Nie ma wątpliwości, że ostatnie lata należały do muzyki rockowej, która wciąż jest na topie.
W 2013 roku na ekrany kin wszedł
"Through the Never" z Metalliką[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2014-07-04-277] w roli głównej.
Łaska fanów Metalliki na pstrym koniu jeździ – to wiadomo nie od dziś. Nie bez przyczyny zwrot skończyli się na "Kill'em All"[https://www.youtube.com/watch?v=aAITxlCsj4Y] wszedł do powszechnego użycia jako uniwersalna wrzuta. Dotykające zespół turbulencje nie zawsze przychodziły jednak wyłącznie z zewnątrz, o czym wiemy doskonale dzięki poprzedniej filmowej produkcji firmowanej nazwą kapeli. Dokumentujący moment wewnętrznego kryzysu „Some Kind of Monster" kończył się jednak chwilą triumfu, gdy chłopaki – niczym feniks z popiołów – wkraczali na scenę przy dźwiękach „Ecstasy of Gold" Ennio Morricone, by ponownie dać czadu. Nie mija dziesięć minut „Metalliki: Through the Never" i dostajemy podobny obrazek: bogowie metalu znów stają przed publiką, a w tle słychać znajomą melodię ze spaghetti westernu. Koncert, który dają tu przed kamerami (oczywiście w 3D), jest wyśmienity. Kością niezgody między zespołem a fanami może jednak stać się pewien drobny szczegół: fabuła.
Intryga nie każdemu przypadnie do gustu, choć nie ma jej tu de facto zbyt wiele – w sam raz na króciutki teledysk, a nie pełnometrażowy film. W zasadzie za bardzo nie ma nawet co opowiadać: młody członek ekipy technicznej Metalliki (Dane DeHaan) zostaje wysłany na miasto po pewien przedmiot, a zespół tymczasem piłuje na scenie kolejne metalowe hiciory. Żeby nie było za łatwo, nasz protagonista wpada w sam środek ulicznych zamieszek, sprowokowanych przez osobnika, którego nie sposób określić inaczej niż jako "Bane'a na koniu". Charakter rozruchów, motywacje ich prowodyra oraz zawartość tajemniczej torby – tak pożądanej przez Jamesa Hetfielda i spółkę – pozostają jednak dość mgliste: to po prostu niezbyt dobrze zakamuflowane MacGuffiny.
W rezultacie wątek fabularny stanowi raczej dystrakcję niż atrakcję, jest niepotrzebnym naddatkiem. Miejscami tautologicznie rymuje się z setlistą – na przykład gdy bohater chwyta kanister benzyny, zespół intonuje akurat piosenkę "Fuel"[https://www.youtube.com/watch?v=BfQrr8CSWm4] – ale związki akcji z koncertem polegają raczej na powinowactwie dynamik. DeHaan gdzieś pędzi – to i zespół szarżuje; DeHaan przystaje i się zamyśla – Metallica proponuje balladę. Momentami ta ilustracyjność prowadzi co prawda do dość nieoczywistych wniosków: okazuje się bowiem, że muzyka zespołu może być zarówno wyrazem uniwersalnego buntu protestujących, jak i soundtrackiem dla stojących po drugiej stronie symbolicznej barykady policjantów. Scena, w której zastępy zamaskowanych stróżów prawa stukają pałkami w rytm "Wherever I May Roam"[https://www.youtube.com/watch?v=cwPg8gJq_Kw], pokazuje, że twórczość Metalliki daje się wpisać w rozmaite konteksty. Skądinąd wiadomo przecież, że piosenki z repertuaru kapeli były jednym ze standardowych narzędzi tortur w amerykańskich wojskowych więzieniach. W tym świetle dość kontrowersyjny wydaje się wybór maskotki, jaką wozi ze sobą główny bohater: przedstawia ona bowiem wiszącą na stryczku postać w turbanie.
