Niedziela, 06.15.2025, 3:27 PM
Witaj Gość | RSS Główna | Rejestracja | Wejdź
Moja witryna
Menu witryny

Kategorie sekcji
historia [56]
classic rock [195]
hard rock [74]
punk rock [84]
NWOBHM [12]
black metal [164]
death metal [64]
thrash metal [38]
gothic metal [14]
metal symfoiczny [5]
new metal [47]
groove metal [3]
doom metal [14]
progresja [15]
mroczne koncerty i festiwale [2]
recenzje [63]
power metal [17]
grunge [9]
Moja książka- black metal [3]

Statystyki

Ogółem online: 19
Gości: 19
Użytkowników: 0

Główna » 2014 » Wrzesień » 11 » Klasyczne albumy heavy metalu- Blackened Death Metal
8:57 PM
Klasyczne albumy heavy metalu- Blackened Death Metal

Rok 2014 jest dobrym rokiem dla metalu ekstremalnego. Gdy jednego roku swoje płyty wydają Behemoth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424 ], Vader[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/vader_1/2014-07-04-261 ], Mayhem[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/mayhem/2014-07-04-231 ] czy Autopsy[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/autopsy/2014-07-05-471 ] to nie można kręcić nosem nawet jak w komercyjnej telewizji skończył się konkurs polskiej piosenki w Opolu.

Gdyby ktoś po wydaniu „Evangelionu” ktoś zasugerowałby muzykom Behemoth, że kolejny ich album ukarze się  po prawie pięciu latach przypuszczalnie postukaliby się w głowę, bo „Nergal” i jego koledzy z Pomorskiej Bestii słyną z wielkiej pracowitości. Życie napisało jednak zupełnie inny scenariusz podyktowany przez długotrwałą chorobę Adama Darskiego. Jego walka ze śmiertelną chorobą (białaczką), media prześcigały się o kryzysach i postępach w owej walce (Magda Mołek w Dzień Dobry TVN ogłosiła nawet jego śmierć [https://www.youtube.com/watch?v=SPH8D6VJGtk]), potem długa rehabilitacja, udział w talent show (The Voice of Poland) i wreszcie triumfalny powrót na scenę można uznać nawet za heroizm. Mogę śmiało powiedzieć, że w przypadku płyt takich jak „The Satanist” stosowanie ironii czy cynizmu byłoby wysoko nie stosowne. Behemoth już dawno udowodnił, że jest marką o najwyższej jakości.  

Można powiedzieć, że płyta Behemotha o wszystko mówiącym tytule „The Satanist” [zgłoś się po wzór nadruku: https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948482124753232769/5998732034843273154?pid=5998732034843273154&oid=110062462996295510274][http://www.youtube.com/watch?v=Cfa9z8qXkgQ] była najbardziej oczekiwanym wydawnictwem tego roku. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Może dlatego, że była to pierwsza płyta Behemotha po pięcioletniej przerwie (ostatnie wydawnictwo „Evangelion” [http://www.youtube.com/watch?v=2yLDSFoIU6w&list=PLPtKM8ZLjmPtPbFEBUbIN8WE_nhc7XyO9] ukazało się w 2009 roku, wcześniejsze „The Apostasy”[http://www.youtube.com/watch?v=aStgRzHZna4] w 2007 roku, a „Demigod”[http://www.youtube.com/watch?v=wfx8Gl66lzY] w 2004 roku!). Pięcioletnia przerwa spowodowana chorobą Nergala to naprawdę sporo! Po przeszczepie i rehabilitacji przyszedł czas na trasę koncertową kończącą promocję „Evangelionu”...i wreszcie stało się Behemoth wszedł do studia, w niezmienionym składzie: „Inferno”- perkusja, „Seth”- gitara, „Orion”- bas i „Nergal”- gitara i wokal(stabilizacja składu od 2004 roku, a więc od wydania „Demigod”!). Szacunek jakim ta formacja cieszy się na Zachodzie jest ogromny. Warto zaobserwować to podczas to podczas jednego z letnich festiwali. Nie zapomniane przeżycie. Sukces Behemotha to również profesjonalizm „Nergala” i cała otoczka identyczna, którą wokół siebie buduje zespół i jego niekwestionowany lider- Adam Darski.

Biorąc pod uwagę chorobę Nergala, występ w roli trenera The Voice of Poland (kontrowersyjny) i zapowiedzi płyty „The Satanist” fani mogli liczyć  na zupełnie nowe rozdanie w historii zespołu. Naturalny proces buntu się zakończył wraz z wydaniem „Nowej Ewangelii”, czas wprowadzić nowego bohatera. Behemoth zaproponował już płytę o podobnym tytule: „Satanica”(1999)[http://www.youtube.com/watch?v=2T1bBHWz6r4]...

Ciekawostką jest, że niedługo minie 15 lat od wydania „Sataniki”(25 października 2014), ale „Nergalowi” wcale nie przeszkadzało, że Behemoth nagrał już płytę o podobnie brzmiącym tytule. Jak wyjaśnił to muzyk był to zupełnie inny czas i miejsce. Wspomniane wyżej albumy coś oznaczały, były to słowa kluczowe. Tytuł „The Satanist” miał być znalezieniem dawno zagubionej formy. Widać w tym było fascynację „Nergala” buntowniczymi archetypami postaci. Zespół miał już na swym koncie: Prometeusza, Lucyfera, a teraz przyszedł czas na samego Szatana.. Nie jest to kokietowanie w stronę heavy metalowej publiczności, bo Behemoth zbudował sobie odpowiedni PR już dawno temu... Postać Szatana można potraktować jak kliszę, „Nergal” nawet nie ma świadomości, że postaci Szatana można nadać dużo większe znaczenie. Miało to stanowić pewien intelektualny wymiar. Ciekawostką jest, że Zbyszek Bieluk, który robił okładki dla Vader, Ghost czy Wetain proponował, że warto na okładce płyty Behemotha wstawić lustro. Wówczas fani zobaczą samego siebie pod szyldem „The Satanist”.

