Któż z nas nie słyszał historii w jaki sposób rodził się black metal[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_rockowa_czesc_xii_black_metal_cz_i/2014-07-01-36 ]. Smutnym jest, że Venom[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/venom/2014-07-04-228] zupełnie zatracili się po nagraniu słabego „Fallen Angels”w 2011 roku milczą na rynku wydawniczym w jakimś dziwnym black metalowym niebycie; Bathory[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/bathory/2014-07-04-229 ] został rozwiązany po śmierci „Quorthona Setha”w 2004 roku. Jest jeszcze trzeci zespół, który kół podwaliny thrash/black metalu. Minęło już trzydzieści jeden lat od czasu, gdy w miejscowości Birchwil w Szwajcarii Thomas Gabriel Fisher zakładał zespół Hellhammer[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/celtic_frost/2014-07-04-230](nazwa mówi o zespole wszystko „Młot Piekieł”). Fisher nosił wówczas śmiesznego wąsika i nawet w najskrytszych snach nie przewidział, że stworzy podwaliny black metalu, ale również na stałe wpisze się w historie rock n’ rolla. Fisher w tamtym czasie budował podwaliny świata undergroundu z pozycji jakiegoś bunkra, a muzyka sięga, gdzieś głębi poniżej poziomu morza- gdzieś oscyluje w okolicy samego dna piekła. Pięć lat później gdy zespół przekształcił się w Celtic Frost zrewolucjonizował metal ekstremalny. Tom tapirował włosy i nagrał „Cold Lake”[http://www.youtube.com/watch?v=jMv5ncZ86yQ], co miało być parodią glam metalu. Można powiedzieć, że Fisher wstydzi się tego do dziś.
Przez wiele lat czy w Celtic Frost czy Apollym Sun po prostu był. Dziś jest panem o siwych włosach na sesji zdjęciowej wystających spod czapki, ale od czasów „Monotheist” Celtic Frost, Thomas Gabriel Fisher rządzi...
Po wielu latach powrócił na metalową scenę dobrze znany i nie zapomniany Celtic Frost. Trzeba było prawie 16 lat by zespół zebrał się do kupy, bez kontraktu, bez wielkiego zaplecza budżetowego na nagrania za to z głowami pełnymi pomysłów i wielkim sercem do tworzenia muzyki. Po burzliwych losach i długim milczeniu przyszedł czas na zrehabilitowanie się starym fanom i pozyskanie nowych...
„Monotheist”[http://www.youtube.com/watch?v=xsM4IwXWmF0]- powrotny album Celtic Frost jest dowodem na znakomitą formę kapeli. Otwierający najnowsze dzieło szwajcarów utwór "Progeny" i nastepujący po nim "Ground" to klasyczny Celtic Frost z mocnym metalowym korzeniem. Lecz Monotheist w swojej formie zaskakuje znacznie bardziej niż dwa pierwsze utwory, trzeci kawałek "A Dying God Coming Into Human Flesh" powiewa industrialnym mrocznym klimatem, zaś spokojny "Drown In Ashes" zaskakuje kobiecym śpiewem w tle. To zaledwie wstęp do tego co słychać w "Os Abysmi Vel Daath". Wspaniałe wokale, zmienne tempo i mroczne wyciszenie w środku tworzą prawdziwą perełkę tej płyty. "Obscured" to z kolei najbardziej melodyjny track na tym albumie ze znakomitą praca gitar i wgniatającymi w ziemię wokalami. Następne "Domain Of Decay" oraz "Ain Elohim" to znowu ciężkie metalowe utwory z przesterowanymi gitarami i mocną sekcją perkusji.
Wieńczący album tryptyk: wokalny "Totengott", czternastominutowy "Synagoga Satanae" i postludium "Winter (Requiem, Chapter Three: Finale)" to doskonały przykład różnorodności Monotheist. Szczególnie ukazuje to "Synagoga Satanae", będąca chyba jedną z najlepszych kompozycji muzyki ekstremalnej. Siła Monotheist nie polega na wrzuceniu do jednego worka wielu składników z nadzieją, że ich ilość potrafi skupić słuchacza, lecz na odpowiednim ich wyważeniu. Dużo tu przesterowanych gitar, kobiecych wokali, na przemian wolnych i szybkich temp. Najnowsze dzieło Celtic Frost będąc mieszaniną różnych pomysłów i styli jest jednocześnie niezwykle spójnym tworem, monumentalnym, zaskakującym i znakomicie skomponowanym.
Grzech tej płyty nie posiadać w swojej kolekcji, o jej przesłuchaniu nie wspominając, gdyż kto wie czy za 15 lat ten album nie będzie takim kamieniem milowym w gatunku jak Into The Pandemonium?
W 2008 roku powołał do życia formację Triptykon, która wykonuje szeroko pojętą muzykę heavy metalową łącząc w sobie avangarde metal, doom metal, black metal, death metal czy thrash metal. Obok Fishera grupę tworzy trójka młodych, ale niezmiernie utalentowanych ludzi: Norman Lonchard (perkusja), V. Santura (gitara) i Vanja Slojh (gitara basowa). Fisher już wtedy mówił: „Triptykon będzie brzmieć tak bardzo podobnie do Celtic Frost, jak to tylko możliwe. Album, nad którym właśnie pracuję, widziałem pierwotnie jako następcę »Monotheist«. W moim zamyśle płyta ma być bardziej mrocznym, cięższym i nieco bardziej eksperymentalnym dziełem niż Monotheist.”