Ale wątpię, by Metallice oraz reżyserowi (znanemu z „Kontrolerów" i "Predators" Nimródowi Antalowi) chodziło tu o sproblematyzowanie fenomenu zespołu. "Through the Never" to jednak przede wszystkim – na szczęście – film z koncertu. Zresztą tradycja tego gatunku obfituje w różne niekoniecznie udane fabularne wtręty (np. obciachowe scenki rodzajowe z "The Song Remains the Same"[https://www.youtube.com/watch?v=CcYZlRWWxO0] Led Zeppelin[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/led_zeppelin/2014-07-04-318]). Sam występ także zawiera elementy inscenizowane, ale nie jest to nic nowego dla zespołu. Kto widział DVD "Cunning Stunts", ten wie, że Metallica ma przewrotne poczucie humoru i potrafi na przykład zaaranżować niby-prawdziwą sceniczną katastrofę. Dlatego też od dotychczasowych koncertowych dokonań kapeli różni się "Through the Never" zaledwie skalą. Mamy tu bogatą scenografię, która nawiązuje do kolejnych płyt – a to krzesło elektryczne, a to krzyże, a to postawiony i zburzony w trakcie odgrywania "...And Justice for All"[https://www.youtube.com/watch?v=-BG1Ng2pU-8] posąg sprawiedliwości. Metallica bawi się swoją historią i w pewnym sensie stawia sobie samej szczególny trójwymiarowy pomnik – wyrzeźbiony w technologii IMAX. Stąd też nawiązania do pirotechnicznej awarii, która kiedyś niemal kosztowała Hetfielda życie, czy do skromnych, szczeniackich początków grupy. Najjaśniejszym punktem filmu jest chyba właśnie "Hit the Lights", odegrane na koniec w imitującej garażowe warunki scenografii. Widać tu wyraźnie, że pod tym całym wysokobudżetowym dymem i lustrami, pod narcystycznym brokatem, wciąż tli się wykonawcza pasja.
"Through the Never" uchyla bowiem rąbek tajemnicy – otwarta z każdej strony scena i rzut oka za kulisy dają do zrozumienia, jak skomplikowaną logistycznie operacją jest taki koncert. A jednak w jego centrum pozostaje tych czterech dających z siebie wszystko facetów pod pięćdziesiątkę. Prawda – to nie są już zarozumiałe łobuzy z czasów "Kill'em All", a profesjonalni showmani, dostarczający publice precyzyjnie wyreżyserowane widowisko. Ale w bezlitosnej wysokiej jakości widać tu jak na dłoni, że granie muzyki wciąż sprawia im przyjemność. Tym lepiej, że są w najlepszej od lat formie wykonawczej: Hammet nie fałszuje w solówkach, Ulrich trzyma rytm, a Hetfield szczeka do mikrofonu, aż miło. Z wyjątkiem nieprzerwanie solidnego basisty Roberta Trujillo nie zawsze można było przecież liczyć na taką precyzję ze strony naszych bohaterów. Może za kilkadziesiąt lat będziemy mówić, że Metallica skończyła się na "Through the Never"? Nie byłby to wcale taki zły koniec.
To jednak nie wszystko, bo na topie wciąż jest książka Jakuba Ćwieka pt. „Dreszcz”. Na „Dreszcza” czekałam długo. Nowy zbiór opowiadań Jakuba Ćwieka zapowiadał się naprawdę świetnie, więc z przyjemnością sięgnęłam po niego, kiedy tylko pojawiła się taka możliwość. I nie żałuję!
Już na wstępie, jeszcze przed pierwszym opowiadaniem, widzimy wizytówkę Jakuba – popkulturowe nawiązania. A dokładniej – pierwsze z nich (nie licząc okładki) pojawia się już w dedykacji (Lambertowi, za to, że jest moim Deanem). A kiedy przerzucimy stronę z tą notką… zaczyna się rock’n’roll!
Kiedyś tachał ze sobą także gitarowy piecyk – nie miał daleko, bo ledwie z pierwszego piętra, kabel spuszczał balkonem – aż do dnia, gdy Alojzy Meller, emerytowany górnik z naprzeciwka, nie wytrzymał jazgotu i strzelił do urządzenia ze sztucera. W rewanżu rockman włamał się w nocy na jego balkon i nasikał mu w bławatki. Tak właśnie zaczęła się ich piękna, długoletnia przyjaźń.