W swojej stylistyce Nergal sięgnął do korzeni grupy z lat 90-tych stosując black metalowe[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_rockowa_czesc_xii_black_metal_cz_i/2014-07-01-36 ] wstawki i łącząc je z elementami death metalu[http://rockmetal-nibyl.ucoz.pl/blog/muzyka_rockowa_czesc_xii_death_metal/2014-05-23-774]. Zapowiadane wcześniej kawałki: „Blow Your Trumpats Gabriel”[http://www.youtube.com/watch?v=nGcl040pHMM] czy „Ora Pro Nobis Lucifer”[http://www.youtube.com/watch?v=yosDDDAmE2g] pokazały, że Behemoth nic powalającego raczej nie pokaże... taki styl przypomina nieco Watain[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/watain/2014-07-04-264] na „The Wind Hunt”[http://www.youtube.com/watch?v=cH5RpH4xkEw], ale Erik i spółka raczej nie powalają na kolana tym albumem, by nie powiedzieć, że są zwyczajnie kiepscy! Nergal pokazał natomiast, że ma o wiele wyższe umiejętności niż jego kolega ze Szwecji, dlatego bardziej polecam „The Satanist” („The Wind Hunt” nadaje się raczej do kosza!). „The Satanist” to ta sama renoma, którą zespół wypracował sobie przez lata i oprócz kilku nowinek nic nowego do swojego stylu nie wnosi.

Trudno mi jednak nazwać „The Satanist” najlepszym albumem. Owszem, gdy słuchałem go od lutego do maja wbił mnie w fotel, ale gdy usłyszałem Vader i „Tibi et Ingis” stwierdziłem, że Behemothowi  brakuje pewnej iskry bożej, którą zespól posiadał na „Demigod”. Materiał, który pojawił się na „The Satanist” jest jednak fenomenalna. Nergal zapowiadał bardzo „ograniczony” album o barbarzyńskim brzmieniu i trudno się w tym momencie nie zgodzić. Behemoth trochę dusił się w swojej death metalowej stylistyce. Phil Anselmo[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/pantera/2014-07-04-284] skomentował to w następujący sposób: „Behemoth odniósł na świecie duży sukces. Gratuluje mu. Ale muszę przyznać, że jego muzyka mi się nie podoba. David Vincent [Morbid Angel] podobne rzeczy śpiewał już dawno temu. Moim zdaniem Behemoth brzmi za bardzo jak Morbid Angel[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/morbid_angel/2014-07-05-454] . W każdym razie wiem, że podziemna scena metalowa w Polsce działa bardzo prężnie. Znam ją dobrze. Najbardziej cenię sobie Vadera. Naprawdę robi wrażenie. Pamiętam jego wczesne płyty. Już we wczesnych latach 90-tych widziałem go w Huston w Teksasie. Jeśli mnie pamięć nie myli otwierał koncert Morbid Angel. Zrobił na mnie na tyle duże wrażenie, że poszedłem przywitać się z Peterem i pozostałymi muzykami i im to powiedzieć. Czasem mijamy się na różnych festiwalach. Przez te lata nasze drogi przecinały się wielokrotnie. To bardzo mili ludzie i dobrzy instrumentaliści. Trzymam za nich kciuki i wierzę, że muzycznie nadal nie odpuszczą.” Trudno się z Anselmo nie zgodzić. Chwilami Behemoth naprawdę brzmi jak Morbid Angel... Na „The Satanist” słychać jednak ten naturalny flow, muzyka grupy naprawdę oddycha. Wyróżnić należy grę Oriona na basie, popis daje również Inferno (będzie o nim można mówić coś więcej niż „szybki pałkier” czy „zajebiste blasty”!). Gra jest urozmaicona, pojawiają się przejścia. Wystarczy posłuchać sobie tytułowego „The Satanist” czy „Ben Saher”[http://www.youtube.com/watch?v=3m3nOjIhBNI]. Pomimo fantastycznych riffów „Setha” i „Nergala” najnowsze dzieło Behemotha jest to bardzo perkusyjna płyta.

„Nergal” postanowił porzucić skojarzenia Behemoth z Morbid Angel czy Nile i ponownie skierował swój wzrok ku Norwegii- kolebki black metalu, ale wyraźnie da się zaobserwować jego zezowanie w kierunku... Szwajcarii. Jego inspiracje Celtic Frost[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/celtic_frost/2014-07-04-230] są aż nadto widoczne...

Behemoth z powodzeniem połączył elementy z wcześniejszych płyt „The Apostasy” i „Evangelion” z tym co robili wcześniej, a więc z mocą płynącą z „Pandemonic Incantations”, chodzi o ową pierwotną dzicz, ów pierwotny instynkt... Pasuje mi tu cytat z dramatu „Ślub” Witolda Gombrowicza: „Porzucam wszelki ład, wszelką ideę. Nie ufam żadnej abstrakcji, doktrynie. Nie wierzę w Boga ani Rozum! Dość już tych Bogów! Dajcie mi człowieka! Niech będzie jak ja, mętny, niedojrzały, nieukończony, ciemny i niejasny...” Behemoth tu nie powiela schematów, które były wykorzystane w „Lucyferze”, gdzie „Nergal” z Maciejem Maleńczukiem wykrzyczeli tekst wiersza Tadeusza Micińskiego. Adam Darski  bawi się czarną poezją- recytując na tle gitary akustycznej i saksofomu. Ma to przypomnieć wstęp do „Wyroczni” [https://www.youtube.com/watch?v=gR1_-kLBK38] KAT-a [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kat_cz_i/2014-07-04-223]. Zabieg doskonały, a gdy jeszcze dodamy do tego flet mamy iscie diabelską atmosferę...

Behemoth bez wątpienia chce rządzić w swojej niszy, gatunku (czy raczej podgatunku) sztuki, którą reprezentuje. Przychodzi mi na myśl Slayer [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/slayer/2014-07-04-279], który przewodzi scenie thrash metalowej wraz z Metalliką [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/metallica_1/2014-07-04-277], Anthraxem [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/antrax/2014-07-04-281] i Megadeth [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/megadeth/2014-07-04-280], ale w swojej stylistyce odróżniają się od innych (z całym szacunkiem dla Testament [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/testament/2014-07-04-285]). Stanowią wyróżnik na owe scenie. To właśnie do owej stylistyki stanowią wyróżnik do owej stylistyki stanowiło dopasować wiele wybitnych zespołów ze wspomnianym Testament czy Vaderem, które w mniejszym czy większym stopniu starały się czerpać ze spuścizny Slayera.

