Czwartek, 11.14.2024, 8:09 PM
Witaj Gość | RSS Główna | Rejestracja | Wejdź
Moja witryna
Menu witryny

Kategorie sekcji
historia [56]
classic rock [195]
hard rock [74]
punk rock [84]
NWOBHM [12]
black metal [164]
death metal [64]
thrash metal [38]
gothic metal [14]
metal symfoiczny [5]
new metal [47]
groove metal [3]
doom metal [14]
progresja [15]
mroczne koncerty i festiwale [2]
recenzje [63]
power metal [17]
grunge [9]
Moja książka- black metal [3]

Statystyki

Ogółem online: 1
Gości: 1
Użytkowników: 0

Główna » 2014 » Lipiec » 4 » Kat cz. I
11:21 AM
Kat cz. I

KAT- Zespół powstał na przełomie 1979 i 1980 roku na ulicy 1000- lecia w Katowicach z inicjatywy gitarzysty Piotra Luczyka (ur. 11 lipca 1964) i perkusisty Ireneusza Lotha (ur. 15 marca 1964). Wkrótce dołączył do nich basista Tomasz Jaguś (ur. 1963) a następnie gitarzysta Ryszard Pisarski. Grupa początkowo nie mogła znaleźć odpowiedniego wokalisty i postanowiła grac muzykę instrumentalną, inspirowaną hard rockiem i heavy metalem lat 70. i 80.  W grudniu 1981 na jednym z regionalnych przeglądów Silesian Rock w Bydgoszczy do instrumentalistów dołączył Roman Kostrzewski[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/roman_kostrzewski/2014-07-04-226] (ur. 15 lutego 1960). Można powiedzieć, że głos Kostrzewskiego był bardzo specyficzny, unikatowy na polskiej scenie metalowej(jest to tzw. "wisielczy sposób śpiewania". Przypominało to sposób śpiewania Johna Cyriisa z formacji Agent Steel[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/agent_steel/2014-07-08-747]). Są tacy, którzy uważają, że Kostrzewski nie potrafił śpiewać, a instrumentaliści KAT-a grać. Jak żartują sobie muzycy: „Odbiło nam. Najpierw założyliśmy zespół, a później uczyliśmy się grać... To były czasy, gdzie wiązałeś artyzm z zwiększonym zainteresowaniem dziewcząt...” (http://www.youtube.com/watch?v=h73JEZjPJRk )

Początkowo zespół grał New Wave of British Heavy Metal (Nowa fala brytyjskiego heavy metalu) – nurt w muzyce metalowej zapoczątkowany pod koniec lat 70. przez zespoły brytyjskie. Powstał przede wszystkim pod wpływem rozwijającej się wówczas w Londynie muzyki punk. Towarzyszył temu spadek zainteresowania zespołami typu Led Zeppelin[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/led_zeppelin/2014-07-04-318], Deep Purple[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/deep_purple/2014-07-04-319], Black Sabbath[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/black_sabbath/2014-07-04-317] czy Rush[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/rush/2014-07-08-749]. Po kilkunastu miesiącach gwałtownego rozwoju punk utracił masową popularność i zainteresowanie mediów, co pozwoliło na odrodzenie hard rocka i heavy metalu, właśnie przez NWOBHM. NWOBHM reprezentują m.in. zespoły: Iron Maiden[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/iron_maiden/2014-07-08-754], Motörhead[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/motorhead/2014-07-08-753], Tygers of Pan Tang, Def Leppard[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/def_leppard/2014-07-04-352], Angel Witch[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/angel_witch/2014-07-04-275], Diamond Head, Saxon[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/saxon/2014-07-08-752], czy nawet wczesny Slayer[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/slayer/2014-07-04-279]. Jakkolwiek, nowa fala brytyjskiego metalu była odpowiedzią na punk rock, muzyka zespołów nurtu zawiera wiele elementów wspólnych z punkiem, np. szybkie tempo utworów, rzadko występujące w hard rocku przed eksplozją popularności punku.

NWOBHM zapoczątkował kształtowanie się nowych gatunków metalu, takich jak m.in. thrash metal, speed metal, black metal, death metal, power metal, funk metal, grindcore czy crossover.