W opowiadaniu Thunderstruck poznajemy trzech głównych bohaterów książki. Pierwszy to Rychu Zwierzchowski – rockman, który czasy zarówno czynnego koncertowania, jak i młodości ma od dawna za sobą, a obecnie zajmuje się graniem na streecie i irytowaniem sąsiadów. Jedną z nielicznych osób znoszącą jego ciężki charakter jest Ślązak Alojz. Ale w świecie mieszkających na Osiedlu Tysiąclecia mężczyzn pewnego dnia zaczynają się dziać dziwne rzeczy… a także pojawia się młody chłopak, Benjamin Benford junior, który zawsze marzył o tym, by być lokajem superbohatera.
A właśnie, bo thunder naprawdę struck. Czy dokładniej – Zwierzchowski obrywa piorunem. I zyskuje supermoce. Jak się potem okazuje, nie on jeden – świat zaludnia się superbohaterami. Ekumen czy Zawisza Czarny to tylko niektórzy z nich. Pojawiają się też „ci źli”, a na wszystkich Ćwiek ma naprawdę zakręcone pomysły.
Dreszcz to dziwna mieszanka. Najwięcej w nim rocka – w nawiązaniach, cytatach i tytułach opowiadań słychać AC/DC[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/ac_dc/2014-07-04-321] czy Guns N’ Roses[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/guns_n_39_roses/2014-07-04-354]. Tak właśnie – słychać. Bo teksty napisane są w taki sposób, że jeśli ktoś zna wspominane utwory, to automatycznie pojawiają się one, dudniąc, gdzieś w głowie czytelnika. Osoby nieobcujące na co dzień z rockiem zachęcam do zapoznania się ze szlagierami, wsłuchania się w nie kilka razy i – dopiero wtedy – ponowną lekturę. Dreszcz zupełnie inaczej brzmi, kiedy przywołuje wspomnienia, samo odpalenie utworów z płyty w tle tego nie zastąpi. Rock’n’roll w „Dreszczu” to oczywiście nie tylko cytaty – to styl życia bohatera. Rychu całym sobą wypełnia rockowy etos . Nie jest to sympatyczny typ, ale nie sposób odmówić mu autentyczności. Gdzieś na świecie, może blisko nas, są właśnie tacy ludzie, którzy wchodząc do knajpy, przełączają tracklistę na dzieła dinozaurów rocka, a grając na ulicy i śpiewając zniszczonym głosem poruszają nutki dzikości w sercach przechodniów. Można powiedzieć, że rock wręcz wyszedł z tej książki – opisany w zbiorze zespół El Voltage powstał naprawdę i nagrał już pierwszy singiel, Bo ma być głośno (kiedy Angus gra)!.
Kolejnym elementem Ćwiekowego miksu jest oczywiście komiks – zwariowani superherosi i konwencja, której Rychu, mimo tego, że właśnie zaczął władać elektrycznością, nie zna. Kojarzy ją jego sidekick z przypadku – Alojz, i oczywiście żyje nią młody Benjamin – młody lokaj, który zawsze chciał być Alfredem, więc zrobi wszystko, by przepitego starca zmienić w swojego Batmana.
Ostatnim, mocno rzucającym się w oczy kawałkiem tej układanki, jest polskość. Akcja opowiadań rozgrywa się w Katowicach i w Krakowie. W fabułę wplecione zostają kawałki polskiej rzeczywistości, gdzie w czarnym humorze raz przeważa nuta humorystyczna, a kiedy indziej – czarna. Alojz to Ślązak, mówi gwarą, jego linie dialogowe wymagają pewnego wysiłku – czasem trzeba domyślać się z kontekstu, co właściwie miał na myśli stary górnik, kiedy indziej znów czytelnik zachwyca się, jak dobrze może brzmieć dana wypowiedź, kiedy przefiltruje się ją przez ten element autentyzmu. Jakub Ćwiek pokazuje kawałek Śląska, z jego codziennymi problemami, charakterystycznym rysem. Momentami Dreszcz – bardziej niż Kłamcę i Chłopców – przypomina Ciemność płonie: staje się refleksyjny, przygnębiający. Opis konfrontacji z niedoszłym gwałcicielem doprowadził mnie do łez.