Już pierwszy album grupy , wydany w 2010 roku album „Eparistera Daimones” okazał się sporym sukcesem, dotarł do 12 miejsca Billboard Heatseekers Albums w Stanach Zjednoczonych, sprzedając się w bagatela 1300 egzemplarzy w przeciągu tygodnia (porównaj sobie to, z całym szacunkiem koncertu premier w tegorocznym Opolu). Ponadto album trafił na listy przebojów w Grecji, Finlandii, Szwajcarii, Niemczech czy Japonii.
Wszyscy zainteresowani zapewne wiedzą, kto stoi za szyldem Triptykon. Pogodzeni na chwilę panowie Fisher i Ain zdołali stworzyć ledwie jeden album Celtic Frost, nim kolejny raz pojawiły się między nimi animozje, równoznaczne z końcem świeżo wznowionej współpracy. Album tylko jeden, ale za to jaki. Zarejestrowany w 2006 roku "Monotheist" to jedna z niewielu płyt powstałych w pierwszej dekadzie bieżącego stulecia, którą bez wahania stawiam na szczycie muzycznego Olimpu.
Nic dziwnego zatem, że Thomas Fisher po opuszczeniu Celtic Frost zdecydował się kontynuować podjęty kierunek, tyle że pod inną nazwą - Triptykon. Kontynuować to dobre słowo, bowiem przebicie "Monotheist" od początku było celem nierealnym. Wydaje się zresztą, że takiej próby nawet nie podejmował. I dobrze, bo choć "Eparistera Daimones" to oczywiste rozwinięcie wątków zawartych na "Monotheist", posiada on wyraźną, własną tożsamość. Może się mylę, ale mam wrażenie, że lider Triptykon świetnie zdawał sobie sprawę, iż trudno będzie stworzyć materiał jeszcze bardziej duszny, mroczny i ciężki niż ostatnie dzieło Celtic Frost. Komponując "Eparistera Daimones" Fisher zrobił oczywiście użytek ze sprawdzonych wcześniej patentów, także jeśli chodzi o samą konstrukcję krążka. Kończący album 19-minutowy, monumentalny "The Prolonging" może (musi?) budzić skojarzenia z (prawie ostatnim) walcem "Synagoga Satanae" z powrotnego albumu CF. Dalej, znakomity "In Shrouds Decayed" (zawierający zresztą doskonałe partie wokalne, dzięki którym słuchacz może odbyć podróż w czasie do "To Mega Therion") to wariacja na temat "A Dying God Coming Into Human Flesh". Wreszcie, pomysł na najspokojniejszy, niemal triphopowy "My Pain" został przetestowany już cztery lata wcześniej w "Obscured". W tym przypadku podobieństwo jest wyraźne także dlatego, że w obydwu kawałkach gościnnie zaśpiewała Simone Vollenweider, która zresztą na recenzowanej płycie pojawia się jeszcze kilkukrotnie. Nie można też nie dostrzec analogii w sposobie komponowania (weźmy na przykład partie gitar) czy ogólnym klimacie płyty.
Zdecydowanie mniej jest tu jednak wszechobecnej na "Monotheist" atmosfery podskórnego niepokoju (może poza nieśmiałą próbką w postaci "Shrine"). Brak tu takich utworów, jak choćby piekielny "Triptych: Totengott". Choć frontman już w pierwszym wersie otwierającego album "Goetia" deklaruje: "Satan, savior, father / Lord, constructor of my world / Master, destroyer, redeemer / Guide me, I am the open wound", diabelski nastrój pojawia się w znacznie mniejszych dawkach. Słychać wyraźnie, że Fisher wygładził uprzedni koncept, poprzycinał kanty i w gruncie rzeczy nie zaproponował niczego nowego. O ile więc "Monotheist" był prawdziwie trudny i wyczerpujący, bezlitośnie uwierał słuchacza, nie pozwalał nawet na chwilę relaksu, o tyle debiut Triptykon to wersja light krążka z roku 2006. Płyta zdecydowanie łatwiej przyswajalna, która szybciej odsłania przed odbiorcą karty, wreszcie - bardziej jednorodna. Mimo to, oceniając ją wyłącznie przez pryzmat "Monotheist", łatwo przegapić, że to wciąż naprawdę znakomity materiał. Gdyby ostatnie dzieło Celtic Frost nigdy nie powstało, można by z dużym prawdopodobieństwem założyć, że "Eparistera Daimones" zająłby jego miejsce i zebrał podobne tamtemu pochwały.
Może po prostu Fisher mentalnie odciął się od bagażu swojego poprzedniego, kultowego zespołu, w wyniku czego powstała płyta autentycznie świeża, nie sprawiająca wrażenia wymuszonej. Mimo całego szeregu doświadczeń jego twórcy, "Eparistera Daimones" ma w sobie siłę i szczery entuzjazm grania. Nikt tu się nie napina ponad miarę, a bardzo dobra współpraca z pozostałymi muzykami, a zwłaszcza z V. Santura, gitarzystą, drugim wokalistą oraz współproducentem, jest wyraźnie słyszalna. Wspomniana już jednorodność albumu oznacza przede wszystkim, że poszczególne kawałki są bardzo równe. Całość to potężny monolit, który dobrze sprawdza się również na żywo, między innymi dzięki takim utworom jak choćby "Descendant". Prócz wspomnianych "My Pain" czy "In Shrouds Decayed" uwagę zwraca także gwałtowny i agresywny "A Thousand Lies" czy "Myopic Empire" z zaskakującą fortepianową wstawką. Szczerze mówiąc, nie oczekiwałem aż tak dobrego krążka. Nie wyobrażam sobie również sytuacji, by "Eparistera Daimones" mogła nie przypaść do gustu tym, których zachwycił "Monotheist". A poza wszystkim, czy wydawnictwo ozdobione okładką autorstwa HR Gigera może być słabe? Czapki z głów.