Warto też wspomnieć, że na płycie znalazł się cover Siekiery [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/siekiera/2014-07-04-382] pt. „Ludzie Wschodu”[https://www.youtube.com/watch?v=HCj5SGhZxDA][https://www.youtube.com/watch?v=URuoNjuVsCY]. „Nergal” postanowił lekko zmienić tekst, by nadać kultowej już kompozycji charakteru Behemotha. Jest to doskonały przykład jak należy grać covery. Słuchać tu zarówno klimat Siekiery, jak również elementy charakterystyczne dla hordy „Nergala”. To jest właśnie chyba ta nuta dla interpretowania dzieł innych artystów. Behemoth ma w swojej dyskografii kilkanaście coverów, ale zaledwie trzy mogą być uznane ze kultowe. Cieszy mnie, że „Ludzie Wschodu” zaliczają się do tej grupy.

Ciekawostką jest również okładka. Jak wyjaśnia Denis Forkes autor okładek do „The Satanist” [https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948482124753232769/5998732034843273154?pid=5998732034843273154&oid=110062462996295510274][http://www.youtube.com/watch?v=Cfa9z8qXkgQ] wzorował się na freskach romańskich. Głowa widoczna w centrum obrazu może sugerować pewnego rodzaju dwoistość interpretacji. Z jednej strony przypomina Homera- ślepego greckiego poety, autora „Iliady” i „Odysei”. Z drugiej w połączeniu ze skrzydłami nasuwa skojarzenie z Mojżeszem- rogatym prorokiem. Wizerunek bezgłowego maga nawiązuje do Nieświadomego (inspiracja Szatanem wg. opisu Georgesa Bataillera). Odwrócenie obrazu to element transcendencji. Czerwona wstążka, która znajduje się poniżej twarzy tworzy iluzję; Bachanalia odbywające się w tle piedestału z kielichem. Stwarza to efekty trójwymiarowości całej sceny. „Nergal” dla wzmocnienia efektu osobistego z dziełem zaproponował malarzowi wykorzystanie własnej krwi, co w połączeniu ze złota farbą dało efekt „schell gold”.

Wizerunek archanioła Gabriela na wersji winylowej [https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/6043749806027129218?pid=6043749806027129218&oid=110062462996295510274] powstał wg. Vede Hecum, co oznacza po łacinie „Idź za mną”. Jest to zwiastun nowej wiary, a zarazem jej upadek, co symbolizują odwrócone skrzydła upadłego anioła. Grymuał, który trzyma anioł tworzy swoistą więź między odbiorcą/ apostatą i najwyższym Oświeceniem o rychłym upadku wiary. Mamy tu również powiązania z „L’Acephale” Bataille’a i Massona, który stanowi wariację na temat człowieka wirtuwiańskiego Leonardo Da Vinci z około 1490 roku. Jak sugeruje Masson mamy swoiste porównanie greckiego Dionizosa z katolickim Szatanem. Mamy tu nawiązania do mitu o Tezeuszu i Minotaurze. Ów Chaos doskonale kontrastuje z Apollo, Bogiem Słońca, Dionizos symbolizuje dysharmonię i szaleństwo, jest jak niepowstrzymana bestia. Chce zniszczyć tyranię bogów i stary porządek, by zbudować nowy ład.

Myślę, że obrazy na płycie doskonale wpasowały się w twórczość Behemotha. Behemoth nie zostanie jednak grupą mainstreamową, nie zacznie być prezentowany w ogólnodostępnym radio czy telewizji. To dalej muzyka ekstremalna, duszna i niszowa. Wystarczy poczytać sobie komentarze pod klipem Behemotha na You Tube. Od entuzjazmu po zdegustowanie i oburzenie.

Nowy album Pomorskiej Bestii to ogromny sukces i to na całym świecie. Warto zauważyć, że płyta znalazła się na 34 miejscu listy Billboard, czyli listy najlepiej sprzedających się płyt w Stanach Zjednoczonych, a w Polsce absolutny numer 1! Fakt, że Behemotha brakuje na Top- Terendach świadczy, kto steruje tą popową zbieraniną. Behemoth i tak rządzi...  Płyta na pewno warta posłuchania. Moje uznanie...          

No i mamy następny zespół klasy światowej... To Devilish Impressions[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/devilish_impressions/2014-07-05-537]. Od razu powiem, że zarówno nazwa, jak i rodzaj uprawianej muzyki wyklucza ten zespół z kręgu zaistnienia w mediach... No może daleko im do takich weteranów jak Behemoth czy Vader..., ale ich album „Simnalacla” odbił się szerokim echem w świecie i gdy chłopaki utrzymają taki poziom mają wielka szansę dołączyć do ww. hord.

Najnowsza płyta  Devilish Impressions jest mocno epicka, bardzo doniosła, a także bardzo dojrzała... Te elementy sprawiły, że z takiego punktu nie ma już obrotu. To muzyka z pogranicza death i black metalu. Bliżej im do Behemoth, choć „Quazzare” broni się przed jakimkolwiek szufladkowaniem. Nie chce być porównywany z  Cradle Of Filth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/cradle_of_filth/2014-07-05-416] czy Dimmu Borgir[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dimmu_borgir/2014-07-04-236]...

Płyta to genialne dopracowane do perfekcji riffy z lirycznymi tekstami. Wystarczy wspomnieć, że inspiracją do ich napisania były dzieła: Edgara Allana Poe, Oscara Widle, Williama Blake’a Georga Byrona, Charlesa Baudeleina, Dante Aligieri, Locrafta, Marlone’a i Goethego. To w nich miała się znaleźć owa tajemnica, której szukał „Quazzare”. Owe postacie dwóch Lucyferów symbolizują bowiem dualizm wszechwieczny...

To co wyróżnia ten album to swoboda działania, to zabawa konwencjami... To wszystko sprawia, że album jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie.

Coś dla fanów słowiańskich rytmów spod znaku Behemoth, Lost Soul, Haye czy Lost Soul? Myślę, ze Pepiki z Hypnos doskonale spełniają zadanie. „Heretic Commandp Rose of The New Antikrist” zdecydowanie należy do ich najlepszych dokonań i nie jest to wstyd postawić sobie go koło „Evangelion” Behemoth.

Ten album gwaltem wdziera się w świadomość słuchacza z siłą młota pneumatycznego, a więc niezwykle delikatna rozkosz. Posłuchajcie sobie „In Love Witch Death”...

Genialne monstrualne riffy i wspaniałe blasty. No cóż Hypnos umieją podkręcić tempo...  