Taki właśnie jest Dreszcz – inny. Absolutnie nie gorszy, ale na pewno nie tak łatwy w odbiorze jak Kłamca. Widać, że jego autor rozwinął się od czasu swojego debiutu – przekroczył trzydziestkę, inaczej patrzy na życie. Obok lekkiego humoru i wygłupów w jego prozie znalazło się miejsce na dorosłość. W dodatku Ćwiek perfekcyjnie oddaje nastrój rzeczy nieoczywistych dla każdego – czyli życia rockiem oraz komiksów, wciąż będących w Polsce niszą. Ćwiek rozwinął się także warsztatowo, z książki na książkę jest coraz lepszy, tak, że trudno rozpoznać w nim debiutanta z 2005 roku, któremu zarzucano płaski język. Każdy z bohaterów Ćwieka mówi i myśli inaczej, słowa odzwierciedlają jego pochodzenie i charakter. A zróżnicowanie to jest przecież ogromne – policjanci, studenci z bogatych domów, pracownicy nowobogackich klubów, zabijaki z katowickiego osiedla… Stary Ślązak i młody Brytyjczyk.
A do samej treści dochodzi jeszcze piękna oprawa. Jakub Ćwiek ma wyjątkowe szczęście do grafików. Jestem fanką ostrych prac Roberta Adlera, szalonej wizji Dawida Pochopienia czy słodkich obrazków Karoliny Burdy; w Dreszczu pracowało z pisarzem aż dwóch świetnych ilustratorów. Na okładce znajduje się Rychu w wizji Piotra Cieślińskiego, którego okładki Kłamcy już chyba zawsze będą kojarzyły się z twórczością Ćwieka, zaś ilustracje do tekstu wykonał Iwo Strzelecki – i, choć to trudne, są one jeszcze lepsze niż okładka. Dzięki temu Dreszcz to nie tylko kawał solidnej, soczystej literackiej rozrywki, to także ozdoba domowej biblioteczki. A to może nie jest w literaturze najważniejsze, ale bez wątpienia – miłe. I o to właśnie chodzi...
Rock... Cóż to za dziwny twór? Jak powszechnie wiadomo wyraz ten pochodzi z języka angielskiego i oznacza „skałę” lub „kołysać się”. Szukając etymologii słowa „rock” doszukałem się nawiązań do seksualności. Byli tacy, którzy uważają „rocka” za skrót gatunku nazywanego „rock n’ rollem”. Są jednak tacy, którzy uważają, że „rock” i „rock n’ roll” to dwa różne gatunki muzyczne... Rock n’ roll to niewątpliwie podstawowa forma leżąca u fundamentów wszystkich stylów rockowych. Nazwę tą po raz pierwszy wypowiedział Alan Freed- amerykański discjockey, który sławę zyskał dzięki promowaniu rhythm and blues[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/rhythm_and_blues/2014-07-01-10] w amerykańskim i europejskim radiu w 1951 roku. Złośliwi mówią, że rock n roll to zredukowanie standardów bluesowych [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/blues/2014-07-01-11] do trzech lub czterech akordów, które grane są w szybkim tempie. W muzyce rockowej (czy też rock n’ rollowej) oprócz wpływu bluesa widać elementy jazzu [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/jazz/2014-07-01-13] i country [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/country/2014-07-01-12]. Pierwszy raz „rock n’ roll” został użyty w piosence Trixie Smith (ur. 1885 w Atlanta, Georgia – zm. 1943 w Nowym Jorku) [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/trixie_smith/2014-07-02-199] "My Man Rocks Me (With One Steady Roll)"[https://www.youtube.com/watch?v=hHtSz4BooMA&feature=kp] 1922 r.