Nic zatem dziwnego, że zespół świetnie odnalazł się w tym temacie. KAT jednak nie grał muzyki podobnej do Motörhead, Saxon czy Iron Maiden... Wybrał thrash metal.... Jak mówi Roman Kostrzewski: „Zasadniczo jestem muzykiem metalowym. Dokonałem kiedyś takiego wyboru, a jedną z płyt, które mnie w tym utwierdziły, był „Master of Puppets”. I bardzo cenie ją do tej pory... Na pewno okazała się ważna dla Kata.. Myślę, że „Oddech wymarłych światów” był płytą nawiązującą do „Master of Puppets”... Pamiętam, że pierwszy album Metalliki, „Kill’ Em All” odebrałem jako bliski Black Sabbath, chociaż słyszy się tam punkowe wpływy. Drugi- „Ride The Lighting”- nie przekonał mnie do końca... A  „Master of Puppets” od razu do mnie trafił. Metallica znalazła w tych utworach „złoty środek”. W muzyce z dwóch pierwszych płyt była młodzieńczość, euforia- natomiast tutaj ujawnia się już dojrzałość. Dużo jest w tej muzyce życia, ale też są przemyślenia. Jest metalowy kult mocnych, ostrych dźwięków, lecz też słychać poszanowanie dla harmonii, która zawsze była ważna w hard rocku. Jest duża rozpiętość dynamiczna i fajna różnorodność w obrębie utworów. I cała płyta jest odpowiednio urozmaicona. A przy tym to muzyka zaangażowana. Muzyka, przy której naprawdę można odpłynąć.

Nie dziwi mnie takie podejście do sprawy. W muzyce KATA da się wyczuć ogromną dojrzałość... Nie wiem, czy stylistycznie Roman Kostrzewski nawiązuje do twórczości Metalliki[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2014-07-04-277], ale z całą stanowczością widać w muzyce KATA ową drapieżność Jamesa Hetfielda widoczną na albumach „Master of Puppets”[https://www.youtube.com/watch?v=K6LA7v1PApU] czy słynnej „Czarnej Płycie”[https://www.youtube.com/watch?v=DqDeH3hwxfw]. Widać muzyczny progres, widać dojrzałość... Czy KAT jest polskim Venom[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/venom/2014-07-04-228]? Tego nie wiem... Trudno mi na te pytanie odpowiedzieć...

W roku 1984 ze składu odchodzi gitarzysta Ryszard Pisarski, a jego miejsce zajmuje Wojciech Mrowiec. Nagrany zostaje debiutancki singel „Ostatni tabor / Noce Szatana”. Nagrania dokonano w studio Tonpress, które powstało w latach 70. Nie muszę mówić, że katalog, który znajduje się w dorobku studio jest przebogaty...

Autorem tekstów obu utworów był Robert "Lor" Milewski, jeden z członków innego polskiego zespołu Mech. „Lor” to wokalista i klawiszowiec zespołu Mech[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mech/2014-07-06-624] (hard rock, heavy metal).

Dzięki chwytliwości tekstów (szczególnie cenie sobie „Ostatni Tabor”[http://www.youtube.com/watch?v=e5YWyaFriWM]):

  Hej tam
Wydarłem klejnot szans
Z ręki co miecz
Chcę bić
W opary deuterostali
Blasku stu gwiazd
Stąd na skraj
I to od lat
Kosmicznej plajty
Klejnot w rękę więc weź
Wstawaj, idź
Tak wstawaj, idź
Tabory pędzą dzień po dniu
Tak wstawaj, hej
Taboru hymn
Wystrzał
Może zapamiętasz
Upiorny jęk
Ziemi na która spadnie mgła - sto kilo ton
Zanim skraj, ujrzysz tych lat
Pluń w oczy Bestii
Tylko pluń w oczy Bestii I chodź
Tak wstawaj, idź
Tabory pędzą dzień po dniu
Tak wstawaj, hej
Taboru hymn
Tak wstawaj, idź
Tabory pędzą dzień po dniu
Tak wstawaj, hej
Taboru śpiew
Tak wstawaj, idź
Tabory pędzą dzień po dniu
Tak wstawaj, hej
Taboru hymn
Tak wstawaj, idź
Tabory pędzą dzień po dniu
Tak wstawaj, hej
Taboru śpiew...

Zespół został zauważony na Festiwalu w Jarocinie i trafił do tzw. „złotej ósemki” i zwyciężył w nieoficjalnym plebiscycie publiczności.