Hate[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/hate/2014-07-04-308] zaczyna swą „Solarflash- A Gospel Of Radiant Divinity”[https://plus.google.com/photos/search/hate?pid=5948486169313284786&oid=110062462996295510274][https://www.youtube.com/watch?v=hNRfRhjf1zA] przynajmniej tak jakby pozazdrościł kolegom z Behemoth owej ekspresji na ostatnich dokonaniach (a przecież jestem wiernym fanem „Nergala” i jego załogi). Otwierające płytę „Watchful Eye ov Doom” czy „Eternal Night” to okrutnie kroczący majestat death/black metalu. Stopniowo rozkręcają się do swojej death metalowej jatki, która następuje w „Alchemy Blood”. Im dalej zapuszczamy się w tą płytę tym większa jest intensywność przekazu Hate. Poziom agresywności też oczywiście rośnie, czego mają dowodzić bluźnierstwa wypluwane przez Adama The First Sinera, Czuć ową nowa jakość w starym stylu. No i te chwilowe motywy i solówki... Cytat ze skandynawskiej pieśni na początku „Festiwal of Strates” można potraktować jako ciekawostkę. No i bonusy.... Plyta niezwykle śmiercionośna, ale genialna...

Behemoth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424]  poznałem stosunkowo późno, bo dopiero w listopadzie 2005 roku.... Właśnie czekałem na kontrowersyjną płytę KAT-a[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/kat_cz_i/2014-07-04-223] „Mind Cannibals”, której w Jeleniej Górze zwyczajnie zabrakło... Sprzedawca podsunął mi kultowy moim skromnym zdaniem album  Behemotha pt. „Demigod” [https://www.youtube.com/watch?v=sAw0_UOVIEo][https://plus.google.com/photos/search/behemoth?pid=5948478164014166514&oid=110062462996295510274]. Pamiętam, że rzucił tylko: “Tego słuchają fani KAT-a”. Czy można sobie wyobrazić lepszą, bardziej trafiona w sedno reklamę?

Wchodzę do domu, odpalam sprzęt, a z głośników wydobywa się perfekcyjny „Sculpting The Throne ov Seth” i wmurowało mnie w fotel... Nie za bardzo wiedziałem co to jest, ale ta perkusja... „Inferno” grzeje jedno pasmo dźwięków. Zastanawiałem się czy to człowiek, bo wydawało mi się to niemożliwe. Było mocniej i brutalniej od płyt, które znałem. Jak określić ów gatunek? W Internecie przeczytałem, że jest to blacked death metal, a więc połączenie black i death metalu, a Behemoth to jeden z naszych najlepszych produktów eksportowych... Jaka jest zatem tajemnica Pomorskiej Bestii?

Na pewno ogromny wpływ na to miało zatrudnienie „Oriona” jako basisty i „Setha”- na drugą gitarę. „Nergal” przygotował muzyczny cios, który nokautuje już w pierwszej rundzie ( a jak wiemy tych rund będą jeszcze trzy: „The Apostasy” z 2007 roku, „Evangelion” z 2009 roku i „The Satanist” z 2014 roku). „Demigod” to podobnie jak następne płyty (muzyka i słowa Adam „Nergal” Darski przy wsparciu Krzysztofa Azarewicza, oraz Behemoth) jest po prostu arcydziełem samym w sobie. Jest tym czego oczekuję od płyty osadzonej w metalowej ekstremie.

Płyta jest wręcz gęsta, intensywna, naładowana pomysłami, a niejeden słuchając jej musiał błagać o odrobinę powietrza. Pomorska Bestia nie zna jednak litości... „Nergal” dopiął swego, bo „Demigod” był płyta perfekcyjną samą w sobie i nie ma słabych punktów. Owe perkusyjne nawałnice „Inferna”, solówki w wykonaniu „Nergala” i „Setha”... Mięsista i pełna smaczków produkcja. Można śmiało powiedzieć, że „Nergal” z miksującym Danielem Bergstandem, który współpracował z In Flames [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/in_flames/2014-07-05-466], Strapping Young lad, Mashuggah, Soilwork[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/soilwork/2014-07-05-516], wykonał kawał dobrej roboty.

Na tym albumie Behemoth pokazał swoją muzyczną tożsamość. Tu nie działało porównanie do Morbid  Angel, bo wydany w 2004 roku „Demigod” jest zupełnie inny. Jest to połączenie dwóch stylów. Z jednej strony mamy tu techniczny death metal- jest to grane na bardzo wysokim poziomie, perkusja „Inferna” i bas „Oriona” idealnie współgrają z wyrafinowanymi partiami gitar „Setha” i „Nergala”, które są arcytrudne (amator miałby problem aby to zagrać, bo tu potrzeba wirtuozerskiej techniki). Z drugiej strony zespołowi udało się wytworzyć ten mroczny piekielny klimat (tak charakterystyczny dla black metalu), od którego ciarki po plecach przechodzą. Z pewnością niemała w tym rola „nieludzkich” partii wokalnych „Nergala”, który tym razem postanowił wykorzystać wiele nakładek wokalnych. Nie każdemu musi to odpowiadać, jednak nie sposób zaprzeczyć, że nigdy jeszcze lider Behemotha nie brzmiał tak potężnie i przerażająco. Efekt końcowy po prostu miażdży.

Nie ma co się oszukiwać- Pomorska Bestia łoi tu dużo bardziej brutalnie i bezkompromisowo niż na wydanym wcześniej albumie „Zos Kia Cultus”. Można powiedzieć, że efekt wcale nie brzmi mniej ciekawie. Kto jak kto, ale muzycy Behemotja doskonale wiedzą, że diabeł tkwi w szczegółach. Dominują tu krótkie wręcz opętańcze numery, ale w tej „sieczce” skrzy su e od smaczków, urozmaiceń, zaskakujących patentów. W „Coqnuer All” pojawił się wręcz thrash metalowy riff i natchniona solówka. Nie można zapomnieć również o bajecznym solo w utworze „Xul” Karla Sandersa (z zespołu Nile[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/nile/2014-07-05-456]). W „Nephilm Rising” pojawia się wręcz ulotna partia akustyczna. W „Sculpting The Thorne ov Seth” czy „Demigod” słychać fanfary i chór. W trwającym 8 minut „The Reign of Shemsu- Hor” wreszcie dostajemy trochę powietrza ta odrobina przestrzeni by nabrać wydźwięku symfonicznego. Owa teatralna ekspresja zapowiada to, co pojawi się trzy lata później na „The Apostasy”.