Często zadaję sobie pytanie: Dlaczego muzyka rockowa urosła do miana legendy? Badając style muzyczne, a także ich popularność muzyka rockowa wcale nie jest najpopularniejszą z form muzyki popularnej. Można powiedzieć, że „przegrywa z kretesem” z innymi formami muzyki rozrywkowej takiej jak: pop, dence[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dance/2014-07-01-15], rap[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/rap/2014-07-01-14] czy techno[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/techno/2014-03-21-606]. Muzyka Pop w szerszym tego słowa znaczeniu oznacza całokształt muzyki popularnej niezależnie od jej charakteru. Przez pojęcie muzyka rozrywkowa rozumie się wszystkie gatunki muzyczne, które posiadają szeroki odbiór publiczny, są one dystrybuowane oraz promowane w obrębie przemysłu muzycznego. Można powiedzieć, że muzyka popularna stoi w opozycji do muzyki poważnej i ludowej, która nie cieszą się tak wielka popularnością. Mówiąc o muzyce rozrywkowej mam na myśli: pop, country, rock, muzykę klubową, rap, blues, soul, ska, reggea[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_jamajska_reggea/2014-07-01-16], jazz, muzykę latynowską (samba, salsa) i folk. Mówiąc o muzyce pop często ma się na myśli jego węższe znaczenie: jako „łagodniejszej” formy rocka, który używa w większym stopniu syntezatorów, a także nowych technik związanych z nagrywaniem. Muzyka pop szukając odpowiedniego brzmienia korzystała nie tylko ze standardów, które pojawiały się w muzyce rockowej, ale pojawiały się w różnych stylach. Muzyka pop bazuje na modzie. Dla przykładu popularna w latach 80-tych Madonna[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/madonna/2014-07-05-563] jest dziś przebrzmiałą gwiazdę, chociaż... Nie możemy zapomnieć omawiając popularność stylów muzycznych o rapie, klubowej czy muzyce tanecznej...
Z drugiej strony doskonale staje sobie sprawę, że to właśnie muzyka rockowa jest oryginalna w swojej formie, a jej bezkompromisowość jest jej największym atutem. Co zatem sprawia, że muzyka rockowa stała się legendą naszych czasów, prawdziwym fenomenem w muzyce rozrywkowej?
Na wstępie trzeba wyjaśnić, że rhythm and blues był na początku muzyką Afroamerykanów. Badając historię muzyki można stwierdzić, że Czarnym mieszkańcom Ameryki zawdzięczamy bardzo wiele, a niewątpliwie jedną z takich form jest blues.
Wówczas pojawił się Alan Freed, DJ z Cleveland i pomógł zmienić ten stan rzeczy, wyjść takiej muzyce jak blues z getta. W 1991 roku zaczął promować ją pod nazwą rock n’ roll. Działo się to przede wszystkim dzięki obserwacji radiowca. Zauważył on, że Biała młodzież kupuje płyty w murzyńskich sklepach, z „ich muzyką”. Przyczyniło się to nie tylko do promocji „muzyki niewolników”, ale przede wszystkim do próby zwalczania nieporozumień rasowych. Muzyka ta stała się również głównym nurtem w muzyce rozrywkowej. DJ z Cleveland zorganizował również kilka koncertów rockowych... Zmarł jednak przedwcześnie na niewydolność nerek i marskość wątroby spowodowanej piciem alkoholu w wieku 43 lat.
Rock and roll powstał w USA w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku, a jego prekursorami byli Elvis Presley[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/elvis_aaron_presley/2014-07-01-91], Bo Diddley, Ritchie Valens[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/ritchie_valens/2014-07-01-151], Chuck Berry[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/chuck_berry/2014-07-02-201], Little Richard, Jerry Lee Lewis, Carl Perkins, Buddy Holly[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/buddy_holly/2014-07-02-203] i Eddie Cochran.