Sukces jarociński umożliwił muzykom nagranie debiutanckiego singla „Ostatni tabor / Noce Szatana" (1985). W maju `85 zespół odbył u boku Hanoi Rocks dziesięciokoncertowe tournee po Polsce, kończąc je w Poznaniu w ramach Rock Areny. Zyskał wtedy znakomite recenzje – podobnie jak niespełna trzy miesiące później w Jarocinie, gdzie wystąpił już w roli zaproszonego gościa. Rozgłos, jaki zapanował wokół Kat-owiczan, dotarł do uszu przedstawicieli belgijskiej firmy Mauzoleum Records, którzy na jesieni `85 umożliwili grupie nagranie debiutanckiego albumu – w angielskiej i polskiej wersji językowej. Wersja angielska, zatytułowana „Metal & Hell" wyszła na Zachodzie w marcu 1986 (warto zauważyć, że na płycie jako utwory bonusowe pojawiły się „Ostatni Tabor” i „Noce szatana'[http://www.youtube.com/watch?v=7dE7J-ja9sk]); wersja polska, „666"[http://www.youtube.com/watch?v=3nitiiJxWDc], w pięciotysięcznym nakładzie Klubu Płytowego „Razem" – w roku następnym (ponadto dla członków swego fan klubu na jesieni `86 muzycy wydali fragmenty „Metal & Hell" na singlach „Metal & Hell / Oracle" i „Time of Revenge" / „Czas Zemsty").

Ilekroć sięgam po „pierwszy album KAT” mam z nim pewien problem... I nie chodzi mi o angielski Romana... Wiem, że zespół taki jak KAT miał inną drogę niż nasz słynny Vader[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/vader_1/2014-07-04-261] czy Behemoth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424], ale... A może nie wykorzystał swojej szansy współpracując z Ambush Records? Na te pytania chyba nigdy nie uzyskamy odpowiedzi....

Dla wielu płyta „666”[https://www.youtube.com/watch?v=FaTLxIONFeY] stała się kultowa: „Ich pierwszy album „666” jest bez wątpienia najważniejszym dziełem. KAT od zawsze emanował  bardzo specyficzną atmosferą-  to jedno z tych metaforycznych odczuć – to jedno z tych metaforycznych odczuć, które towarzyszą mi podczas słuchania niektórych płyt... Kiedy jesteś młodym gościem wszystko przyjmujesz bezkrytycznie i ja także wtedy także totalnie chłonąłem wtedy te dzięki.”  - mówi o „666” KAT „Nergal”. Obok tej płyty nie można było przejść obojętnie, bo słuchanie TSA przy rodzicach to żaden bunt, ale „zapuścić na odtwarzaczu” „666” KATA to już było coś... To budziło emocje..., a jednocześnie ogromne podniecenie... Coś o tym wiem, bo zacząłem słuchać KAT jako nastolatek, a mając lat 15 takie dźwięki jak „666” łykasz jak młody pelikan... Dziś jednak potrafię spojrzeć na takie albumy bardziej krytycznie...   

Znakiem rozpoznawczym całego bandu bez wątpienia jest klimat - budowany w takim samym stopniu przez muzykę jak i teksty. Okultystyczna, mistyczna, przepełniona agnostycznym lękiem twórczość. Cmentarny niepokój. Na płycie „666” tego nie ma! Teksty są zbyt otwarte - a gwoli sprostowania - są zbyt otwarte jak na to, co kojarzy się z Katem. Muszę jednak powiedzieć, że to pierwsza płyta takiego rodzaju w Polsce. Wtedy nikt nie grał takiego metalu jak Roman Kostrzewski i jego koledzy. TSA [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/tsa/2014-07-04-322] czy Turbo[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/turbo/2014-07-04-326] grały wówczas zupełnie inną muzykę. Gdy patrzy się na takie zespoły jak Burzum[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/burzum/2014-07-05-408] czy Mayhem[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mayhem/2014-07-04-231] ma się porównanie, a KAT? Do czego przyrównać nasz pierwszy black metalowy zespół? Wówczas jeszcze nikt tak nie grał... Ale z drugiej strony jako fan heavy metalu muszę powiedzieć z całą stanowczością... KAT STAĆ NA WIĘCEJ... O WIELE WIĘCEJ...

Teksty Romana Kostrzewskiego zawsze zmuszały do wysiłku wyobraźnię, sprowadzając wyimaginowane obrazy i nierealne demony... Można śmiało stwierdzić, że to, z czym spotykamy się np. na płycie „Bastard”, to poezja okraszona doskonałą muzyką. „666” natomiast nie ma nic z liryki. Słowa prawie wszystkich kawałków opisują w dość prozaiczny, banalny sposób mało tajemniczy świat.