14 kwietnia 2014 roku ukazała się druga płyta Triptykon o zagadkowym tytule „Malana Chasmata”[http://www.youtube.com/watch?v=J2CoXYKu1zc][https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/6024016542333360754?pid=6024016542333360754&oid=110062462996295510274]. Czy słyszeliście kiedyś hasło: „dinozaury rocka”? Fisher to dziś szanujący się pięćdziesięciolatek, a kurwa nie wygląda! Takiej krzepy w wykonywanych numerach nie widziałem dawno: szczególnie w „Tree of Suffocating Souls”[http://www.youtube.com/watch?v=m3WLk8DuJeg] czy „Breathing”[http://www.youtube.com/watch?v=-HnBYO8k5pM]- wióry lecą.
Można śmiało powiedzieć, że dobre płyty metalowe rodzą się w bólu i cierpieniu, a Thomas Gabriel Fisher w swoim życiu nacierpiał się nadto, bo większość płyt, które nagrał wybija się ponad przeciętność(przez co mogę powiedzieć, że polecam je nie tylko miłośnikom czarnego metalu czy metalu w ogóle).
Utwory Fishera są przemyślane, stają się pewnego rodzaju konceptem. Już w pierwszym utworze na płycie „Tree of Suffocating Souls” Fisher daje odczuć słuchaczowi, że tęskni za jakimś „Panem”, by w ostatnim „Waiting”[http://www.youtube.com/watch?v=VbGe2MLA3ek] wykrzyczeć, że „będziemy wolni”. Paradoks? Na pewno nie w przypadku legendarnego wokalisty Celtic Frost... Tu nie ma miejsca na przypadek... Chodzi oczywiście o naturalną tęsknotę za władcą, nieokreślonym panem, którego ludzkość pragnęła od setek jak i nie tysięcy lat... Wystarczy przypomnieć sobie z lekcji historii kult rzymskich cezarów czy faraonów. Nie musi tu wcale chodzić o Boga! Ostatni utwór opowiada również utracie miłości i sensu życia. Otarty jest z wszelkiej płaszczyzny religijnej, a sam Fisher pisał to traktując bardzo osobiście (a mówi się, ze black metal to tylko Satan!, Satan! Satan!).
Duchowość i wiara- jak twierdzi Fisher- to zupełnie inne pojęcia. Duchowość przynależy sferze intymności i nie ma nic wspólnego z wiarą i religią. Duchowość w takim znaczeniu staje się emocjonalnym stanem pozbawionym jakiejkolwiek interwencji ze strony istoty wyższej.
„Black Snow” [http://www.youtube.com/watch?v=gPSRn4ynt7g] to kolejny osobisty utwór, który pojawia się na „Malana Chasmata”. To utwór, w którym brakuje światła, a więc śmiało można go potraktować jako hymn nihilizmu. Można powiedzieć, że mamy tu zupełnie inną sytuację niż w kultowym „Inner Sanctum”[http://www.youtube.com/watch?v=gK15MicRKz4] Behemotha, który choć mroczny zawiera element światła, dzięki współpracy z jazzmenem Leszkiem Możdżarem.
Czy Fisher to nihilistyczny świr? Nie do końca... Muzyka stała się jego pasją, to w niej chce się realizować. Tom jest filozofem i doskonałym poetą: w otaczającej nas rzeczywistości dostrzega mrok, ale pasja tworzenia muzyki (wewnętrzne khatarsis nadaje tej pustce odrobinę światła). W świecie wojen, nienawiści i kłamstw, muzyka stanowi jedyny element wyzwolenia się z tego co nas przygniata.
W „In the Sleep of Death” [http://www.youtube.com/watch?v=wq0ltcwmuQY&feature=kp] Fisher nawiązał do Emmily Brontë znanej autorki literatury faktu, po którą artysta uwielbia sięgać.
W kręgu zainteresowania byłego lidera Celtic Frost znalazła się również Biblia. Fisher udowodnił, że nie trzeba tworzyć tekstów bez myślenia. Black metal otwiera, bowiem już dawno zamknięte drzwi, które zostały przed człowiekiem zamknięte przez Kościół i normy moralne. Biblia stanowi doskonałe źródło inspiracji. W tekście „Demon Pact” [http://www.youtube.com/watch?v=Lg9XqcS6TfU] pojawia się wers: „Góry się poruszą, a strumienie wrócą do źródeł.”. Przypomina to stylizację na Apokalipsę św. Jana. Twórca uwielbia budować swą poezję w kształcie modlitw. Tak powstały teksty Celtic Frost, a dziś powstają teksty Triptykon np. „Synagoga Satanea”[http://www.youtube.com/watch?v=K73Qn66uc_4] czy „The Prologing” [http://www.youtube.com/watch?v=5Fu7wuSv4os]. Kościół przyjął formułę modlitw z innych kultur, a Fisher po prostu postanowił wykorzystać ją do swoich celów. Muzyka i Celtic Frost i Triptykon nosi znamiona czasem muzyki sakralnej lub około sakralnej. Kościół posługiwał się schematami wyjętymi z historii kultury i nadawał jej znamiona Jezusa Chrystusa. Fisher pokazuje krzyż w taki sposób jaki on go widzi... Ma do tego prawo!
