Antropologia od zawsze była moją pasją... badanie kultur, zachowań ludzkich, a także ich mitologii to dla mnie pewnego rodzaju oderwanie się od realiów życia codziennego: to poznanie zupełnie innego świata... Oczywiście w kręgu mojego zainteresowania musiała znaleźć się mitologia sumeryjska.
Mitologia sumeryjska jest to mitologia z południowych terenów Mezopotamii z okresu panowania Sumerów. Stanowiła wzór dla mitów innych nacji jak: Asyria, Akadu czy Babilonia.
Najstarsze dokumenty dotyczące mitologii sumeryjsiej pochodzą z miasta Uruk, w którym znajdował się kompleks świątynny, obejmujący również posiadłości ziemskie, jedynego boga Anu i bogini miłośni i płodności Iniany, która była uosobieniem Wielkiej Macierzy.
Każde miasto Sumeru stanowiło ośrodek kultu jakiegoś boga, na przykład w Nippur czczono Enila, w Eridu czczono Enkiego... Z reguły większe miasta miały swojego boga, którego nazywano „Panem” miasta, pomniejsze bóstwa miały swoje ołtarze w jego świątyni, lub stawiano im kapliczki.
Kultura Sumerów przeżywała swój rozkwit w III i II tysiącleciu p.n.e. W tedy to powstały pierwsze poematy o bogach (najstarsze z nich są datowane na około 2500 rok p.n.e., a na 1700 rok p.n.e.). Według jednego z mitów twórczą życia była bogini Nammu- to ona zrodziła pierwszą parę bogów: Ann (Niebo) i Ki (Ziemia). To właśnie oni byli rodzicami boga powietrza: Enlila (twórcy człowieka), inne mity mówią, że ludzie powstali dzięki Enkiemu i Inannie...
Według mitologii sumeryjskiej władza królewska pochodziła od bogów...
Pierwszą triadę sumeryjskich bogów stanowi: Anu, Enlila i Enki, a drugą Nanny, Utu i Inanna.
Obok ziemi funkcjonował raj Dilmun, w którym nikt nie chorował i nie umierał, oraz świat podziemny Kur, w którym rządziła siostra Inanny: Eraszkigal.
Z panteonu sumeryjskich bogów wybrałem dwa bóstwa, które na stałe weszły do obszaru kultury masowej. Są to Marduk i Tiamat.
Marduk był bostwem opiekuńczym Babilonu. Był jednym z najważniejszych bogów sumeryskiego panteonu. Nie powinno to nikogo dziwić, bo Babilon był stolicą Babilonii- jednego z głównych miast sumeryjskich.
Marduk był synem boga Enki (Ea) i małżonkiem bogini Sarpanitu. Łączył się z planetą Jowisz.
Ze względu na pozycję społeczną i polityczną Babilonu, Marduk stał się popularny zarówno w Mezopotamii i Syrii.
Symbolem Marduka jest trójkątne narzędzia rolnicze- łopata lub motyka. Towarzystwo jego to wąż i smok...
Muszhuszu to według mitologii Mezopotamii święte zwierze. Pojawia się n bramie Isztar w Babilonie... Najbardziej znaną postacią tego stworzenia jest hybryda ukazująca go jako węża z przednimi nogami ptaka, ogonem i rogami na głowie...
Marduk patronował magii, mądrości, wodzie, sądownictwu...
Dziś o tej postaci mało kto by pamiętał, ale dzięki grupie black metalowej ze Szwecji na stałe weszła do użycia w kulturze masowej. Znają ją nie tylko fani metalu ekstremalnego. Któż bowiem nie zna „Panzer Division”[https://www.youtube.com/watch?v=mP897M7JuII] czy choćby utworu „Warschau”[https://www.youtube.com/watch?v=osmOH5Y3ZdU]?, utworu poświęconego Powstaniu Warszawskiemu...
Zespół powstał w 1990 roku w szwedzkim mieście Norrköping z inicjatywy Morgana Steinmeyera Håkenssona.
Morgan Håkensson to muzyk urodzony 25 czerwca 1973 roku. Znany jest również pod pseudonimem „Evil”, ale zdecydowanie częściej funkcjonuje jako Morgan. Znany jest również z innych zespołów jak: heavy metalowy Death Wolf czy black metalowego Abruptum, w którym Morgan udzielał się w latach 1991- 2005.
Zespół został stworzony przez IT-a (czyli Tonny’ego Särkkä), Alla (Jima Beryera) i Exta. Warto zauważyć, że IT- postać wiodąca w szwedzkim black metalu próbował już założyć ów projekt muzyczny w 1987 roku lecz brakowało mu odpowiednich ludzi do jego realizacji.
W 1989 roku, a wiec w czasie oficjalnej daty powstania zespołu Abruptum wydał dwa dema, które były dość popularne w świecie metalowego undergroundu. Po nagraniu pierwszego dema ze składem pożegnał się Ext, który po prostu został wyrzucony. W 1991 roku All zaczął mieć problem z alkoholem i musiał opuścić zespół. W ten sposób IT zaprosił do współpracy Evila z Marduk. W międzyczasie wraz z Allem utworzył poboczny projekt Vondur. Warto zwrócić uwagę, że w owym czasie IT był jednym z liderów Satanic Black Cricle w Szwecji. IT związał się z wytwórnią „boga black metalu” Euronymousa- niesławnego lidera Mayhem (wydał tam dwa albumy).
IT opuścił zespół, ale i black metalową scenę w 1996 roku. Swoją decyzję muzyk poparł swoją decyzję w obawie o życie swoje i swojej rodziny. Otrzymywał bowiem dużo gróźb. Evil dalej ciągnął zespół, wydał nawet płytę w swojej wytwórni Blooddawn Productions, ale w 2005 roku zdecydował się zawiesić działalność zespołu...
Trudno jest określić styl Abruptum, które nazywane jest black metalem lub dark ambientem. Bardziej określiłbym styl tego zespołu jako noise (bo podstawą było tu przede wszystkim robienie hałasu. Warto zauważyć fakt, że po odejściu IT-a, Evil postanowił całkowicie iść drogą dark ambientu i noise, odrzucając wszelkie kanony muzyki metalowej....