Teksty, które napisane są przez „Nergala” (Krzysztof Azarewicz jest autorem zaledwie trzech) są utrzymywane w mrocznej mistyczno- okultystycznej konwencji. Dotyczą one głównie jej tematu przewodniego (choć nie jest to album koncepcyjny), a mianowicie „boskości człowieka”(tytułowy „demigod” to w tłumaczeniu na język polski „Półbóg”). Inspiracją były tu teksty Crowley’a i Lovecrafta, a także mitologia egipska czy sumeryjska (stąd niektórzy próbowali jej zasugerować nawiązanie do Nile, ale nie jest to prawda). Black metalowy „Before The Aens Come” to inspiracja poematem Charlesa Swinburne’a “Atlanta in Colydon”. Zakochałem się w tym albumie, a Ty co o tym sądzisz?  

Debiutancki album „Severtch (Stroming Never The Batle)” był kamieniem milowym polskiej ekstremalnej sceny metalowej, ale dla mnie do tej pory największy hit Behemotha pochodzi właśnie z tej płyty: „Hidden In A Fog” swoisty hymn... Cieszę się, że mogłem i dalej mogę  trochę od zaplecza obserwować rozwijającą się karierę „Nergala”. Obecnie Behemoth to symbol sukcesu...” – Bartłomiej „Bart” Krysiuk (Hermh[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/hermh/2014-07-05-418])

        Któż z nas pamięta takiego Behemotha [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424]. To właśnie wtedy duet „Nergal” (gitara, wokal, bas)- „Baal” (perkusja) nagrał  „Severtch (Stroming Never The Batle)”  swój debiutancki album. Gościnnie na płycie pojawił się również „Cezar” z Christ Agony[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/christ_agony/2014-07-04-303]... Każdy, kto słyszał o Behemocie, wie że zespól ewaluował.... Gdy ktoś zna ów zespól z „Demigod”, „The Apostasy
, „Evangelion” czy „The Satanist” może się zdziwić słuchając „Severtch”. Nie ma tu bowiem śladu miażdżącego potęgą brzmienia i technicznej precyzji death metalu, jaki zespół od paru lat nam serwuje. Jest za to czysty, surowy i pogański black metal, który wzorowany jest na skandynawskich prekursorach, głównie z Norwegii.

Można powiedzieć, że oficjalny pierwszy LP Pomorskiej Bestii niczym nie ustępuje płytą: Darkthrone, Satyricon czy Immortal.  Takie utwory jak epicki „From The Pagan Vastands” (z niesamowicie zaśpiewaną po polsku końcówką). „Hidden In A Fog”  ma niemal balladową codę i można go uznać za pierwsze arcydzieło w wykonaniu grupy Adama Darskiego. Nie dziwi mnie zatem, że zagościł on na stałe jako utwór koncertowy.

Największym atutem debiutu Behemotha jest bez wątpienia klimat i zimny, wręcz demoniczny czy niepokojący. Wpleciona w tło gitara akustyczna i te plamy klawiszowe. Są tu dyskretnie przemycone melodie, co sprawia, że słucha się tego naprawdę dobrze. Gitarowe riffy doskonale przeplatają się z gęstym blastem i skrzekiem „Nergala”. Robi wrażenie. W pisaniu tekstów młodemu „Nergalowi” pomagał Tomek Krajewski- szef Pagan Records. Trochę to może miejscami naiwne było, ale chłopak się dopiero uczył. Przebija się w nich pogański kult dawnej słowiańszczyzny (dziś ten charakter ma o wiele bardziej globalny wymiar).

Może to groteskowe  miejscami czy nie wykraczające ponad black metalową przeciętność... Może brakuje trochę warsztatu, bębny sa plaskie, ale Behemothowi nie barkuje pasji, zaangażowania i takiego słowiańskiego mroku. Dobra muzyczna ciekawostka.   

Na „Zos Kia Cultus (Hate And Beyond)”[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/5948478135646756162?pid=5948478135646756162&oid=110062462996295510274] Behemoth [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424] pokazał, że jest buldożerem, który ciężko zatrzymać, a z płyty na płytę są coraz lepsi...

Gdy esencja „Sataniki” był ów niesamowity klimat i brutalność, a „Thelema 6” to wielkość i technika- odpowiednim słowem do określenia „Zośki” (tak potocznie nazywany jest ów album) jest ciężar..., ale i zróżnicowanie. „Nergal” miał dobrych i sprawdzonych muzyków: „Hovac” na drugiej gitarze i „Novy” na basie, no i „Inferno” na perkusji. . Stwierdził, zatem  że nie musi ograniczać się do perkusyjnych nawałnic. Są tu rzeczy niezmiernie mocne np. „Blackest ov the black”, wzbogacony o nietypowe wokale „The harlot Ov The saints” czy kończący zestaw “Hera ra ha. Let There be night”, gdzie “Inferno” jest w swoim żywiole. Muszę jednak powiedzieć, że o mocy albumu nie decyduje liczba uderzeń na sekundę. Dużo większą rolę  odgrywają masywne, wgniatające w podłogę riffy z gitar „Młodego” i „Nergala” (zespół po raz pierwszy zastosował tu gitary siedmiostrunowe) a także wielowarstwowa struktura większości kompozycji.

Wystarczy posłuchać sobie otwierającego płytę „Hors ov Baphomet”, który jest jednym z najlepszych przykładów ekstremalnego kunsztu. Imponuje kompozycyjnym rozmachem, zaskakującymi zmianami tempa i przewagą średniego i wolnego, ale przede wszystkim ową gitarową mocą i tym podniosłym klimatem, a do tego ten orientalny motyw w np. instrumentalnym interludium „Hakau 718” czy „Typhomion Soul Zodiack”... Trochę mnie to wkurza, ale w realizacjach  ciągle pojawiają się porównania do Morbid Angel czy w przypadku „Zos Kia Cultus” również do Nile.

    „Zos Kia Cultus” przez owe smaczki gitarowe czy klimat jest najbardziej przyswajalną płytą Pomorskiej Bestii, która ukazała się w 2002 roku.

Na albumie zaczęła się współpraca Krzysztofa Azarewicza z „Nergalem”. Nie brakuje tu nawiązań do mitologii Bliskiego Wschodu, Crowley’a, Spere’a czy lovecrafta. Strona graficzna też ideał (a fakt, że okładkę dobi najsłynniejszy obraz z okładek owej formacji, który niezmiernie często pojawia się na koszulkach).