Sam tytuł „Malana Chasmata” można przetłumaczyć jako: „Głębokie depresje i/lub doliny”. Nasuwa to skojarzenie z biblijnym cytatem Psalmu: „Gdybym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo ty jesteś ze mną.” (z Psalmu 23). Nie takie było źródło do tytułu albumu, które Fisher zaczerpnął z astronomii. Znane są mu jednak słowa psalmu o „Dobrym Pasterzu” (jak sam się przyznał w jednym z wywiadów). Świat, który nas otacza można potraktować jako swoistą antytezę i można lękać się otaczającego nas zła: historii wojen, inkwizycji, przewrotów religijnych czy tortur, pedofilii, gwałtów, morderstw.... W dzisiejszym świecie człowiek jako jednostka nie czuje się bezpiecznym. Odczuwa zatem naturalny lęk. Jak twierdzi black metalowiec: „Szlachetnie jest posługiwać się wersetem z Biblii, ale jest na Ziemi wiele zjawisk, których trzeba się obawiać. Również ludzi.” Trudno się ze Szwajcarem nie zgodzić. Muzyk nie boi się mówić, że na tym świecie trzyma go taka muzyka, którą tworzy i jego dziewczyna. Te dwie rzeczy pozwalają mu zachować constans pomiędzy depresyjną naturą a afirmacją życia.
Warto zwrócić uwagę, ze utwór „Aurorae” powstał jeszcze za czasów Celtic Frost, a więc w 2002 roku. Miał ukazać się na ostatniej płycie Celticu, ale los potoczył się inaczej, a utwór ujrzał światło dzienne dopiero po 2014 roku!
Nowa płyta Triptykon jest barwna. Rozciąga się między intensywną „Breathing” i subtelnością „Waiting”. Ten kto zna dokonania Celtic Frost ten wie, że Fisher zawsze budował swoje utwory w ten sposób. To obraz przedstawiający całą paletą barw.
Można powiedzieć, że nowa formacja Fishera wchodzi na grunt sludge (sludge metal- podgatunek muzyki heavy metalowej uważany za fuzję doom metalu i hardcore punk. Charakteryzuje się powolnym tempem, mocno przesterowanymi gitarami i raczej pesymistycznym tempem) czy nawet post metalem (gatunek muzyczny powstał z połączenia post rocka i heavy metalu. Charakteryzował się stopniowym budowaniem napięcia, stąd wiele melodyjnych pasaży, z agresywną kulminacją utworu). Często fani zapominają, że w ten sposób tworzył już Celtic Frost w latach 80-tych...
Nie ma chyba osoby, która nie miałaby swojego ulubionego zespołu muzycznego... Podobnie jest i ze mną... Pomimo tego, że moją karierę z muzyką heavy metalową zaczynałem od takich formacji jak: Metallica[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2014-07-04-277], Kreator [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kreator_1/2014-07-04-243] czy Guns N’ Roses [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/guns_n_39_roses/2014-07-04-354]; moją miłością był i jest zespół KAT[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kat_cz_i/2014-07-04-223]. To oni jako pierwsi w Polsce zaczęli grać naprawdę ekstremalny metal... Jest wiele zespołów, gdzie słuchanie ich przy rodzicach nie jest żadnym buntem, ale uwierzcie mi, że na przełomie lat 80-tych i 90-tych XX wieku, gdzie Kościół wyraźnie zaznaczał swoje wpływy w procesie odbudowy Polski słuchanie KAT-a i ich tekstów (które wykonywane były po POLSKU!) było nie lada wyczynem, a nosić na katanie naszywkę lub przypinkę KAT-a to bunt na maksa... Dla wielu jednak działalność zespołu zakończyła się w 2004 roku, gdy z zespołu odszedł Roman Kostrzewski (płyta „Mind Cannibals” nagrana z Henrym Beckiem nie została dobrze przyjęta). Często bowiem zastanawiam się, gdzie jest granica kultowości zespołu? Od jakiej płyty rozpocząć „doradzanie”?
W swoim wyborze, niejako trochę na przekór temu, co KAT proponuje postanowiłem rozpocząć od rzeczy zupełnie odmiennych od stylistyki tego zespołu (choć w miarę nowych). Mój wybór padł na „Rarities” i „Acustic- 8 filmów”- płyt specyficznych, które powinny spodobać się nie tylko wielbicielom starego katowskiego grania, ale i szerokiej publiczności rockowej...
W listopadzie 2013 ukazała się płyta „Raritias” zawierająca stare numery Katowiczan. Warto zauważyć, że ku uciesze fanów na tej płycie znów zajmuje się Roman, a teksty są po polsku. Gdy patrzę na tę płytę zadaję sobie wiele pytań? Czemu te numery nie pojawiły się wcześniej? Czy były niedopracowane? Czy zespół nie czuł wówczas owego flow? A może pojawiły się, bo zespół potrzebował retrospekcji po latach...
Pojawił się pomysł, wydawca, a także duże zainteresowanie ze strony fanów KAT-a... O to przecież chodziło...
Piotr Luczyk wspomina, a zarazem potwierdza tezę, że wydanie tych mocno archiwalnych kawałków było pomysłem fanów, którzy jeszcze raz chcieli poczuć się jak trzydzieści lat temu. Na kompilacji „Raritias” głos zdziera wyłącznie Roman Kostrzewski, co powinno ucieszyć wszelkiej maści malkontentów, którzy w 2005 roku słyszał głos Henrego Backa stwierdzili, że KAT się skończył...