Wróćmy jednak do Marduk... W 1991 roku Marduk wydał demo pt. „Fuck me Jesus” [https://www.youtube.com/watch?v=IcHCaudvyN0]. Dzięki temu zespół zyskał szerokie grono fanów. Rok później, bo w 1992 roku Marduk wydaje pierwszą płytę: „Dark Endless”[https://www.youtube.com/watch?v=t7ZtpmkasCM]. Jest to obowiązkowa pozycja dla wszystkich, których interesuje temat: „jak narodził się black metal”, a że Marduk ma w swojej niszy status zespołu kultowego...
W 1992 roku w Skandynawii „czarny metal” rozwijał się coraz bardziej, ale wciąż jeszcze nie tak dobrze. Takie marki jak: Mayhem[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mayhem/2014-07-04-231], Immortal[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/immortal/2014-07-04-237] czy Darkthrone[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/darkthrone/2014-07-04-235], które otworzyły drogę wielu metalowym hordom. Cel jaki postawił sobie Marduk tworząc „Dark Endless”, ma siać grozę i zniszczenie... Spełnia owe zadanie w 100%- taki bowiem jest debiut Marduka.
To jeden z kamieni milowych w black metalu, nie tylko skandynawskiego... jest to jeden z tych krążków wokół których nie można i nie da się przejść obojętnie... To istna kaskada bluźnierczych słów, dopracowanych riffów, piekielnych kotłów- jednym słowem „małe co nie co” dla wszystkich wielbicieli black metalu. Dla mnie jest to ekstaza. Może te słowa wielu uzna, za przesadzone, ale dla mnie osobiście takie emocje towarzyszą mi za każdym odsłuchem tego krążka czuję się naprawdę świetnie po dziś dzień. To album dziś nieśmiertelny- to po prostu dzieło muzyczne. „Still Fucking Dead (Here’s No Peace)” [https://www.youtube.com/watch?v=IyjgWZtJEXk] zarażony jest tą mistyczną, "pokrzywioną” atmosferę krążka. Klawiszowy wstęp budzi naszą czujność, przygotowuje na spotkanie z całością płyty, z którym słuchacz można zatknąć się już po kilku sekundach. Marduk idzie za ciosem... Morgan i jego koledzy nie biorą jeńców. Od razu razi nas po uszach duża dawka ciężaru, a Marduk nie zwalnia tempa... Pamiętam, że gdy słuchałem tej płyty po raz pierwszy już w okolicach „Within The Abyss” [https://www.youtube.com/watch?v=kUyb29tLyHc] oswoiłem się ze stylem Marduk i ze spokojem ducha słuchałem tej płyty... 7 kultowych kawałków... Zmiany tempa, ale to co przyciąga to: wiruozerskie popisy gitarzysty i perkusisty. Solo brzmią imponująco, wystarczy posłuchać sobie „The funeral seemed to be endless” [https://www.youtube.com/watch?v=3LhztL9C8w8]... Van Helen[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/van_helen/2014-07-04-316] black metalu?... Praca perkusji tez może się podobać, zwłaszcza przy okazji takich kawałków jak „Dapartures from the mortals”[https://www.youtube.com/watch?v=V0T0KNl1M4M] czy „Holy Inqusistion” [https://www.youtube.com/watch?v=JN3o8eYt3sg]- Andrson jawi się jako geniusz zestawu pekrusyjnego... może zabrzmi to dziwnie, bo zdecydowanie uwielbiam grę gitary- mam syndrom Hendrixa[, ale walenie w gary też potrafię docenić. Inferno, Lombardo, Frost, Urlich i właśnie Anderson to jest dla mnie czołówka metalowych perkusistów (ostatnio coraz bardziej przekonuję się do gry Docenta o Daraya, ale to jeszcze nie ten poziom!J).
Dodatkowo do typowego black metalowego instrumentarium dochodzą klawisze... Pamiętam, że na początku swojego zafascynowania metalem ekstremalnym nie byłem do tego do końca przekonany... Dimmu Borgir[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dimmu_borgir/2014-07-04-236]? To nie jest do końca true przecież.. Mayhem tak nie gra... Oczywiście do klawiszy się przekonałem... Czego chcieć więcej?... No może tylko jednego... By Morgan nigdy nie zwalniał tempa...
Po wydaniu pierwszego albumu zespół wyruszył w trasę koncertową po Szwecji. Była to pewnego rodzaju innowacja, bo przedstawiciele czarnego metalowego podziemia raczej nie koncertowali. Jak pokazała akcja promocyjna po Szwecji zwiększyło to liczbę fanów Marduk... W 1994 roku zespół zaczął koncertować po całej Europie, a w 1995 roku dał pierwszy koncert na innym kontynencie- w Meksyku...
Od tego czasu Marduk regularnie koncertował w Europie, Stanach Zjednoczonych, Meksyku, Kanadzie i na wszystkich znaczących festiwalach muzyki metalowej.
Kolejne płyty zespołu dały mu status jednej z największych i najbardziej znanych grup black metalowych na świecie.... Marduk często wymieniany jest obok Mayhem, Dimmu Borgir, Cradle of Filth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/cradle_of_filth/2014-07-05-416] czy Emperor http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/emperor/2014-07-05-415] jako światowy przedstawiciel black metalu... Albumy wydane przez Marduk są dość zróżnicowane. Niby każdy album był utrzymany w tym samym gatunku, ale każdy z nich był inny. Stąd też ciężko jest wskazać, który album jest najlepszy lub najbardziej reprezentatywny...