„Nergal” i spólka nie raz udowadniali, że nie lubią zamykać się w schematach. Gdy nagrywają kolejne płyty. Po co w końcu echodzić dwa razy w to samo drzewo... Przebić  popularnością takie płyty jak: „Zos kia Cultus” czy „Demigod” nie jest wcale prosto. Jak to określić? Myślę, że nazywając to „mistrzostwem w swojej niszy”- nie będzie to wyraźną ujmą dla naszego najlepszego zespołu metalowego...

Na   „The Apostasy”  [https://plus.google.com/photos/search/behemoth?pid=5948477697274481538&oid=110062462996295510274] Behemoth [http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424] postanowił zmienić tematykę zmienić taktykę i spróbować nowych rzeczy. Kluczem do sukcesu musiała być też stabilizacja składu z „Demigod”: „Nergal”, „Seth”, „Orion”, „Inferno”. „Nergal” doskonale zdaje sobie sprawę, że eksperymentowanie= ryzyko... Cóż powiedzieć? Kto nie ryzykuje... ten nie dotrze na szczyt. Już na poprzedniej płycie pojawiły się instrumenty dente, chory, orkiestrowe  akcenty... Na „Demigod” stanowiły jednak jedynie tło, które zostalo przytłoczone przez black/death metalowy walec...

„The Apostasy” to najbardziej podniosłe, majestatyczne i teatralne  dzieło w historii Behemotha. Przy okazji, co można uznać za mini zaszczyt: najbardziej napuszone... Wystarczy posłuchać sobie „Slaying The Prophats Ov Isa” by wiedzieć o czym mówię... Utwór rozpoczyna się dobrze znaną ostra jazdą, ale już w okolicach drugiej minuty wszystko się zmienia... Całość zwalnia, pojawia się partia chóru, po chwili dołącza sekcja dęta- jest w tym jakaś potęga, ale i niestety odrobina kiczu. Trudno się domyślić, że zaraz pojawiły się głosy, że są to zagrywki „pod publiczkę” i trochę takie trochę kopiowanie dokonań Dimmu Borgir i Cradle Of Filth i ich black- symfonicznych zapędów... (a to opciach)

Oczywiście  „Ner” nigdy metalu symbolicznego nie grał,a „owe zapędy” na „The Apostasy” nic z takim rodzajem black metalu nie mają... To jednak niuanse decydują o charakterze tej płyty: akustyczna introdukcje na tle plemiennych bębnów i rytualne zaśpiew w „At The Left Hand ov God”, monumentalny dialog gitar i dęciaków w „Kriegsphilosophie”, tajemnicze samlpe nepalskiej świątyni w „Pazuzu” i genialny „jazzowy” „Inner Sancrum” ze wstawką Leszka Możdżara, a Warrel Dane z thrash metalowego Nevermore zapewnił czyste wokale. Płynie z tego czysty demonizm, ale i zaskoczenie.

Behemoth to Behemoth i nie mogło zabraknąć tu szybkostrzelnych kawałków, diabolicznego wręcz tępa. „Inferno” jak zwykle nie zawodzi, a „Seth” i „Nergal” prześcigają się w partiach gitar.

„Ner” napisał też większość tekstów (jedynie dwa są autorstwa Krzysztofa Azerewicza. Inspiracje?: Wschód, kultury sumeryjskie i Rzym: początek prześladowań chrześcijan, a także dramat „Prometeusz” Bysshe’a Shalley’a oraz... filozofia Bernarda Russella.    

Słuchałem kiedyś z rozkoszą Blutsabbath zastanawiając się czy istnieje zespół, który potrafi utrzymywać tak wysoki poziom na każdym kolejnym albumie. Potem nadeszły płyty Necrodeamon Terrorsathan, Lucifer Incestus i Goatreich - Fleshcult i każda z nich pokazywała, że można nie tylko zachowywać równie wysoki poziom, ale nawet windować go coraz bardziej w górę. Przyznaję też, że nie bez lęku podszedłem do najnowszego krążka "Ambasadora piekieł". Niepotrzebnie.

Belphegor[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/belphegor/2014-07-04-250] jest pochodzącym z Austrii black/death metalowym monstrum. Na wcześniejszych płytach oscylowali bliżej śmierć metalu, konsekwentnie jednak z płyty na płytę dryfując w stronę czarnych sztuk, by osiągnąć fantastycznie wyważoną ich pochodną. Ale do rzeczy. Jaki jest „Pestapokalypse VI”[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/6057805022694727698?pid=6057805022694727698&oid=110062462996295510274]? Na pewno jest to album bardzo dla Austriaków typowy. Kupa numerów grana na prędkościach kojarzących się z Marduk, sporo epickich zwolnień, solówki z wajchą. Normalka. Z tym, że... ta płyta wali w łeb jak cios Tysona! Potężne brzmienie, fantastyczne aranżacje, nieziemskie prędkości, kupa brudu i S(z)atan.

Przede wszystkim brzmienie, które różni się od poprzedniej płyty, a przypomina raczej to z "Lucifer...". Z początku trochę mnie to zdziwiło, w końcu "Goatreich..." brzmiało perfekcyjnie i spodziewałem się raczej, że Belphegor pójdzie raczej w tym kierunku, niemniej jednak Pestapokalypse VI brzmi potężnie, wszystko słychać idealnie, wiosła niszczą prawidłowo, sekcja grzmi. I o to chodzi. Wokal również różni się od poprzednich albumów, Helmuth powrócił do niskich growli przerywanych gdzieniegdzie typowo blackowym skrzekiem, czyli odnotowujemy miły powrót do korzeni.

Pewną nowością mogą być teksty niektórych utworów pisane po niemiecku, ale kwestia budowy samych kawałków pozostaje właściwie niezmienna. Belphegor przez lata wypracował sobie własny styl i dobrze się w nim czuje, a co ważniejsze, nie zaczął jeszcze "zjadać własnego ogona", jak niektóre zespoły.

