Vader był na topie... Nie obyło się jednak bez zmian personalnych w składzie. Z zespołu odszedł Shambo, którego w latach 2002- 2003 zastąpił Konrad „Simon” Karchut- basista thrash metalowego zespołu Hunter[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/hunter/2013-12-10-161]...
Peter i jego koledzy przystąpili do realizacji kolejnego studyjnego albumu o tajemniczym tytule „Revelations” [https://www.youtube.com/watch?v=fSnlsI9m0TI&list=PLCE0D69F50F8E7693]... Jaki jest ów album? Jeśli „Litany” można porównać do „Reign in Blood” to następny w kolejce wydaje się być „South of Heaven” [https://www.youtube.com/watch?v=NbGqPRFyHtg]... I wszystko się w tym temacie zgadza... „Revelations” na pewno nie można uznać za objawienie w muzyce death metalowej, ale już za odświeżenie formuły jaką jest Vader już tak... Kompozycje nabierają tu wręcz epickiego charakteru. Tak jest w przypadku siedmiominutowego kawałka „Revelation of Black Moses” [https://www.youtube.com/watch?v=6NLVabAhUXw], czy znacznie krótszego „Epitaph”... Te utwory wyznaczają również apokaliptyczny wyraz całej płyty, opowiadały o zagładzie i zbliżającym się końcu ludzkości... Muzycznie widoczne są tu riffy rodem ze szkoły Celtic Frost czy wczesnego Death, które doskonale słychać w „The Code” [https://www.youtube.com/watch?v=r3t-7Lm0ioc], „The Nomad” [https://www.youtube.com/watch?v=1XrXtr8KqUs] czy „When Datkness Cols” [https://www.youtube.com/watch?v=YD1uBw7nPK0]. Vader udowodnił, ze może być i ciężko i pomysłowo. Ma być przede wszystkim dobitnie.... Słuchacz przede wszystkim nie może powiedzieć, że się nudzi. Ciekawie dzieje się też w solówkach, które stały się bardziej przejrzyste i melodyjne. Nie od dziś wiadomo, że Peter jest autorem partii gitarowych w Vader... Tym razem dopuścił do głosu Mausera i choć jego wkład w pracę twórczą jest niewielki, od razu robi się ciekawie. Króciutkie solo w „Wolfribe” [https://www.youtube.com/watch?v=Am_pcIrz-EM] to nie to samo co pełnoprawne w „Revelation of Black Moses” [https://www.youtube.com/watch?v=6NLVabAhUXw] to już nowa jakość! Vader potwierdza tym albumem, ze nie spuszcza z tonu, potwierdzając tym samym swoją pozycję nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Album „Revelations” przeszedł do historii jeszcze z jednego powodu. W utworze „Whisper” [https://www.youtube.com/watch?v=fHowzvePGaY] gościnnie zaśpiewał Adam Nergal Darski- lider Behemoth, który wówczas wypłynął na szerokie wody...
Vader na arenie międzynarodowej czół się już dość pewnie. Tradycją stały się już kolejne trasy koncertowe promujące kolejne płyty. „Revelations” promowany był w Europie, Stanach Zjednoczonych, Japonii, Ameryce Południowej i Izraelu. W Polsce pozycja Vadera też się umocniła, a zespół szanowany był nie tylko w kręgu metalowej niszy. Zespół zdobył nominację do nagrody Fryderyka, w 2003 roku Vader wystąpił na Przystanku Woodstock w Żarach: „To nie była pierwsza „masówka”, na której grał Vader. Wcześniej parę razy graliśmy w Jarocinie na małej i dużej scenie i przyjęcie było zawsze bardzo dobre. Zawsze mnie to zastanawiało i cieszyło jednocześnie. Nie jesteśmy zespołem grającym przestępne piosenki ani kimś w rodzaju dzisiejszego celebryty, a le jednak trafiliśmy do fanów innych kapel. Oczywiście przede wszystkim na koncertach. To zawsze był podstawowy oręż Vadera. Przystanek Woodstock był megamasowym występem i początkowo miałem obawy czy nie jesteśmy zbyt brutalni na ten festiwal. Okazało się, że nie. Przyjęcie mieliśmy świetne.”