„Those of the Unlight”[https://www.youtube.com/watch?v=NPyGBajSXoI] jest drugim, pełnym krążkiem Marduka i jego siła polega na tym, że się nie wyróżnia.... Nie potrafię powiedzieć, czy jest to zarzut czy wręcz przeciwnie kolejny atut w twórczości Marduka. Pewnym jest, że płyta ta to lektura obowiązkowa, dla wszystkich tych którzy interesują się metalem ekstremalnym. Komplet zawiera dość standardowy black metal, z typowym black metalowym skrzekiem, z utworami w dość szybkim tempie (nie jest to może Emperor, ale...). Plusem tego albumu jest to, że zawiera czytelna muzykę z czytelnym przesłaniem... Słuchając Marduka mamy wątpliwości o co chodzi Morganowi i jego kolegom... Brzmienie jest dość „korytarzowe”- to jednak fajny efekt te pogłosy na wokalu... Dzięki temu można też łatwo prześledzić pracę instrumentalistów, gdyż każdy instrument jest słyszalny. Co ważniejsze jednak sama muzyka nie jest typowym „piłowaniem”, gdyż słuchacz z łatwością zapamięta kilka interesujących riffów. Skrzek Legiona nie jest tu wysoki, „drażniący ucho”, ale dość czytelny... wpadający w krzyk (a krzyk jak wiemy jest pierwotną formą ekspresji)...
Zawsze jest tak, że na albumie staram się szukać perełek i na „Those of the Unligh” taka perełka się znajduje... To akustyczny siedmiominutowy „Echoes from the past” [https://www.youtube.com/watch?v=W2L25UuoDQw], w których słychać piękne szelesty na talerzach, odgłosy padającego deszczu.. Generalnie kawałek jest bardzo monumentalny, nostalgiczny, symfoniczny w swojej prostocie... Genialny utwór...
Kolejny album to „Opus Nocture”[https://www.youtube.com/watch?v=je0PsvYt7mo]. To prawdziwe dzieło, black metalowe dzieło... jest w nim wszystko, co powinien zawierać black metalowy album. Słuchacza zalewa ciemność... Słuchacza poraża agresywność wokalu Legiona i ciekawe popisy instrumentalistów. Riff Morgana jest po prostu genialny, a blasty Andersona wpadają w ucho... Na płycie znajdują się też duchowe momenty, które utonęły w klawiszowych dźwiękach...
Marduk zabiera nas na przejażdżkę pełną szaleństwa i młodzieńczej pasji, którą trawi powoli nagrywając kolejne albumy. „Opus Nocture” można uznać za klejnot w koronie. Bezkompromisowa furia...- takie skojarzenia posiadam, gdy słucham owego albumu, a słuchać to we wszystkich receptorach słuchowych... takie numery jak: „From Subterrancan Throne Profound”[https://www.youtube.com/watch?v=sEmqylIxOUo] czy „Autum nel Reaper” to pełne szybkich riffów i blastów utwory, które nie chcą być zatrzymane. Ciągną do przodu... I ten skrzek Af Gravf’a (chodzi o perkusistę i wokalistę Marduka- Joakima Götheberga). Nie wielu może pochwalić się takim skrzekiem w black metalowym świecie.
Perełką na tym albumie jest bez wątpienia „Materialized in Stone” [https://www.youtube.com/watch?v=wUw9b533uhc]. Na pierwszy rzut oka to typowa black metalowa kompozycja... Bazuje jednak na wolniejszych partiach perkusji, wręcz rozmytymi , ale stwarzającymi kontrast z mocno black’owymi gitarami... Całość tworzy niesamowitą czarną melodię... Słuchając „Opus Noctura” ma się świadomość, że norwescy koledzy mają się czego uczyć... Marduk udowadnia, że nie trzeba być Norwegiem aby grać „czarną muzykę”... Polecam ją wszystkim, którzy kochają black metalowe stare brzmienie...
Rok 1998 to płyta „Nightwing” (wydane 4 sierpnia)[https://www.youtube.com/watch?v=fQOhG07tk4o]. To wydany dwupłytowy album, co już powinno zaintrygować słuchacza... Pierwsza jest piekielnie szybka, druga wolniejsza... Zabieg jest celowy, bo to dodaje płycie kolorytu, a jednocześnie zaspokaja potrzeby fanów- są także tacy, którzy lubią mocniejsze dźwięki, które wala „prosto w ryj” i tacy, którzy wolą coś „spokojniejszego”. Płyta składa się z 10 utworów i jego koncept raczej sprawdza, ale nie jest to arcydzieło jak „Opus Noctura”.
Smutne jest to, że jako całość płyta intryguje, ale rozkładając ja na czynniki pierwsze to już tak super nie jest... Płytę zdecydowanie ratuje druga jej część, ale brakuje tu perelek w stylu „Echoes from the past” [https://www.youtube.com/watch?v=W2L25UuoDQw] (kocham ten utwór). Brawa za urozmaicenie...
Długo zastanawiałem się czy istnieje album idealny... Album to nie tylko muzyka, to również przemysł związany z koszulkami... Jak w przypadku Metalliki najbardziej znanym wzorem jest „Masters of Puppers” [https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948447183736208353/5948448187445803458?pid=5948448187445803458&oid=110062462996295510274] i „...And justice forel” [https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948447183736208353/5948448223645389378?pid=5948448223645389378&oid=110062462996295510274], fani KAT-a stroją się w koszulki rodem z okładki „Róże miłości najchętniej rozwijają się na grobach”[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/5948477385884673730?pid=5948477385884673730&oid=110062462996295510274], Meyhem to kultowy „De My Steris Dom Sathanes”, a Marduk? Marduk to oczywiście „Panzer Dyvision” z 1999 roku... To właśnie ten album wytyczył nowe standardy szybkość i intensywność w black metalu... Zaraz widać zmianę... Zmiana pierwsza to czołg na okładce... Zmiana ta jest stanowcza i ma ukryte znaczenie...
Czołg dokładnie odzwierciedla muzykę: cały czas otwartą, szybką, ostrą, agresywną... Ten czołg nie ma litości... Raz rozpędzony miażdży wszystko na swojej drodze...
„Panzer Division Marduk”[https://www.youtube.com/watch?v=FNHTkN-Nf2I]- zaraz po rozpoczęciu walki nasze uszy miażdży partia perkusji, a potem następuje czas gitar> Charakterystyczny riff pojawia się wielokrotnie, jest jego sercem...
Przerwa... Nie wiem czy to nie jest bardziej przerażające... I wreszcie następuje nalot na jednostki naziemne w postaci „Beptism by fire” [https://www.youtube.com/watch?v=o2qGV-HRc9Q] rozpoczęty. Chwilami mam wrażenie, że wokal Legiona nie nadąża za resztą...