Znajdziemy tu garść niepublikowanych wcześniej numerów jak: „Robak”[http://www.youtube.com/watch?v=erVJ4CI27Qo], „Skazaniec”[http://www.youtube.com/watch?v=N3CbUPJF2bw], „Zemsta”[http://www.youtube.com/watch?v=KLMhwmMSeE0], „Wyrok Sądu Bożego”[http://www.youtube.com/watch?v=_n3dYVHw8xM], które zostały zarejstrowane na pierwszej sesji KAT-a w Radio Katowice w 1982 roku. Co prawda „Robak” pojawił się wcześniej na płycie (na „Balladach”), ale tu fani mogą jej posłuchać w starszej wersji...
Kilka znanych utworów (często pojawiających się na set liście KAT-a) jak: „Delirium Tremens”[http://www.youtube.com/watch?v=_UTCuZecZOM] czy „Diabelski Dom cz. I”[http://www.youtube.com/watch?v=ewZPl6GLju0] mamy w wersji koncertowej z 1983 roku z Jarocina.
Utwory, które pojawiły się na „Raritias” w żadnym wypadku nie można uznać za słabe, po prostu różną się od tych, które fani znają z płyt czy koncertów. Gdy słucha się tych kawałków można mieć wątpliwości, czy to na pewno KAT? Już w pierwszym utworze „Wyrokiem Sądu Bożego” słyszymy powolne gitary i bardzo oszczędna perkusja. Zachrypnięty wokal Kostrzewskiego utrzymuje się w niskich rejestrach. Riffy Piotra pozostawiają dużo przestrzeni. Jakoś to mało heavy metalowe (thrash metalowe)...? Podobnie rzecz się ma przy utworze „Skazaniec”... Widać tu, że nie samą prędkością żyje człowiek. Widać tu nawiązanie do sabbathowych (Black Sabbath) doom metalowych klimatów (widać je w piosence „Black Sabbath” [http://www.youtube.com/watch?v=-vi1mHigGZE]), „Robak” jak wspomniałem pojawił się we wcześniejszej wersji i „Bez Pamięci”[http://www.youtube.com/watch?v=R4pfu8QNsIY]- klimatyczna, pełna subtelnych odwołań...
„Mocni Ludzie”[http://www.youtube.com/watch?v=IyqBzje39jE] to uśmiech w stronę fanów thrash metalowego brzmienia...
Na sam koniec coś soczystego... „Manaced” [http://www.youtube.com/watch?v=XYq1CUC_pfw]- utworze tyleż oryginalnym co dziwnym... Rozwiązania gitarowe wgniatają słuchacza w podłogę.
„Instrumental” to klasyczna wisienka na torcie, w nim to każdy z instrumentalistów popisuje się swoimi umiejętnościami.
Dla fanów KAT-a to rarytas... Zamknę się z tą płytą na długie tygodnie i będę skupiał się na każdym dźwięku, ale zastanawiam się co z fanami heavy metalu, którzy coś tak o Kacie słyszeli...? hm... Tu pojawia się problem, bo heavy metal (thrash metal), do którego przyzwyczaili się fani KAT-a czy Romana Kostrzewskiego tu nie ma wiele. Oczywiście mogą tak pomyśleć tylko laicy, którzy o muzyce heavy metalowej wiedzą niewiele, bo widoczne są tu wpływy Black Sabbath, a więc doom metalu... Takiej muzyki słucha się w wyciszeniu, w wygodnym fotelu, najlepiej ze szklanką dobrej whysky. Gdy podejdzie się do tej płyty właśnie w ten sposób na pewno odkryje się wszystkie jej pokłady i osiągnie się stan najwyższych uniesień. Jak dla mnie fenomen zmuszający do refleksji a nie tylko próba rozwikłania teorii hałasu...
Słuchając tej płyty mogę zaznaczyć, że z niecierpliwością czekam następne wydawnictwa KAT-a. tym bardziej Piotr Luczyk szykuje akustyczną wersję utworów Katowiczan... Tłumaczy to tym, że w ostatnim czasie miał do czynienia z muzyką zgoła odmienną od tej z KAT-a, a nawet innej niż heavy metal... To będzie nowe otwarcie swer podświadomości fanów. Kto wokalistą na płycie?... Z powodzeniem rolę tą mógłby łączyć zarówno Henry Beck jak i Roman Kostrzewski, który wrócił na „Raritias”.... Luczyk współpracował też z powodzeniem z Maciejem Lipiny... Wiemy, że ta płyta ma być bardziej rockowa niż heavy metalowa... Płyta ma mieć swoją premierę 14 lutego (w Walentynki) 2014 roku...
10 lutego w sklepach pojawił się "Acoustic - 8 Filmów”, długo wyczekiwany album zespołu KAT. Legenda polskiej sceny metalowej tym razem na warsztat wzięła swoje kultowe już utwory, aby zarejestrować je w zupełnie nowych aranżacjach.
Nad produkcją płyty czuwał Piotr Witkowski który ma na swoim koncie współpracę ze znakomitymi muzykami, między innymi z amerykańskim kompozytorem Elliotem Goldenthalem – twórcą muzyki filmów: „Obcy 3”, „Wywiad z Wampirem” czy ‘Frida” oraz Jonny Greenwood’em (Radiohead) i Krzysztofem Pendereckim.