Oczywiście zespół rozpoczął pracę nad kolejnym albumem studyjnym. Rok po ukazaniu się minialbumu ”Blood” w 2003 roku, zespół nagrał album „The Beast.” W nagraniach nie wziął udział Docent, który uległ wypadkowi łamiąc sobie rękę i nogę. Zastąpił go Darek „Darey” Brzozowski w Vesanii[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/vesania/2014-07-05-470]. Zespół ulokował się w Gdańsku w RG Studio. Fani Vadera nie przyjęli jednak tej płyty dość entuzjastycznie (co miało miejesce w przypadku innych albumów grupy). Może dał się odczuć za bardzo brak Docenta, a może chodziło o to, że Wiwczarek nie zaprzestał muzycznych eksperymentów (poszukiwań). Zmiana na stołku perkusisty jest jednak najbardziej zauważalna. Można okazać się to zbyt dziwne, bo Daray’owi, który dziś bębni w Hunter i Dimmu Borgirze[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dimmu_borgir/2014-07-04-236] nic nie brakuje...
Utwory takie jak „The Zone” [https://www.youtube.com/watch?v=yVu5gIcdrRw] czy „Insomnie” [https://www.youtube.com/watch?v=Llm_-0aZm1I] są słabe... Album bronią oczywiście „Dark Transsmission” [https://www.youtube.com/watch?v=9_tiA1xRjdQ] czy „Choices” [https://www.youtube.com/watch?v=KGDHLrCGgB0] i oczywiście „Sea Come in At Last” [https://www.youtube.com/watch?v=w24zFYcXZxk]. Dla death metalowych ortodoksów płyta jest nie do przyjęcia (tym bardziej, że 2004 rok przynosi fenomenalny album Behemotha „Demigod” [https://www.youtube.com/watch?v=sAw0_UOVIEo]), ale już zwolennicy konwencjonalnych dźwięków na pewno polubią ten album. Intro zalatuje tu Skayerem, jest bardzo melodyjne... „Firebringer” [https://www.youtube.com/watch?v=RSzr-Wf9aSI] czy „I shell Prevail” [https://www.youtube.com/watch?v=lbZbVdO72M8] to momentami czysty thrash, a „ Dark Transsmission” nawiązuje do heavy metalu... mam tu mieszane uczucia, bo o ile fajnie to brzmi u Kreator[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kreator_1/2014-07-04-243] o tyle u Vadera... hm... nie wiem... rzecz gustu... Na pewno na tym krążku więcej niż ostatnio pojawia się Mauser. W „The Sea Come in at Last” pojawia się „czysty” śpiew i „czysta” gitara... „Choices” to miejscami „balladowe klimaty”. Tego u vadera nie było, ale to sprawia, że materiał bywa intrygujący. „The Beast” powinna spodobać się wszystkim tym, którzy Vadera nie lubią,...
W 2004 roku odbył się legendarny dziś koncert na Stadionie Śląskim z Metalliką[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2014-07-04-277]: „Warto było przyjechać na te 20 minut grania, chociaż po to by usłyszeć przywitanie, jakie zgotowała nam polska publiczność.”
W marcu 2005 roku ze składem definitywnie rozstał się Docent... zastąpił go Darey. Dla fanów odejście Docenta było pełne niedomówień... Znane były problemy perkusisty Vadera z używkami, perkusista udzielał się również w innych zespołach m.in. w Sweet Noise czy Hunterze. Muzyk niestety zmarł nagle niedługo po opuszczeniu zespołu- 18 sierpnia 2005 roku: „Ze względu na wieloletnią przyjaźń i ogromny wpływ Doca w całokształt Vadera, starałem się zawsze dość delikatnie o tych problemach mówić. Teraz tego żałuję... Krzysiek ze trzy razy obiecywał poprawę i zerwanie z nałogiem. Niestety problem powracał jak bumerang. W pewnym momencie musiałem wybrać: Doc albo Vader. Póki wokół byli „koledzy” do pompki czy butelki, walka nie miała sensu. Ja miałem własne problemy: dwójkę małych dzieci w wynajętym mieszkaniu. Życie... Inne projekty Doca, jak i innych kolegów nigdy nie miały wpływu na vadera. Pod tym względem zawsze byłem liberalny- oczywiście gdy nei musiałem odwoływać koncertów lub nagrań. Takich konfliktów nie było jednak nigdy.”