W „Christraping Black Metal” [https://www.youtube.com/watch?v=YOxban5lPOI&feature=kp] mamy jakby wolniejszy początek... Myślę sobie Morgan odpuścił, można przecież robić takiej masakry... Pomyliłem się i to sromotnie, bo zaraz utwór nabiera tempa.
„Scorched Earth” [https://www.youtube.com/watch?v=dy7HCDgaEwc], a zwłaszcza jego początek kojarzy mi się ze Slayerem[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/slayer/2013-12-08-151]... Słuchać gitary, które idą coraz wyżej, by opaść za chwilę...
„Beast of Prey” [https://www.youtube.com/watch?v=VQSGZ_n14cs] to następny bardzo agresywny utwór z gitarą, która zaraz po rozpoczęciu utworu wbija się w ucho.
W „Blooddown” [https://www.youtube.com/watch?v=2oKewgdo36k] pojawiają się trochę wolniejsze gitary...
„502”[https://www.youtube.com/watch?v=ajbyBakIVsE]- „odgłos wystrzelonego pocisku”- to nie koniec zmasowanego ataku. Dobra gra na perkusji... W środku zmiana tempa... Utwór zatrzymuje się...
„Fistfucking God’s Planet” [https://www.youtube.com/watch?v=o1dRWKmyX04]- utwór kończący płytę.... rykiem wokalisty...
Wojna z Marduk jest bezlitosna...
Lubię się czepiać... Czy „Panzer Division” ma słabą stronę... Tak: książeczkęJ- trochę rozczarowuje. Lektura obowiązkowa...
Albumem „Panzer Divison Marduk” Szwedzi zupełnie nieświadomie wykopali sobie dołek, w który wpadli jak przysłowiowa „śliwka w kompot”.. Nie chodzi tu o niemoc twórczą... Co to, to nie... Marduk niczym buldożer miażdży... jest dosłowny, bezkompromisowy... taki był zawsze, ale „Panzer Division Marduk” przetoczył się jak walec, według mnie powiedzieli wszystko, co mogli powiedzieć z legionem w składzie... „La grande dance macabre” [https://www.youtube.com/watch?v=IwZ3vhdu7tE&list=PL01186FBA3AB210C9], który wyszedł w 2001 roku stanowczo nie przekraczał granicy ekspresyjnej wytyczonej przez osławioną płytę z czołgiem na okładce. Stylowo „La grande dance macabre” bliżej do „Heaven Shell burn” czy „Nightwing”... Pewnie nikt nie powiedziałby o niej złego słowa, gdyby ukazała się po tej drugiej... Ale to co zaproponowała Pancerna Dywizja na swojej popularnej płycie było tak miażdżące, że powrót do kompozycji z wcześniejszych płyt mógł lekko szokować... Wszyscy spodziewali się, że ekipa Morgana nagra płytę jeszcze szybszą lub przynajmniej w podobnym klimacie, a tu nastąpił krok wstecz i pozostał niedosyt... Wiem, że te słowa wydają się być na wyrost, bo to Marduk, a nie jakaś trzecioligowa horda grająca w lasach lub piwnicach jakieś „pitu- pitu” na trzech akordach na krzyż (odwróconych rzecz jasna).
„La grande dance macabre" to bardzo dobry album, ale zupełnie niedoceniony przez większość fanów i krytyków... Dla mnie jest to album o wiele ciekawszy muzycznie od „PDM” (wiem, że brzmi to jak herezja..., ale nie boję się wyrazić takiej opinii). Na pewno nie mogę powiedzieć, że album jest lekki... Są utwory utrzymane w ekstremalnie szybkim tempie, są utwory utrzymane w średnim tempie i epickie (jak: intro „Ars Muriandi”, „Pompa Fanabris 1600”, „Funeral Bith”).
Malkontenci narzekają, że „La grande dance macabre" „dłużyznę”... Mój Boże, a co by powiedzieli o płycie Burzum[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/burzum/2014-07-05-408], gdzie średnio kawałek trwa 8 minut... Na tej płycie Marduk są zaledwie dwa dłuższe kawałki: zupełnie mi to nie przeszkadza. Zarówno w kawałku tytułowym trwającym osiem minut z hakiem jak i „Bonds of Unholy Matrimony”. Te kawałki nie nudzą... Słuchać tu sierczyste nawiązania do takich kultowych już kawałków jak: „Drakul Va Domini Din Nou in Transilvania”[https://www.youtube.com/watch?v=7anB-4u__6U] czy „Summer End”[https://www.youtube.com/watch?v=enELkq5yIgM]. Album zawiera kilka perełek: „Azezal”[https://www.youtube.com/watch?v=N_D9hqKhAYA], „Obiedience Untro Peatli”, „Death Sex Ejacutation” czy „Jesus Christ... sadomized” [https://www.youtube.com/watch?v=BC5Z_Ah0beI]. To takie typowe dla Marduka: szybkie, opętane, bluźniercze... Kompozycja jest na pewno w porządku, a miejscami genialna, miejscami robi się wręcz klimatycznie... Album wchodzi łatwiej niż wcześniejsze dzieła... Polecam go przede wszystkim tym, którzy chcą rozpocząć przygodę z Mardukiem i black metalem w ogóle...
W 2003 roku po 8 latach współpracy z zespołu odszedł Legion. Wspominał to w następujący sposób: „O odejściu z Marduk zdecydowałem się już w 2001 roku. Czułem, że nie rozumiemy się już tak jak dawniej i ze utknąłem wrzeszcząc do mikrofonu, zamiast dalej się rozwijać...” Legion podjął się powołaniem do życia nowego projektu pod nazwą Rebelanges.... Bardziej jednak znany jest inny projekt Legiona o nazwie Devian. Z tą grupą nagrał dwa albumy: „ Ninewinged Serpent” w 2007 roku i „God to the Illfated” rok później w 2008 roku, a następnie po rozstaniu z grupą zajął się własnym studiem tatuażu... Głównym powodem odejścia Legiona z Marduk były oczywiście pieniądze. Eric Hagoten nawet tego nie ukrywał wspominając byłego kolegę (Morgana). Wycena pracy twórczej na 25% z 33% była dla niego ujmą. Legiona zastąpił Arioch z Funeral Mist. Zdaję sobie sprawę, że niedoświadczonym w meandrach black metalowego podziemia ta nazwa i jej wokalista niewiele mówi... Przyjrzyjmy się jej bliżej...