Do tej pory w tajemnicy utrzymywane było nazwisko muzyka, który zaśpiewał na płycie KAT „Acoustic – 8 Filmów”. W Internecie zawrzało od domysłów, część fanów słusznie sugerowała wokalistę, który na co dzień śpiewa w formacji Ścigani – Macieja Lipinę[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/scigani/2014-07-06-623]. Ciekawa barwa głosu Maćka, jego znakomite zdolności wokalne i charyzma - doskonale wpasowały się w format płyty, przyjęty przez gitarzystę Piotra Luczyka - pomysłodawcę tego albumu: „Skąd pomysł nagrania utworów KAT w wersji akustycznej? Bo to są dobre utwory – mówi Luczyk - początkowo chciałem ograniczyć się jedynie do wersji akustycznej, jednakże w trakcie pracy zmieniłem aranżacje i dopisałem dużo nowej muzyki. Słuchając tych kawałków zawsze widziałem pewne obrazy – teraz je pokazałem. Jest to album świadomy, spokojny i inny od zwykłych wersji unplugged. Dojrzewałem do niego długo, aż w końcu jest”.
Maciej Lipina znany z formacji Ścigani doskonale poradził sobie z wykonaniem utworów KAT, chociaż nie jest to łatwa sprawa, poza tym dodał im świeżości. Zapytany o udział w nagraniach albumu „Acoustic – 8 Filmów” odpowiada: „Dotąd nie znałem muzyki zespołu KAT, ale szybko okazało się, że z Piotrem świetnie się rozumiemy. Po nagraniu całej płyty stałem się fanem tych pieśni”.
Thrash metal to nie tylko Stany Zjednoczone. Doskonałym przykładem na to stwierdzenie jest niemiecki Kreator[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kreator_1/2014-07-04-243]. Grupa ta przeżywała zarówno swoje lata świetności, ale również totalnego załamania formy. Gdy w 2001 roku ukazał się album „Violent Revolution”[http://www.youtube.com/watch?v=Srp9P0xyvEk] można uznać, że zespół odrodził się i powrócił do swojej dawnej formy.
Styl Kreatora? Zespół z powodzeniem oscyluje wokół thrash metalu[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/thrash_metal/2014-07-01-6], speed metalu, heavy metalu [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_rockowa_czesc_v_heavy_metal/2014-07-01-29], death metalu [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_rockowa_czesc_xiii_death_metal/2014-07-01-41 ] czy nawet stylistyki black metalowej [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_rockowa_czesc_xii_black_metal_cz_i/2014-07-01-36].
W 2012 roku zespół z powodzeniem to udowodnił wydając płytę „Phantom Antichrist”[http://www.youtube.com/watch?v=WX-eIVoRFJ0][https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/5948479782714948274?pid=5948479782714948274&oid=110062462996295510274] (trzynasty studyjny album formacji wydany w Dzień Dziecka- 1 czerwca 2012 roku), co można przetłumaczyć jako „Zjawa Antychrysta”. Nie dziwi mnie zatem, że dla wielu Mille Pertozza posądzony został o sympatyzowanie z black/thrash metalową ekstremą, podobnie jak w czasach „Endless Pain”[http://www.youtube.com/watch?v=o9_2uq7Erm4]. Można było śmiało powiedzieć, że zespół raczej nie zdobędzie poklasku wśród absolwentów szkółek niedzielnych, teologów, rad parafialnych i pewnego radia w Polsce. Można powiedzieć, że symbolikę tytułu doskonale uzupełnia obraz Wesa Bensotera, który współpracował wcześniej m.in. z Vader[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/vader_1/2014-07-04-261 ], Dio [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dio/2014-07-04-333 ], Slayer [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/slayer/2014-07-04-279], Autopsy [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/autopsy/2014-07-05-471] czy Mortician. Gdy naszym oczom ukazało się dzieło końcowe nie mieliśmy wątpliwości ten wybór musiał być traktowany jako fenomen. Petrozza z niezmierną cierpliwością tłumaczył, że ten tytuł i powstały do niego obraz powstał jako przejaw wolności, przez który on jako artysta może się wyrazić. Można powiedzieć, że przez to powstały kompozycje na tyle długie by w owym materiale każdy mógł znaleźć coś dla siebie: zarówno w warstwie muzycznej, jak i tekstowej. Można powiedzieć, że płyta stanowi pewnego rodzaju zwierciadło współczesnego świata. Niekończące się manipulacje medialne, ciągłe kłamstwa ze strony księży i polityków, terror czy zabijanie się w imię religii- musi powodować wściekłość i sprzeciw muzyka rockowego...
Pierwszym kawałkiem na płycie jest „Mars Montra”[http://www.youtube.com/watch?v=0K6NyN-wVJo]- otwiera on płytę w sposób niezmiernie delikatny. Nasuwa to skojarzenie ze słynnym albumem z lat 90-tych „Coma of Souls”[http://www.youtube.com/watch?v=uub0ZEL92M0], ale nie bo już tytułowa piosenka [http://www.youtube.com/watch?v=ojpQ3LCeQTY] prezentuje nam wściekły, bezwzględny atak w swojej kreatorowej maestrii (z tym, że jest to zdecydowanie bardziej Kreator z ostatnich płyt, a nie ten z lat 80-tych i 90-tych). We wspomnianym „Phantom Antichrist” muzycy umiejętnie budują przyjemne melodie, które wzbogacone są mocną gitarą). „Death to the Word”[http://www.youtube.com/watch?v=VRs1WwLqSdA] gotuje się wręcz od pomysłów. Sporo w tym motywów melodyjnego death metalu, thrash metalowych galopad czy chwytliwych pasaży. Solówka jest tu naprawdę hałaśliwa. Nasuwa to skojarzenie z punk rockiem. Analiza kolejnego kawałka na płycie, a mianowicie „From Flood Into Free”[http://www.youtube.com/watch?v=c-kzkRjIR_U] przez swoją skomplikowaną strukturę nie ułatwia recenzentom zadania. Dużo tu przejść, zmiana nastroju, sporo solówek- niezmiernie opętanych, a jedna jest niezmiernie delikatna i pełna powietrza. Do tego mamy całkiem ciekawe akustyczne wyciszenie i czysty śpiew, co prawda tylko we fragmencie, ale... Perkusyjne wejście w „Civilization Colepse”[http://www.youtube.com/watch?v=EApMitnsXgg] jest świetnym preludium do gitarowych wejść na początku bardzo melodyjnych, by za chwilę przerodzić się w ostre cięcie. Dalej jest o wiele bardziej rytmiczniej, by stworzyć doskonałą możliwość do wejścia dwuczęściowej solówki.
