Desaster to niemiecka horda od 1988 roku parająca się brudnym, śliskim i zadymionym black/thrash metalem. Zespół wyróżnia się niewyraźnym, piwnicznym brzmieniem, nie przejmowaniem się techniczną grą na instrumentach i bardzo charakterystycznym, wombatowym wokalem egzystującego w zespole od 2002 roku Sataniaca. Jednak zespół zaczynał od dosyć surowego black metalu inspirowanego skandynawską i niderlandzką sceną. Dopiero od płyty ‘Divine Blasphemies’ muzyka Desaster zaczęła dryfować w stronę takich kapel jak Nifelheim czy Absu[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/absu/2014-07-05-407], ale także Hellhammer[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/celtic_frost/2014-07-04-230] czy Venom[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/venom/2014-07-04-228].
To zespół, który swoimi dokonaniami potwierdza, że to co robią Niemcy w światowym black metalu to nie jakieś tam gówno... Do tej pory Niemcy kojarzone były z taki zespołami jak Crematory[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/crematory/2014-07-05-502] czy Mystic Circle.
Crematory to niemiecki zespół muzyczny, wykonujący początkowo utwory utrzymane w stylistyce death metal a następnie gothic metal. Założony w 1991 roku w położonym w południowo-zachodnich Niemczech Mannheim.
Zespół po raz pierwszy zyskał uznanie w połowie lat 90. podczas trasy z My Dying Bride, Tiamat i Atrocity i podobnie jak dwa ostatnie zespoły zaczął grać tradycyjny death metal. Potem zaczął ewoluować w stronę industrial metalu i gothic metalu, co da się zauważyć na następnych albumach. Zespół wystąpił w niemieckim MTV a także wyrabiał swój wizerunek na rozmaitych metalowych festiwalach, włączając w to niemiecki Wacken Open Air, gdzie występował w latach 1996, 1998, 1999, 2001 oraz 2008 r.
Zespół początkowo nagrywał dla wytwórni Massacre Records, by w 1996 r. podpisać kontrakt z Nuclear Blast. Po 10 latach współpracy z Nuclear Blast w 2006 r. zespół znów powrócił do swej pierwszej wytwórni. Pomimo krótkiego czasu rozpadu między 2001 i 2003 rokiem, Crematory jest jednym z najdłużej istniejących europejskich zespołów gothic metalowych.
Horda Mystic Circle powstała w małym, germańsko - aryjskim miasteczku o nazwie Ludwigshafen. Tam właśnie dwoje niemiaszków, którzy, nie wiedzieć czemu, szczerze nienawidzili Chrystusa, Jehowy i paru innych pajaców, spłodziło szatański twór o nazwie Mystic Circle. Ojcami założycielami byli panowie o wdzięcznych i jakże piekielnych ksywkach: „Graf von Beelzebub” ( bas, darcie ryja ) i „Aaarrrgon” (pukanie w gary, gitary ). Pierwszą kultową a jakże, demówkę nagrali w 1993. Nosiła tytuł „Dark Passion” i zawierała przaśny, dość prostatacki death metal. Jak wiadomo, w Norwegii działo się wtedy to co się działo, i nasza dwójka germańców doszła do wniosku, że fajnie było by grać black metal. Tak więc wymalowali sobie mordy na czarno i biało i nagrali dwie, nie mniej kultowe niż poprzednia, demówki - „Von Kriegen und Helden” w 1994 i „Die Gotter der Urvaeter” w 1995. Nietrudno zgadnąć jaka muzyka się tam znalazła. Dość trendowy, taki sobie black metal z tekstami po niemiecku, które sławiły Wotana, Szatana i Wojnę. Te kultowe dziś demówki pozwoliły podpisać zespołowi kontrakt z niemiecką podziemną wytwórnią Last Episode. Pierwszym wydawnictwem wydanym dla Last Episode była epka „Kriegsgotter der Weg nach Wallhall” w 1996. W tym samym roku wyszedł split z grindowymi ziomkami naszych Szatanów - Blood, zatytułowany „Schwarze Magie”. Mając już tak przebogatą dyskografię horda postanowiła wydać płytę. Z łaski Szatana w 1997 ukazał się album „Morgenroete - Der Schrei Nach Finsternis”.
Wiele zespołów zmieniało swój styl grania, poszukiwało swojej drogi, drogi do sukcesu i komercji. Są jednak zespoły, które nigdy nie zmieniły mrocznej drogi, którą kroczyli. Takim zespołem jest nie wątpliwie Desaster[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/desaster/2014-07-04-246]. To zespół, który nie dba o komercyjny sukces. Chcąc odnieść sukces nie trzeba całować kogoś w dupę (choć czasem bywa to przyjemne), ale nie wymaga to przymilania się do menagerów i szefów dużych wytwórni muzycznych. Czym byłby dzisiejszy metal gdyby nie takie zespoły jak Kreator[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kreator_1/2014-07-04-243] czy Iron Maiden[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/iron_maiden/2014-07-08-754]? Potwory, które widoczne były na plakatach zespołów heavy metalowych budzą zainteresowanie. Doskonale pamiętam „Jump in the Fire"[https://www.youtube.com/watch?v=_Ll1-yV8YSw] i żółtego demona[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948447183736208353/5948448259488835506?pid=5948448259488835506&oid=110062462996295510274]... Robił wrażenie...
Jak pokazują wywiady z Desaster to zupełnie normalni ludzie. To nie potwory czy terroryści. Patrząc się na tą hordę nie raz zastanawiam się co oznacza określenie „true”. Wiele zespołów lansuje się mianem jak: „kumple szatana”, „bogowie zniszczenia”, „wcielone diabły”, sataniści. To niezdrowe, sztywne powiedziałbym szczerze podejście. Normalny człowiek potrzebuje seksu, jedzenia, picia, pracy. Jest królem samego siebie. To również zespół, który zrezygnował z używania corpse paint, charakterystycznego dla black metalu czarno- białego makijażu (używa go tylko Odin).
Muzyka Desaster zawsze nosiła w sobie melodyjność, co jest nowością w tradycyjnym black metalu. To właśnie dzięki temu tak dobrze się jej słucha. Ma w sobie mnóstwo energii i życia- choć black metal to muzyka śmierci. Wplatanie średniowiecznych melodii do typowych black metalowych trików takich jak: tremolo czy blast beatsy....
|