Jest to szwedzka grupa black metalowa, powstała w 1993 roku w Sztokcholmie z inicjatywy gitarzysty i wokalisty Typhnosa, gitarzysty Vintrosa i perkusisty Velionosa. Arioch, który dołączył do grupy w późniejszym czasie grał na basie.
Ich debiut miał miejsce w 1995 roku, gdy wydali album „Darkness”. Ze składu wyleciał Velion, a za zestawem perkusyjnym zasiadł Necromorbus. W 1996 roku ukazało się drugie demo zespołu „Hovoc”, a ze składem pożegnał się gitarzysta Typhnos. Skład opuścił też Vintres. W 1997 roku duet EP-kę „Divilig” to ona zawierała utwór „Hellspell 2”. Po wydaniu Ep-ki skład uzupełnił gitarzysta Necosh. „Selvation” ich pierwsza płyta ukazała się dopiero w 2003 roku nakładem Norma Evengelium Diaboli...
Arioch w Marduk przyjął pseudonim Mortuus i od razu wiadomo o kogo chodzi...
To właśnie z nim w składzie nagrał swój dziewiąty studyjny album „Palague Angel”[https://www.youtube.com/watch?v=6nTj9kVpXek]. Album zasłynął dzięki utworowi „Warschau”[https://www.youtube.com/watch?v=osmOH5Y3ZdU].
Sięgając po „Palague Angel” czy wcześniejszy „World Funeral” nie ukrywam, że miałem obawy i to znaczne... Nowy wokalista, nowa jakość, przyzwyczaiłem się do żygu Legiona... „Palague Angel” nie zwiódł mnie jednak. To najlepsza płyta od czasów „Pancernej Dywizji”- wnosząca do zespołu nową jakość... Marduk nie ma słabych płyt! To co się komuś podoba czy nie to czepialstwo raczej... Zastanawianie się nad szczegółami... Marduk to Marduk... Polecam ją zwłaszcza tym, którzy uwielbiają dobry riff gitarowy i blasty, a nie „efekciarstwo na klawiszach”... Nie zrozumcie mnie źle: lubię klawisze w black metalu, ale jakoś gdy jest przesyt formy nad treścią, jakoś nie dociera to do mnie w 100%.
Przy „Palague Angel” nie umiem być obiektywny. Nawet nie o to chodzi, że nie chcę, nie potrafię... Gdyby nie było „Palague Angel” nie byłoby „Nemesis Divina” Satyriconu, a to jak wiemy album już dziś kultowy. Gdy usłyszałem „Cloven Hoof” [https://www.youtube.com/watch?v=hXx_c6m5hsk] z „World Funeral” to wiedziałem, że utwór ten po prostu mnie poraził swoją brutalnością i zabójczym tempem. Taki kawałek może zmienić podejście do muzyki. To był rok 2004- 22 listopada... Niedługo później zetknąłem się z „Demigod”[https://www.youtube.com/watch?v=sAw0_UOVIEo] Behemotha[ http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424]... Wcześniej byłem dość wybredny jak chodzi o ekstremę: górował KAT[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kat_cz_i/2014-07-04-223], Mayhem, Slayer... a tu taka perełka... Po takim albumie nie sięgniesz już po byle gówno... Był nawet czas, że „St. Agler” Metalliki uważałem za genialny, niezmiernie wspaniałą płytę Kult Metalliki zespołu z dzieciństwa... Bezcenne, ale na litość boską miałem wówczas 24 lata, kończyłem studia, a metalu słuchałem już 17 lat... czas dorosnąć...
Maruk to rasowy przedstawiciel szwedzkiej szkoły black metalu. Mamy wiec do czynienia z nieźle wyprodukowaną siatką (czasem mam wrażenie, że Norwegowie wypadają przy Szwedach dość blado ze swoim black metalem rodem z czarnego lasu).
„Palague Angel” ma w sobie ten zabójczy klimat- rodem z rzeźni... Te zabójcze rytmy... zajebiste blasty oraz ten zabójczy wrzask...
„With Satan and Victorious Weapons” [https://www.youtube.com/watch?v=D-jkkwQmxJE] z „World Funeral” doskonale to potwierdza. "Bleached Bones” [https://www.youtube.com/watch?v=twoUhSR-OEY] i "Bloodlitting” [https://www.youtube.com/watch?v=5vuJHVTa554] też są genialne. Kawałek tytułowy też utrzymany jest w zabójczym tempie... I wiem, że znów odezwą się głosy, że to nie „Panzer Dyvison” , ale... Jak ktoś chce sobie posłuchać tej płyty to ją włącza... Klony są zupełnie zbędne...
Marduk (co mu się chwali) po raz kolejny postarał się o urozmaicenie. Na „World Funeral” jest słabszy momentami, a mianowicie "Bloodlitting” [https://www.youtube.com/watch?v=5vuJHVTa554], który mnie trochę znudził, ale jak obok ma się taką perełkę jak: „Night of the long knivers” [https://www.youtube.com/watch?v=gJYA_sSbN-E] z genialnym melodyjnym motywem gitar w środku kawałka...
„Cloven Hoof” zaczyna się porażająco, ścina z nóg tym diabelskim motywem gitary. Rewolucyjne riffy Morgana robią swoje... Ekstaza...
No i wspomniany już wcześniej album koncept „Palague Angel”... To typowy mroczny black metal w oparciu o szybkie tempo, w których nie ma miejsca na litość i łagodność, chyba, że mamy na myśli łagodność i grację czołgu... Zwolnienie np. w „Perish in Flames” się zdarzają... Do nas powinien dotrzeć utwór „Warschau” (szczególnie polecam go maturzystom, którzy piszą o powstaniu warszawskim), ale też „The Hungman of Prague”[https://www.youtube.com/watch?v=UbalXEDgjhk], który mówi o rzezi Pragi dokonanej przez Reinharda Heydricha. Polecam wszystkim tym, którzy choć trochę interesują się historią II wojny światowej (oczywiście znajdą się tacy, którzy będą wskazywać wyższość Sabatonu)- nie tylko dla maturzystów!