Tym co urzeka w „United in Hole” [http://www.youtube.com/watch?v=Su0RkGBTbfE] to akustyczny wstęp, który stylizowany był na muzykę dawną, by za chwilę przejść w totalną jazdę z bardzo melodyjnymi refrenami.
„The Few, The Proud, The Broken”[http://www.youtube.com/watch?v=hJ-C-_iLlBY] to chyba najbardziej nietypowa i nie jednoznaczna kompozycja w tym zestawie. Jest melodyjna, nowoczesna, nastrojowa, momentami bardzo dziwna, dodatkowo wzbogacona akustycznym wcięciem. „Your haeven- my hell”[http://www.youtube.com/watch?v=ssPWsnP3VtQ] to utwór bardzo kontrowersyjny. To jednak nie jest utwór dedykowany Bogu (jak na pewno interpretowała by go liczna społeczność ze szkółek niedzielnych)- to historia dziecka, które zostało zgwałcone przez księdza pedofila. Temat bardzo autentyczny, bo przecież znana jest nam historia księdza Gila czy biskupa Wesołowkiego, którzy „wsławili” się pedofilskimi czynami na Dominikanie. Można powiedzieć, że rosnąca pedofilia wśród księży to powód, dla którego powinno się zakazać czegoś takiego jak zorganizowana religia. Utwór ten intryguje też w warstwie muzycznej: tempo jest średnie, a krzyk wokalisty łączy się z łagodnym śpiewem czy wręcz szeptem. Kreator w swoim stylu?: szybki i dynamiczny, to „Victory Will Come”[http://www.youtube.com/watch?v=KpjTfpW5ndE&feature=kp], który w równych proporcjach dociera thrash metalowym elementem, jak i death metalową ekspresją. Ciekawym utworem jest na pewno „Until Our Paths Cross Again”[http://www.youtube.com/watch?v=rnPQtG6wTwM&feature=kp] Nasuwa się skojarzenie z takimi albumami jak „The Jester Race”[http://www.youtube.com/watch?v=XTSDN1lLpQY] czy „Whoracle” [http://www.youtube.com/watch?v=b5Pc9IdnGKo] z repertuaru In Flames. Można zaryzykować stwierdzenie, że dwa pierwsze albumy Szwedów przypominają Iron Maiden i może to porównanie byłoby bardziej oczywistym?...
Można powiedzieć, że „Phantom Antichrist” nie nudzi po pierwszym przesłuchaniu. Kreator nie nagrał „Come of Souls II” czy „Exstreme Agression II”, bo powtarzanie pomysłów z poprzednich płyt- nawet tak fenomenalnych, jest po prostu bez sensu. Jak mówi stare przysłowie: „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki..”
Weterani z Zagłębia Ruhry zespół Sodom[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/sodom/2014-07-04-247] od zawsze miał w naszym kraju wiernych fanów- pewnie dziś nie jest to już tak liczna grupa jak przeszło 20 lat temu, ale... Gdy po raz pierwszy koncertowała w Polsce, katowicki Spodek wypełnił się do ostatniego miejsca, a „telewizory” z okładkami „Persention Mania”[http://www.youtube.com/watch?v=O-3t5hR-uyI] królowały na katanach. Popularność Sodom spokojnie dorównywała takim wielkim jak Iron Maiden[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/iron_maiden/2014-07-08-754], Metallica[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2014-07-04-277] czy Venom[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/venom/2014-07-04-228].
To były czasy! Były? Z tego co wiem Sodom się na muzyczną emeryturę raczej nie wybiera, a co więcej postanowili wypościć na rynek płytę „Epitome of Torture”. Tom nie zamierza zwalniać tempa. Jak powszechnie wiadomo trzon Sodom to od lat duet Such/Kost i choć zastąpienie Bobby’ego Schotkowskiego za garami Markusem „Makke” Freiwaldem w 1997 roku mógł mocno zaniepokoić fanów to późniejsze wydarzenia udowodniły, że fani nie mają się czego obawiać. Po mimo personalnej roszady „Epitome of Torture” to kontynuacja drogi, którą zespół obrał na „In War And Pieces”. To ostra thrashowa jazda z niemal death metalowym wokalem Toma, jak to się dzieje w „Stigmatized”. Od razu przypominają się piękne czasy, gdy Sodom wraz z Kreator i Destruction tworzył podwaliny sceny death, thrash i black metalowej... Do pieca ostro ładuje też „Shoot Todey Kill Tomorow”[http://www.youtube.com/watch?v=mMWRNk7GCgw], który sąsiaduje z niezwykle melodyjnymi kawałkami „Into the Skies of War”[http://www.youtube.com/watch?v=u9SZKTr0Y9E] czy „Introceting The Demons”- budzi to jasne skojarzenie z Arch Enemy. Obrazu dopełniają punk rockowe wpływy jak w refrenie „My Finall Bullet” i „S.O.D.O.M.” i rusifiko- folkowa wstawka w „Katyuschka”...