Źródła różnie podają datę powstania pierwszego rockowego nagrania. Niezależnie od tego, lata 50. XX wieku były dekadą, która wyniosła na szczyt muzykę rockandrollową. Kwestia dyskryminacji rasowej była widoczna w Stanach Zjednoczonych dużo wcześniej, a muzyka rock'n'rollowa przeciwstawiała się temu podziałowi. Rock notował coraz większy wzrost popularności z dnia na dzień. Dostrzegalny był znaczący wpływ na całym świecie. Słowa piosenek rockandrollowych były dużo bardziej sugestywne społecznie, niż miało to miejsce w innych gatunkach. Muzyka motywowała nastolatków do buntowania się przeciwko niektórym tradycyjnym zwyczajom. Była to bezpośredni sprzeciw wobec wspólnego punktu widzenia rodziców, że dzieci powinny "być widziane i nie być słyszane". Ta rockandrollowa postawa uraziła niektórych rodziców i spowodowała, że postrzegali tę muzykę jako coś groźnego. Kultura Hollywood wykorzystała tę lukę między pokoleniami i uchwyciła ideę muzyki rockandrollowej. Interesowała nastolatków, jednocześnie szokując rodziców.
Można powiedzieć, że muzyka rockowa powstała jako świadomy protest młodego pokolenia wobec istniejącego społeczeństwa, mieszczańskiego trybu życia, a także normą religijnym i społecznym.
Na świat dorosłych wpływał powojenny Hollwood, a także muzyczne przebojowe odwołujące się do świata marzeń. Bo to tzw. American Dream.
Nowo powstała muzyka rockowa była ukierunkowana na rzeczywistość. Muzyki rockowej nie interesowała utopia. . Miała to być refleksja nad faktycznymi realiami życia. Dotyczył on: trudności w domu i w szkole (tzw. różnice międzypokoleniowych), nadzieje i rozczarowania finansowe, niezadowalające stosunki w pracy i na uczelni... Gdy większość tekstów ówczesnych piosenek mówiła o porzuceniu ideałów, rock zmuszał do działania. Księżniczka z bajki staje się realną kobietą z krwi i kości, erotyczne fantazje zostają zamienione na pożądanie seksualne, a marzenia zmieniają się w zmysłowość. Młode pokolenie broni się przed ingerencją we własne sprawy, pragnąc decydować o swoim życiu. Muzyka staje się tym co łączy pokolenie...
Kto wie, jak potoczyłaby się historia rock n’ rolla gdyby nie fatalny lot z 3 lutego 1959 roku, w który, zginął ówczesne gwiazdy sceny rockowej, dopiero wschodzące gwiazdy: Buddy Holly, JP Big Bopper i Ritchie Valens (autor słynnej „La Bamby”[https://www.youtube.com/watch?v=Coy8Hoa1DNw] ).
Warto wspomnieć, że miesiąc przed tym tragicznym wydarzeniem, w styczniu 1959 roku Buddy Holly wydał singiel pt. „It doesn’t Matter Antymore” [https://www.youtube.com/watch?v=cD23yujLWT0&feature=kp], który napisał sam Poul Anka. Na stronie B znalazł się utwór „Raining my Heart”[https://www.youtube.com/watch?v=WNf7Y7Z5Jq8].
Skromny (choć jak na tak krótki okres kariery imponujący) dorobek Buddy Holly’ego wpłynął na takie gwiazdy jak: Bob Dylan[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/bob_dylan/2014-07-04-342], Ketih Richards, Grateful Dead, The Beatles[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/the_beatles/2014-07-01-63], Elvis Castelo czy Bruce Springsteen[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/bruce_frederick_joseph_springsteen/2014-07-01-90].
Jednym z najbardziej znanych przedstawicieli rockabilly był Elvis Presley, znany jako Król Rock'N'Rolla. Połączył ambitną gitarę z basem i wyniósł ten rytm do rangi dominującego nurtu. Pożądany był również styl śpiewu Elvisa. Kiedy utwór "That’s All Right Mama"[https://www.youtube.com/watch?v=Z5gTBEci9wM] został wypuszczony na rynek przez wytwórnię Sun Studios w lipcu 1954 roku i stacje radiowe w pobliżu Memphis zaczęły grać piosenkę, błyskawicznie została ona lokalnym hitem. Już w grudniu tego roku była grana w całym kraju. Elvis zaczął wtedy zgłębiać wiele innych gatunków muzycznych poza rockabilly i został najbardziej popularnym artystą swojego czasu. Również wczesne nagrania Jerry’ego Lee Lewisa, Johnny’ego Casha[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/johnny_cash/2014-07-02-204] czy Roya Orbisona określane są jako rockabilly.