Po wydaniu albumu „Palague Angel” zespół udał się na trasę koncertową zatytułowaną Deathmurch 2004/2005. W ramach tej trasy zespół zagrał w Warszawie, co było swoistym hołdem dla Powstania Warszawskiego. Z tej wizyty pochodzi trzecia koncertówka pt. „Warschau”, obok „Live in Germania” i „Infernal Eternal”.
Jesienią 2006 roku ukazało się dwupłytowe DVD „Blood Pule Salvation”.
W listopadzie 2007 roku skład Marduk znów się zmienił. Z zespołu odszedł Emil Dragutocić- perkusista grupy, a jego miejsce zajął Lars Broddesson.
Rok 2007 był dla black metalu szczególny z kilku powodów... Behemoth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424] wydaje swoją „The Apostasy”[https://www.youtube.com/watch?v=aStgRzHZna4], pojawiają się też nowe albumy Mayhem[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mayhem/2014-07-04-231], Dimmu Borgir[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dimmu_borgir/2014-07-04-236] czy Deathspall Omega, a także Rotting Christ[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/rotting_christ/2014-07-04-310]. Na scenę powracają też Immortal[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/immortal/2014-07-04-237] i Emperor[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/emperor/2014-07-05-415]. Black metal wcale nie umarł, ba ma się nawet całkiem dobrze i jest na topie... W 2007 roku pojawia się płyta „Room 5:12”[https://www.youtube.com/watch?v=VIbsZIc9B1s&list=PL621D3808B1F5317C]. Lider Szwedów niesławny Morgan nie raz zapewniał, że ich najnowsze dzieło będzie wydarzeniem dla fanów Marduka, bo to będzie coś naprawdę wyjątkowego. Przesada? Morgan o dziwo tym razem miał rację. Ten krążek aż kipi złością, „Rom 5:12” to apokaliptyczny, bluźnierczy black metal i to na najwyższym poziomie. Nie wiem, czy ich płyty niektóre nudziły jak zdają to wykazywać niektórzy recenzenci, ale na pewno dzieliły na zwolenników i przeciwników danej koncepcji twórczej. Dla mnie Marduk nie ma słabych punktów. Album rozpoczyna utwór „The Levelling Dust”[https://www.youtube.com/watch?v=DYejiVQdvSg]. Zaczyna się on charkotem wokalisty, a potem wchodzą gitarowy riffm który mógł wyjść tylko spod ręki Morgana- zimny i w miarę melodyjny. Trzeba zauważyć, że są one zadziwiająco wolne (w porównaniu do „Pancernej Dywizji”). W żadnym wypadku zabiegu tego nie należy odczytywać za wadę. Pierwszy utwór utrzymany jest w średnim tempie, jest zupełnie pozbawiony blastów, a w warstwie muzycznej momentami przypomina Bathory z okresu kultowego „Blood Fire Death” [https://www.youtube.com/watch?v=i6wd9P_hOsQ]. Jest to dość dziwne rozpoczęcie jak na ten zespół, ale jak dla mnie patent się sprawdza... „Cold Mouth Prayer” [https://www.youtube.com/watch?v=nmT4abm6hMc] to już z kolei Marduk, który znamy i bardzo dobrze lubimy... Ultraszybkie, ostre jak brzytwa riffy, potężna perkusja przypominająca nawałnicę, ta niepokojąca złowieszcza atmosfera i ten opętańczy skrzek Mortuusa... Marduk pokazał zatem jak powinien brzmieć black metal XXI wieku! Totalna miazga. Inne utwory też nie są gorsze, a każdy z nich czymś się wyróżnia. Wyjątkowo mocne wyraźnie robi się świetny „Imago Mortis” [https://www.youtube.com/watch?v=u5KRVpfl93s], w którym pobrzmiewają echa norweskiego black metalu , spod znaku Satyricon o Darkthrone... Mało kto spodziewał się, że Marduk poradzi sobie z tak wolnym tempem utworów.
Marduk jednak potrafi grać naprawdę szybko. Widać to w takich kawałkach jak: „Through The Belly of Damnation” [https://www.youtube.com/watch?v=b9OOnYDWQSE&feature=kp], „Limb of Wowship” [https://www.youtube.com/watch?v=y4TbkSPBf00], czy "Vanity of Viniaties” [https://www.youtube.com/watch?v=_SRSYVweNn0]- to istna orgia dla fanów ekstremalnego grania. Nie jest to odrzut z czołgu jak na „Panzer Devision Marduk”.... To rozbudowane utwory: mamy w nich zwolnienia, przejście w bardziej wyraziste melodie. Zabieg ten służył temu, by utwory w żadnym razie nie zlewały się ze sobą. Było to dość nagminne zjawisko w poprzednich wydawnictwach Szwedów, a tak znalazło się na nich miejsce na całkiem niezłą gitarową solówkę w utworze „Womb of Perishableness”[https://www.youtube.com/watch?v=LPtnxFF-_VE], co też jest pewnym novium dla zespołu. Warto zwrócić uwagę również na instrumentalny „1651”[https://www.youtube.com/watch?v=_dvN7XrK5aA], stworzony przez Morgana z członkami industralno- ambientowego projektu o nazwie Arditi. Utwór jest pozbawiony gitar, zupełnie jest inny od całej reszty, z charczącym gdzieś w tle Mortuusem.
Arditi to projekt ze Szwecji, grający muzykę industralną. Tworzą go Henrik Möler i Märten Björken.
Członkowie tej grupy oscylują wokół surowego, militarnego industralu połączonego z neoklasycznymi motywami. Większość utworu mieści się wokół mrocznego ambientu. Twórcy projektu byli zainteresowani wczesnym futuryzmem (kierunkiem z początku XX wieku).
Brzmieniowo „Rom 5:12” jest genialne. Gitara brzmi nieźle, bas jest słyszalny, gorzej jest trochę z perkusyjnymi blastami, ale i one dają radę... Mortuus ze swoimi wokalami tez spisuje się nieźle. Skrzeczy, warczy, steka, wydaje z siebie dziwne odgłosy. Momentami jego wokal przypomina black metalowego maestro Attili Csihara!, co można uznać za in plus albumu.