Vader zrealizował kolejny minialbum „The art. of war”, który został dedykowany Docentowi. Nadszedł czas na nowy album: „Inpressions in Blood” [https://www.youtube.com/watch?v=frzyD1jgI1E] nagrany jak „The Beast” z Novym (niegdyś Behemoth, na basie!) i Darey’em na perkusji. Było to nowe otwoarcie w historii Vadera. Po pierwsze nowy wydawca Regain Records, po drugie Peter nagrywał u braci Wiesławskich w studio Hertz, Mauser odnalazł się również na polu kompozycyjnym, co na pewno było korzystne dla Vadera... „Impressions in Blood” aż kipi od pomysłów i inspiracji. Instrumentarium brzmi naprawdę żywo, pojawiły się symfoniczne wstawki a’la Dimmu Borgir. A poza tym stare dobre ekstremalne tempa, które znamy z „Litany”, to musiało grupie wyjść na dobre. „Red Code” [https://www.youtube.com/watch?v=JT4RMjgM6dA], „Felid of Heads” [https://www.youtube.com/watch?v=gQWKFBNAADA], “Predator” [https://www.youtube.com/watch?v=hphbi0iJog8], “The Book” [https://www.youtube.com/watch?v=N-AXyZXvt4E] brzmią na prawdę nieźle... Prawdziwym bluźnierczym hitem staje się “Halleluyah!!! (God is Dead)” [https://www.youtube.com/watch?v=raerE_zUfCA]. Na polu tekstowym oprócz Pawła Frelika dał się poznać nowy tekściarz Harry Maat, administrator Myspace i szef fanklubu Morbid Angel.
Ostatnie lata przyniosły grupie stabilizację jak chodzi o jej status na rynku metalowym, ale zupełną destabilizację jak chodzi o skład. W 2008 roku Peter wydał album „XXV” na 25 urodziny Vadera. To nietypowa składanka, która zawiera najlepsze utwory formacji nagrane w nowych aranżacjach. Nie miały one przynosić nowości, chodziło o to, że gra je ówczesny skład Vadera.
Premierowy album ukazał się w 2009 roku, to oczywiście „Necropolis”, a wydawcą jest Nucler Blast. To pozycja niewątpliwie najsłabsza w wykonaniu Petera (i znów w tym czasie Behemoth miażdży swoim „Evangelion”, a Vader jakoś dostaje zadyszki na tym metalowym łez padole...). Podobnie jak „The Beast” przynosi muzykę zbyt wygładzoną, nudną jak na death metal. W stylistyce thrashu płyta odnajduje się znów nieźle, ale tego nie oczekują fani... Chcą dostawać w pysk death metalowym butem. Wyróżnić na pewno trzeba „Never Say Me Name” [https://www.youtube.com/watch?v=nL_LUbr60CA] promowaną teledyskiem wyprodukowanym przez grupę „13”. Do składu wszedł Marek Pająk: „Album jest bardzo thrashowy, choć samo pojęcie thrash metalu jest równie względne, co death czy black. Większa rozmaitość temp, a w szczególności utworów w tempach średnich jest takim powrotem do korzeni.”- wspomina Peter i bez wątpienia album ten tak należy traktować...
Skład Vadera nie utrzymał się długo i już na wydanej w 2011 roku płycie „Walcome to the Morbid Reich”[https://www.youtube.com/watch?v=LdyaP_0sF6Q] jest zupełnie inny: Peter, Spider, Paul i Hel- to muzycy Vader po dziś dzień. To powrót Vadera w najwyższej formie.
