Volume II".
„Quarthon” nagrał również solowy album. Pomogło mu to w chwilach kryzysu psychiczno-muzycznego znowu wrócić do dawnej formy, poczuć rock'n rolla. Po powrocie do Szwecji z trasy promującej solo „Quarthon” nagrał album "Requien" tym razem z Bathory. Po sześciu miesiącach ukazał się kolejny album zatytułowany "Octagon". W czasie podróży po Europie „Quarthonowi” przypomniano o materiale przygotowywanym między albumami "Blood Fire Death" i "Hammerheart", a także w czasie nagrywania "Hammerheart". Saga nosiła tytuł „Blood On Ice", a jej oryginalny materiał przygotowywany był przez półtora roku. Album ten pod względem tematycznym jest zupełnie inny od poprzednich.
„To się właściwie wzięło od zamierającego entuzjazmu dla kolejnego pełnometrażowego albumu przepełnionego krzykiem szatana etc. i wszystko to w związku z faktem, że doszedłem do wniosku, że cały ten satanizm był sztuczny... Ten mój osobisty wniosek kazał mi szukać nowych rzeczy do pisania przyszłych albumów. Jako, że jestem żywym fanem historii, naturalne byłoby znalezienie w historii czegoś, co mogłoby zastąpić coś takiego jak ciemną (niekoniecznie zawsze złą) stronę życia (i śmierci)" - mówi „Quarthon”.
„Quarthon” był fanem twórczości Ryszarda Wagnera. Jego opery jak i książki z których czerpał inspiracje Niemiec wykorzystał również „Quarthon” w swojej twórczości.
„Z twórczości Wagnera mniej lub bardziej ukradłem legendę o Siegfriedzie i o umierających bogach Gotterdammerunga, jak również miecz Notunga." [4] - mówi „Quarthon”.
Po nagraniu "Blood On Ice" Bathory zrobili sobie przerwę. W roku 1998 ukazała się trzecia składanka zatytułowana "Jubileum Volume III", a w roku 2001 czwarta "Katalog". W tym samym roku pojawił się studyjny album "Destroyer Of Worlds".
W latach 2002- 2003 dostajemy koleje albumy... „Quorthon” serwuje nam nowa płytę. Nie powiem, bardzo lubię Bathory, ale w ostatnich latach nie najlepiej z tym bywało. Poprzednia płyta, "Destroyer of Worlds"[https://www.youtube.com/watch?v=wxePdZDSlcU], była dla mnie rozczarowaniem. Brzydko o tym pisać, ale tamten krążek był "wymęczony," jakby sam Quorthon nie wiedział, co chce grać. Na szczęście z "Nordland" jest inaczej. To powrót do klimatów znanych nam z "Hammerheart," "Twilight of the Gods" i "Blood on Ice." Jeżeli ktoś lubi taką wersję Bathory, nie będzie zawiedzony. Większość utworów na tym krążku utrzymana jest w tempach średnich i wolnych choć znajdziemy tutaj także parę wyjątków. Między innymi są to ładny akustyczny kawałek "Ring of Gold," z kolei "Broken Sword" po akustycznym i pełnym uniesienia wstępie przeradza się w bardzo dynamiczną kompozycję. Gdyby Quorthon tu zaskrzeczał, to można by ten kawałek wrzucić między "Blood, Fire, Death" a "Hammerheart." Jeszcze "Great Hall..." jest nieco żywszy od innych, z takim lekko heavy metalowym riffem.
Na tej płycie Bathory nie zaskakuje nas niczym nowym, ale chyba nie o to chodzi. Chwała mu za to, że zawsze grał to, co chciał, mając wszystkie trendy gdzieś. Podsumowując, "Nordland"[http://www.youtube.com/watch?v=vktrPY1wT7I] to dobry krążek, może nie wybitny, ale dobrze się go słucha. Widać Quorthonowi ostatnimi czasy chyba bardziej niż diabelskie płyty wychodzą te epickie. Chociaż marzy mi się, żeby nagrał taką płytę, jak chociażby "The Return" i pokazał młodym adeptom „czarnych klimatów" wychowanych na Dimmu Borgir czy Cradle of Filth, jak się gra black metal. I nie mówcie, że jest na to za stary, bo skoro Lemmy może cały czas łoić, to czemu i „Quorthon” nie może? Póki co wyczekujmy "Nordland II!"
Bathory to legendarny już zespół w światku metalowym. W roku 2003 wydał album pt. Nordland II, jest to druga część świetnego albumu opowiadającego o skutej lodem mroźnej północy i jej mieszkańcach. Nordland II to ilustrowana odpowiednimi dźwiękami epicka opowieść o surowym ludzie otoczonym dziką, ale piękną przyrodą. Na uwagę zasługują wszystkie utwory znajdujące się na tym krążku, ale opiszę ich tylko kilka, gdyż to one zasługują na największą uwagę.
Na początku albumu w klimaty wikingów wprowadza utwór pt. "Fanfare", kawałek ten trwający prawie trzy i pól minuty naprawdę robi swoje i godnie wprowadza nas w ten jakże piękny album Batorego. Szum morza na końcu utworu "Blooded Shore" wprowadza nas w następny utwór, który nosi tytuł "Sea Wolf" (Wilk morski), w tym utworze wikingowie zostali pokazani w taki sposób, jaki był naprawdę, /bo w końcu byli oni wilkami morskimi i opłynęli na swych statkach prawie cały ówczesny świat. Kolejnym ciekawym kawałkiem jest "Vinland" zaczynający się uderzającymi o brzeg falami morza, z przeplatanym ostrym brzmieniem gitar, jaki to znamy ze starszych albumów Szwedów. Tego krążka trzeba po prostu posłuchać, ale na koniec opiszę jeszcze dwa ostatnie utwory. "The Wheel Of Sun" jest jakby swego typu balladą, ale o troszeczkę ostrzejszym brzmieniu gitar, a pięknym uwieńczeniem ostatniego dorobku Batorego jest zaledwie 23 sekundowy, "[Instrumental]", w którym to instrumenty przypominają swoim dźwiękiem bicie serca człowieka północy.
Jeśli płynie w Waszych żyłach, chociaż kropla krwi wikingów, serce zabije Wam szybciej przy Nordland II. Bathory taki, jakim zawsze być powinien. Na tym albumie ukazuje nam ten sam gatunek, który prezentował na poprzednim Nordland, czyli metal połączony ze skandynawskim folkiem. Mix ten wyszedł całkiem nieźle, a album ten jest naprawdę godny uwagi i jeśli go jeszcze nie macie to powinien się on znaleźć na Waszych półkach z muzyką. Naprawdę bardzo gorąco zachęcam do posłuchania togo albumu. Dodam jeszcze, że według mnie jest to jeden z najlepszych albumów tej szwedzkiej formacji.
Album "Nordland II" jest niestety chyba ostatnim albumem w dorobku legendarnego już Bathorego gdyż lider zespołu Tomas "Quorthon" Forsberg, jak wiemy nie żyje. Niech jego dusza spoczywa w złotych komnatach Walhalli.
Lider zespołu – „Quorthon Seth” zmarł niespodziewanie w swoim mieszkaniu na atak serca 3 czerwca 2004, podczas nagrywania kolejnej płyty. 3 czerwca 2006 roku została wydana pamiątkowa kompilacja In Memory of Quorthon.
|