Na płycie gościnnie pojawili się Naimhass Nemtheeng lider Primordial w utworze „Accuser Opposter” i Joakim Gothberg (były wokalista i perkusista Marduk) w utworze „Cold Mouth Proyer”.
Primodial to irlandzka grupa muzyczna grająca muzykę z pogranicza folk i black metal. Zespół został założony w 1987 roku w Skerries w Irlandii. Grupe założył Pol McAmlaigh oraz gitarzysta Craran MacUiliam.
„Imroma”- debiut grupy oscylował wokół melodyjnej formy black metalu. Zespół zbliżył się w swojej stylistyce w kierunku folku, słychac to na płycie „A Journwy’s End”- użyto tu mandoliny i gwizdków...
Na płycie „The Buning Season” czy „Spirit the Earth Aflame” słychać już wyraźne połączenia black metalu z folk metalem.
Po wydaniu „Rom 5:12”zespół wyruszył na kilka tras koncertowych promujących album na całym świecie.
W 2009 roku ukazał się kolejny album Marduk o symbolicznym tytule „Wormwood” [https://www.youtube.com/watch?v=BSskxwnpgnE]. Skłamałbym pisząc, że jest to płyta wybitna... Z całą stanowczością bliżej jej do średniaka „Nightwing” niż do „Rom 5:12” czy „Panzer Devision Marduk”, ale nie jest przecież tak źle.
Gdy „Pancerną Dywizję” można uznać za apokaliptyczną bitwę, to „Wormwood” to krajobraz po niej... Patrząc przez ten pryzmat na płytę Marduk koncepcja płyty zyskuje nowe znaczenie.
Początek płyty to klasyczny „Nowhere No-one Nothing”[https://www.youtube.com/watch?v=8LRNt7AwlFY] Kawałek ten mógłby zasilić słynną płytę z czołgiem. „Furnal Down” [https://www.youtube.com/watch?v=MIAEbhgNPKs] to z kolei powtórka pomysłów z "Accuser/Oppster” z poprzedniego longpleya. Pogrzebowy rolny rytm... Wokal bezczelnie obskurny... mamy niezły obrazek zagłady, ale o to właśnie chodzi... Ciekawy wokal miesza się z dwuminutowymi miniaturami jak np. „Unclosing The Curse”[https://www.youtube.com/watch?v=Ej4vO5fGDeA]. Te momenty to prawdziwy majstersztyk, bo tu nie decyduje jak w przypadku Dimmu Borgir smucenie jakimś casio i jednego riffu.
W wielu różnych opiniach jakie udało mi się zebrać na temat tego krążka dało się zauważyć wyróżnienie ostatniego kawałka jakim jest „As A Garmant” [https://www.youtube.com/watch?v=DuvhXqOip_8]... To kolejny wolny utwór napędzany tranowym, lekko cyfrowo zmodyfikowanym biciem. Fajnie to wypadło, a i włos na jajach może się czasem zjeżyć, gdy słuchamy kolejny rzyg wokalisty. Widać tu postindustralny rytm, który nie wymyślił Marduk, a Glann Danzing, który robił to z dużo większą precyzją.
Nagranie było promowane podczas trasy koncertowej „Funeral Netlion 2009/2010”.
W 2011 roku powstał projekt Morgana o nazwie Death Wolf. Wcześniej projekt znany był jako Devil’s Whorehause i oscylował wokół muzyki z gatunku horror punk i heavy metal. Owe połączenie dawało muzykę w dużej mierze zbliżonej do thrash metalu.
Walcowate kawałki Death Wolf mogą kojarzyć się z walcowatymi kawałkami Marduk (może prócz wokali), ale trzeba zdać sprawę, że to zupełnie inna specyfika. Słuchać tu wyraźny wpływ idei punk, a nawet hardcore punk, bo w końcu thrash metal to połączenie klasycznego heavy metalu (hard rocka) z punkiem. Wszytskie teksty pisane są przez Morgana. Na albumie „II: Black Armoured Death” pojawił się nawet kawałek po hiszpańsku „Noche De Brujas... Nie wątpię grupa warta posłuchania ... (tym bardziej jak ktoś lubi Danzinga).
W 2011 roku Marduk wypuściła rynek EP-kę „Iron Down”[https://www.youtube.com/watch?v=6dIbDj3QyV8]- dał tym samym odczuć, że nie porzuca tematu wojny i historii. Warto zauważyć, że Szwedzi z Sabaton zmierzyli się w tym okresie z historią tego kraju z okresu XVII i XVIII wieku na albumie „Carolus Rex”. Morgan wypowiadał się na ten temat w następujący sposób: „Słyszałem, jakoś go strawiłem, ale to kompletnie nie moja bajka pod względem muzycznym. Co do tekstów to mogli się bardziej postarać. Przeczytałem ponad 200 książek na ten temat z tego okresu i wiem, że zrobiłbym to lepiej niż oni. Zbieram pamiątki i militaria z tamtej epoki. Za moimi plecami wisi miecz powszechnie używany przez szwedzką piechotę w okresie Wojen Północnych.”
W 2012 roku Marduk wydał swój dwunasty album „Serpent Sermon”[https://www.youtube.com/watch?v=j1VAFcD82tM]. Jak zwykle Morgan i jego koledzy nie szczędzili wysiłku by stworzyć dobry album. Tym samym „Serpent Sermon” uznać można za utarcie nosa popowej scenie letnich festiwali: „Top Terendy”, „Opole” czy „Opera Leśna”.
Na promocję tego albumu wybrano kawałek „Souls for Belial”[https://www.youtube.com/watch?v=EUWOqr_AJvI] Drugim utworem na singlu był cover chrześcijańskiego zespołu Worn Hand... Było to dość ciekawe, ale i kontrowersyjne posunięcie, ale „Oil on Panel” (https://www.youtube.com/watch?v=CjMN0lIRb7w)[https://www.youtube.com/watch?v=hYhn_cJzzO4] jest genialnym utworem.
Morgan jak zawsze skupia się na kreatywności, to chęć przepływu energii. Wiem, że uwielbia on kłapać dziobem o zniszczeniu świata i o doskonałości swoich dzieł, ale tym razem tworząc jadowite psalmy nie przesadził...