„Pestapokalypse VI” nie rozczarowuje. To naprawdę świetna płyta, pokazuje jak fantastycznie się ten zespół rozwinął od początku kariery. I na koniec zostawiam jeden malutki zgrzycik. Mianowicie, okładkę omawianego albumu projektował Seth, który jest również autorem grafiki z ostatniej płyty Vadera[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/vader_1/2014-07-04-261]  i... no cóż, nie sposób uniknąć podobieństw i skojarzeń... ale, właściwie, to kogo to obchodzi:)

Na Nieświęte Rogi Pana Naszego Jedynego! Niechaj wszelakie moce piekielne czuwają nad Tobą jeśli słuchasz "gotyku, symfonicznego ładnego black metalu i wesołego death metalu dla szesnastolatek". Albowiem nie znasz dnia, ni godziny, gdy dopadnie Cię czterech demonów nazwanych przez Pana Naszego Rogatego Azarath[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/azarath/2014-07-05-443]. Wówczas to na Twe uszy zostaną nawleczone olbrzymie słuchawki, a z nich popłyną bluźniercze dźwięki "Demon Seed". Na nic się zdadzą szlochy i błaganie, przyjdzie czas zapłacić za zdradę Pana Naszego na rzecz spedalonej muzyki. "Demon Seed" zgwałci Twój słuch, rozpierdoli mózg na milion kawałków i zniewoli Twoją chrześcijańską duszę. Staniesz się bezwładnym narzędziem w rękach Pana Naszego i po wsze czasy będziesz sławił imię Azarath. Albowiem to oni są jednymi z ostatnich czcicieli Pana Naszego, a zarazem jego mieczem dosięgającym niewiernych. Opamiętajcie się póki macie jeszcze czas! Spalcie, rozjebcie, rozpierdolcie, zniszczcie swoją kolekcję Nightwish, Artrosis, Stratovarious czy innego gówna. I w imię Pana Naszego Rogatego wyjebcie za okno kolekcję pokemonów. Uczynili tak? No to teraz zrelaksujcie się. Nalejcie sobie szklaneczkę wiskacza, usiądźcie wygodnie w fotelu, włóżcie do odtwarzacza płytkę Azarath i naciśnijcie "play". I co kurwa? Lepiej być spedalonym powermetalowcem w koszulce Hammerfall czy alkoholikiem, satanistycznym terrorystą i seryjnie wykańczać sąsiadów dźwiękami "Demon Seed"?

Mam świadomość, że nagrałem płytę życia”- tak po wydaniu „Evangelionu”[https://plus.google.com/photos/search/behemoth?pid=5948478058770916738&oid=110062462996295510274] wypowiadał się „Nergal”[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/behemoth_wstep/2014-07-05-424]. Bez wątpienia dużo w tym racji pana Darskiego, bo naprawdę bardzo dopracowana, najpełniejsza, najlepiej brzmiąca... Ten album w pełni zasłużył sobie na 55 miejsce amerykańskiej listy „Billboard”. To sztuka, która nie udała się wcześniej żadnemu innemu polskiemu zespołowi i po dziś dzień Behemoth jest jedynym zespołem, któremu się owa sztuka udała (jeśli nie liczyć Basi Trzetrzelewskiej, która od lat działa w Stanach, a metale o tym zapominają!).

„Evangelion” miażdży przede wszystkim  potęgą brzmienia... „Nergalowi” opłacało się poczekać aż u Colina Richardsona (pracował z Machine Head[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/machine_head/2014-07-04-297], Fear Factory[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/fear_factory/2014-07-08-713] czy Caranass). Behemoth, ba cały tehniczny death metal nie brzmiał jeszcze aż tak potężnie... Nie oznacza to, że piosenki są tu pięknie wygladzone, a Behemoth to zespół, który gra pod publiczkę jak Cradle Of Filth[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/cradle_of_filth/2014-07-05-416] czy Dimmu Borgir[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/dimmu_borgir/2014-07-04-236]. To w końcu opętańcze, miażdżące bębenki uszne kompozycje, ze wszytskimi atrybutami gatunku- perkusista („Inferno”) gra tu mega szybko, solówki „Setha” i „Nergala” są opętańcze, a wokal jest wręcz demoniczny. Owa muzyczna działalność została wypracowana w toku funkcjonującej od lat stylistyki, ale wciąż potrafi zaskakiwać swoją różnorodnością i bogactwem pomysłów. W „Shemhamforash” pojawiają się orientalne ornamenty na sitrach, pojawiają się instrumenty dente czy delikatne klawisze nagrane przez znanego z Vesanii[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/vesania/2014-07-05-470] ”Siegmara”. Generalnie mniej tu tej teatralnej fenomolności, która tak mnie męczyła na „The Apostasy”, „Evangelion” jest płytą zdecydowanie bezpośrednią, odwołująca się tradycji metalowego grania, jest tu owa prostota i naturalność (a nie przerost formy nad treścią). To płyta piekielnie ciężka i pełna błyskotliwych kontrastów. „Ov Fire and the Void” to utwór , który dosłownie miażdży, choć prowadzony jest w bardzo wolnym tempie. Riff jest wprost wyjęty z thrash metalowej szkoły, a w dodatku ta perkusyjna kanonada, a to wciąż blacked death metal. Podobny zabieg daje się zaobserwować w „Alas, Lord Is Upon Me” czy „The Sead Ov I”.

Muzyczne poszukiwania „Nergala” nie ograniczają się do wyboru jednego kierunku. W „Transmigrating Beyod Reahas Ov Armanti” oprócz death metalowego ciężaru ma w sobie coś z metalu progresywnego, a „He Who Breeds Peshtence” to przcież czysty black metal... choć nowoczesny black metal... choc nowocześnie podany. „Nergal” pisze też coraz lepsze teksty (Krzysztof Azarewicz wsparl go merytorycznie i pomogl napisać trzy). Motywy „Nergal” zaczerpnął z Biblii, mamy tu motywy dionizyjskie i orfickie, a także nawiązanie do Jean Poul Sartre, Joan Gent i Marcela Prouta, a także Tadeusza Micińskiego- mlodopolskiego poety i utworu „Lucyfer”. W utworze „Nergala” wsparł Maciej Maleńczuk... Ciary po plecach przechodzą....

Emperor[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/emperor/2014-07-05-415]  to klasa sama w sobie...  Gdy w 1999 roku zespół wydał „IX Equilibrium” wiedziałem, że mam doczynienia z zupełnie nowym rozdaniem w metalu ekstremalnym...     

Z zewnątrz okładka nie rzuca się specjalnie w oczy - bardzo ciemna, niewiele właściwie na niej widać. Dopiero jak zajrzy się do środka, dostaje się płachtę sztywnego papieru w brązowo-złotych kolorach, która wbrew nastrojowi taśmy, sprawia wrażenie przytulności i ciepła. Ale nie tylko - jest tam też duża grafika, przedtawiająca przemianę człowieka - tyle, że trudno stwierdzić, w którą stronę... Powiedziałabym, że jedna strona wkładki ukazuje samotność, a druga zezwierzęcenie człowieka. Ale to oczywiście moje wrażenie. Tyle o stronie wizualnej.