Napisałem prawie, gdyż jest jeden utwór, który stanowczo się wyróżnia. „Czas zemsty", który do dziś należy do moich ulubionych piosenek KAT, można uznać za zapowiedź kierunku, w którym niedługo miał zamiar ruszyć cały zespół... (http://www.youtube.com/watch?v=2LCsDA2CWxU )

Z głębi ran
W blasku hord
Idzie czarny król
- Abaddon [http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/swiat_mai_lidii_kossakowskiej_1/2014-02-05-512]

Nad nim krąg
Siedmiu głów
Sprzęga czarci gniew
W płomień
... i stanął smok
[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/smok/2014-03-12-591]

Przed mającą rodzić niewiastą
Ażeby, skoro porodzi
Pożreć ją
Dziecię
Jego raj
Z głębi ran
Z chaszczy, z nor
Zemsty nadszedł czas
I przemoc
Śmierć za płacz
Płacz za śmierć
Śmierć za diabła krew
- przelaną
... i porodziła tyrana
Z żelaznym berłem
Lecz porwał go Bóg
Spod zębów wyzwoliciela
Wzniósł Abaddon stary miecz
Plunął w piach
- wojna psie!
... ognisty diament spadł
I lud w obawie ukląkł
Wraz z nim potomstwo jej
- zemstą płomień i bat!
Płomień i bat
Czarna postać rozdaje śmierć
Śmierć i płacz
Śmierć i płacz
Czarne widmo rozpala miecz
Śmierć i płacz
Śmierć i płacz
Czarne widmo kieruje miecz
W niebo
Śmierć i płacz
Śmierć i płacz
Zemsta piekieł dopełnia się

Początek niezobowiązujący, kojarzy mi się z jakimś starożytnym sonetem odgrywanym przez druida w mrocznym lesie. Później w lesie tym odzywa się, niczym spod ziemi, zachrypnięty głos Romana i z każdym wyśpiewanym przez niego wersem korony drzew falują coraz szybciej. Na niebie zbierają się ołowiane chmury, aby pod koniec utworu zarzucić nas piorunami i potężnym gradem. Tak właśnie powinna kojarzyć się cała płyta. Niestety tak nie jest. Niektóre kompozycje po prostu kuleją i ni jak nie dorównują chociażby wspomnianemu powyżej „Czasowi zemsty"...

Szczytem banalności jest tytułowy kawałek, a tak dokładniej, jego refren[http://www.youtube.com/watch?v=djlOK4jURKQ]:

"Szatan, Szatan
z nim konać
nawet żyć
Szatan
Szatan i rum"

Wydaje mi się, że Romana Kostrzewskiego stać było na coś stanowczo bardziej ambitnego, ale jako usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że były to początki KATA, ich pierwsza płyta...

Już pisałem o tym, że teksty nie wywołują lęku ani nie sprawiają, że na głowie jeży się włos. Oczywiście u dojrzałego fana, bo małolaty jak już pisałem wyżej strasznie się tymi „666” jarają...

Jak natomiast prezentuje się muzyka? Tutaj jest stanowczo lepiej. Nie jest to wprawdzie ten niesamowity thrash, którym przez większość swego istnienia raczył nas Kat. „666” to natomiast porządny kawałek heavy- metalowego cięcia. Melodia, melodia i jeszcze raz melodia. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że melodia pieści ucho. Przecież właśnie to powinna robić - powie niejeden z Was. Ja natomiast będę trwał przy tym, że najbardziej odpowiednia do takich tekstów muzyka nie może kołysać, czy wręcz usypiać. Powinna szarpać i krzyczeć. Pod tym względem na pierwsze miejsce z całej płyty bez wątpienia wysuwa się „Morderca" oraz „Masz Mnie Wampirze" - obok wspomnianego „Czasu Zemsty" absolutnie najlepsze kawałki z całego krążka. Najbardziej podoba mi się patent wykorzystany w „Masz Mnie Wampirze" (http://www.youtube.com/watch?v=csT0bGe3ivE ), gdzie wejściem do solówki jest motyw z „Prząśniczek" Moniuszki, odegrany na gitarze. Brzmi to po prostu rewelacyjnie i pozostaje tylko żałować, że to wejście trwa tak krótko.