To piekielna corrida, szybka (może nie tak jak na „Panzer Devision Marduk”), pełna bluźnierstw, pełna zmian tempa i „krypto podobnych” klimatów, które najwyraźniej mają poszerzyć pole manewru dla utalentowanego „krzykacza” jakim jest Daniel Rosten.
Już kawałek tytułowy rozpędza się, by zaraz zwolnić... Efekt piorunujący, połączenie uderzeń gitarowych z piekielnym rzygiem widoczny jest również w „Messianie Pestilamce”[https://www.youtube.com/watch?v=Mf5JzPUHm9o].
Takie kawałki jak: „Damnation Gold” [https://www.youtube.com/watch?v=7mRPGMO__C0], „Gospel of the Worn” [https://www.youtube.com/watch?v=shlrLjmjTvY] czy "Heil Mary” [https://www.youtube.com/watch?v=OExdL_m_dcs]- to jazda bez trzymanki i wizja Pandemonium w jednym... Jeszcze jakieś pytania i wątpliwości: Kim jest Marduk?
Za sprawą „Serpent Sermon” Marduk w odpowiednich proporcjach finalizuje swój black metalowy „eksperyment”, który rozpoczął się przed i po „Pancernej Dywizji”... To udowodnienie, że nie tylko Norwegowie są potęgą w black metalu... Szwedzi też mają coś do powiedzenia w tym temacie...
W 2015 roku Marduk znów uderzył...
"Idzie wojna / Idzie wojna / Będzie krwawa rzeź" - śpiewała kiedyś Siekiera. Szwedzki Marduk toczy ją od lat.
Wojna, ze wszelkimi jej aspektami, to w muzyce metalowej temat tyleż wdzięczny co do bólu ograny. Na przestrzeni dziesięcioleci w szeroko rozumianym heavy metalu podchodzono do niego na wiele sposobów; począwszy od protest songów Black Sabbath z lat 70. ("War Pigs") i wiele sztandarowych numerów Motörhead, przez thrashowe klasyki Slayera ("War Ensamble"), Metalliki ("One") i Megadeth ("Peace Sells") i mnóstwo deathmetalowych hymnów naszego Vadera, po całe płyty i koncept-albumy oparte na konkretnych bitwach i działaniach wojennych z mniej lub bardziej zamierzchłej przeszłości (Iced Earth, Sabaton).
Marduk podjął tę tematykę niemal u zarania wraz z okrutnie surową EP-ką "Here's No Peace" (1992 r.), by z biegiem lat uczynić z niej - na równi z wpisanym w stylistykę satanizmem - swój znak rozpoznawczy na pomnikowym albumie "Panzer Division Marduk" (1999 r.), gatunkowym probierzu blackmetalowej wściekłości na najwyższych obrotach. Na "Frontschwein" (ang. front pig; synonim armatniego mięsa) Szwedzi raz jeszcze wracają na pola walki II wojny światowej, aby, jak mówi gitarzysta i lider pancernej dywizji z Norrköping Morgan Hakansson, "stworzyć ścieżkę dźwiękową do najmroczniejszych rozdziałów w historii ludzkości".
Rezultat podjętego zadania nie jest jednak tym razem ani tak - całościowo - bezwzględny i zabójczy, jak na "Panzer..." (czy poprzedzających go "Heaven Shall Burn..." i "Nightwing"), ani równie nawiedzony i potężny, jak niemal wszystko, co ukazało się pod szyldem zespołu już z wokalistą Mortuusem (Triumphator, Funeral Mist), który w szeregi Marduka wstąpił ponad 10 lat temu.
Wydaje się bowiem, że 13. studyjny album Szwedów miał być w zamyśle nawiązaniem do radykalnych szybkości "Panzer Division Marduk", ale w miarę postępów prac przybrał inną, dwoistą formę, w której maniakalny pęd blastów tytułowego "Frontschwein" (początek jakby żywcem wyjęty z Behemoth!) czy rozpoczynającego się nadającą tempo serią z karabinu maszynowego "Rope Of Regret", ustąpił pod potwornym ciężarem kompozycji takich, jak "Nebelwerfer" (w którym kapitalne wokale Mortuusa sięgają najlepszych inkantacji Nemtheangi, aberracji Csihara i jadu Legiona), "Wartheland" czy opatrzonego na koniec zaskakująco wyeksponowaną linią basu "Doomsday Elite", będącego najdłuższym (ponad osiem minut) i najbardziej rozbudowanym numerem tej płyty.
Tym ostatnim najbliżej do ponurego klimatu "Serpent Sermon" sprzed trzech lat, najlepszych momentów "Plague Angel" (2004 r.) czy "Rom 5:12" (2007 r.), problem jednak w tym, że sąsiadują z nimi jawnie nudne, monotonne utwory w rodzaju "The Blond Beast" i "Falaise - Cauldron Of Blood" (oba z odrobiną melodyjności) bądź utrzymany miejscami w średnim tempie, wyzuty z oryginalności "Between The Wolf-Packs".
Niemiłosierna chłosta na miarę "Baptism By Fire" czy "Darkness It Shall Be" czeka nas również w "Afrika", w kontakcie z którym nierozważny fan Toto niechybnie straci życie.
Oczywistą reminiscencją "Panzer..." jest tu też "503", tyle że "502" sprzed 16 lat był utworem diabelnie szybkim, podczas gdy ten o oczko wyżej jest w zasadzie jego przeciwieństwem - kroczącym, a przez swoją prostotę i mantrycznie bijące bębny wręcz rytualnie brzmiącym. Stanowi on udany kontrapunkt dla następującego po nim, wieńczącego album "Thousand-Fold Death", w którym Mortuus wypluwa z siebie słowa z szybkością Toma Arayi w bardzo złym humorze.
Casus (belli) "Frontschwein" był słuszny, choć nie wszystkie z podjętych w jego następstwie działań wojennych puentuje zwycięstwo. Słuchając tej płyty na myśl przychodzi mi za to kazus "Destroyer Of Worlds", na której chęć pogodzenia kilku aspektów twórczości Bathory nie zakończyła się może klęską, sęk w tym, że mało kto dziś o niej pamięta.
|