Nagranie emanuje pasją, dzikością. Większość utworów jest agresywna i bardzo szybka, choć zdarzają się też małe wyjątki.

"Curse You All Men" uderza w słuchacza dawką agresji, szybkością i dynamiką (to chyba będzie jedno z kluczowych stwierdzeń tej recenzji :) W tym kawałku mamy ciekawą linię gitar i wkomponowany mały fragment chóralny.

"Decrystallizing Reason" - dramatyczny, z piękna partia klawiszy. Utwór szybki, ale zwalnia na moment, by w punkcie kulminacyjnym uderzyć w nas słowami "as the stone you have become", a potem znów pogalopować do przodu.

"An Elegy Of Icaros" w porównaniu do pierwszych dwóch jest spokojny, melodyjny, dla mnie jest krzykiem o wolność o bardzo wyraźnej wymowie.

"The Source Of Icon E" - powrót do agresji i szybkości, ale w trochę nietypowej formie. Bardzo nagłe zakończenie, którego jednak można nie zauważyć (nie umiem tego wytłumaczyć... posłuchajcie, a zobaczycie o czym mówię).

"Sworn" brzmi heavy metalowo, a to z powodu sposobu w jaki muzycy wykorzystują gitarę i perkusję - mimo to ma blackowy klimat.

"Nonus Aequilibrium" - niesamowita partia gitar, mnie po prostu wbiła w podłogę. Szybko, ale w pewnym momencie trochę zwalnia i wpada w tajemniczy, i mistyczny nastrój, jednak za chwilę znów powraca do poprzedniego stylu. Kawałek bardzo melodyjny, ale nie powiem o nim, że jest delikatny. Chyba mój ulubiony na tym albumie.

"The Warriors Of Modern Death" - na początek dzwony... przywodzą na myśl "For Whom The Bell Tolls" Metalliki, ale to tylko moment - potem mamy niesamowicie rytmiczny utwór, w sam raz do machania głową :)

"Of Blindness & Subsequent Seers" - znów wolno i dramatycznie. Kawałek długi i nieco męczący, ale mimo to dobrze się go słucha. Dziwne, kosmiczne zakończenie utworu... i całego albumu. Pozostaje niedosyt, że jest tak krótki.

W chwili kiedy to piszę, jestem w trakcie słuchania "IX Equilibrium" po raz już nie wiem który... od 25 godzin na okrągło z przerwą na sen ;) Jest niesamowicie klimatyczny, mroczny, odpowiadający mojemu stanowi ducha... dołujący i nie pozwalający się odprężyć. Po prostu piękny.

O tej płycie można napisać wiele, ale jedno na pewno określa ją najtrafniej: Aeon II. Tak, Trym & Co[http://metal-nibyl.ucoz.pl/blog/zyklon/2014-07-05-453]. poszli ścieżką wyznaczoną przez poprzedni krążek i dalej łupią swój naładowany elektroniką futurystyczny death metal. Jak spisali się tym razem? Aeon nie był złym albumem, ale nie zrobił na mnie takiego wrażenia, jakiego się po nim spodziewałem. Może faktycznie tamten materiał nie do końca udał się Norwegom, a może to ja po prostu zbyt surowo ich oceniam, patrząc przez pryzmat opus magnum, jakim jest dla mnie ich debiutancki krążek pt. World Ov Worms.

Disintegrate[https://plus.google.com/photos/110062462996295510274/albums/5948476649868911777/6057852744759963282?pid=6057852744759963282&oid=110062462996295510274] to, na dobry początek, bardzo fajna okładka i ciekawy layout wkładki. Miły dla oka widok korpusiku (sądząc po tatuażach, należącego do samego Trym'a Torson'a) z maską gazową na paszczy i deficytem kończyn dolnych na tle chińskich terakotowych żołnierzy. Byłem cholernie sceptycznie nastawiony do tego albumu. Mając w pamięci swoje zderzenie z Aeon postanowiłem jednak nową propozycję Zyklon potraktować trochę inaczej. Bez oglądania się wstecz, bez porównań. Postanowiłem dać szansę muzyce na wygadanie się.

Opłaciło się bezwzględnie - Disintegrate okazuje się być kontynuacją Aeon ale bardziej rozwiniętą, dojrzalszą. Tak, chyba właśnie TAK powinien wyglądać poprzedni długograj tej kapeli. Bardzo dobry, soczysty death metal, przybrany w genialne brzmienie. Nadal muzyka ta brzmi mechanicznie, nadal jest sporo elektroniki i sampli, wciąż słychać echa Myrkskog. I bardzo dobrze! Na swoim nowym krążku Samoth pluje coraz to nowymi riffami, a każdy kolejny zmiata poprzedni z podłogi. Świetne sola tnie Destructhor, w tle prawdziwą burzę rozpętuje Trym. I tylko Secthdamon odstaje poziomem od reszty, ale to już moje osobiste zdanie. Nie pasują mi jego wokale i basta. Nie zmienia to jednak faktu, że ta płyta jest dobra.

Nikt nie bawi się tu w sztuczne zwolnienia, jest konkretnie, mocno i do przodu, a jeśli kapela już zwalnia ("Cold Grave") to robi to w mistrzowski sposób, odpowiednio zagęszczając atmosferę, tworząc brzmieniowy monolit, który jak murena czołowa lodowca przetacza się po osłupiałym słuchaczu. Tak, właśnie taki Zyklon chcę słyszeć. Zdaję sobie sprawę, że nie wrócą już czasy black metalowego Zyklon'u, ubolewam nad tym, ale dopóki nagrywają takie konkretne albumy jak Disintegrate to jestem zadowolony. Jest wściekle, jest epicko i jest klimatycznie. To chyba trzy rzeczy, których zabrakło poprzedniczce, a które ta płyta posiada. Zdecydowana zwyżka formy i oby tak dalej. Oby nagrali coś co przebije World Ov Worms w moim osobistym rankingu.

Kategoria: recenzje | Wyświetleń: 820 | Dodał: Bies5093 | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar
Formularz logowania

Wyszukiwanie

Kalendarz
«  Wrzesień 2014  »
Pn Wt Śr Czw Pt Sob Nie
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930

Archiwum wpisów

Przyjaciele witryny
  • Załóż darmową stronę
  • Internetowy pulpit
  • Darmowe gry online
  • Szkolenia wideo
  • Wszystkie znaczniki HTML
  • Zestawy przeglądarek

  • Copyright MyCorp © 2025Darmowy kreator stron www - uCoz