W „Nocach Szatana”[http://www.youtube.com/watch?v=7dE7J-ja9sk&feature=kp] pojawia się natomiast motyw z „Fausta” Geothego, „Fausta”, który od czasów szkoły średniej mnie intrygował. To jeden z moich ulubionych dramatów...

Ogólnie rzecz biorąc, widać i słychać, że jest to pierwsza płyta KATA. Jest nieporównywalnie lepsza od swojej angielskojęzycznej odpowiedniczki, gdzie wokal jest po prostu żenujący. W przypadku „666” wokal dopisuje, ale teksty są stanowczo za lekkie. Muzyka także nie sprawia wrażenia przytłaczającej ciemności, z jaką spotykamy się już na następnej płycie. Wniosek płynie z tego taki, że muzyka KATA ewoluowała bardzo szybko. Bez wątpienia należy poznać wszystkie płyty tego zespołu, chociażby po to, aby samemu je ocenić i oddzielić ziarno od plew. Niestety w historii bandu trafia się i jedno i drugie. „666” nie zaliczyłbym ani do szczególnych perełek, ani do płyt tragicznych. Znajdują się na niej tracki bardzo dobre, ale są i wyjątkowo słabe. Krążek pozostawia wrażenie skąpej różnorodności i niedosytu, tak tematycznego jak i muzycznego. Mimo wszystko jednak, jest to album stojący na dość wysokim technicznie poziomie. Bardzo dobra dla początkujących i mniej doświadczonych, którzy boją się porywać z motyką na słońce. Jednym słowem: „666” utrzymuje się w środku peletonu. Takie fragmenty „666" vel „Metal & Hell" jak: „Noce Szatana", „666", czy „Wyrocznia"[http://www.youtube.com/watch?v=c6Rxs2QI3Bk&feature=kp] stały się już klasyką KATA i zarazem polskiego thrash metalu, a wyjątkową pozycję zespołu utrwaliły mroczne i bardzo widowiskowe (z udziałem baletu i rekwizytów w rodzaju trumny czy pucharu z „krwią") spektakle, jakie dał on w roku 1986 podczas pierwszej edycji Metalmanii, na Rock Opolu i FMR w Jarocinie. 

W roku 1985 zespół został entuzjastycznie przyjęty na Festiwalu w Jarocinie, ale jednocześnie pojawiły się pierwsze oskarżenia o propagowanie satanizmu – inny zespół (Test Fobii – Kreon) rozbił na scenie krzyż a na cmentarzu doszło do odprawienia czarnej mszy. Zespół zdecydowanie odrzucał oskarżenia o inspirowanie tych czynów, odcinając się od nich i powołując się na prawo do ekspresji artystycznej. Przyczynił się do tego również film dokumentalny Andrzeja Kostenki pt. My Blood, Your Blood z 1986 roku (http://www.youtube.com/watch?v=bu5cGjjTgNA ) zrealizowany przez telewizję BBC, zawierający wypowiedzi członków zespołów biorących udział w festiwalu w Jarocinie, w tym grupy KAT.

Wkrótce z dalszej współpracy zrezygnował gitarzysta Wojciech Mrowiec. W 1987 roku Kat dwukrotnie wystąpił przed Metalliką w katowickim Spodku, co zostało udokumentowane w materiale 38 Minutes of Life (pierwsze wydanie nosiło tytuł 38 Minuts of Life), uprzednio zmiksowane przez Andrzeja Puczyńskiego w warszawskim Exodus Studio. Ponadto obraz zdobiący okładkę namalował Jerzy Kurczak, natomiast oprawę graficzną wykonał Jan Polakowski. Tego samego roku zespół wystąpił również na festiwalu Metalmania poprzedzając koncerty grup Running Wild, Helloween oraz Overkill. Tego samego roku ukazał się również film pt. Fala – Jarocin '85 dokumentujący występy zespołów na festiwalu w Jarocinie w tym grupy Kat.

Tak, tak... To ponad 20 lat po oficjalnych premierach płyt. Długo oczekiwane, absolutne klasyki polskiej sceny metalowej, ponownie w sklepach! W zremasterowanych wersjach digi z bonusowymi utworami!!! KAT "38 Minutes Of Life".