Malkontenci byli przygotowani na przyjście "Welcome To The Morbid Reich". Już wydali wyrok i pociągnęli dźwigienkę szafotu, pisząc w "ynterecie", że to gówno, że Vader to nie zespół, jeno tandem "Peter - Mario" nastawiony na rżnięcie sałaty, że w ogóle materiał nagrano w pojedynkę na kolanie, w dodatku znów pod batutą oklepanych Wiesławskich, i wydanie na niego pieniędzy będzie szczytem snobizmu. Nawet nie muszę spuszczać na owych zasłony milczenia. "Rzesza" zamknie im jadaczki samą muzyką. Tak jest moi mili. Nie trzeba miliona przesłuchań, by stwierdzić, że po świetnym, ale jednak w pewnym sensie przejściowym "Necropolis", generał Gwiazdy Śmierci powraca z materiałem najlepszym, co podkreślam, od "Revelations", a może nawet sławetnej "Litany". Peter sam komentował to słowami: „Zespół jest jak odział wojskowy: ma on jednego dowódcę, ale i od reszty zależy czy jest on sprawny czy nie. Dowódca dobiera sobie odpowiednich żołnierzy, ale sam nic nie znaczy. Podobnie oddział bez odpowiedniego dowódcy niewiele zdziała...”
Z podziwem, ale i pewną obawą obserwowałem kolejne etapy powstawania materiału oraz zamieszczane w necie raporty ze studio, które w parotygodniowych odstępach pokazywały, w jak błyskawicznym tempie "Welcome To The Morbid Reich" powstaje. W zasadzie wszystko w studio zdawało się dziać samo. Pełen luz, rezerwa i oszczędność w wypowiedziach Wiwczarka. Nagrywamy se perkusję, nagrywamy se basik, wokale, no i gitarki, i to tyle. W dodatku tytuł zapowiadający powrót do samego początku działalności Vader. Spodziewałem się więc prostego materiału opartego na kilku strzałach w pysk. I tutaj zaskoczenie, bo mimo tego wszystkiego krążek odpala się intrem ("Ultima Thule"), które z powodzeniem mogłoby rozpoczynać "Impressions In Blood" (w tym wypadku znów Siegmar). Podniosły klimat w stylu "Imperium Kontratakuje" płynnie wskakuje w kawałek tytułowy rozpędzający się prawie blackmetalową piłą gitary, by po sekundzie zawalić głośniki kanonadą obłędnie szybkiej maks-rozwały, której poślizgu nadaje piekielnie głęboki ryk Petera. Wprawdzie nic, czego przedtem nie było, ale natężenie i dynamika rzucają na kolana.
Już na początku odkrywamy stosunkowo nowe elementy w twórczości Generała. Po pierwsze to miejscami wysokie skrzeki, przywodzące na myśl patenty rodem z Deicide, druga zaś rzecz to partie solowe gitary Marka Pająka, tutaj do złudzenia przypominające barwą i fantazyjnym zawijasem nawet to, co Kirk Hammet czynił na "Black Album" pewnego mało znanego zespołu, ongiś mieszkającego w San Francisco. Kolejne przyłożenie w postaci "Black Eye" to już ukłon w stronę odwiecznej miłości Petera, czyli zespołu Slayer - charakterystyczne riffy i pierwsze solo, które z niczym innym, jak z "Reign In Blood" nie można porównywać. To jednak nie koniec, bo numer w kolejnych etapach miażdżąco zwalnia przy akompaniamencie wyśmienicie zaaranżowanego solo, które zamykając wałek składa hołd sławetnym wynalazkom mistrza Schuldinera. Dalej przed nami znany już wszystkim singlowy "Come And See My Sacrifice" - najbardziej charakterystyczny utwór Vader na tej płycie, mający swój początek w "Of Moon, Blood, Dream And Me" z "De Profundis", a koniec w "When Darkness Calls" z "Revelations", z tym, że bardziej przekombinowany, z licznymi zmianami temp i klimatów. Od kroczącej brutalki, aż po liczne wymiany gitarowe Wiwczarka i naczelnego z Esquarial.