Już od początku da się zaobserwować charakterystyczne cechy muzyki rockowej. Są to:
-prostota harmoniczna i rytmiczna (swoistą anegdotą jest, że rock n’ roll sprowadził bluesdo trzech, czterech akordów)
-najczęściej szybsze agresywniejsze brzmienie od dotychczasowej muzyki rozrywkowej
-skład zespołu, który wykrystalizował się pod wpływem wzorcowej grupy Muddy'ego Watersa[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mckinley_morganfield/2014-07-02-200]– śpiew (często wielogłosowy), gitara prowadząca, gitara rytmiczna, gitara basowa, pianino lub organy i perkusja
-proste, lecz głębokie teksty dotyczące miłości i spraw młodzieży.
We wczesnych latach sześćdziesiątych zaczął zdobywać sobie popularność w Europie. Z początku za sprawą odwiedzających ją muzyków amerykańskich, a następnie tworzony przez rodzimych muzyków, głównie brytyjskich.
Brytyjska forma rock and rolla cechowała się bardziej wyrafinowaną formą, lecz zasadniczo nie odbiegała od amerykańskiego schematu. Do najwybitniejszych brytyjskich grup rockandrollowych należały: The Beatles[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/the_beatles/2014-07-01-63], Queen[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/queen/2014-07-01-54], The Rolling Stones[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/the_rolling_stones/2014-07-01-64], The Kinks, Led Zeppelin[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/led_zeppelin/2014-07-04-318],The Dave Clark Five, The Searchers i The Animals[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/the_animals/2014-07-02-202].
Słowa Sex, drugs and Rock'N'Roll były często ze sobą łączone i można tutaj przypisać zasługę muzyce rockowej lat 60. Gwiazdy rocka wykazywały się tendencją bardzo chaotycznego stylu życia. Wprawdzie było to wyrazem również poprzedniej dekady, ale nie było jawne aż do lat 60. Muzycy zaczęli pić alkohol i używać narkotyków w miejscach publicznych. Zaczęły krążyć opowieści o szalonych zachowaniach artystów podczas koncertów rockowych.
Podczas lat 60. wyłonił się Garage rock - o charakterystycznym szorstkim brzmieniu, nazwany tak, ponieważ najczęściej zespoły grające ten rodzaj muzyki, ćwiczyły w garażu jednego z członków zespołu. Cechą charakterystyczną tego gatunku były tanie, niskonakładowe i nieskomplikowane produkcje. Była to muzyka undergroundowa, co utrudniało ustalenie dokładnej daty powstania. Jednym z pierwszych albumów był album Jenny Lee w 1958 r. Od tamtej pory garage rock zaczął się rozwijać w wielu miastach. Paul Revere and the Riders byli pierwszą grupą, która odniosła sukces, a ich piosenka "Kicks" [https://www.youtube.com/watch?v=IP8G4clUJBY] (1966 r.), zajęła 400 miejsce na liście 500 najlepszych piosenek wszech czasów magazynu Rolling Stone. Rockowi garażowemu często przypisuje się stworzenie podstaw dla późniejszego punk rocka. Rock and roll nie zdobył w Stanach wiodącej popularności. Wśród młodzieży miejskiej ciągle dominowała muzyka folk, a wśród dorosłych różne odmiany tradycyjnego popu. Rock and roll przyjął się natomiast w Europie, głównie w Wielkiej Brytanii. Podczas brytyjskiej inwazji w latach 1964-1966 wykorzystywana była forma tonacji garażowego rocka. W połowie lat sześćdziesiątych grupy te, przede wszystkim The Beatles, The Dave Clark Five, Herman's Hermits i The Rolling Stones reeksportowały tę muzykę z powrotem do Ameryki Północnej. Wydarzeniem, które praktycznie z dnia na dzień otworzyło Amerykę na brytyjskich wykonawców było amerykańskie tournée Beatlesów z 1964 roku i sukces ich singla "I Want to Hold Your Hand"[https://www.youtube.com/watch?v=3MHkgwA8t-g&feature=kp]. Przyjęcie tych grup było entuzjastyczne i graniczyło z histerią. Na fali wywołanej przez wspomniane najwybitniejsze zespoły, wielu innych brytyjskich wykonawców odniosło wówczas sukces w USA. "Inwazja" przewróciła dotychczasową scenę muzyczną tego kraju, spychając w cień dotychczas zajmujących ją "grzecznych chłopców", śpiewających banalne piosenki i wywołując pojawienie się amerykańskich zespołów nowego nurtu. Na skutek tej drugiej fali popularności rock and rolla, stał się on wiodącym nurtem w muzyce do czasów powstania muzyki rap/hip-hop.