"38 Minutes Of Life"[http://www.youtube.com/watch?v=pN5R_EwO31E&list=PL466E7EE68A5EFFEF] to kultowa pozycja dla każdego szanującego się fana polskiej sceny metalowej. Album przez długie lata był nieosiągalny w sklepach, a na internetowych aukcjach uzyskiwał rekordowe ceny. Płyta dostępna jest w limitowanej wersji digi, oprócz oryginalnej okładki dodano książeczkę z opisami oraz bonusy video: utwory „Wyrocznia" oraz „Masz Mnie Wampirze" w wersjach koncertowych, z opolskiego występu z 1986 roku.

Album „38 Minutes Of Life" został zarejestrowany w 1987 roku, kiedy to Kat dwukrotnie wystąpił przed Metalliką w katowickim Spodku. Grupa rozpoczęła swoją działalność w 1979 roku i jest obecnie jedną z najważniejszych metalowych formacji na metalowej scenie. Kat występował na żywo obok takich ikon metalowej muzyki jak Metallika, Running Wild[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/running_wild/2014-07-05-527], Iron Maiden[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/iron_maiden/2014-07-08-754], Helloween[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/helloween/2014-07-08-733] czy Motorhead.

Literówka w tytule była tylko niewinną przewiną w całości obrazu pierwszej koncertówki. Tył brzydkiej, nagiej kobiety (czarownicy?), która otwiera bramy żądz z logotypami KATA, zamiast budzić dreszcz podniecenia, powoduje odrzut i to drugiego stopnia... bo ani to przerażające, ani seksowne... Nijakie... Ciekaw jestem, co o swoim dziele myśli dziś ceniony grafik...

O tym albumie wypowiedział się również „Nergal”: „Było radio. Dzięki koledze z klasy odkryłem „Muzykę młodych”. Ta audycja była dla mnie objawieniem. Raz w tygodniu puszczano całe płyty... Raz puszczono KATA 38 minutes of life [oryginalny album ten wydano z błędem w tytule. Rozczarowałem się, bo już miałem w wersji winylowej. To był zmarnowany dzień...

W 1987 roku grupa zrealizowała wysoko oceniony przez fanów jak i krytykę albumu Oddech wymarłych światów (http://www.youtube.com/watch?v=ZnBifsPC5Fo) nagrany w Izabelin Studio we współpracy z Dariuszem Gospodarczykiem, Wojciechem Postkiem oraz ponownie z Andrzejem Puczyńskim, który zmiksował nagrania.

Z tym albumem spotkałem się po raz pierwszy w 2002 roku... Wrzuciłem ją do swojego sprzętu i... Ta jakość! Kaseta została wydana w roku 1988 przez Polton, toteż nie trudno się domyślić, jaką jakość sobą reprezentowała. Ale nie zraziłem się tym, pogłośniłem trochę sprzęt i jazda...

Ta kaseta wywarła na mnie ogromne wrażenie. W obecnych czasach, gdy dominują gotyki i tym podobne melodyjne zespoły, warto posłuchać starego dobrego czadu.

Kasetę rozpoczyna utwór "Porwany obłędem"[http://www.youtube.com/watch?v=Kbls9j-1Z1s&feature=kp]. Szybki trash ze wspaniałymi solówkami... Bardzo dobre rozpoczęcie płyty, chociaż dopiero to, co się dzieje w kolejnych utworach, nadaje plycie prawdziwego smaku. Kolejny utwór to "Śpisz jak kamień", który bardzo kojarzy mi się z dokonaniami Tiamatu[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/tiamat/2014-07-05-420] na płytach "The Astral Sleep"[http://www.youtube.com/watch?v=qiTsyfpZvdk] oraz "Clouds"[http://www.youtube.com/watch?v=TtHeHP3gjDk]. Bardzo ciekawa kompozycja. "Dziewczyna w cierniowej koronie"[http://www.youtube.com/watch?v=Tyg6TsbnsW0] to już większy wygar... zupełnie jak na "Master Of Puppets" Metalliki - szybkie, dynamiczne riffy oraz melodyjny refren. "Diabelski dom cz.II"[http://www.youtube.com/watch?v=jHnqzrtv0fI]- Antychrysta! Bardzo lubiany przez fanów KATa kawałek, a raczej jego kontynuacja. O ile mi wiadomo istnieje także cz.III[http://www.youtube.com/watch?v=EXgeb3zWOdU]... Kapitalne solowki dodają smaku utworowi. Drugą stronę rozpoczyna "Mag - sex"[http://www.youtube.com/watch?v=Wv6ssNXx608]. Wspaniały utwór... chyba się w nim zakochałem :)) Dosyć zróżnicowany: początek - spokojna melodia, część druga - przyspieszene i wygar na maxa, przerywane refrenem, w którym Roman krzyczy coś w stylu "Imie me sex! Mag, Mag" (nie wiem dokładnie co tam jest śpiewane, ponieważ jakość kasety nie pozwoliła mi na rozszyfrowanie tekstu). Zakończenie utworu zupełnie jak u Metalliki (czyżby inspiracje?). Kolejny utwór to "Głos z ciemnosci"[http://www.youtube.com/watch?v=BCQ6xNki2LA]. Mój ulubiony z tej płyty i w ogóle jeden z moich ulubionych. Bardzo przyjemna, spokojna ballada z poetycznym śpiewem. Kapitalna kompozycja! Oczywiście na tym nie koniec, bo następuje lekkie przyspieszenie i solówka. Kasetę (płytę) kończy utwór "Bramy żądz"[http://www.youtube.com/watch?v=InwAYj6xht4], pasujący do stylu dwu ostanio opisanych utworów. Bardzo ciekawie i oryginalnie zaśpiewany refren (nie tylko w tym utworze!).