Wciąż jednak przed nami najjaśniejsze momenty tej płyty. Mam tutaj na myśli takie hymny, jak w zasadzie instrumentalny "I Am Who Feast Upon Your Soul" (Peter wykrzykuje tylko kilka fraz) - przywodzący na myśl "The Lords Sedition" Deicide (z tym, że lepsze - doskonały klimat i wykonanie) - czy nowy murowany hit koncertowy "Only Hell Knows", w którym Paweł Jaroszewicz wykręca takie "beaty", że faktycznie chuja we wsi nie ma. Zakończenie płyty zaś ostatecznie dobija i to wcale nie prędkością. W "Balck Velvet And Skulls Of Steel" Vader do stawki dorzuca bowiem motywy a'la "Revelations Of The Black Moses". Kto pamięta budowanie napięcia w finale "Revelations", wie o czym piszę. Śmierć zwyczajnie odkłada tutaj kosę na bok i zasiada za sterami niemieckiego walca. Motorycznie, ciężko i do przodu, przy chórku skandującym słodkie "Hail!" (w końcu to album o Rzeszy) równa pole bitwy. Nie dziwota, przecież po blietzkriegu poprzedzającym to zakończenie nikt żywy w teatrze wojny przecież się nie ostał, a posprzątać wypada.
"Welcome To The Morbid Reich" to zdecydowanie oldschool Vader. Mówi o tym muzyka, okładka (wszystkie jej elementy - oko strażnika, logo rodem z okładki demówki Morbid Reich) i nawet sami twórcy. Warto wspomnieć również, że większość tekstów jest napisanych przez Petera: „Nigdy wcześniej nie miałem takiej weny jak chodzi o pisanie tekstów. Na tę płytę ręka sama pisała! Wypłynęły ze mnie myśli, które miesiącami zbierały mi się w głowie. Na wzór La Fontaine’a piszę pewne fikcyjne historie, które maja głębsze przesłanie i korzenie w realnych zdarzeniach.” I o to chodzi. Vader, mimo muśnięć Marka Pająka czy kilku wstawek Siegmara, wciąż trzyma się sam za jajca i uskutecznia to, co wychodziło mu zawsze najlepiej - mordowanie na bitewną skalę. Do tego jednak dodaje nieznany od czasów przynajmniej "Revelations" rozmach, lekkie kombinowanie riffami, jak miało to miejsce na "De Profundis", i najlepsze w swojej za niedługo 30-letniej karierze brzmienie, w którym jak nigdy słychać nawet bas. Tak, ten sam nagrany przez... Petera, ale doskonale wpasowany w szereg innych instrumentów.
Fanom rekomendować nie muszę, my jesteśmy zawsze z Vader. Malkontentom z internetu, co to biadolą, jak kiedyś kochali Vader, a teraz to już kicha z kupy pomieszana z sikami, raczej materiał odradzam. Po jego przesłuchaniu zabrakłoby wam paznokci do obgryzania, względnie wylejecie sobie coś na klawiaturę lub zrobicie sobie krzywdę myszką. O czymś zapomniałem, a oczywiście. "Welcome To The Morbid Reich" - tłuste: Hail Vader!
Za ten album Vader po raz pierwszy w historii odebrał statuetkę „Fryderyka” w kategorii „płyta rock metal”.
Można powiedzieć, że Vader przeżył te 30 lat w zaskakująco dobrej formie, a liczne zmiany personalne nie miały wpływu na jego działalność artystyczną, wydawniczą i koncertową.
We wrześniu 2013 roku zespół wyruszył w trzytygodniową trasę po Stanach Zjednoczonych w towarzystwie Vital Remains, Sacrificial, Slaughter, Execration, Extemely Rotten.
W grudniu 2013 roku zespół wszedł do studia, by nagrać kolejny album...
“Tibi et Igni” (łac. Dla Ciebie i Ognia) to dziesiąty album studyjny polskiego zespołu deathmetalowego Vader. Wydawnictwo ukaże się 30 maja 2014 roku w Europie, 2 czerwca we Francji i Wielkiej Brytanii oraz 10 czerwca w Stanach Zjednoczonych. Nagrania trafią do sprzedaży nakładem wytwórni muzycznej Nuclear Blast.
Płyta została zarejestrowana pomiędzy grudniem 2013, a lutym 2014 roku w białostockim Hertz Studio we współpracy z producentami muzyczni Wojciechem i Sławomirem Wiesławskimi. Był to pierwszy album zespołu nagrany z brytyjskim perkusistą Jamesem Stewartem. Okładkę i oprawę graficzną albumu przygotował Joe Petagno, znany przede wszystkim ze współpracy z brytyjskim zespołem Motörhead.
Czytaj na: http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/jacek_szubrycht_vader_wojna_totalna_biografia/2014-09-25-865
|