Sodom to rutyniarze, ale nie ma mowy, by odwalali pańszczyznę. Tom stara się urozmaicić swoje partie i używa barw o rożnych odcieniach. Bernanmann bryluje na polu porywającego headbanging riffu. Pokazuje też, że stać go na ułożenie całkiem przyzwoitego solo, „Makka” bębni z zapałem młodszego o jakieś 20 kilo chłopaka.
Mało kto spodziewał się, że Sodom stać ba tak piękny garażowy soundar rodem z wczesnych lat 80-tych XX wieku. Coś mi się wydaje, że gdy Tom zjeżdżał na przodek do kopalni spotkał tam pewnego rogatego jegomościa, któremu zaprzedał duszę by zdobyć eliksir thrash metalowej nieśmiertelności. Nie chcę zadawać pytania: „Panowie kiedy skończycie?”, bo chce słuchać taki Sodom jeszcze przez długie lata.
Nigdy nie zapomnę jak w moje ręce wpadła kaseta „Oddech Wymarłych Światów”[http://www.youtube.com/watch?v=ZnBifsPC5Fo][https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/5948477393695455954?pid=5948477393695455954&oid=110062462996295510274] KAT-a[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kat_cz_i/2014-07-04-223]. Materiał został wydany w 1988 roku przez Polton, a więc nie trudno się domyśleć, że jakość nagrania budziła wątpliwości... No nie, dziś można liczyć na reedycję w formie cyfrowej lub po prostu ściagnąć sobie mp3 z Internetowej witryny. Ne zamierzam po prostu pisać o meandrach wydawniczych lat 80-tych, choć zdaję sobie sprawę, choć zebrałoby się tu materiału na porzadną książkę...
Można powiedzieć, że „Oddech Wymarłych Światów” ma swój klimat. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dziś są Vader, Behemoth czy Decapiteted, ale uważam, że czasem warto sięgnąć po prawdziwą klasykę, ale właśnie jest KAT- nie biorą jeńców.
Kasetę rozpoczyna „Porwany Obłędem” [http://www.youtube.com/watch?v=Kbls9j-1Z1s]. Szybki thrash metalowy kawalek z genialnymi solówkami Piotra Luczyka. To świetne rozpoczęcie plyty,a le tak naprawdę o sile albumu stanowi to co jest później. To własnie nadaje temu albumowi tego wyrafinowanego smaku... Kolejny utwór „Śpisz jak kamień”[http://www.youtube.com/watch?v=TWv2oFTqdMs] nasuwa mi czytelne skojarzenia z płytami Tiamat[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/tiamat/2013-12-13-232]„The Aspel Sleep” i „Colds”. Nie mam pojęcia dlaczego? Może dlatego, że równocześnie z „Oddechem...” sięgąłem właśnie po twórczość mrocznego szwedzkiego Tiamatu? A przecież skojarzenia to przekleństwo, a utwór KAT-a do dziś traktuję jako kultowy. Kolejnym skojarzeniem jest „Dziweczyna w Koronie Cierniowej”[http://www.youtube.com/watch?v=Tyg6TsbnsW0]Jest to czyste nawiązanie do „Master of Puppets” [http://www.youtube.com/watch?v=2HEGGlYg7_Y] Metallik[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2013-12-08-149] szybkie dynamiczne riffy i melodyjny refren- tak można pokrótce podsumowac ten kawałek. „Diabelski Dom”[http://www.youtube.com/watch?v=pdRNNzVghcs]- ulubiona przez fanów KAT-a saga na cześć Antychrysta- na „oddechu mamy przyjemność zapoznać się z cz. II ze wspaniałymi solowkami Piotra Luczyka (ale to już formalność). „Mag Sex”[http://www.youtube.com/watch?v=PDuxTgSynLU] to kolejny wspaniały utwór, genialny o jakże skomplikowanym tekście... zaczyna się spokojnie, by w drugiej części dać upust żadża... Muzyka porywa, wprowadza w trans... A zakończenie utworu? Jak u Metalliki. Można śmiało powiedzieć, że jakby nie było „Master of Puppets”, nie byłoby zapewnie „Oddechu Wymarłych Światów” (a to najlepszy album KAT-a). „Głos z Ciemności”[http://www.youtube.com/watch?v=BCQ6xNki2LA] to ballada! Utwór fenomenalny, który potrafi zaciekawić i uzależnić... Coś o tym wiem! No i „Bramy żądż”[http://www.youtube.com/watch?v=k-9Kcu5fGbY], który kończy płytę. Kapitalny utwór, który łączy elementy dwoch poprzednich utworów.
Słuchając „Oddechu Wymarłych Światów” słychać wyraźne wpływy Metalliki i Tiamatu. Dla mnie stanowi to fenomen, bo mamy chłostę żelaznym biczem thrashu i ciężar gotyckiego (doom) lub nawet black metalowego Tiamatu. To połączenie daje nam prawdziwy fenomen jakim jest KAT.
A teraz kontrowersje... To oczywiście satanizm, który na płycie KAT-a pojawia się w 99,9%. Wiec jeśli ktoś ma wujka w postaci księdza Natanka czy szacownego Ojca Dyrektora stanowczo odradzam... OK. żarty na bok. KAT to 100% metalu w metalu. Agresja w muzyce, nie banalne słowa- składają się na prawdziwe arcydzieło lat 80-tych w Polsce.
|