Wyraźnie widać wpływy Metalliki z ich pierwszych płyt, zauważalne są również podobieństwa do Tiamatu[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/tiamat/2014-07-05-420], także wczesnego. Wspaniały klimat - coś takiego właśnie pomiędzy Metallicą a Tiamatem. Dla mnie fenomen! Dziwię się tylko, że tak późno odkrywam takie wspaniałości, no ale lepiej późno niż wcale! Polecam gorąco tę płytę każdemu (chciażby po to, by przesłuchać i zobaczyć jak to się kiedyś grało). A jeśli razi kogoś satanizm to chcę powiedzieć, że w takim wypadku nie powinien słuchać 90% współczesnych zespołów "metalowych".

Wkrótce potem nastąpił w grupie kryzys wewnętrzny i rozpad, zapoczątkowany konfliktem z menedżerem, Tomaszem Dziubińskim. Luczyk (występującego w bluesowo-jazzowej formacji DDD oraz zastępującego znanego z Krzaka i Perfectu Andrzeja Urnego w jazzowym Young Power) wraz z Lothem (który nagrał płytę z niemiecką grupą Sweet Killer) zaprosili do współpracy Krzysztofa Oseta i Jacka Regulskiego oraz wokalistę Grzegorza Waliczka, lecz na koncertach nie zdecydowali się na używanie nazwy Kat. W tym czasie Kostrzewski nawiązał kontakt z Józefem Skrzekiem- ta znajomość wyszła grupie na dobre moim zdaniem.

Ostatecznie Kat reaktywował się w roku 1990 a w 1992 zagrał wraz z TSA i Acid Drinkers[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/acid_drinkers/2014-07-04-288] na Festiwalu w Jarocinie, co zostało zarejestrowane przez Telewizję Polską i trafiło na wydaną dwa lata później płytę Jarocin – Live. To drugi album koncertowy zespołu. Według mnie już nie tak bardzo udany jak poprzedni. Kilka  błędów, które w mojej opinii wcale nie dodają temu koncertowi „smaczku”. Kilka kawałków zabrzmiało tam bardzo topornie i słabo (m.in. „Łza dla cieniów minionych”, dla mnie kolejny kawałek, który powinien być uznany za klasyk). Piotr Luczyk powiedział niedawno w jednym z wywiadów, że on nigdy nie wydałby czegoś takiego jak „Życie po życiu”. Ja osobiście uważam „Jarocin – Live” za najsłabszy album w historii Kata.

Na „Jarocin- Live” pojawiły się utwory z nowego materiału – wydanego później jako „Bastard”( http://www.youtube.com/watch?v=JvCMyi0icig , http://www.youtube.com/watch?v=XR7VXN7k2VU , http://www.youtube.com/watch?v=is-XkqxrGoY , http://www.youtube.com/watch?v=ySKBxoIFTk4 )