Prawdopodobnie jednym z najbardziej godnych zapamiętania wydarzeniem muzyki rockowej był festiwal w Woodstock (15-18 sierpnia 1969 r.), który odbył się na farmie M. Yasgura w Bethel, koło Nowego Jorku. Jego hasłem było: Peace, Love and Happiness (pokój, miłość i szczęście). Mimo tego, że festiwal nie był reklamowany w środkach masowego przekazu, przyciągnął ponad 500 tysięcy ludzi. Wzięła w nim udział większość najwybitniejszych wykonawców tamtego okresu (m. in. Santana[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/santana/2014-07-02-205], Janis Joplin[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/janis_joplin/2014-07-01-65], The Who[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/the_who/2014-07-01-103], Jimi Hendrix[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/jimi_hendrix/2014-07-01-66]). Amerykańska młodzież epoki dzieci kwiatów, znudzona już polityką i niebezpieczeństwami kapitalistycznego świata, szukała ucieczki w różnego rodzaju środkach odurzających, dlatego też obok gołąbka pokoju siedzącego na gryfie od gitary, pojawił się nieoficjalny symbol Woodstocku – liść konopi indyjskiej. Stało się tak również dzięki policji, która na okres trwania festiwalu zaprzestała walki z narkotykami. Przez cały czas festiwalu nie zanotowano ani jednego przypadku kradzieży, rozboju czy gwałtu.
Głównym nurtem lat 70. była kontynuacja muzyki stworzonej przez The Beatles i The Rolling Stones. Tonacja była ostrzejsza niż we wcześniejszej muzyce rockowej, ale łagodniejsza niż hard rock. Wokal nie był tak agresywny, jak podkład muzyczny, ale w odpowiedni sposób ze sobą współpracowały. Wystąpienie The Beatles na stadionie Shea w 1965 roku w Nowym Jorku dało początek erze koncertów na stadionach. Ostatecznie stały się elementem kultury rockowej i rozprzestrzeniły w niesamowitym tempie.
Równocześnie dużą popularnością cieszył się hard rock, który miał swój początek w bluesie i psychodelicznym rocku. Grupy takie jak Led Zeppelin[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/led_zeppelin/2014-07-04-318], Deep Purple[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/deep_purple/2014-07-04-319], Judas Priest[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/judas_priest/2014-07-04-331], The Rolling Stones[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/the_rolling_stones/2014-07-01-64], Black Sabbath[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/black_sabbath/2014-07-04-317], w przypadku Polski Test zagwarantowały sukces muzyce heavyrockowej. Początkowo media krytykowały nowy styl, nie nazywały nawet "tego brzmienia" muzyką. Podczas lat 70. sprzedaż ciężkiego rocka zanotowała spadek, podczas gdy nowe gatunki, jak punk i disco zajęły listy przebojów. Jakkolwiek nie zanikła całkowicie, inspirując wielu ludzi, którzy stworzyli w latach 70. muzykę glamrockową, do której należała grupa Queen[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/queen/2014-07-01-54].
|