"Bastard" to był nóż, którym Kostrzewski przeciął pępowinę łączącą mój metafizyczny pępek z resztą świata. Bolało jak diabli. Przede wszystkim bolały słowa, z muzyką, z jaką się zetknąłem na tej płycie, byłem już na "ty". Oczywiście kursowały w tamtych latach jakieś kserokopie tekstów Slayera, AC/DC[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/ac_dc/2014-07-04-321], Metalliki, ale pisane były dziwnym pismem (dziś wiem, że był to angielski) i sporo sił kosztowało ich przetłumaczenie i zrozumienie. A tu Kostrzewski śpiewał nie dość, że o tym, co i ciebie męczy w nocnych koszmarach, to śpiewał to w ukochanej polszczyźnie. Bzdura, jeśli ktoś mówi, że muzyka metalowa może żyć sama, bez jej tekstów. Może żyć dzień, dwa... ale nie latami. Jedne teksty są jak przynęta, inne jak główny nurt rzeki. Wiele zależy od stylu - black metal można by porównać ze ściekiem, jeśli usunąć z niego teksty, heavy metal stałby się schematem bez tekstów, które poruszając przeróżne tematy, nadają utworom odmienność.

„Bastard" to jak dla mnie 75% teksty, 25% muzyka. Jednak te 25% muzyki na płycie to cztery razy więcej, niż na „Oddech wymarłych światów", czy jeszcze wcześniejszej „666". Muzyka jest o wiele bogatsza, zaskakuje rozbudowaną formą z nieustającymi wariacjami, szybko zmieniającym się rytmem. Chciałbym usłyszeć samą muzykę zawartą na tym albumie, bez wokalu, by nie odciągał mej uwagi od gitar i perkusji, ciekaw jestem, jakie wtedy wyobrażenia nasunełyby mi się przed oczy, co bym w tym jazgocie ujrzał. Oczywiście, jest to najpiękniejszy jazgot dla mojego serca... niech ktoś źle tego nie odczyta.

Utwór "W bezkształtnej bryle uwięziony"[http://www.youtube.com/watch?v=fw7SZ9hFhrk&feature=kp] zaczyna się impulsami natężeń dźwięku, szybkimi gitarkami, potem podczas zwrotki riff w stylu "Metallica", ale to KAT, a nie jakaś pierdolona popowa kapela z USA! Zresztą zaraz widać różnicę w stylach, gra jest szybsza, nie jest tak schematyczna, porozbijana na zwrotki. Tu ciągle dzieje się coś nowego. Szczególnie ciekawa jest perkusja, może jedynie werbel poddany jest regule, tombas nie jest dokładny, nie ma okresu, gdy wszystko zaczyna się powtarzać, wybija różne wersje, by jedynie w całości (na przestrzeni zwrotek) wypaść w miarę identycznie. Fajna sztuczka.

"Zawieszony sznur"[http://www.youtube.com/watch?v=lCo3NkzKkwY] zaczyna się ostrą grą gitar, krótka salwa gitar z perkusją, potem długie rozciągniecie dwudźwięków na całe takty, znów salwa, znów dłuższy odpoczynek, potem szybka jazda slalomem, aż wchodzi główny riff, cudo! Jeden z najlepszych momentów na płycie. W refrenie Irek (perkusista) gra dużo stopami, co ma prawo się w tym fragmencie podobać, jednakże właśnie taka gra na dwie stopy, podobna do odgłosu silnika maluszka chodzącego na małych obrotach, ogólnie nie podoba mi się za bardzo. Tutaj jest to jeszcze stosowane z iście aptekarskim umiarem, co świadczy na plus. Po dwóch zwrotkach następuje zmiana klimatu, po dwóch akordach gitary zmieniają całkiem linie melodyczną, rozpoczyna się drugi akt utworu. Akompaniament gitar do słów o egzekucji więźnia, po czym długa solówka pełna malowniczych legatt. III akt to powrót do pierwszych riffów, w tym do tego Jedynego.

"Bastard"[http://www.youtube.com/watch?v=--MJ4WYstms] to krótkie uderzenia w talerze, po czym startuje szybki riff, który zwalnia dopiero po połowie utworu. Po solówce dostajemy fajną porcję perkusji, bardzo bardzo. Powrót znów do szybkiego grania, z tła muzyki wybuchają małe strumienie lawy solówek.

Kategoria: black metal | Wyświetleń: 784 | Dodał: Bies | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar
Formularz logowania

Wyszukiwanie

Kalendarz
«  Lipiec 2014  »
PnWtŚrCzwPtSobNie
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
28293031

Archiwum wpisów

Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek

  • Copyright MyCorp © 2024Darmowy kreator stron www - uCoz